Emerytki mieszkające na Muranowie plus młode dziewczyny z kolczykami, dreadami i mocno wyzwolonymi poglądami. Do tego aparaty cyfrowe, wspólna zabawa i przyjaźń. Brzmi jakoś dziwnie? A jednak. Odbył się już pierwszy wernisaż zdjęć, nad którym pracowały wspólnie dwa pokolenia. I to wcale nie koniec tej nietypowej współpracy, choć na początku wszystkie zadawały sobie pytanie: One i my? Razem?
62-letnia Halina Kowalska zetknęła się z Fundacją Centra oraz UFĄ – kobieco-queerową centrą kulturalno- społeczną non-profit, prowadzoną przez kolektyw wolontariuszek i wolontariuszy jeszcze wtedy, kiedy ich siedziba znajdowała się na Marszałkowskiej. W ramach projektu „Matki i Córki – Transfer doświadczeń” poszerzała swoją wiedzę komputerową. Do dziewczyn tworzących kolektyw dotarła zaś informacja o drugiej edycji „Seniorów w Akcji” – przedsięwzięcia organizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, finansowanego ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Organizacje zachęcały w ten sposób osoby powyżej 55 roku życia do aktywności społecznej. Aby otrzymać dotację, której górna granica wynosiła w tym roku 12 tysięcy złotych, należało zgłosić projekt, który angażuje seniorów do współpracy z młodym pokoleniem, bądź zakłada wspólne działanie na rzecz otoczenia. W tym roku pieniądze otrzymało aż 37 projektów nadesłanych z całej Polski.
Członkinie UFY rozejrzały się za koordynatorką – seniorką, której brakowało im do kiełkującego w głowach pomysłu. Zaprosiły panią Halinę.
– Pomyślałam: nie wiem czy sprawdzę się takiej w roli, ale pomyślałam: a co tam, dlaczego nie spróbować? – wspomina. Ze strony kolektywu odpowiedzialność organizacyjną wzięły na siebie Joanna Tomiak i Natalia Judzińska.
– Projekt „My, kobiety Muranowa” od razu przykuł naszą uwagę. Z niego wręcz bił autentyzm i silna motywacja liderek. UFA akurat przeniosła swą siedzibę na al. Solidarności, a projekt zakładał zachęcenie mieszkanek dzielnicy do działania i nawiązania sąsiedzkich więzi podczas wspólnego poznawania Muranowa. Motyw przewodni zawarty w zgłoszeniu był więc bardzo naturalny i ważny zarówno z punktu widzenia lokalnej społeczności jak i członkiń kolektywu – mówi Beata Tokarz z „ę”.
Ulotka w aptece, plakat w noclegowni
Społecznicy – gatunek kiełkujący
Pierwszy owoc współpracy już widać, ale pomysł wspólnego działania nie opierał się tylko na poznawaniu obsługi aparatów cyfrowych. – Podczas warsztatów, które „ę” zorganizowało dla liderów zwycięskich projektów wciąż wykluwały się nowe pomysły, jak jeszcze urozmaicić nasze działania – tłumaczy pani Halina, która jak twierdzi została zarażona wirusem „ę”.
– Ludzie, których poznałam podczas tych spotkań, zarówno młodzi działacze organizacji, jak i seniorzy przybyli, na nie z różnych zakątków Polski, mają w sobie niemierzalną wręcz ilość inwencji i zapału. Myślałam, że idealiści-społecznicy to gatunek ginący. A tu okazało się, że odwrotnie – kiełkujący. Młodzi animatorzy i eksperci, których zaprosili do współpracy pomogli nam nie tylko unamacalnić, ale i uwypuklić nasze wstępne założenia podpowiadając jak wzbogacić projekt.
Efekt wirusa „ę”
To okno jest smutne, czyli aparat mówi o człowieku
Jak ten kolczyk w ogóle się pani trzyma?
– Kiedy zapytano mnie, czego się obawiam, odpowiedziałam, że nie wiem, jak ułoży się współpraca pomiędzy paniami ze starszego pokolenia a dziewczynami z UFY, które stanowią dość mocno, nazwijmy to, „alternatywne” środowisko. Okazało się, że obawy były bezpodstawne, bo porozumiałyśmy się w mig. Nie zapomnę, kiedy podczas spaceru jedna z kobiet nie wytrzymała i przerwała fachowy wykład Sylwii Chutnik, pytając: „Jak się pani w ogóle te kółka trzymają? Sylwia wyjęła kolczyk i powiedziała: „Proszę zobaczyć: o tu jest taki malutki wkręcik” – wspomina ze śmiechem pani Halina. – Dziewczęta się nami wspaniale opiekowały, wszystko miałyśmy zawsze zorganizowane. Wpadamy, a tu już kawa, herbata zaparzone, krzesła rozstawione, wszystko jest – dodaje.
Ale nie tylko seniorki się miały obawy.
– UFA to miejsce młodych dziewczyn, radykalnych feministek, lesbijek, a nagle okazało się, że świetnie odnajdują się tu starsze panie. Jest ciepła atmosfera, bez problemu znajdujemy wspólny język, panie same przychodzą i pytają: „Co teraz? Co robimy dalej?”. Z takiego czysto ludzkiego punktu widzenia, najważniejsza część projektu już za nami, bo udało nam zbudować się niezwykłą więź – mówi Asia Tomiak. – Zapewniam: Dopóki ktoś nie narzuca własnych poglądów, UFA jest miejscem dla każdego. Dla nas to jest teraz NASZA UFA – podsumowuje seniorka.
My dopiero zaczęłyśmy!
Wystawę można oglądać od poniedziałku do piątku w godzinach 16 - 20 w siedzibie UFY, al. Solidarności 82 w Warszawie.
fot. Marta Bogdańska i Anna Malinowska
Źródło: inf. własna (ngo.pl)