– Kiedy spotkasz osobę bezdomną, weź ją za rękę i zapytaj, jak ma na imię – Magda Wolnik powtarza słowa papieża Franciszka, bo u niej od wiary wszystko się zaczyna. To, co dzieje się wokół Wspólnoty Sant'Egidio, to jej sposób na życie. Chce towarzyszyć konkretnym osobom w ich zmaganiach z bezdomnością i wyjściu z niej.
Magda Wolnik na co dzień pracuje jako dziennikarka oraz autorka filmów dokumentalnych. Współpracuje z Catholic Radio and Television Network. Dzieli swój czas pomiędzy obowiązki zawodowe i wspólnotę Sant'Egidio. Wolny zawód pozwala jej na w miarę dowolne planowanie czasu w taki sposób, że w tej chwili nie jest w stanie precyzyjnie powiedzieć, co zajmuje go jej więcej.
– To, co dzieje się wokół wspólnoty, to mój sposób na życie – podkreśla Magda, a Sylwia Gawrysiak, która również działa w Sant'Egidio w Warszawie, dodaje, że Magda jest przede wszystkim osobą zakochaną w drodze, którą wybrała. – Jako dziennikarka, z kamerą dotarła już na kilka kontynentów, poznając często wielkie biedy tego świata. Wnosi więc do naszej wspólnoty zupełnie nowe, szersze spojrzenie na rzeczywistość. Ale chyba ważniejsze niż wiedza i doświadczenie jest jej wielkie serce – podkreśla Gawrysiak.
W Warszawie wspólnota Sant'Egidio istnieje od prawie dziesięciu lat, ale w tym roku obchodzi pięćdziesiątą rocznicę powstania. Została założona w roku 1968 we Włoszech, w duchu II Soboru Watykańskiego.
– W tej chwili działa w ponad siedemdziesięciu krajach, a my czujemy jej dziedzictwo i bogactwo doświadczenia – zaznacza Magda. – Każda wspólnota, która rodzi się w ramach Kościoła, ma swój charyzmat i profil, a tym, co charakteryzuje naszą, jest między innymi przełożenie wiary na zaangażowanie społeczne wśród tych, którzy są najbliżej: wśród ubogich, bezdomnych i samotnych osób starszych, jak to ma miejsce na przykład w Warszawie, a także tych, którzy są dalej i cierpią z powodu braku pokoju. Można powiedzieć, że jesteśmy częścią III sektora, organizacją społeczną działającą na rzecz innych.
Razem, we wspólnocie
Magdzie wiara została przekazana przez rodziców, ale z czasem – w liceum i podczas studiów socjologicznych i dziennikarskich – odkrywała ją sama na nowo. – Wiara jest tajemnicą, u mnie z czasem stała się świadomym wyborem, który oddziałuje na inne moje decyzje w życiu – podkreśla.
Wyjście na ulice jest dla członków wspólnoty Sant'Egidio konsekwencją ich wiary – wezwanie do niego znajdują w Ewangelii, którą wspólnie czytają. W Warszawie można ich spotkać z kanapkami czy z zupą kilka dni w tygodniu. Chcą towarzyszyć konkretnym osobom w ich zmaganiach z bezdomnością i wyjściu z niej, towarzyszyć starszym osobom w ich samotności i zmaganiach z trudnościami wieku. Uważają, że nikt nie jest tak zajęty, tak zabiegany, żeby nie móc zrobić czegoś dla kogoś, kto jest w potrzebie. Wiele osób przychodzi również do wspólnoty, żeby zrobić „coś dobrego dla innych”.
– Podziwiam u Magdy siłę i konsekwencję w działaniu, które z pewnością pomagają jej brać odpowiedzialność za rozrastającą się wspólnotę w Warszawie. Jednocześnie zawsze ma przed oczami pojedynczego człowieka, jego potrzeby i emocje. Każdego traktuje z taką samą uwagą, nie liczy ofiarowanego mu czasu. Jest przy tym bardzo konkretna i twardo stąpa po ziemi. A potrzeby ubogich są przecież bardzo konkretne – mówi Sylwia Gawrysiak, członkini wspólnoty.
Członkowie wspólnoty modlą się przed każdym wyjściem na ulice. – To daje nam siłę i pomaga nie poddawać się w trudnościach takich jak zniechęcenie, poczucie bezsilności czy brak czasu. Jeżeli nawiązujemy więzy przyjaźni z osobami bezdomnymi, to spotkania z nimi stają się równie ważne dla nas. Z czasem nie wiadomo, kto więcej daje, a kto więcej otrzymuje– opowiada Magda.
Nasze spotkania uczą też patrzeć bez lęku na drugiego człowieka, który jest „inny” i przeżywa trudności. Uczę się również tego, że nie ma w życiu problemów, którym nie można spróbować stawić czoła, tym bardziej jeśli robimy to razem.
