Od dwudziestu lat pracuje w Fundacji Wspomagania Wsi. Został do niej „wciągnięty” przez znajomych z Solidarności i bardzo mu to odpowiadało, bo działanie i aktywność społeczna zawsze były jego pasją. A świetnego kontaktu z mieszkańcami wsi nauczył się w jeszcze dzieciństwie, od swojego ojca.
Czym się zajmuje
Nie lubi określenia „trzeci sektor”.
– Nie można dzielić życia na sektory, bo wszystko się ze sobą wiąże. Nie można dzielić interesów sektora rządowego i pozarządowego. One nie są sprzeczne. Interes jest jeden, wspólny; żeby ludziom żyło się lepiej, żeby byli wykształceni, żeby kapitał społeczny dobrze się rozwinął. Wszyscy żyjemy w jednym społeczeństwie – mówi.
Od dwudziestu lat pracuje w Fundacji Wspomagania Wsi. W pewnym momencie został jej prezesem. Podejmuje więc małe i duże decyzje dotyczące zarządzania. Zespół fundacji liczy 29 osób pracujących na etacie. Zajmują się przede wszystkim drugim filarem Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej, czyli rozwojem wsi.
Największy program fundacji to „Mikropożyczki”. Polega on na stworzeniu dostępu do kapitału dla ludzi żyjących na wsi i w małych miastach, którzy chcą prowadzić działalność gospodarczą. Zwykle jest to aktywność handlowa lub usługi. Co ciekawe, w statystykach osób, które korzystają z tego programu, 30 - 45% stanowią kobiety.
Dlaczego to robi
Do fundacji został „wciągnięty” przez znajomych z Solidarności i bardzo mu to odpowiadało, bo działanie i aktywność społeczna zawsze były jego pasją.
Urodził się w Warszawie, ale wychował na wsi, bo tak się potoczyły losy rodziny. Jego ojciec miał świetny kontakt z rolnikami, a on się tego od niego nauczył.
Fundacja zajmuje mu w tej chwili całe życie.
– To nie jest tak, że wychodzę stąd, żeby zajmować się domem i psami. Wszystko się przeplata. Nie potrafię oderwać się od pracy w fundacji – przyznaje. A w fundacji towarzyszą mu jego dwa psy: Felek (znaleziony w lesie) i Majo.
Największy sukces
Udało się utworzyć niezależną finansowo instytucję.
– Pieniądze były zawsze mądrze inwestowane. Jak na polskie warunki mamy dość duży kapitał żelazny, ale zawsze za mały w stosunku do potrzeb. Sukces finansowy daje satysfakcję – podkreśla. Ale jeszcze większą satysfakcję daje to, że wśród organizacji wiejskich i znacznej części samorządów fundacja ma duży prestiż i cieszy się zaufaniem.
– Jeśli wyślę list do wójtów 50 gmin, że jest ciekawe szkolenie, to z tych wszystkich gmin ktoś na to szkolenie na pewno przyjedzie – chwali się. – Ufają nam. Udało się nam to zaufanie zbudować i udaje się je utrzymywać.
Największa porażka
Porażką jest to, że mieszkańcy wsi nie są samodzielni w myśleniu politycznym i ciągle boją się wyrażać swoje opinie. Za mało mają umiejętności samoorganizowania się. Są uzależnieni – jak im się wydaje – od wójtów. Nie jednoczą się w dobrej wierze, żeby na władzach wymusić konkretne decyzje.
– Można to określić brakiem społeczeństwa obywatelskiego. Dużą porażka jest też słabość organizacji społecznych, które żyją od grantu do grantu i nie zastanawiają się, czy swoim działaniem wywołują zmianę społeczną. Traktuję to jako fundacyjną porażkę, bo nie byliśmy w stanie tego zmienić, a przecież naszą misją jest wspieranie inicjatyw społecznych i ekonomicznych mieszkańców wsi – tłumaczy. –Bo przecież można im pomagać finansowo i dostarczając wiedzę, ale można też wspierać zmiany w mentalności ludzi, a to się nie udaje.
Co lubi
Podróżować, a szczególnie po Polsce.
– Lubię dowiadywać się nowych rzeczy. Polska ciągle nie jest odkryta, jest zaskakująca. Zaskakują mnie historie różnych miejsc, np. skąd wywodzi się jakaś nazwa. Ostatnio wójt gminy Grabowo koło Sandomierza przygotował świetną konferencję naukową o Zawiszy Czarnym, który w tej miejscowości się urodził i miał majątek. Odkryłem też pewnego człowieka, który na pograniczu Kurpii i Mazur powadzi badania naukowe o pograniczu tych dwóch regionów na przestrzeni wieków – opowiada.
Lubi też długo spać.
Plany na przyszłość
– Aktualnie mamy sytuację powodziową. Widzimy teraz, że wielu strat na wiejskich terenach można było uniknąć. Powódź wszystkich zaskoczyła. Ludzie nie reagowali na ostrzeżenia albo nie byli odpowiednio przygotowani. Po tym, gdy chociaż po części zostaną naprawione straty, chcemy opracować program, który by przygotował do takich sytuacji – nad tym planuje pracować w przyszłości.
Myśli też nad kolejnym spotkaniem wiejskich organizacji pozarządowych w Marózie koło Olsztynka.
Bardzo chciałby, aby rozwijał się nowy projekt wszechnica.org.pl
Osobiście, może uda mu się wyjechać gdzieś na wakacje.
Piotr Szczepański – od 1999 roku prezes Fundacji Wspomagania Wsi, pracuje w niej od 1987 roku, z przerwą na pracę w dyplomacji w latach 1989 - 1993. Był zaangażowany w Solidarność w latach 1980 – 1989.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)