Widać koniec w sporze o Rondo poświęcone Tybetowi. Ponad miesiąc temu Rada Warszawy uchwaliła nadanie nazwy temu miejscu. Chociaż ostatecznie będzie ona brzmiała „Rondo Tybetu”, a nie „Rondo Wolnego Tybetu”, pamięć i solidarność z Tybetańczykami zostanie wyrażona za pomocą tablicy informacyjnej na rondzie. To efekt rozmowy, jaka odbyła się ostatnio między przedstawicielami sektora pozarządowego działającego w programie „ratuj Tybet” a przedstawicielami Ratusza z wiceprezydentem Włodzimierzem Paszyńskim na czele.
W lipcu tego roku Rada Warszawy po trwających niespełna dwa lata utarczkach podjęła w końcu uchwałę: rondo na Woli będzie nosiło nazwę związaną z Tybetem. Rozwiązanie, jakie ostatecznie przyjęła Rada, nie satysfakcjonuje jednak w pełni tych, którzy o to Rondo walczyli. Ich postulat brzmiał bowiem tak: nadać miejscu nazwę „Rondo Wolnego Tybetu”. Radni zadecydowali jednak, że na tabliczce pojawi się jedynie napis „Rondo Tybetu”. Organizacje działające w ramach „ratuj Tybet”, które od początku żywo interesowały się tematem i działały na rzecz powstania Ronda Wolnego Tybetu ostatecznie przystały na propozycję Radnych.
- Decyzja została już podjęta i tutaj nic nie zmienimy. Nie poszliśmy jednak na kompromis. Nadal uważamy, że nazwa powinna zawierać sformułowanie „Wolnego Tybetu” – mówi Piotr Cykowski z fundacji Inna Przestrzeń. – Zainicjowaliśmy więc spotkanie, tym razem z władzami Ratusza. Zaprezentowaliśmy na nim dalsze propozycje co do Ronda i widzimy wsparcie ze strony władz miasta.
Spotkanie, o którym mówi Cykowski odbyło się kilkanaście dni temu. Ze strony miasta z przedstawicielami organizacji rozmawiał wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński. Chociaż nazwy Ronda zmienić już nie można, działacze i przedstawiciele władz miasta ustalili wszystko to, co dotyczy dodatkowych elementów, jakie – oprócz standardowej tabliczki z nazwą – pojawią się już wkrótce na Rondzie Tybetu, w tym specjalnej tablicy informacyjnej, którą postawi tam miasto.
- Inicjatywa chyba leżała po obu stronach. To jest, oni chcieli się spotkać z nami i my chcieliśmy się spotkać z nimi – mówi wiceprezydent Paszyński. – Szczęśliwie spotkanie bardzo szybko doszło do skutku. Poprosiliśmy o pomoc kolegów zajmujących się sprawami logistycznymi związanymi z tablicami miejskiego systemu informacji i doszliśmy do porozumienia. Szybko też uzgodniliśmy treść tej tablicy. Teraz czekamy już tylko na uroczyste otwarcie Ronda – dodaje.
Tablica informacyjna zamiast słowa „wolny”
Na tablicy miejskiego systemu informacji, która stanie na Rondzie Tybetu w sposób bardziej opisowy zostanie umieszczone wszystko to, co nie zostało wyrażone w pełnej nazwie Ronda. Piotr Cykowski zwraca uwagę na istotną różnicę w wyrażeniu „Tybet” i „Wolny Tybet”: – Tablica informacyjna ma w jakiś sposób oddać cześć Tybetańczykom, którzy ginęli za swoją sprawę, począwszy od powstania w 1959 roku, którego rocznice są notabene obchodzone także w Warszawie. Istotą jest walka o wolność i poprzez informacje, które znajdą się na tej tablicy, chcemy to wyrazić – tłumaczy. Dodaje też, że władze Warszawy przystały na umieszczenie na tablicy danych o wydarzeniach z historii Tybetu. – Będzie też wzmianka o nadaniu Dalajlamie honorowego obywatelstwa Warszawy – mówi. – Reasumując chodziło nam o to, żeby Warszawa w jakiś sposób mimo wszystko udokumentowała to, o jaki Tybet nam chodzi – kwituje.
- Zgodziliśmy się praktycznie na wszystkie propozycje przedstawicieli trzeciego sektora. Dobrze, że się tak stało. Rondo Tybetu będzie wyrazem naszej solidarności z tymi, którzy z trudem próbują zachować dzisiaj swoją tradycję, kulturę oraz liczą na swoją niezależność – komentuje wynik spotkania Włodzimierz Paszyński.
Rondo a polityka
Każdy, kto chociaż pobieżnie, śledził postępy w sprawie Ronda, może być zdziwiony treścią wypowiedzi przedstawicieli władz miasta. Kwestia nadania rondu nazwy oraz utworzenia tam miejsca poświęconego Tybetańczykom ciągnie się już bowiem od prawie dwóch lat. Przez cały ten czas na drodze pomysłodawcom stawały albo problemy proceduralne, albo błędy we wnioskowaniu, w końcu dywagacje na tematy jeszcze bardziej oddalone od istoty sprawy – na przykład dotyczące języka polskiego czy estetyki miejskiej.
