Instytucjonalna opieka nad seniorami w czasie pandemii - perspektywa mieszkańców DPS-ów
Od połowy marca ponad 100 tysięcy osób mieszkających w Domach Pomocy Społecznej na terenie całej Polski przebywa w izolacji, bez możliwości wychodzenia na zewnątrz oraz bez możliwości odwiedzin. Obecnie w DPS-ach trwają szczepienia, jednak wciąż brakuje informacji co się w związku z tym zmieni. Uzyskaliśmy informacje od mieszkańców DPS-ów na temat sytuacji w placówkach, w których mieszkają.
Jak seniorzy postrzegają zamknięcie w DPS-ach podczas pandemii?
Osoby, z którymi rozmawialiśmy bardzo dużo wspominały o braku wolności, który odczuwały przez ostatnie miesiące zamknięcia w DPS-ach. Te z nich, które są mobilne, przed epidemią wychodziły na zewnątrz, na spacery oraz w celu załatwiania swoich spraw – teraz często czują się uwięzione w budynkach instytucji. Wiele osób rozumie, że podjęcie środków ostrożności było koniecznością. Jednak na początku prawdopodobnie mało kto zdawał sobie sprawę z tego, jak długo potrwa czas izolacji. Obecnie trwa on już blisko 11 miesięcy i wciąż brakuje informacji, jak długo jeszcze potrwa.
Dużo mówiono również o tym, że nie wszyscy mieszkańcy zdają sobie sprawę z tego, że jest epidemia koronawirusa oraz nie rozumieją dlaczego ich bliscy ich nie odwiedzają. Brakuje im spotkań z rodziną, rozmów. Czują się opuszczeni i bardzo samotni. Mieszkańcy DPS-ów poruszali również kwestię niemożliwości wyjścia do sklepu, samodzielnego dokonywania wyborów produktów, przedmiotów.
"Z tego co zauważyłem między pensjonariuszami tutaj w DPS-ie, no to ludzie są różnego zdania, jednym się to podoba, innym się to nie podoba. (…) U nas ludzie byli raczej przyzwyczajeni do wolności, która teraz została im zabrana. (…) Niektórzy nie potrafią zrozumieć co to znaczy pandemia, choroba. Chodzili na spacery, teraz im tego brakuje. Od większości ludzi słyszę, że brakuje im tej właśnie wolności. Niektórzy to rozumieją, że jest to choróbsko, jakie się wdało w nasz kraj, ale niektórzy tego nie rozumieją."
"Ogólnie sądzę, że środki są podjęte takie jak powinny [w związku z epidemią]. Natomiast to, że jesteśmy zamknięci już ponad 10 miesięcy to naprawdę jest bardzo uciążliwe. Osoby, które nie poruszają się, nie mają z tym żadnego problemu. Natomiast ja, która wychodziłam i załatwiałam swoje sprawy, i w ogóle mogłam czuć się wolna, w tej chwili czuję się jak w więzieniu. Na tyle źle, że wręcz muszę korzystać z pomocy środków psychiatrycznych, z lekarza psychiatry, bo mam napady lęku, paniki, spać nie mogę. I to jest związane z tym, że jestem zamknięta tutaj, na głucho niemalże. A ponieważ tutaj nie mogę liczyć na żadne towarzystwo, ponieważ tutaj są osoby, z którymi nie da się współżyć normalnie, to ten problem się jakby powiększa."
"Podjęte środki są potrzebne, ale to jest ogromny problem dla nas. Wiem, ze w innych DPS-ach ludzie uciekali w różny sposób. Tutaj u nas nic takiego się nie zdarzyło. Ważne jest, że ponieważ jestem unieruchomiona fizycznie, to w tej chwili jakbym miała wyjść na dwór, to byłby problem dla mnie z chodzeniem. W tej chwili po przejściu korytarza już czuję zadyszkę, już mnie nogi bolą. Po prostu mięśnie już się zastały, a nie ma żadnej gimnastyki, niczego takiego. Sama nie wiem, co mogłabym robić, nawet nie ma miejsca, żeby jakąś gimnastykę robić. Czuję się fizycznie bardzo źle, i fizycznie, i psychicznie. Obecna sytuacja bardzo negatywnie na mnie wpływa. Mogę w dużej mierze rozumieć, że tak nas zamknęli, ale na tak długi czas to jest naprawdę niedopuszczalne, to jest nieludzkie. Bo w więzieniach mają spacerniaki, my nawet tego nie mamy."
