Bezrobocie wśród osób młodych na świecie nie było tak wysokie od kilkudziesięciu lat. „Gazeta Wyborcza” rozpoczyna cykl tekstów na temat trudnej sytuacji osób młodych na polskim rynku pracy.
Punktem wyjścia do cyklu jest badanie sondażowe, które na zlecenie „Gazety” przeprowadził TNS OBOP. Telefonicznie przebadano 500 osób między 19. a 26. rokiem życia. Pracuje tylko połowa badanych, ale tylko co czwarty pracujący (27%) ma umowę na czas nieokreślony. 4% pracujących przyznaje się do pracy na czarno, co - zdaniem komentującego sondaż Wojciecha Szackiego, nie odzwierciedla rzeczywistej skali zjawiska.
Wyraźnie rzuca się w oczy
dysproporcja w zarobkach między pracującymi kobietami a mężczyznami. Przeciętna młoda kobieta dostała w zeszłym miesiącu na rękę 1131 zł, podczas gdy mężczyzna – 1695 zł. Kobiety oczekują również niższych pensji w przyszłości (1894 zł wobec 2515 zł, których spodziewają się mężczyźni). Dysproporcje te występują mimo, że mają obecnie przeciętnie lepsze wykształcenie niż mężczyźni.
„Gazeta” zauważa, że młodzi ludzie pytani o to, co najbardziej pomaga przy szukaniu pracy, na pierwszym miejscu wyliczają
znajomości (47%) i doświadczenie zawodowe (45%), a dopiero na trzecim miejscu wykształcenie (35%). Profesor Anna Giza-Poleszczuk uważa, że tak duże wskazania na doświadczenie może prowadzić do wyzysku młodych, którzy będą skłonni pracować nawet wiele miesięcy za bardzo niskie wynagrodzenie czy wręcz na darmowym stażu.
Grażyna Borkowska w innym tekście na ten sam temat przypomina, że w styczniu w Polsce zarejestrowanych było prawie
pół miliona bezrobotnych młodych ludzi, z czego jedna trzecia to absolwenci wyższych uczelni. Borkowska pisze, że po studiach pracuje się często za darmo, bez umowy i poniżej kwalifikacji.
Dlatego „Gazeta Wyborcza” rusza z akcją „Stracone pokolenie”, której celem jest sprawdzenie, dlaczego pracodawcy nie chcą zatrudniać młodych ludzi oraz pozytywne wpłynięcie na ich sytuacje na rynku pracy. „To pokolenie trzeba ratować. Determinacja samych młodych, którzy rozpaczliwie szukając pracy, wysyłają po kilkaset CV, nie wystarczy. Pracodawcy muszą przestać ich wykorzystywać. Politycy i rząd powinni szybko myśleć, jak nie zmarnować tego pokolenia” – pisze Borkowska.
Eksperci mają kilka wytłumaczeń tej trudnej sytuacji. Piotr Sarnecki, ekspert PKPP Lewiatan twierdzi, że o ile w czasach prosperity firmy zatrudniały osoby z dyplomem jakiejkolwiek uczelni, o tyle w kryzysie te osoby najszybciej straciły pracę. Sarnecki zauważa też, że mimo rosnącej liczby absolwentów wyższych uczelni, pogarsza się jakość wyższego wykształcenia, a najpopularniejsze kierunki to nie zawsze te, które gwarantują dobre zatrudnienie.
Inny powód to późne wchodzenie na rynek pracy osób młodych. – Nasza młodzież wchodzi na rynek pracy średnio, gdy ma 23 lata, trzy lata później niż ich europejscy koledzy – mówi dr Maciej Bukowski, pracownik naukowy SGH.
Z kolei Łukasz Radzikowski, ekspert ds. rynku pracy twierdzi, że
młodzi mają zbyt wysokie aspiracje i nie chcą pogodzić się z sytuacją, że kariera zawodowa zajmuje trochę czasu, nie od razu można zostać kierownikiem z wysoką pensją.