Magda Wolnik wie, że każda z organizacji, które działają na rzecz osób bezdomnych, jest inna i ma swoją specyfikę. Podkreśla, że nie chodzi o to, żeby ze sobą konkurować, tylko uczyć się współpracować i uzupełniać. Wspólnota Sant'Egidio nie ma ambicji, by zastępować profesjonalistów i pracowników socjalnych. Jest grupą ludzi, którzy rozumieją, że często tym, czego potrzeba ludziom bezdomnym, jest nadzieja. Rodzi się ona, kiedy obok znajdzie się osoba, która w nich wierzy, dopinguje i pomaga przekroczyć bariery, które wydają się nie do przekroczenia. To staje się punktem zaczepienia, by na nowo zacząć walczyć o swoje życie.
Magdzie wsparcie dają jej przyjaciele oraz osoby, które razem z nią tworzą wspólnotę. – Ważne jest, że jesteśmy razem, bo nikt z nas z osobna pewnie nie miałby tyle determinacji, siły, pomysłów i energii, żeby wychodzić samemu na ulicę – podkreśla.
Zapytaj, jak ma na imię
Magda jest przekonana (i na tym opiera swoje działanie), że osoby, które żyją na ulicy, są takie same jak wszyscy inni. Nie ma jednego profilu człowieka bezdomnego: ile osób, tyle bezdomności, tyle przypadków i dramatycznych historii, które wydarzyły się w ich życiu. Początkiem bezdomności może być konflikt w rodzinie, rozwód, utrata pracy, choroba psychiczna, samotność, brak więzi, brak osoby, która mogłaby pomóc w momencie powinięcia się nogi. Często przyczyną jest też alkohol, ale częściej niż się nam wydaje, alkohol nie jest przyczyną, tylko skutkiem – osoba, która znajduje się na ulicy, ucieka w alkohol, żeby móc przeżyć i na przykład pomimo wstydu zasnąć na klatce.
Nie trzeba mieć specjalnych umiejętności, żeby zapytać osobę bezdomną, czy jest głodna, czy nie potrzebuje pomocy, jak się czuje. To bardzo proste pytania, od których zaczyna się każda rozmowa.
– Z czasem stajemy się sobie bliscy, witamy się jak z przyjaciółmi. Traktujemy bezdomnych tak, jak sami chcemy być traktowani przez innych. Spotkania z nimi uczą nas otwartości na drugiego człowieka w życiu codziennym i przełamywania lęków, barier i stereotypów. O tym mówił także papież Franciszek: „Kiedy spotkasz osobę bezdomną, weź ją za rękę i zapytaj, jak ma na imię”. Od tego wszystko się zaczyna, również dla nas – opowiada Magda.
– Zaczęliśmy od szukania osób bezdomnych na Dworcu Centralnym. W pewnym momencie to oni zaczęli szukać nas, przekazywali sobie informację, że przyjdą „studenci”, bo tak nas na początku określali, chociaż dzisiaj większość z nas studia już skończyła. Istotne i symboliczne jest również to, że spotykamy się w centrum miasta, w jego sercu, nie tylko na peryferiach.
Historia pewnej przyjaźni
Asia była jedną z pierwszych osób, z którą Magda się zaprzyjaźniła. Przez wiele lat żyła na ulicy. Miała AIDS, żółtaczkę oraz wadę serca. Była też lekko upośledzona. Od początku było wiadomo, że jej historia nie będzie pełna sukcesów. Trudno było oczekiwać, że życie Asi się zmieni, a ona stanie na nogi.
– Kiedy się poznałyśmy, miała już kilka chorób, które stanowiły wyrok śmierci. A wciąż była młodą, pełną życia, trzydziestoletnią dziewczyną. Stała się bardzo ważna dla mnie i wielu osób z naszej wspólnoty. Ważne było dla nas towarzyszenie jej w jej życiu i odchodzeniu. Zawsze będę o niej pamiętała i myślała jako o osobie bardzo ciepłej, radosnej, wręcz dziecięco radosnej; o osobie, która jest jak ptak wolna, gdzieś znika, ale zawsze wraca – podkreśla Magda.
Wiele spotkań na ulicy „nie rokuje dobrze”, ale to, co można zrobić, to być obok, na miarę możliwości i trochę ułatwić komuś życie, które i tak jest ciężkie. Ale są też historie z happy endem. Jak historia Beaty i Jacka, którzy poznali się na ulicy, spali w korytarzach między parkingiem a lotniskiem, potem w namiocie w lesie nieopodal lotniska, nawet przy minusowych temperaturach. Dzisiaj mieszkają w przyczepie kempingowej, którą udało się wspólnymi siłami postawić, mają pracę i nadzieję, że można zacząć budować życie na nowo. – Takie historie dają i nam sporo nadziei – zaznacza Magda.
Źródło: inf. własna ngo.pl