"Prosta rzecz, chodzi o to, że nawet wyjść do sklepu nie można. Jeśli ktoś pali, to musi chodzić, prosić, żeby jedna z pań poszła po zakupy. Jedna pani chodzi po zakupy, ale nie ma jej codziennie i nie jest to tak, że od razu przyniesie coś. Więc brak takiego poczucia wolności, że nawet taka prosta rzecz, pójść do sklepu, kupić sobie te papierosy, kawę, czy słodycze, coś takiego, to jest odcięte całkowicie. (…) Dobrze jak to się zapowiadało miesiąc jeden, drugi, trzeci, ale to już jest prawie rok. To jest tak, jakby człowiek w więzieniu siedział za niewinność i nic nie ma. W więzieniach to chociaż kantynę mają, gdzie można coś kupić, a tutaj to nic. Człowiek nie ma możliwości."
"Zakupy nam robią, zamawiają. Mają umówiony sklep, market, z którym są robione zakupy, polega to na tym, że zamawiane jest online. My piszemy raz w tygodniu karteczki co nam jest potrzeba, z takich podstawowych rzeczy i oni nam przywożą, to samo dotyczy aptek. Wszystkie leki są przywożone do nas. Oni wysyłają mailem recepty, a apteka sama przyjeżdża do nas, oczywiście płacić to już my musimy za to wszystko. Można poprosić kogoś z zewnątrz, żeby zrobił ci zakupy, bo w tym markecie, w którym stale są robione zakupy to wszystkiego nie ma. Jak jest potrzebny jakiś krem specjalistyczny, czy coś z kosmetyków, no to już trzeba prosić kogoś z zewnątrz, bo można to zrobić, tylko ta osoba nie może wejść do środka, na zewnątrz się przyjmuje, odbiera się od niej paczkę, ta paczka musi się przeleżeć 48 godzin, nim ja ją dostanę."
"Tutaj mamy taki parczek dookoła i to jest wszystko co może być, to zauważyłem, że tam panowie, którzy chcą jakoś dbać jeszcze o kondycję, no to wędrują tak dookoła, jak na spacerniaku w więzieniu, to jest takie odczucie jakby człowiek za karę gdzieś trafił i bez przerwy te same twarze, opiekunek, psycholog, czy coś takiego, terapeuci zajęciowi. Ale nie ma żadnej odmiany, tak. Nie ma, że się wyjdzie popatrzy na ludzi, gdzieś tam, nawet nie rozmawiać, czy coś, ale mieć na czym oprzeć oko, mieć jakąś odmianę. No i dlatego ja to źle znoszę."
"Życie musi być różnorodne, że mogę wyjść, że mogę sobie gdzieś pojechać, powiedzmy do Śródmieścia, popatrzeć. Mogę gdzieś pójść, do parku i tego mi brakuje właśnie. To mnie rozwala, że to jest w kółko to samo, budzę się rano, robię kawę, idę pod prysznic, włączam laptopa i pół dnia siedzę przy tym laptopie i nic innego. Wieczorem po kolacji, zamykam laptopa, stolik chowam, biorę tablet i czytam jakąś książkę, dopóki nie zasnę. I tak dzień w dzień, dzień w dzień, dzień w dzień i w niedzielę też, nic nie zmienia, to jest charakterystyczne, że tu w ogóle nie ma odmiany, że to jest tydzień, że w tygodniu coś się działo, a w niedzielę się odpoczywa. Nie, jest monotonia dzień w dzień, każdy taki sam, także mnie to bardzo przygnębia."
Jakie środki ostrożności podjęto w DPS-ach?
Od początku epidemii w DPS-ach podejmowano wiele środków ostrożności, aby ograniczyć ryzyko zarażenia się mieszkańców. Osoby przebywające w instytucjach są szczególnie narażone na zarażenie i negatywne skutki koronawirusa – z powodu wieku oraz chorób. Niektóre środki ostrożności obowiązywały w DPS-ach całym kraju. Inne wprowadzano tylko w niektórych i zmieniały się one w ciągu ostatnich miesięcy.
Podstawową zmianą w funkcjonowaniu DPS-ów był całkowity zakaz wychodzenia na zewnątrz oraz zakaz odwiedzin. W niektórych DPS-ach czasowo wprowadzano ograniczenia w poruszaniu się w samym budynku, między piętrami. Niektóre DPS-y posiadają podwórka, na które można było wychodzić, inne nie. W niektórych DPS-ach czasowo wprowadzano kwarantannę, podczas której nie można było się przemieszczać po budynku. Czasami posiłki jadano na stołówce, a czasami przynoszono je do pokojów. W jednym z DPS-ów nie zawsze można było pójść do pokoju socjalnego, nie można było pójść zapytać pracowników socjalnych o cokolwiek.
