Można słuchać, ale nie usłyszeć. Można patrzeć, ale nie widzieć. „Zobaczyć człowieka” – to określenie, które doskonale charakteryzuje ją samą, ale też działalność na rzecz innych. Barbara Fiałkowska – seniorka aktywnie uczestnicząca w przestrzeni kulturalnej w Poznaniu. Aktorka teatralna, performerka, statystka, modelka, tancerka w Zespole Tańca Ludowego Staropolanie Wielkopolska, motywatorka. Od zawsze wolontariuszka, bo wolontariat ma we krwi.
Monika Wieczorek: Kiedy zaczęła Pani swoją przygodę z wolontariatem?
Barbara Fiałkowska: – Właściwie to nie pamiętam, czy zaczęłam. Ja się z tym urodziłam. Już jako dziecko chodziłam do takiej jednej ubogiej rodziny z małymi dziećmi. Moja mama szykowała obiady, ja je zanosiłam, myłam dzieci, odrabiałam z nimi lekcje. Starałam się, by mogły choć w pewnym stopniu mieć takie życie, jakie powinny mieć dzieci, jakie ja miałam. Czułam ogromną radość i satysfakcję, kiedy pomyślałam sobie, że mogłam im zapewnić namiastkę tego normalnego życia. Później, w liceum, działałam już w różnych organizacjach.
Komu Pani teraz pomaga i dlaczego akurat tej grupie, organizacji?
B.F.: – Moje pierwsze wykształcenie związane jest z prawem, potem kończyłam dziennikarstwo. Zawsze marzyłam jednak o scenie. I dopiero od niedawna, tak naprawdę w tym się realizuję, pomagając jednocześnie innym. Wraz z grupą senioralną SEPOR, z którą organizujemy występy sceniczne, czy też z Fundacją Nordoff&Robbins, w której również jestem wolontariuszką, jeździmy do seniorów, głównie do Domów Pomocy Społecznej i tam urozmaicamy ludziom czas występami teatralnymi, śpiewem, ale też czasem zwykłą rozmową.
Osoby starsze często nie pamiętają tego, co wydarzyło się kilka dni temu, ale doskonale pamiętają czasy swojej młodości, którą chcą się po prostu podzielić. Są to osoby wycofane, zamknięte w sobie, które potrzebują towarzystwa. Bywa tak, że opiekunowie w domach pomocy społecznej początkowo są sceptyczni, co do naszych odwiedzin, ale po godzinie, dwóch naszej u nich obecności, seniorzy nie pozwalają nam odjeżdżać.
Od niedawna jestem również prezeską, najprawdopodobniej pierwszego w Polsce, Genderowego Klubu Seniora, działającego przy Baraku Kultury. Wspólnie z koleżankami szyłyśmy niedawno tęczową flagę.
Jak reagują Pani rodzina i znajomi na tyle aktywności?
B.F.: – Ja wolontariat mam we krwi. Moja rodzina, moje dzieci są do tego przyzwyczajeni. W moim domu dodatkowy talerz na stole wigilijnym, to nie była utopia. Zawsze ktoś był zapraszany, ktoś samotny, potrzebujący, czasem rozstawialiśmy nawet podwójny stół.
Co Panią motywuje do działania?
B.F.: – Mam jeszcze tyle pomysłów, tyle planów, propozycji… Lubię dowiadywać się nowych rzeczy. Od niedawna np. interesuję się kognitywistyką, z którą zetknęlam się w Polskim Teatrze Tańca. Uwielbiam rozmawiać na takie tematy, jak np. czy neurony i mózg tańczą? To mnie frapuje i to mnie motywuje!
Pójście spać z poczuciem, że ten dzień został wykorzystany dobrze, sprawia mi ogromną satysfakcję.
Czy podczas Pani działalności w wolontariacie zdarzyła się sytuacja, która utwierdziła Panią w przekonaniu, że jest Pani we właściwym miejscu?
B.F.: – Tak. Podczas jednej z wizyt w Domu Pomocy Społecznej poznałam mężczyznę, który poruszał się na wózku inwalidzkim. Miał odcięte górne kończyny, a w ich miejsce włożone protezy przypominające haki. Z początku był wycofany. Ze zdziwieniem patrzyłam, jak radził sobie z paleniem papierosa. Obserwował, aż w końcu przybliżył się do nas i zaczął grać na dostępnych tam instrumentach – przy pomocy tych protez właśnie. Zarówno mi, jak i mojej koleżance, jak się później okazało, bardzo zapadła w pamięć ta sytuacja.
MW: Kto według Pani może zostać wolontariuszem/wolontariuszką?
B.F.: – Uważam, że z chęcią pomagania innym trzeba się urodzić. Nie znaczy to jednak, że jak ktoś chce zostać wolontariuszem, wolontariuszką, to nie powinien tego robić. Wolontariat polecam każdemu. W końcu co stoi na przeszkodzie, żeby spróbować?
MW: Jak określiłaby Pani siebie w kilku słowach?
B.F.: – Zaledwie wczoraj, przygotowując się do nowego performansu, zastanawiałam się nad tym. Myślę, że te słowa, które mnie oddają, to: „Zobaczyć człowieka”. Można słuchać, ale nie usłyszeć. Można patrzeć, ale nie widzieć. Ja właśnie w swoim życiu staram się człowieka zobaczyć. I chciałabym, żeby ludzie człowieka zobaczyli też we mnie.
Z Barbarą Fiałkowską, dzięki uprzejmości Niny Woderskiej, rozmawiała Monika Wieczorek z Centrum PISOP.
Artykuł powstał w ramach projektu pn. "Wolontariat – to się opłaca", dofinansowanego ze środków Miasta Poznania.
Źródło: Centrum PISOP