Na co mogą liczyć NGO-sy po zwycięstwie Bidena? [Felieton Wilczyńskiego]
Jan Egeland z Norweskiej Rady ds. Uchodźców zauważył, że działania amerykańskich aktywistów i aktywistek sprawiły, że organizacje z całego świata będą znów mogły „efektywnie współpracować i komunikować się z rządem USA”, co – jak dodał – nie było możliwe w czasie prezydentury Trumpa.
Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że świat wstrzymał oddech, gdy Joe Biden wygrał wybory prezydenckie, a Donald Trump zakończył swoją kadencję, na którą cieniem położył się nie tylko tragiczny w skutkach atak na amerykański Kapitol, ale podejmowane w pośpiechu ostatnie decyzje dotyczące różnych umów i uniewinnień.
Nie mówmy już jednak o Trumpie – nie ma wątpliwości, że zdecydowana większość aktywistów działających w NGO-sach na całym świecie nie wyraża pozytywnych opinii na temat jego działań, np. w zakresie wsparcia organizacji ekologicznych czy humanitarnych.
Pomówmy o Bidenie, który, jak dość sprawnie pokazała to okładka jednego z lewicowych amerykańskich czasopism, wzbudza ogromne nadzieje.
New issue coming 2/9/21.
— Jacobin (@jacobinmag) January 21, 2021
Preview it here: https://t.co/wKzYrUuEhL
Subscribe: https://t.co/beOZfSaL8C pic.twitter.com/AyXjoa9Y0F
Nadzieje są i to wcale nie płonne
Nadzieje te nie są – jak się wydaje – płonne. Poza trzema głównymi postulatami wyborczymi (pokonać koronawirusa, zaplanować naprawę gospodarki, dać obywatelom i obywatelkom USA przystępną służbę zdrowia), wizja Bidena zakłada między innymi „zabezpieczenie naszych wartości jako narodu imigrantów”, wsparcie dla „nauczycieli i uczniów”, czy narodów pierwotnych, walkę z nierównościami rasowymi, przemocą domową, zmianami klimatu czy dyskryminacją kobiet, osób z niepełnosprawnościami, czy osób LGBT+.
Można więc oczekiwać, że administracja Bidena zrobi coś na rzecz tych postulatów oraz generalnie – społeczeństwa obywatelskiego.
Część z nich została spełniona już w pierwszych dniach prezydentury, gdy Biden odrzucił decyzje swojego poprzednika i między innymi na nowo wrócił do współpracy z WHO, podpisał porozumienie klimatyczne z Paryża, odwołał tzw. Muslim Ban, czy wstrzymał wydawanie środków na mur na granicy z Meksykiem.
Wielu komentatorów wskazuje, że tego typu decyzje (ale też i te symboliczne – jak nominowanie pierwszej otwarcie transpłciowej osoby, Rachel Levine, na zastępcę sekretarza ds. zdrowia) zostały podjęte również dzięki naciskowi, jaki w czasie kampanii wywierali na Bidena i jego partię poszczególni aktywiści i aktywistki w prezydenckiej kampanii wyborczej. Tematyka i działania podejmowane wokół równości – w kontekście ruchu Black Lives Matter, dyskryminacji migrantów, kobiet itd. – była kluczowa w mobilizacji elektoratu, który wybrał się na wybory i dał zwycięstwo demokratom.
Można byłoby jednak powiedzieć, że to tylko parę decyzji na początek, parę symbolicznych zagrań, a potem Biden i tak wróci do amerykańskiego „bussiness as usual”.
A teraz „bussiness as usual”? Niekoniecznie
Czy tak będzie? Nie chcę tracić nadziei. Dużo do myślenia dał mi fakt, że administracja Bidena powróciła (wbrew ostrzeżeniom niektórych przedstawicieli rządu Izraela) do finansowania ONZ-owskiej agendy wspierającej palestyńskich uchodźców (UNRWA) oraz cofnęła decyzję Trumpa o uznaniu Hutich (powiązanego z Iranem ruchu prowadzącego działania zbrojne w Jemenie) za organizację terrorystyczną.
Obie te decyzje uratują tysiące istnień ludzkich. Obie te decyzje dały mi do zrozumienia, że wśród ludzi Bidena są jednak tacy, którzy słuchają, co mają do powiedzenia aktywiści i aktywistki.
Nadzieję na zmiany uzasadniają też słowa Jana Egelanda z Norweskiej Rady ds. Uchodźców. W jednej z rozmów dotyczących pomocy humanitarnej zauważył on, że działania amerykańskich aktywistów i aktywistek, sprawiły, że organizacje z całego świata będą znów mogły „efektywnie współpracować i komunikować się z rządem USA”, co – jak dodał – nie było możliwe w czasie prezydentury Trumpa. Sama możliwość komunikacji, której do tej pory nie było, jest dużym krokiem naprzód.
A w Polsce?
Jak to ma się do spraw polskich? Nie mam wątpliwości, że zwycięstwo Bidena będzie trudnym orzechem do zgryzienia dla rządzącej koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Trudno nazwać ich przyjaznymi wobec trzeciego sektora, szczególnie tej części, która zajmuje się tak „kontrowersyjnymi” sprawami, jak prawa człowieka, praworządność, walka ze zmianami klimatu, czy wsparcie uchodźców i imigrantów.
Z drugiej strony nie sądzę, by administracja nowego prezydenta USA zaczęła nagle dokonywać bezpośrednich przelewów na rzecz obrony praworządności czy wsparcia społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Ale sukces Bidena – za którym stoją tysiące aktywistów i aktywistek – jest powiązany globalnie.
Jeśli oni zwyciężyli za oceanem, to nam też będzie łatwiej walczyć o równość i prawa w Polsce. Nie traćmy nadziei.
Karol Wilczyński – dziennikarz i aktywista. Współautor IslamistaBlog.pl. Członek sieci „A World of Neighbours”. Współpracuje z licznymi organizacjami pozarządowymi i grupami nieformalnymi w Polsce, Europie i krajach arabskich. Publikuje m.in. w NGO.pl, magazynie „Kontakt”, „Tygodniku Powszechnym” oraz słowackim dzienniku „Sme”.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.