– Na spotkaniu z Biurem Sportu i Zarządem Zieleni wszyscy wyraźnie stwierdzili, iż nie wyobrażają sobie, by w przyszłym roku Przystań Warszawa nie była dostępna dla wodniaków i warszawiaków – mówi Piotr Kaliszek, przewodniczący Branżowej Komisji Dialogu Społecznego ds. Warszawskiej Wisły, prezes Federacji Przystań Warszawa oraz członek Warszawskiej Rady Pożytku.
Osiem lat to bardzo długo i wydawałoby się, że przez ten czas wiele można zrobić i osiągnąć. A jednak są sprawy, których wciąż nie udaje się załatwić. Przykładem tego może być Przystań Warszawa, na którą swoje pomysły organizacje pozarządowe zgłosiły w 2012 roku. Do tej pory nie udało się jej uruchomić, co jest tym bardziej zawstydzające, że kolejne miasta w Polsce, często liczące 100 tys. mieszkańców, otwierają swoje przystanie.
– Z jednej strony Warszawa od lat zachęca do Wisły, z drugiej – wygląda na to, że fajnie jest wtedy, gdy jest to klub z muzyką i piwem, który płaci za wynajem. A jak chodzi o inną, mniej komercyjną działalność, do której potrzebne jest przyzwoite zaplecze, to się nie udaje – mówi Piotr Kaliszek, przewodniczący Branżowej Komisji Dialogu Społecznego ds. Warszawskiej Wisły, prezes Federacji Przystań Warszawa oraz członek Warszawskiej Rady Pożytku.
Jest to tym bardziej frustrujące, że Przystań Warszawa… została już wybudowana. Od dwóch lat budynki jednak stoją puste i marnieją, zamiast służyć mieszkańcom stolicy. Jak do tego doszło?
Burzliwe dzieje i nieporozumienia
Gdy warszawskie organizacje wodniackie zgłosiły potrzebę stworzenia nad Wisłą miejsca na swoje działania, ówczesny dyrektor Zarządu Zieleni m.st. Warszawy Marek Piwowarski chciał im udostępnić budowane zaplecze Przystani Warszawa w stanie surowym, zamkniętym. Czyli bez wykończenia całości. Następnie miał zostać ogłoszony konkurs i organizacje, wraz z inwestorem, miały tam wejść, przystosować wszystko do użytku, a następnie użytkować przez 10 lat.
Szybko okazało się jednak, że nie można tego tak zrobić ze względów formalno-prawnych. Z punktu widzenia przepisów budowa nie została zakończona, więc chociaż budynki fizycznie istnieją, to miasto wynajmowałoby… trawę. Ogłoszono więc przetarg na dokończenie inwestycji, jednak „wycięto” z niego różne elementy, co w efekcie spowodowało, że nadzór budowlany nie zgodził się na użytkowanie budynków. Od tej pory nic więcej się nie wydarzyło. W budżecie Miasta teoretycznie są pieniądze na dokończenie tej inwestycji, ale zapisane w perspektywie do 2050 roku. Dodatkowym problemem jest to, że pojawiają się pomysły, by nieco zmienić funkcjonalność poszczególnych budynków.
– Ważne byłyby zatem konsultacje ze stroną pozarządową, bo jeśli w Przystani Warszawa dopuści się chociażby działalność klubową, w sensie rozrywki, nie sportu, to całkowicie zmieni się jej pierwotne przeznaczenie. Do tego, jeśli przerobimy budynek, który został zaprojektowany jako szkutnia, to nie dość, że nie będziemy mieć gdzie remontować łodzi, to jeszcze kolejne pieniądze zostaną zmarnowane – mówi Piotr Kaliszek.
Połączyć działania pozarządowe z komercyjnymi
Jak to zwykle bywa, pieniądze są bardzo istotnym czynnikiem w kontekście Przystani Warszawa. Walka o dokończenie inwestycji nie jest jedyną potencjalnie sporną kwestią. Innym ważnym tematem jest to, kto będzie nadzorować Przystań Warszawa i co dokładnie będzie się tam odbywać. Jak mówi Piotr Kaliszek, w całej sprawie jest pełno nieporozumień. Organizacje pozarządowe chciały wydzielenia kawałka ziemi, żeby móc tam rozpocząć działalność. Nagle okazało się, że mowa jest o 16 tys. metrów kwadratowych, w tym 2 tys. metrów pod dachem. To o wiele więcej niż oczekiwała strona pozarządowa. Uznano, że nie może to być tylko przystań, ponieważ to za duży teren. Wymyślono więc coś na kształt domu kultury, w którym łączyć się miały ze sobą sport, kultura i edukacja.
