Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Stworzyły projekt z miłości do kina i z przekonania, że film może leczyć…
Skąd pomysł na wspólne przedsięwzięcie? Dlaczego kinoterapia?
Karolina Giedrys–Majkut: Poznałyśmy się już
jakiś czas temu. Każda z nas zajmuje się czymś innym. Ja jestem
kulturoznawczynią, Ania jest terapeutką, Lucyna filmozawczynią, a
Monika dziennikarką. To co nas łączy, to zamiłowanie do filmu. Film
to sztuka, która jest nam najbliższa.
Lucyna Zembowicz: Ja, choć z wykształcenia
jestem filmoznawczynią, nie słyszałam wcześniej o kinoterapii. Ale
zawsze uważałam, że kino to miejsce, w którym obcujemy nie tylko z
dziełem filmowym, ale i z samym sobą.
KG-M: Moja historia z metodą kinoterapii jest
taka, jak innych ludzi, którzy o niej piszą - ludzi, którzy odkryli
ją dla siebie i dla innych. Mam tu na myśli Salomon, Waltz. U mnie
to był taki impuls, przeskok energii z jednej sfery życia w drugą.
Film był dla mnie zawsze bardzo ważny - w najtrudniejszych
momentach w życiu lądowałam w kinie. W pewnym momencie pomyślałam
sobie: skoro nikt inny mi czegoś tak dobrze nie wytłumaczył, jak
reżyser, jak ten ruchomy obraz; to dlaczego by tego nie
wykorzystać, nie połączyć oglądania filmów z próbą pracy nad samym
sobą? Historia tego odkrycia przypomina mi o anegdocie, którą
przywołuje Hitchcock w książce wywiadzie z Truffault. Był ponoć
kiedyś jeden scenarzysta, który wiecznie narzekał, że najlepsze
pomysłu przychodzą mu do głowy we śnie. Rano, kiedy wstawał już o
nich zapominał. Nastawił więc któregoś razu budzik. Wstał i
zanotował pomysł, który mu się przyśnił. Rano odczytał z kartki:
chłopak zakochuje się w dziewczynie [śmiech]. Ze mną było tak samo.
Ja na swojej kartce napisałam: kinoterapia. Później zaczęłam
szukać, czytać pytać i okazało się, że coś takiego rzeczywiście już
jest. Tworząc nasz zespół interesowałyśmy się jeszcze innymi
rodzajami terapii. Szukałyśmy. Chciałyśmy to intuicyjne poczucie
"to jest to" wypełnić jakąś teorią, czymś zbadanym, sprawdzonym.
Okazało się, że ludzie piszą na ten temat książki - najwięcej
pozycji powstaje w Stanach Zjednoczonych.
LZ: W Polsce również są osoby, które zajmują
się kinoterapią. W Warszawie znalazłyśmy dr Huberta Suszka z UW,
który prowadzi na ten temat zajęcia akademickie. Jest też pani Anna
Jędryczka-Hamera, która we Wrocławiu pracuje w środowisku osób
chorych psychicznie.
No dobrze, ale czym kinoterapia właściwie jest?
LZ: Dostrzegamy coraz wyraźniej, iż jest to
szerokie pojęcie. Inaczej rozumieją i rozwijają je
Amerykanie, inaczej postrzega środowisko wrocławskie, inaczej
wykorzystuje terapeuta podczas indywidualnej pracy z klientem,
inaczej widzimy to my. Zasada wszędzie jest podobna. Tak, jak nam
zdarza się polecić jakiś film w spontanicznej rozmowie - tak
terapeuta może zaproponować go w trakcie swojej pracy z klientem.
Rozmowa o filmie, jego bohaterach, przedstawionych w nim problemach
stwarza wygodną sytuację do rozmawiania o własnych problemach,
pomaga nazwać to, z czym przychodzimy do terapeuty. Film może być
traktowany, jako narzędzie wspierające w ramach różnych szkół
terapeutycznych na przykład w terapii poznawczej, psychoanalizie,
psychologii procesu. W projekcie "Kinoterapia. Spotkania między
kadrami" ważny jest człowiek, film i proces (terapeutyczna zmiana),
który zachodzi podczas spotkania widza z bohaterami historii
rozgrywającej się na ekranie.
