MENCWEL: Na bazie mitów lat 90. powstało z gruntu fałszywe i szkodliwe nie tylko dla trzeciego sektora, ale i dla kształtu debaty publicznej przekonanie, że działalność społeczną i „polityczną” dzieli wyraźna etyczna bariera. Nie dzieli.
Z apolitycznością działań społecznych jest jak z każdą fundamentalną zasadą – jest dobra, dopóki nie zaczyna przesłaniać wszystkiego innego. Jeśli poświęcamy na coś swój czas – nierzadko po godzinach – namawiamy do tego innych, angażujemy czas, zasoby i środki – nierzadko publiczne – to kluczowe powinno być dla nas to, czy nasz wysiłek przynosi jakikolwiek efekt. Jeśli zakładana z góry „apolityczność” odcina nam istotne drogi do osiągnięcia celu naszej działalności, to czy nie jest to wystarczający powód, by z nią skończyć?
Ograniczają nas mity lat 90.
Zacznijmy od rysu historycznego. Zakładana z góry „apolityczność” działań społecznych jest jednym z kamieni węgielnych trzeciego sektora w Polsce. Warto jednak pamiętać, że ów kamień węgielny – jak i całe fundamenty – kładziono w specyficznym okresie i z tego względu budowla ta nie jest wolna od „ducha czasów”, w jakich powstawała. Rozmaite mity wczesnych lat 90.: od „końca historii”, przez wiarę w konsensus jako wartość najwyższą, przekonanie o konieczności odrzucenia tradycyjnych podziałów politycznych na lewicę i prawicę i tak dalej – przesiąknęły także i do środowiska organizacji pozarządowych.
W efekcie powstało z gruntu fałszywe i szkodliwe nie tylko dla trzeciego sektora, ale i dla kształtu debaty publicznej przekonanie, że działalność społeczną i „polityczną” dzieli wyraźna etyczna bariera – ta pierwsza jest czysta, nieskazitelna i bezinteresowna, podczas gdy ta druga to brudna gra, w której chodzi wyłącznie o tak zwany „interes polityczny”, a realne cele społeczne to tylko waluta, którą można przehandlować za ten interes.
Czasem trzeba się ubrudzić
A gdyby tak na chwilę przyjąć, że partie polityczne nie są niczym innym jak formą zrzeszania się ludzi, którzy chcą załatwiać jakieś sprawy albo walczyć o realizację pewnych postulatów? A może nie tyle ogólnie słusznych postulatów, ile interesów określonych grup społecznych? Czy to nie zaburza naszego dobrego samopoczucia, że jako działacze organizacji „apolitycznych” jesteśmy w czymś lepsi od tych, którzy wybrali politykę jako drogę załatwiania ważnych spraw? A może wręcz jesteśmy gorsi, bo ci drudzy mają więcej odwagi i wchodząc do polityki walczą o władzę i idącą za nią realną odpowiedzialność?
Dlatego zacznijmy od zakwestionowania tego, że między nami – działaczami – a politykami istnieje bariera etyczna. Nie istnieje – to po prostu inne drogi dochodzenia do zmiany społecznej. Być może z tej pozycji łatwiej będzie nam zakwestionować „apolityczność” jako najwyższą cnotę działacza społecznego. I dobrze – bo w wielu przypadkach cnota ta staje się celem samym w sobie, przesłaniając realne cele, które powinniśmy osiągać poprzez działania społeczne. A żeby je osiągać, czasem trzeba się lekko politycznie ubrudzić. Jednym z efektów stawiania „apolityczności” za cnotę najwyższą jest niechęć do bycia „niegrzecznym” i wiara w to, że do wszystkiego można dojść drogą konsensusu. To nieprawda – bardzo często lepszą drogą do wprowadzenia zmian jest wyartykułowanie konfliktu i stojących za nim racji, a także sprzecznych interesów, różnych stron.
„Koszmar partycypacji” jest przekleństwem
Innym ślepym zaułkiem działań społecznych jest wiara w to, że z władzą zawsze należy prowadzić dialog na wyznaczonych przez nią samych zasadach. Ten „koszmar partycypacji” to jedno z przekleństw dzisiejszych czasów, w których władza opanowała do perfekcji sztukę budowania iluzji wpływu na rzeczywistość przez rozmaite narzędzia partycypacyjne.
Zapominamy tymczasem, że istotne decyzje – czy to w samorządzie, czy na szczeblu wyższym – nie zapadają w drodze ważenia racji różnych stron, ale w drodze kalkulacji politycznej. A zatem wymagają woli politycznej, a żeby taką wolę wygenerować, potrzebna jest presja polityczna. A tej nie sposób wytworzyć, zamykając się w wąskich ramach partycypacji obywatelskiej.
Masz zdanie? Czekamy na Wasze głosy (maks. 4500 znaków) plus zdjęcie na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
W wielu przypadkach apolityczność staje się celem samym w sobie, przesłaniając cele, które powinniśmy osiągać działając społecznie.