O pomocy osobom w kryzysie choroby nowotworowej myśli wielopłaszczyznowo, wychodząc naprzeciw ich potrzebom. Rozmawiamy z Lidią Sufinowicz – wyjątkową Amazonką, która z zaangażowaniem i pasją koordynuje pracą Wolontariuszek – Ochotniczek Poznańskiego Towarzystwa Amazonki.
Agata Robińska, Anna Jądrzyk: – Pani Lidio, cofnijmy się w czasie… Kiedy i w jakich okolicznościach pojawił się w Pani życiu wolontariat?
Lidia Sufinowicz: – Odkąd pamiętam, byłam społecznikiem i udzielałam się w ramach wolontariatu. Pomaganie to coś, co ma się we krwi. Dobrze jest DAWAĆ siebie innym – tego nauczył mnie mój Ojciec, który był bardzo zaangażowany w niesienie pomocy potrzebującym.
W szkole średniej jako wolontariuszka chodziłam do szpitala przy ul. 28 czerwca, wspierałam dzieci z problemami ortopedycznymi, co było dla mnie, jako nastolatki, nie lada przeżyciem. To doświadczenie uwrażliwiło mnie na potrzeby innych. Po zachorowaniu na nowotwór piersi zaczęłam jeszcze mocniej dostrzegać, jak wielu ludzi z mojego najbliższego otoczenia potrzebuje wsparcia. To właśnie wtedy podjęłam decyzję o włączeniu się w działalność Poznańskiego Towarzystwa Amazonki.
Na czym polega Pani zaangażowanie w ramach wolontariatu?
– Od szesnastu lat działam w Towarzystwie Amazonki, w grupie tzw. Ochotniczek – Wolontariuszek, które pomagają szczególnie kobietom dotkniętym chorobą onkologiczną, w szczególności nowotworem piersi.
Z biegiem czasu zdobywałam coraz większe doświadczenie jako wolontariuszka, aż w końcu dwa lata temu przejęłam koordynację pracą Wolontariuszek – Ochotniczek. Do niedawna wolontariat prowadzony przez nasze Wolontariuszki polegał na wizytach osobistych w szpitalach onkologicznych.
Jako kobiety o podobnych doświadczeniach wiemy, z jakimi problemami borykają się szczególnie kobiety, które zachorowały na nowotwór piersi. Jesteśmy dla nich wiarygodne i dajemy jednocześnie świadectwo, że można pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia.
W ramach wolontariatu uczymy kobiety, jak dbać o siebie po przejściu choroby onkologicznej, jak się rehabilitować, by np. usprawnić funkcjonowanie ręki bez węzłów chłonnych, jakie zmiany wdrożyć w swoim życiu, by żyć zdrowiej i bardziej świadomie. Umożliwiamy naszym podopiecznym skorzystanie ze wsparcia psycholoonkologicznego, pomagamy także radzić sobie z innymi problemami np. z brakiem włosów.
Nasze działania wolontariackie nie skupiają się tylko i wyłącznie na dyżurach w szpitalach i spotkaniach z pacjentami. Staramy się działać wielopłaszczyznowo, pomagając kobietom po wyleczeniu wrócić do normalnego życia, organizując np. zajęcia z nordic walking, jogi, na basenie czy z zakresu terapii tańcem.
Prowadzimy także spotkania profilaktyczne z elementami samobadania piersi, w tym z wykorzystaniem fantomów, w poznańskich zakładach pracy, szkołach, czy podczas różnych wydarzeń organizowanych przez miasto Poznań.
Proszę powiedzieć, jak wygląda zaangażowanie wolontariuszek w czasie pandemii?
– W czasie pandemii nasze zaangażowanie musiało zostać zmodyfikowane. Nie możemy pojawiać się przy szpitalnych łóżkach pacjentek, w związku z czym zaczęłyśmy organizować telerozmowy, czy wsparcie przez Internet, za pomocą platform do spotkań zdalnych. Właśnie udało się nam pozyskać dofinansowanie na wsparcie dla pacjentek onkologicznych udzielane online, tak, by nadal mogły mieć w nas wsparcie, ale już w nieco zmodyfikowanej, nowoczesnej formie.
