Jaka praca, jaka płaca? Za prekaryzację odpowiadamy także my sami
CIBOR, KOMUDA: Praca w organizacjach to obszar sprekaryzowania. Można narzekać na systemy grantowe i niestabilność przychodów, ale należy też bardziej skutecznie zabiegać o poprawę sytuacji pracownic i pracowników NGO – zarówno na poziomie systemowym, jak i w naszych własnych organizacjach. Nie jest to łatwe, ale da się.
Z dostępnych danych i z dotychczasowych głosów w dyskusji portalu NGO.pl jasno wynika, że sektor pozarządowy to typowy obszar sprekaryzowany. Nie dość, że wynagrodzenia są tu niższe niż w ogóle gospodarki, to jeszcze bez porównania popularniejsze są tu umowy, które – biorąc pod uwagę zarówno kwoty, jak i preferencje pracowników – możemy nazwać umowami śmieciowymi.
Bierna administracja publiczna
Wzrost liczby umów śmieciowych w Polsce przebiegał dwutorowo – poprzez naturalne mechanizmy rynkowe, ale też poprzez bierność administracji publicznej, która nie tylko nie ściga odpowiednio skutecznie niezgodnych z prawem pracy praktyk, ale sama często próbuje to prawo ominąć. Dopiero od roku obowiązują przepisy pozwalające ograniczać powierzanie zamówień publicznych firmom zatrudniającym pracowników na etat (ale nadal liczba stosujących takie klauzule instytucji zamawiających jest znikoma). Przepisy dotyczące zamówień nie są stosowane w konkursach. Dobrze znamy konkursy dla NGO, w których dosłownie napisane jest, że pewne zadania mają zostać wykonane pracownikami zatrudnionymi np. na umowę zlecenie.
Urzędnicy też często kwestionują wysokość wynagrodzenia czy formę zatrudnienia pracowników organizacji pozarządowych realizujących zadania publiczne. Znane są przypadki, gdy urzędnik odpowiedzialny za rozliczenie projektu dziwił się, że pewne zadania rzeczywiście wykonywane są przez etatowych pracowników organizacji, a nie przez zewnętrzną firmę.
Nasza wina
Ale nie można przerzucać odpowiedzialności wyłącznie na administrację. Za prekaryzację pozarządowego rynku pracy odpowiadamy również my – osoby które pracują w organizacjach pozarządowych i nimi kierują. I czasem zbyt łatwo, z różnych powodów, akceptujemy elastyczność bez zabezpieczeń.
Przykład z ostatnich tygodni: pewna organizacja, zajmująca się m.in. kwestiami integracji społecznej i zawodowej, podczas wypracowywania standardów, które powinny spełniać stowarzyszenia i fundacje jednej z branżowych sieci, zaproponowała konieczność zatrudnienia pracowników w standardowej, kodeksowej formule. Propozycja ta napotkała na duży opór innych organizacji o podobnym profilu. Można zadać pytanie, jak organizacje pozarządowe mają tworzyć lepszy świat, skoro nie są w stanie tworzyć lepszego swojego podwórka?
Silne uzależnienie sektora pozarządowego od środków publicznych, a więc od kultury i mechanizmów ich przyznawania, nie tylko zdaje się sprzyjać wykorzystaniu umów śmieciowych, ale i spycha wysokość wynagrodzeń w dół. Wielu pracowników NGO-sów nie widziało podwyżki od lat, mimo że pracuje już w czwartym kolejnym projekcie, więc nie można tego stanu uzasadnić „przyklepaną” we wniosku projektowym kwotą na wynagrodzenie. Osoby, które pojawiły się w pozarządówce niedawno, słyszały legendy o wpisywaniu do projektów wzrostu wynagrodzeń w kolejnych latach realizacji. Dziś można jedynie powzdychać do złotych czasów, a to oznacza, że choć inflacja jest niska, to realna wartość wynagrodzeń dla wielu pracowników sektora pozarządowego spada.
Tymczasem nie da się mówić o stałej profesjonalizacji sektora i poprawie jego efektywności, jeśli jednocześnie model zakłada spadek realnych wynagrodzeń czy ich zamrożenie.
Odpowiedzialność
Fronty działań są równoległe do tych wyzwań. Z jednej strony musimy jako organizacje pozarządowe w sposób zorganizowany zabiegać o zdrowsze zasady przyznawania środków publicznych NGO-som. Jeśli nie będziemy walczyć, to nie tylko nic się nie zmieni, ale sytuacja może się jeszcze pogarszać. Z drugiej strony musimy działać na własnym podwórku. To od tego, jakie my osobiście wyznajemy wartości i jak je realizujemy w swoich organizacjach, zależy nawet więcej, niż od pospolitego ruszenia w starciu z administracją, normą i kulturą taniości.
To nie jest łatwe. Żyjemy od projektu do projektu, nie mamy rezerw, etat wystawia nas na większe ryzyko. Ale to kwestia odpowiedzialności. Są przykłady organizacji, które starają się tej odpowiedzialności sprostać – staramy się być jedną z nich. Wiąże się to m.in. z koniecznością twardych negocjacji z grantodawcą, unikania projektów, w które wpisany jest socjalny dumping, podejmowania ryzyka działalności gospodarczej czy trudu innych form dywersyfikacji przychodów. Jeśli jednak chcemy, by sektor pozarządowy przestał dużej liczbie naszych współobywateli kojarzyć się z pracą niskiej jakości, musimy wziąć odpowiedzialność za nasz fragment rynku pracy, za nasz fragment rzeczywistości tego kraju. I sprawić, by nie trzeba go się było wstydzić.
Można zadać pytanie, jak organizacje pozarządowe mają tworzyć lepszy świat, skoro nie są w stanie tworzyć lepszego swojego podwórka?