Organizacja jest dla was jak dziecko. Poświęciliście jej tworzeniu lata swojego życia, wiązaliście nadzieje na ciekawą przyszłość, mieliście plany, pomysły… Wspólnie pisanie projekty, zdobywane granty, przeżywane radości. I nagle okazuje się, że się nie dogadujecie. A tutaj kończą się terminy, trzeba rozliczyć projekt, nadal wspólnie działać. Jak to zrobić? O mediacjach rozmawiamy z Małgorzatą Ratajczyk-Dobrowolską z Fundacji Dobrego Dialogu, która w Stołecznym Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych prowadzi mediacje dla organizacji pozarządowych.
Stołeczne Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych (SCWO) oferuje organizacjom także mediacje w sytuacjach konfliktowych. Prowadzi je Fundacja Dobrego Dialogu. Jak rozpoczęła się Państwa współpraca z SCWO?
Małgorzata Ratajczyk-Dobrowolska, prezes Zarządu Fundacji Dobrego Dialogu: – Jeszcze w 2013 r. razem z moją organizacją skorzystałam z pomocy Centrum Szpitalna. Wtedy wzięliśmy udział w Inkubatorze dla młodych organizacji. Potem zaczęłam działać w Branżowej Komisji Dialogu Społecznego przy Centrum Komunikacji Społecznej. Również na Ursynowie – w Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego. A obecnie w BKDS ds. wspierania organizacji. I jakoś – przy okazji współpracy z Miastem – trafiłam na SCWO. Najpierw nie wiedziałam, co to jest za twór. Gdy się już zorientowałam, to zaczęłam korzystać z różnych form wsparcia oferowanych przez Centrum: warsztatów, szkoleń. W pewnym momencie poproszono mnie o przeprowadzenie mediacji dla organizacji będącej beneficjentem SCWO. Następnie zaproponowałam, żeby wprowadzono do oferty usługę mediacji dla organizacji pozarządowych, szczególnie że zaczęły do mnie spływać zapytania o mediację ze strony różnych organizacji. I tak to się zaczęło.
Fundacja Dobrego Dialogu zajmuje się promowaniem dialogu i rozwiązywania konfliktów na drodze mediacji. To dotyczy zarówno osób indywidualnych, jak i organizacji pozarządowych.
– Zajmujemy się mediacjami w bardzo szerokim zakresie. Prowadzimy mediacje cywilne, czyli związane np. z konfliktami rodzinnymi. Mamy także specjalistów zajmujących się mediacjami w sprawach gospodarczych, np. w przypadku konfliktów w firmach, również na linii pracodawca-pracownik lub w sporach zbiorowych. Jest również grupa mediatorów społecznych, którzy podejmują się mediacji w konfliktach o szerszym zasięgu, dotyczących dużych grup społecznych, np. związanych z ochroną środowiska. Pomagamy także organizacjom pozarządowym. Zaczęło się to od współpracy z Centrum Komunikacji Społecznej, które siedem lat temu zwróciło się do nas z prośbą o pomoc w rozwiązaniu konfliktu, który zaistniał między jednym z biur Urzędu m.st. Warszawy a organizacjami z nim współpracującymi. To była grupa sześciu lub siedmiu organizacji, więc mieliśmy do czynienia z mediacją wielostronną. To było nasze pierwsze takie doświadczenie z udziałem organizacji pozarządowych. Aktualnie organizacje coraz chętniej korzystają z naszej pomocy.
Każdy z tych rodzajów mediacji zapewne czymś się charakteryzuje, jest specyficzny. Co można powiedzieć o mediacjach między organizacjami, w organizacjach, czy między organizacjami a urzędami?
– Często są to mediacje pomiędzy organizacjami, gdy w ramach realizacji wspólnego projektu zdarza się trudność we współpracy. Na przykład organizacje tworzą konsorcjum i wspólnie realizują projekt. I coś niedobrego zaczyna się między nimi dziać. Czasami jest tak, że to Miasto czy SCWO – widząc, że zagrożona jest realizacja projektu – zachęca organizacje do podjęcia rozmów. Zdarza się też, że i same organizacje sięgają po tę formę rozwiązywania konfliktu. Teraz – dzięki temu, że jest taka oferta w SCWO – nie muszą same pokrywać kosztów, co znacznie ułatwia im dostęp do mediacji.
Na czym taka mediacja polega?