Stworzyłyśmy także plakaty, ulotki i inne materiały, by za ich pośrednictwem edukować pacjentki, tak by nadal otrzymały wiedzę, w jaki sposób radzić sobie po przebyciu choroby onkologicznej, by czuły się zaopiekowane.
Pani Lidio, wolontariat, w który się Pani angażuje nie należy do najłatwiejszych, co Panią motywuje do pomagania?
– Rzeczywiście, wsparcie, którego udzielamy razem z innymi Ochotniczkami – Wolontariuszkami wiąże się często z trudnymi emocjami. Mnie osobiście daje jednak bardzo dużo satysfakcji. Motywacją są dla mnie same pacjentki, które po powrocie do zdrowia, z uśmiechem na twarzy wspominają, jak wiele siły i nadziei dała im rozmowa ze mną, czy z inną Ochotniczką – Wolontariuszką, gdy pojawiłyśmy się przy ich szpitalnym łóżku.
Wdzięczność, którą otrzymujemy od kobiet, które wspieramy sprawia, że rosną mi skrzydła u ramion i aż chcę się dalej angażować.
Czy podczas Pani działalności wolontariackiej zdarzyła się sytuacja, która najbardziej zapadła Pani w pamięci i utwierdziła w przekonaniu, że jest Pani odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu?
– Oczywiście, zdarzają się sytuacje, które na długo zapadają w pamięć. Jednym z moich szpitalnych pacjentów był młody chłopak, który, tak jak większość społeczeństwa nie miał wcześniej świadomości, że mężczyzna może także zachorować na raka piersi. Jako matka chłopca w podobnym wieku oraz kobieta doświadczona chorobą wiedziałam, że jeśli trzeba przejść przez leczenie raka piersi w wieku 20 lat, to musi to być niesłychanie trudne. Mimo pojawiających się silnych emocji udało mi się zaszczepić w chłopcu wiarę w to, że przejdzie przez chorobę. Spędziłam przy jego łóżku wiele godzin, wyjaśniając, jak będzie wyglądało jego życie w trakcie leczenia. Kiedy wychodziłam z jego pokoju szpitalnego odwróciłam się, żeby wysłać mu na pożegnanie uśmiech. Młody człowiek odwzajemnił go i powiedział z nadzieją w oczach – DZIĘKUJĘ. Po wyjściu rozpłakałam się i po raz pierwszy pomyślałam sobie, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu.
Wolontariat może zmieniać świat i życie innych na lepsze. A czy zmienia samego wolontariusza?
– Wolontariat to dzielenie się swoją wiedzą, energią, doświadczeniem z osobami potrzebującymi. Mam nadzieję, że swoją pracą wpływam pozytywnie na życie pacjentek, oby tak było. Z całą pewnością zaangażowanie w wolontariat wpływa na życie samych wolontariuszy. Wiele razy ja sama otrzymałam odpowiedź zwrotną, że pomogłam, że dzięki mnie ktoś nabrał nadziei, że jest szansa na wyleczenie. Mnie pozwoliło to uwierzyć, że jestem dzięki tej pracy lepszym człowiekiem. Dając wsparcie choć trochę zmieniam świat na lepsze. Dzięki wolontariatowi, dzięki wdzięczności pacjentów, dzięki ludziom, którzy po wyleczeniu wracają do Stowarzyszenia jako wolontariusze stałam się jeszcze większą optymistką niż wcześniej.
Czy trudno jest zachęcać osoby po chorobie onkologicznej do zaangażowania się w wolontariat w Waszym stowarzyszeniu?
– Proszę mi wierzyć, nie musimy namawiać do tej pracy, koleżanki po prostu do nas dołączają
Pani Lidio ostatnie pytanie – czy poleca Pani bycie wolontariuszem, wolontariuszką innym osobom?
– Oczywiście wszystkim polecam taki rodzaj "pracy", to po prostu jest wyzwanie dla wszystkich, którzy czują empatię i potrafią dzielić się tym, co mają w sobie najlepszego.
Z Lidią Sufinowicz rozmawiały Agata Robińska i Anna Jądrzyk z Centrum PISOP.
Artykuł powstał w ramach projektu pn. "Wolontariat – to się opłaca", dofinansowanego ze środków Miasta Poznania.
Źródło: Centrum PISOP