KG-M: Trudno właściwie to wytłumaczyć. Mówiąc
najprościej, wychodzimy od stwierdzenia, że kino ma wpływ. Kino ma
ogromne znaczenie, jest zwierciadłem, w którym się odbijamy. Film,
to taki współczesny mit - nośnik informacji o nas samych, o
wzorcach postępowania, itd. Inaczej wykorzysta to lekarz
psychiatra, inaczej terapeuta, a inaczej my w Kino.Labie...
Ruszyłyście ze swoim projektem zapraszając Warszawiaków do kina na film i... i właśnie, co?
LZ: I oni na to spotkanie przyszli! Sala
Kino.Lab była pełna. Przed pokazem zachęcałyśmy widzów, by podczas
seansu zwracali uwagę przede wszystkim na emocje, które film
wywoła. By skoncentrowali się na tym, które sceny, elementy filmu i
którzy bohaterowie najbardziej zapadli im w pamięć. I by
szukali analogii do własnych doświadczeń życiowych.
Pokazom towarzyszą panele dyskusyjne i warsztaty? Czy publiczność włącza się w rozmowę?
KG-M: Wybieramy filmy, które budzą emocję,
które poruszają ważkie tematy. Teraz pokazywałyśmy film Woody'ego
Allena "Zelig" i reakcje były skrajnie różne. Publiczność chętnie
włączała się w panel. Rozmawialiśmy o tym, czy film się zestrzał i
jak teraz po 20 latach zmienia się jego odczytanie. Wraca problem
zatracania indywidualności na rzecz powielania wzorców, mód i
postaw kreowanych przez media masowe.
Wracając jednak do panelu, powiedzcie, czym Wasza inicjatywa różni się od zwykłego DKF-u?
LZ: W DKF-ach dyskutowaliśmy o filmach
skupiając się na ich formie - scenariuszu, zdjęciach, montażu,
sposobie reżyserii czy gry aktorskiej. Temat prowokował do
intelektualnych wypowiedzi, skojarzeń, odniesień do rzeczywistości.
W naszych pokazach i rozmowach po seansie skupiamy się na tym, jak
każdy z nas, indywidualnie odebrał dany film. Stwarzamy możliwość
świadomego i uważnego kontaktu z dziełem filmowym, które może wejść
z nami w twórczy dialog na tematy nam najbliższe.
Do udziału w panelu zapraszamy ludzi, którzy pomagają nam na film spojrzeć z różnych perspektyw. Rozmawiamy z psychologami i terapeutami, ludźmi filmu, wykładowcami Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Każdy pokaz dopełniają nasze autorskie warsztaty rozwoju osobistego.
Do udziału w panelu zapraszamy ludzi, którzy pomagają nam na film spojrzeć z różnych perspektyw. Rozmawiamy z psychologami i terapeutami, ludźmi filmu, wykładowcami Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Każdy pokaz dopełniają nasze autorskie warsztaty rozwoju osobistego.
Na czym polegają warsztaty, które proponujecie?
KG-M: To jest warsztat z coraz bardziej
popularnej sfery rozwoju osobistego. Jego celem jest stworzenie
okazji do przyjrzenia się sobie, pracy nad sobą, do rozwijania
swojej inteligencji emocjonalnej, czyli do poszerzania wiedzy o
samym sobie. Nie jest to forma terapii, jak może sugerować to nazwa
projektu. Nie jest to również forma terapii grupowej.
Każdy po seansie może po prostu zdecydować się na warsztat?
LZ: Nie, na warsztat trzeba zapisać się
wcześniej, najlepiej odwiedzając naszą stronę i wysyłając
zgłoszenie. Pierwszy warsztat prowadziła terapeutka Anna
Twardowska, która pracuje metodą psychologii procesu Arnolda
Mindella.