- Tak naprawdę była to jednak sprawa bardzo polityczna. Wiele osób nabrało wody w usta, temat stawał się bardzo gorący. Mimo, że początkowo nadanie rondu nazwy miało być tylko formalnością – wspomina początki sprawy Piotr Cykowski.
Z pomysłem utworzenia na Woli Ronda Wolnego Tybetu wyszedł jesienią zeszłego roku jeden z radnych dzielnicy, Michał Kubiak. Rada Woli zaakceptowała pomysł i skierowała go do dalszego procedowania w Radzie Warszawy. Tam sprawa miała zakończyć się w raz ustaleniem tylko pewnych kwestii technicznych dotyczących nadania miejscu nazwy.
- Wniosek miał zaopiniować zespół językoznawców. Kiedy jednak procedowanie się zaczęło, wypłynęły problemy niekoniecznie związane z językiem polskim. Padały różne irracjonalne argumenty spowalniające proces. Spotkania były wielokrotnie przekładane, temat zaczął żyć własnym życiem – opowiada Cykowski.
Temperatura wzrosła jeszcze bardziej, gdy sprawa Ronda Wolnego Tybetu zaczęła być sprawą relacji polsko-chińskich. Przeciwko nadaniu takiej nazwy miejscu w stolicy wystąpiła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ambasada Chin. W odpowiedzi na to polski MSZ wysłał do Rady Warszawy list, w którym napisał, że użycie w nazwie sformułowania Wolny Tybet może znacząco wpłynąć na pogorszenie się stosunków Polski z Chinami.
- Sprawa stała się na tyle głośna, że nawet w chińskich mediach ją odnotowano. Ze strony polskich władz wiele było „zagrań” formalnych, które miały opóźnić nadanie nazwy. W końcu nazwa została zmieniona – mówi Cykowski.
W odpowiedzi na taką decyzję Rady Warszawy, „ratuj Tybet” wydało oświadczenie, w którym przystaje na nazwę „Rondo Tybetu”. Jednocześnie zaznacza, że nie taka była wola warszawiaków, co do jej pełnego brzmienia. – Tak naprawdę sama nazwa ronda Tybetańczykom nie pomoże – stwierdza Cykowski i dodaje: - Ważne, żeby władze podejmowały także inne inicjatywy, które będą sprzyjały budowaniu pozytywnej atmosfery dla poparcia Tybetu.
Zmieniło się nastawienie
Ostatnie spotkanie pozarządowców zaangażowanych w kwestię ronda z wiceprezydentem Paszyńskim jest zdaniem Piotra Cykowskiego oznaką pozytywnej zmiany, jaka nastąpiła ze strony władz. – To wyjście ponad deklaracje. Teraz czujemy, że władza wykracza poza nie i udziela nam rzeczywistego poparcia – mówi.
Szczęśliwy z zakończenia sporu o Rondo jest także wiceprezydent Paszyński. – Sprawa dobiega końca. Myślę, że to będzie miejsce służące zarówno przedstawicielom społeczności tybetańskiej, jak i wszystkim tym, którzy myślą o Tybecie i chcą wpłynąć na to jakie są i jakie będą losy tego miejsca – mówi. – Z drugiej strony jest to niesłychanie istotne dla warszawiaków, którzy są zainteresowani tym co działo się i dzieje w Tybecie. Myślę, że takie miejsce będzie służyło pielęgnowaniu dobrej solidarności. Solidarność to wspólnota i chęć działania dla wspólnego dobra oraz chęć porozumiewania się, pomimo tego, że czasem to porozumienie bywa trudne – dodaje Paszyński.
Na pytanie o sens dotychczasowego oporu władzy w sprawie ronda wiceprezydent odpowiada: - Myślę, że ważne jest dobre zakończenie. Tutaj tak się stało: mamy Rondo Tybetu, będziemy tam mogli także mówić za jakiś czas o bardzo szczególnej i pięknej galerii. A więc w końcu Warszawa będzie miała kolejne miejsce, w którym z jednej strony będzie obecna historia, a z drugiej współczesność i one będą się łączyć tworząc pamięć.
Rondo zacznie żyć
Na otwarciu Ronda Tybetu życie tego miejsca się nie skończy. Jak zapowiadają przedstawiciele „ratuj Tybet”, miejsce to stanie się pewnego rodzaju centrum kultury i sztuki tybetańskiej. Niedługo po otwarciu rozpoczną się prace nad rozbudową graficznej oprawy Ronda. Ma tam powstać jedyna w swoim rodzaju otwarta galeria tybetańska. – Zyskaliśmy poparcie dla tego projektu. Chcielibyśmy, żeby tak jak do tej pory, miała ona charakter „streetartowy”, przede wszystkim oparty na graffiti – mówi Cykowski. – W przyszłości chcielibyśmy włączyć do tego projektu samych Tybetańczyków mieszkających w Warszawie. Mogliby zaprezentować warszawiakom swój dorobek. To są jednak dalekosiężne plany – dodaje.
W sferze najbliższego planowania jest uroczystość nadania nazwy i odsłonięcia tablicy. Ma się ona odbyć na przełomie września i października. – Nie chcemy robić wielkiej fety, ale z drugiej strony zależny nam na tym, żeby sprawa została odnotowana – mówi Cykowski. – Zamierzamy zaprosić tego dnia także przedstawicieli władzy, radnych i urzędników Ratusza. Będziemy razem świętować ciężko wypracowany, wspólny sukces.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)