– Mediacja jest rozmową stron z udziałem bezstronnego i neutralnego mediatora. Mediacji towarzyszą silne emocje. Tak jest zarówno wtedy, gdy mamy do czynienia np. z konfliktem w ramach jednej organizacji, jak i pomiędzy organizacjami. W przypadku konfliktu w ramach jednej organizacji bywają nieporozumienia w dwuosobowym zarządzie organizacji lub zarządzie o parzystej liczbie członków. To jest bardzo trudna sytuacja, ponieważ nie ma tej dodatkowej osoby, która mogłaby wesprzeć jedną ze stron, przeważyć w głosowaniu czy spróbować, inaczej niż dwie strony proponują, rozwiązać problem. Mamy wtedy pat, a często konieczne jest choć podstawowe porozumienie w sprawie rozpoczętych projektów, czy najbliższej przyszłości organizacji. Emocje wiążą się nie tylko z tą trudną sytuacją, ale także z tym, że nierzadko skonfliktowane osoby z zarządu traktują tę organizacje, jak dziecko. Poświęciły tworzeniu fundacji lata swojego życia, wiązały z nią nadzieje na ciekawą przyszłość, miały plany, pomysły… Wspólnie pisały projekty, zdobywały granty, razem przeżywały radości z uzyskania dotacji i możliwości realizacji ciekawych pomysłów i nagle się okazuje, że się nie dogadują. Czyli tracą to ukochane dziecko. A tutaj kończą się terminy, nadchodzi konieczność rozliczenia projektu i jest potrzeba wspólnych działań.
Niezależnie jednak od tej specyfiki podczas mediacji staramy się wspierać do poszukiwania przez strony możliwych rozwiązań: docierać do potrzeb wszystkich stron, nazywać je, urealniać i próbować zaspokoić poprzez zawarcie porozumienia.
Na mediację zawsze muszą wyrazić zgodę obie strony. Czy o to jest łatwo?
– Zgoda jest niezbędna. Pracuję zazwyczaj tak, że najpierw spotykam się z każdą stroną indywidualnie. Każdej stronie poświęcam tyle samo czasu, żeby zachować bezstronność i równowagę. Chcę usłyszeć głos każdego interesariusza, dowiedzieć się, o co chodzi: co jest trudnością, czego potrzeba, co musiałoby się stać, żeby konflikt rozwiązać. To jest etap analizowania, diagnozowania konfliktu, ale także wstępna ocena szans na porozumienie, gotowości stron do współpracy.
Mediacje są bardzo wymagające. Wydaje się, że wystarczy usiąść i porozmawiać, żadna filozofia. Ale przecież nierzadko osoby, które są w konflikcie dawno już się nie widują, nie rozmawiają, kontaktują się mailowo, pismami. Następuję usztywnienie. Często jest tak, że skonfliktowane osoby podczas mediacji widzą się pierwszy raz po długim czasie. I to jest dla nich bardzo trudne usiąść przy jednym stole, kiedy jest żal, poczucie niezrozumienia, odrzucenia, rozgoryczenia.
Zgoda obu stron na mediację jest konieczna. Mediator nie może nakłaniać do mediacji. To jest dobrowolna decyzja i każdy musi podjąć ją samodzielnie, czy chce uczestniczyć czy nie.
Warto przy tym zaznaczyć, że mediacja jest poufna i powinna być prowadzona w sposób neutralny. Strony powinny nie tylko zgodzić się na udział w mediacji, ale także zaakceptować ją jako metodę dochodzenia do porozumienia. Czyli wziąć odpowiedzialność za ten proces. W mediacji nie chodzi o to, aby wybadać stanowisko drugiej strony i wykorzystać do dalszej walki. Mediacja jest konstruktywnym narzędziem. Akceptując mediację, biorąc za nią odpowiedzialność, to strony przede wszystkim decydują, jak ona będzie faktycznie przebiegać. To, na ile szczerze do niej podejdą, warunkuje możliwość współpracy stron i wykorzystanie mediacji do czynienia konstruktywnych ustaleń. Ważne jest na ile strony będą się podczas mediacji szanowały, np. nie spóźniały na spotkania, dotrzymywały umówionych terminów, uprzedzały się o nieobecności. Unikały agresywnych zachowań, manipulacji.
Jak długo trwa mediacja? Czy jest taki moment, w którym państwo mówicie „Dalej się nie da, trudno, rozchodzimy się”.
– W mediacjach cywilnych zakładamy, że cały proces powinien się zamknąć w dwóch do czterech wspólnych spotkań. I to nam się sprawdza: to jest taka liczba spotkań, podczas których coś powinno się wydarzyć, dojść do znalezienia rozwiązań, wspólnych uzgodnień. Czas jest potrzebny w mediacji, żeby pomiędzy spotkaniami (posiedzeniami mediacyjnymi) przemyśleć zgłoszone kwestie i proponowane rozwiązania, przejrzeć dokumenty, poradzić się ekspertów, do czego bardzo zachęcamy. Chodzi o to, aby strony podejmowały dobre, przemyślane decyzje i miały poczucie, że to jest ich autonomiczna decyzja. Niektórzy potrafią w jednym miesiącu spotkać się cztery albo dwa razy. A niektórzy mogą odbyć dwa spotkania w ciągu pół roku, ponieważ czekają na dokumenty, analizy prawne, księgowe itd., które mają za zadanie im pomóc w podjęciu najlepszej w danej sytuacji decyzji.