KG-M: Następny warsztat poprowadzi Szymon
Chrząstowski, który zajmuje się terapią narracyjną. Nasz projekt
można więc potraktować jako przykład pozytywnej profilaktyki
zdrowia psychicznego. Ktoś, kto potrafi nazywać swoje emocje, jest
zdystansowany do siebie, swoich pragnień; lepiej radzi sobie z
trudnymi sytuacjami. Same tego doświadczyłyśmy i postanowiłyśmy się
tym podzielić z innymi. Oczywiście są sytuacje, kiedy kino nie może
pomóc. Na pewno jednak może być pierwszym krokiem do spojrzenia na
siebie z dystansem. Film nazywa rzeczy, których my nie potrafimy
często określić, nazwać. Dlatego terapeuci wykorzystują film w
sytuacjach, kiedy przychodzi do nich pacjent i tak naprawdę nie
potrafi powiedzieć co jest nie tak.
Skoro pomysł na kinoterapię wypłynął z Waszych osobistych doświadczeń, to pewnie każda z Was ma taki swój najważniejszy film...
KG-M: Dla mnie takim filmem, no nie wiem, czy
terapeutycznym, ale na pewno bardzo ważnym jest "Pod osłoną
nieba". Ten film pojawił się w bardzo trudny momencie mojego życia.
Opowiada o samotności, takiej na granicy zatracenia własnego ja,
popadnięcia w totalną obojętność wobec świata. Konfrontacja z wizją
Bertolucciego, w której zobaczyłam siebie, pozwoliła przełamać
takie przekonanie, że dzieje się ze mną coś dziwnego, czego inni
nie doświadczają. Takich filmów było mnóstwo. Ostatnio widziałam
"Zapaśnika" - film, który mówi, że żyjemy w kulturze, która pozwala
byle jak żyć i byle jak umrzeć. Kinoterapia to projekt, który się
temu sprzeciwia. Ze względu na swoje wykształcenie patrzę na świat
przez pryzmat uwarunkowań kulturowych, przez kulturę i bardzo
denerwuje mnie trywializowanie sztuki. Przecież to jest coś, co
absolutnie wypływa z nas, co nas odsłania. Wspomniałyśmy wcześniej
o mitach. To mity kształtowały kiedyś nasze wyobrażenia o świecie,
życie społeczności, wzorce osobowe. Były traktowane poważnie,
niemal z nabożeństwem. Nasz projekt stara się przywołać tę funkcję
opowieści w kulturze. Wierzymy, że film może być źródłem wiedzy o
nas samych - dobrze odczytany może kształtować naszą
świadomość.
Projekt rozpoczął się cyklem "Inność". Prezentowane filmy, to w większości kino trudno dostępne, filmy funkcjonujące w festiwalowym obiegu.
14 marca kolejne spotkanie w Kino.Lab, tym razem zobaczymy film Darling w reżyserii Johana Klinga (Szwecja, 2007).
Start o godzinie 11.00. Wstęp na film i panel jest bezpłatny.
Organizatorzy: Fundacja „Generator” oraz Stowarzyszenie Twórców i Dokumentalistów „Dzieje się”. „Kinoterapia. Spotkania między kadrami ” to pomysł czterech osób: kulturoznawczyni i dziennikarki Karoliny Giedrys-Majkut (inicjatorki projektu), terapeutki Anny Twardowskiej, dziennikarki Moniki Zakrzewskiej-Blauth i filmoznawczyni Lucyny Zembowicz.
Więcej informacji na: www.kinoterapia.pl
Projekt rozpoczął się cyklem "Inność". Prezentowane filmy, to w większości kino trudno dostępne, filmy funkcjonujące w festiwalowym obiegu.
14 marca kolejne spotkanie w Kino.Lab, tym razem zobaczymy film Darling w reżyserii Johana Klinga (Szwecja, 2007).
Start o godzinie 11.00. Wstęp na film i panel jest bezpłatny.
Organizatorzy: Fundacja „Generator” oraz Stowarzyszenie Twórców i Dokumentalistów „Dzieje się”. „Kinoterapia. Spotkania między kadrami ” to pomysł czterech osób: kulturoznawczyni i dziennikarki Karoliny Giedrys-Majkut (inicjatorki projektu), terapeutki Anny Twardowskiej, dziennikarki Moniki Zakrzewskiej-Blauth i filmoznawczyni Lucyny Zembowicz.
Więcej informacji na: www.kinoterapia.pl
Źródło: inf. własna
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.