Ze strony Urzędu m.st. Warszawy pojawił się jednak opór. Urzędnicy podkreślali, że skoro Miasto wydało już tyle pieniędzy na Przystań Warszawa, to nie może pozwolić na to, by miejsce to nie przynosiło dochodów. Wiadomo więc, że trzeba będzie znaleźć formułę, która łączyłaby działania pozarządowe z komercyjnymi. NGO mają tego świadomość i są jak najbardziej otwarte na dyskusję na ten temat.
– Wciąż słyszymy, że chcemy dostać coś za darmo. Tymczasem oczekujemy tylko preferencyjnych stawek czynszu, takich jak dostają inne organizacje w całym mieście. Jesteśmy w stanie normalnie płacić za media i wszystko, co trzeba, by prowadzić działalność. To nieporozumienie, że tylko inicjatywy komercyjne mogą przynieść tam dochody, a do NGO trzeba będzie dokładać. Chcemy po prostu rozsądnych warunków i jesteśmy gotowi do rozmów – podkreśla Piotr Kaliszek.
– Myślę, że nieporozumienia mogą wynikać też z tego, że po stronie Urzędu nie ma już nikogo, kto zna całą historię i myśl, która stała za Przystanią Warszawa. Czasem musimy więc tłumaczyć rzeczy, które są dla nas oczywiste – dodaje.
Kolejny promyk nadziei
Lata zatem mijają, a Przystań Warszawa, jak nie funkcjonowała, tak nie funkcjonuje. Co jakiś czas pojawiają się zapewnienia, że wszystko jest analizowane, niedługo rozpoczną się działania i tym razem na pewno się uda. Piotr Kaliszek przyznaje, że środowisko zaczynało dojrzewać do tego, by po prostu wynająć gdzieś kawałek gruntu i budynek: na górze knajpa, na dole magazyn dla wodniaków i można by działać.
– Sporo energii zostało zmarnowane. NGO bardzo chciały działać, miały mnóstwo pomysłów. Część z nich znalazło sobie po prostu inne miejsce, ale frustracja jest i tak spora. Bo ile można czekać? Chęci do działania nadal są, zobaczymy, co będzie dalej – mówi Piotr Kaliszek.
Na szczęście wygląda na to, że wciąż tląca się nadzieja dostanie dodatkowe paliwo. Udało się bowiem zorganizować spotkanie z udziałem przedstawicieli Biura Sportu oraz Zarządu Zieleni. Padły na nim deklaracje i terminy.
– Zarząd Zieleni m.st. Warszawa jest obecnie na etapie finalizowania umowy dotyczącej wykonania dokumentacji projektowej w zakresie niezbędnym do zakończenia budowy oraz oddania do użytkowania zespołu budynków tworzących ośrodek opiekuńczo-wychowawczy, obiekty sportowe oraz obiekty wspomagające uprawianie sportów wodnych przy ul. Zaruskiego w Warszawie – mówi Adam Przegaliński z Zarządu Zieleni m.st. Warszawy. – Wykonanie dokumentacji projektowej planowane jest pod koniec IV kwartału 2020 r. Po zakończeniu tego etapu ogłoszony zostanie przetarg na wykonanie robót budowlanych: prace realizowane będą w I i II kwartale 2021 r. Niezwłocznie po ich zakończeniu i uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie, ogłoszony zostanie konkurs dotyczący wyboru operatora obiektu. Należy jednakże mieć na względzie, że w związku ze stanem epidemii, wydłużeniu mogą ulec zarówno prace projektowe, jak i roboty budowlane – zastrzega.
Sezon 2021 w Przystani?
– Rozmowa była naprawdę dobra – dodaje Piotr Kaliszek. – Dla nas ważną informacją jest to, że nad całością działalności po otwarciu będzie czuwać zapewne Zarząd Zieleni, a nie podmiot komercyjny. Pozostanie więc ustalić, jak dużo będzie tam miejsca dla organizacji, a jak dużo dla firm. Urzędnicy podkreślili jednak, że nie planują tworzenia tam klubu nocnego. Nie było za dużo konkretów, ale jestem usatysfakcjonowany, że sprawa ruszy do przodu.
Problem jednak w tym, że chociaż wszyscy wyraźnie stwierdzili, iż nie wyobrażają sobie, by w przyszłym roku Przystań Warszawa nie była dostępna dla wodniaków i warszawiaków, to jednak terminy podane przez Zarząd Zieleni oznaczają nikłe szanse na to, aby w kolejnym sezonie udało się otworzyć Przystań Warszawa.
– Ogłoszenie konkursu w II lub III kwartale 2021 r. oznacza, że organizacje zaczną tam działać dopiero po sezonie, jesienią. Byłby to już trzeci „pusty” sezon tego obiektu. Mam nadzieję, że się mylę, bo mieszkańcy stolicy zasługują na to, by mieć takie miejsce, a obietnice słyszymy od lat – podsumowuje Piotr Kaliszek.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23