Dużym problemem dla mieszkańców DPS-ów jest brak możliwości wizyty u lekarzy specjalistów. W razie zagrożenia życia wzywa się karetkę. Po pobycie w szpitalu obowiązuje dziesięciodniowa kwarantanna.
"(…) do specjalistów się teraz w żaden sposób dostać nie możemy. Nie możemy z tego korzystać, bo jest ta pandemia i nam powiedzieli, że nie będą nas wozić do żadnych specjalistów. No chyba że by było zagrożenie życia, to wtedy wzywają pogotowie. Po powrocie kończy się to izolacją dwutygodniową w pokoju."
"[Co się zmieniło w związku z pandemią?] Odkażają nas na wszystkie możliwe sposoby, dwa razy dziennie, wszystkie klamki, wszystkie poręcze są odkażane. Podzieleni zostaliśmy na dwie grupy, nie możemy wszyscy naraz przychodzić do stołówki, żeby za wiele osób nie było. Na stołówce zostały zdjęte wszystkie przyprawy i tylko na prośbę można dostać. Przed samym jedzeniem stoją takie odkażalniki, takie maszyny odkażające i wszyscy musimy ręce odkażać przed jedzeniem. Poza tym przykazano nam co chwila myć ręce, jak tyko to jest możliwe najczęściej."
"Porobione są izolatki, przemeblowano pokoje. Osoby które miały pojedyncze pokoje zostały przeniesione do dwuosobowych. A w tych pokojach, w których mieszkały zostały zrobione izolatki. (…) Obsługa i pielęgniarki chodzą w maseczkach i w rękawiczkach, i nie mogą się z nami blisko stykać. Np. do windy nie możemy wejść z nimi, bo one wychodzą na zewnątrz i mogłyby nas zarazić. Cały personel i obsługa jest sprawdzana, testowana co dwa tygodnie. Teraz zostali zaszczepieni, więc nie było potrzeby testowania. Z resztą w naszym domu nie było ani jednego przypadku zachorowania. I to jest, podobno na palcach jednej ręki, tak dyrektorka nam mówiła, można policzyć DPS-y w całym kraju, w których nie było zarażeń. U nas właśnie nie było. Ale może to właśnie dlatego, że to nie jest duży osób, bo pensjonariuszy jest jedynie czterdzieści parę osób."
Jak seniorzy czują w związku ze środkami podjętymi w ramach walki z pandemią i z zamknięciem DPS-ów? Jak oceniają wpływ zamknięcia na ich sytuację?
Seniorzy mówią o negatywnym wpływie pandemii na ich zdrowie zarówno fizyczne, jak psychiczne. Obecna sytuacja szczególnie negatywnie wpływa na stan psychiczny osób przebywających w izolacji od kilkunastu miesięcy. Mieszkańcy DPS-ów mówią, że często odczuwają strach oraz zniechęcenie z powodu niepewności jak długo potrwa epidemia i zamknięcie DPS-ów. Niektórzy byli zabierani do szpitala psychiatrycznego. Mieszkańcy zauważają, że pracownicy również są bardzo zmęczeni.
"Bardzo właśnie źle się czuję. Osobiście prowadziłem takie aktywne życie dla mnie to była taka poważna tragedia, no bo wiele rzeczy nie mogłem robić, które miałam zaplanowane i które chciałem zrealizować. Ale tak jak patrzę tutaj no to rzeczywiście ludzie są podenerwowani jacyś tacy. Inne osoby z kolei nie wychodziły, są smutne, otępiałe, pusty wzrok, nie wygląda to najlepiej. Z jedną panią rozmawiałem, to powiedziała, że jeszcze z miesiąc, półtora to ona oszaleje."
"Moje odczucia to są straszne, bo ja tutaj przyszedłem 1 lipca, miałem dwa tygodnie kwarantanny, czyli byłem w ogóle zamknięty w pokoju, bez możliwości wychodzenia na powietrze, otwarte okno tylko i tyle. No to jak przyszedłem tutaj, (…) to ja byłem w świetnej kondycji, a teraz postarzałem się o dobre kilka lat. Poza tym [przez ostatnie] 3-4 lata prawie nie piłem, a teraz już mi się zdarzyły dwa epizody alkoholowe, bo sobie nie radzę po prostu i ja bardzo źle znoszę tę sytuację."