Zdarza się, że spotkań jest więcej niż cztery. Wtedy pytam strony, czy jest sens i wola dalszych spotkań lub strony same zgłaszają potrzebę dalszej wspólnej pracy. Razem zastanawiamy się, czy to na pewno jest dobry kierunek, czy ta mediacja pomaga. Czasem strony, po przeanalizowaniu sytuacji, dochodzą do wniosku, że trzeba zmienić podejście do szukania rozwiązania. Odchodzą od szczegółowego analizowania poszczególnych dokumentów, nie dążą do rozliczenia każdej złotówki. Przyjmują rozwiązanie całościowe, np. zastanawiają się jakie jedno zasadnicze działanie lub jedna kwota rozwiąże problem bez wchodzenia w pomniejsze kwestie czy sporządzenie jakiego dokumentu pomoże rozwiązać konflikt. Odchodzą od omawiania wielu pomniejszych kwestii, by rozwiązać spór jednym nadrzędnym działaniem. Czasami tak się udaje. To zależy od tego, jak strony chcą pracować, na co są gotowe w mediacji.
Czasami zdarza się, że strony nie są w stanie znaleźć satysfakcjonującego rozwiązania. W przypadku organizacji pozarządowych raczej jest tendencja do tego, by jednak znaleźć rozwiązanie, skoro już zdecydowały się na mediacje.
Czy po mediacjach organizacje są w stanie nadal razem pracować? Dalej realizować projekt?
– Bywa różnie. Niektóre kończą współpracę po uzgodnieniu najważniejszych kwestii, a inne znajdują rozwiązania, aby móc dalej realizować projekt, ulepszyć sposób działania, współpracę. W czasie trwania mediacji staramy się skoncentrować na tym, co ma się wydarzyć po jej zakończeniu, jak ma wyglądać przyszłość. Nie analizować nadmiernie przeszłości, tego co nie wyszło. Jeśli projekt jest w trakcie realizacji, to też trzeba zobaczyć i ocenić, jakie są możliwości wspólnego doprowadzenia go do końca. Czego strony potrzebują, by móc dalej współpracować. Co musiałoby się zmienić w dotychczasowych procedurach, podziale obowiązków, sposobie realizacji zadań.
Mówiła pani o fundacjach. Przypuszczam, że w fundacjach pod pewnymi względami może być łatwiej dojść do porozumienia. Zarząd jest bardziej samodzielny w decyzjach niż w stowarzyszeniu.
– Może w fundacjach jest troszkę łatwiej z tego względu, jednak stowarzyszenia także przychodzą przygotowane. Mają przedyskutowane ważne kwestie w swoim gronie na walnym lub innym spotkaniu z członkami stowarzyszenia. Wybrały przedstawicieli do mediacji – osoby najlepiej zorientowane w sprawie, w konflikcie oraz decyzyjne. Oczywiście, podczas mediacji pojawiają się propozycje rozwiązań, jednak nie trzeba podejmować ostatecznych decyzji tu i teraz, podczas jednego spotkania. Strony mają czas na to, aby wrócić do zespołu i omówić propozycje w szerszym gronie. I często, kiedy dobrze przyjrzą się propozycjom, poświęcą im uwagę, szczegółowo przedyskutują, zaproponują korekty, to się okazuje, że są w stanie dalej funkcjonować w projekcie uwzględniając potrzeby wszystkich stron. Potrzebne jest zaangażowanie stron, otwartość i kreatywność.
A jeżeli konflikt jest wewnątrz stowarzyszenia?
– Tak też się zdarza. To jest trudna sytuacja, związana z konfliktem relacji. Trudno jest ustalić, że kogoś polubimy czy zachęcimy do wspólnej współpracy, kiedy pojawiła się wzajemna niechęć. Warto wtedy skupić się na opracowaniu nowych procedur, form pracy (np. pracy zdalnej), zmianie zakresu obowiązków. Ustalić, kto odpowiada za dane zadanie, według jakich kryteriów będzie ono oceniane, ewaluowane itd. Przeformułować konflikt na współpracę opartą o konkretne działania. Warto też poświęcić czas emocjom stron, tak aby mogły je wypowiedzieć, nazwać i znaleźć ujście dla tych negatywnych. Dać szansę uczestnikom mediacji na przeżycie ulgi związanej z wyjaśnieniem, pozbyciem się bagażu ciążących emocji.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23