"Niby mam dużo pracy, (…) ale cały mój świat to się ogranicza do siedzenia na tapczanie i taki stoliczek przenośny mam, na którym stoi laptop i stoliczek nocny z lampką no i nic, to jest powiedzmy piszę, coś tam robię, zawsze miałem tą możliwość wyjścia, porozmawiania z ludźmi na zewnątrz, pochodzenia na mieście. Mnie rozwala monotonia. Ja prowadziłem bardzo aktywne życie, wszędzie się pojawiałem, i uniwersytet, i ATD, i EAPN, i żywa biblioteka. No i dobrze, wiem, to się nie odbywa teraz, ale przynajmniej bym miał możliwość wyjść sobie."
Szczepienia w DPS-ach
Obecnie w DPS-ach trwają szczepienia mieszkańców oraz pracowników. Daje to nadzieję na zniesienie części środków ostrożności, wiele osób liczy na to, że już niedługo będą mogły wychodzić na zewnątrz. Jednak wciąż brakuje oficjalnej informacji, mieszkańcy nadal żyją w niepewności.
"Zamknęli nas na początku marca i do dzisiaj trzymają i trzymać będą prawdopodobnie dotąd dopóki nie zacznie działać szczepionka. Już zostałam zaszczepiona. Jestem zaszczepiona, wszyscy tutaj u nas i pracownicy i mieszkańcy zostali zaszczepieni, drugie szczepienie będzie 9 lutego. Bo 19 nas zaszczepili i po 3 tygodniach, tj. 9 lutego będzie druga szczepionka. I potem prawdopodobnie będziemy mogli wychodzić. Mówię prawdopodobnie, bo nie wiem jak zdecyduje Urząd Miasta, bo dyrektorka jest uzależniona od Urzędu Miasta. I ona sama o wszystkim nie może decydować. Jest ta figurantem, wszystko zależy od UM. To dotyczy wszystkich DPS-ów, oprócz prywatnych, tak myślę."
"Podobno właśnie jutro mają nas szczepić, za miesiąc będzie drugie szczepienie. Z tym że nie jest wcale sprawą oczywistą, że po tym szczepieniu będzie można wychodzić. Ja nie wiem czy to nie jest w tym celu tylko żeby ochronić, a czy otworzą to też nie jest powiedziane."
"Nikt nie potrafi mi na to pytanie odpowiedzieć, czy po tej szczepionce będzie więcej luzu. Nikt każdy kręci głową, że nie wie, ani dyrekcja, ani nikt z naszego otoczenia nie wie, nie mają pojęcia. To zależy od naszego rządu. Nie schodźmy na politykę, bo mamy tą politykę trochę śmieszną."
"Byliśmy już szczepieni raz przeciwko tej pandemii, mamy jeszcze raz być szczepieni. Niektórzy czują się lepiej, niektórzy gorzej, niestety zależy jak organizm to przyjmuje ta szczepionkę. Nie mam informacji co się zmieni po drugim szczepieniu. Personel też nie wie, czy będą obostrzenia jakieś gorsze niż są, czy jakiś luz. Nie jesteśmy poinformowani jak być może. Zobaczymy jak to wyjdzie, daj Boże żeby jak najlepiej wyszło. Niektórzy narzekają, ze ich bolą ręce od tego, niektórzy mówią, ze nie czują nic, zależy jaki kto ma organizm, jak to u niego to przychodzi ta szczepionka."
Jakie warunki panują w DPS-ach? Jak seniorzy oceniają te warunki?
Osoby, z którymi rozmawialiśmy są na ogół zadowolone z warunków panujących w DPS-ach. Największe niedogodności, których doświadczają są związane z obostrzeniami wprowadzonymi w związku z epidemią koronawirusa. Mieszkańcy DPS-ów narzekają czasami również na wyżywienie, brak towarzystwa i partnerów do rozmów.
"Mieszkam w DPS-ie 14 miesięcy. Jeszcze na początku było trochę luzu, można było się przejść, chodziłem na spacery, okolice są bardzo ładne. Ludzie spacerowali, towarzystwo było dość zgrane. Ogniska mieliśmy, spotkania bliższe, chodziło się w grupkach, śmiano, dyskutowano. Nawet pamiętam, że jak się tu zjawiłem, to zrobili na wieczorek taneczny. A teraz o czymś takim nic nie słyszałem, nie zapowiada się na to. Teraz nie ma nic, czujemy się jak w areszcie."
"Wyżywienie mamy coraz gorsze. A sklepik, który tutaj mamy na miejscu, jest dobrze zaopatrzony, ale ma ceny trzy razy większe niż inne sklepy w mieście. Trzy razy! Proszę sobie wyobrazić skąd ci ludzie mają wziąć chociaż na tego cukierka, żeby czekoladkę sobie kupić czy coś, skoro płacimy tutaj dużo za pobyt. Jest drożyzna niesamowita, nie wiem od czego to zależy, od kogo to zależy, ale ludzie stoją, popatrzą na ceny i odchodzą. A jak ktoś powie do rodziny, żeby coś kupili, to nie zawsze kupią to, o co się prosi."
"Obsługa – panie pielęgniarki, opiekunki są bardzo miłe, przystępne, nie są złośliwe. Nie możemy narzekać na obsługę. Lekarze również, bo mamy tutaj dostęp do lekarzy. Do apteki nas nie puszczają, no bo też nie można. Nie jest tak źle, nie ma co narzekać. Warunki są dobre, przeważnie każdy ma telewizor w pokoju. Jest jeszcze świetlica, gdzie można oglądać telewizję, wiadomości."
"Tutaj są bardzo dobre warunki, naprawdę nie można narzekać. Byłabym niewdzięczna, gdybym zaczęła narzekać. Tylko po prostu towarzystwa nie ma. Ale warunki są bardzo dobre. Nie jestem zadowolona, że towarzystwo, które tu jest do niczego się nie nadaje, do żadnych rozmów. Jedyne rozmowy jakie mogę przeprowadzać to z terapeutką od takich zajęć manualnych, ona jest codziennie. Na szczęście mogę z nią czasem uciąć pogawędkę, jak nie jest zajęta. Przychodzi raz na dwa tygodnie psycholog i z nim też sobie ucinam pogawędkę na temat literatury, sztuki no i w ogóle takich innych tematów. To też jest bardzo fajne. Ale to jest ciągle za mało."
"Pokoje duże są, ja mam dwuosobowy pokój 18 metrów kwadratowych, na parterze, dobre wyposażenie, tapczany, szafki, stół. Wyżywienie przynoszą do pokoi, bo stołówka jest teraz zamknięta, żeby się nie kontaktować. Żywienie jest w miarę dobre. Właśnie na poziomie dietetycznym takim dla osób, które siedzą, czy leżą, więc nie można przesadzać z kaloriami. Równocześnie, panie opiekunki są miłe."
Co powinno się zmienić, aby warunki mieszkaniowe seniorów były bardziej optymalne?
Seniorzy, z którymi rozmawialiśmy wyrażali chęć zamieszkania poza instytucją. Jeden z nich bardzo chciał się usamodzielnić, dlatego starał się o mieszkanie aktywizujące, które jest prowadzone przez DPS i dostaje się wsparcie w prowadzeniu tego mieszkania, jednak na razie bezskutecznie.
"Jest kolejka do pojedynczych pokoi, osób czekających na pojedyncze pokoje. Ja bardzo bym tego potrzebowała. Bo jestem poetką, jeszcze do tego wszystkiego, piszę. Tzn. w tej chwili to jest kompletnie niemożliwe przy całodobowo niemalże włączonym telewizorze. Skupić się nie da rady. Więc ja potrzebuję bardzo. Choćby w takiej sytuacji jak w tej chwili to trzeba się nachodzić i naprosić, żeby dali ten wolny pokój na godzinę, ale to jest za mało, bo ja potrzebuję na stałe wolny pokój. A teraz w czasie pandemii wszystkie kolejki przestały istnieć, nikogo nie przeprowadzają, bo w tych pokojach, gdzie można by było pojedynczo mieszkać, to są izolatki. Więc nikogo teraz do wolnych pokoi nie przeprowadzają. No i to jest problem. I kiedy to się skończy nie wiadomo. (…) Także nie poprawią mi się warunki. Mieszkam z osobą z jaką mieszkam no i cóż, wszyscy wiedzą jaka ona jest. Bo daje o sobie znać posługując się łaciną i to głośno. Wszyscy jej zwracają uwagę, ale ona sobie nic z tego nie robi."
"Tak na dobrą sprawę, to nie można narzekać, ale na przykład jak ja bym zaczął narzekać to tutaj mi powiedzą „Panie, pan ze schroniska dla bezdomnych”. Ale to ja mogę odpowiedzieć, że miałem dużo lepiej. Też miałem dwuosobowy pokój, miałem biurko przynajmniej, miałem szafki fajne, no i miałem też łazienkę w pokoju. Naprawdę zupełnie inna atmosfera była, tam można było wychodzić spokojnie sobie na zewnątrz zapalić, były altanki dwie, wyszło się, można było usiąść pod dachem na ławeczce, był stoliczek, kawę wziąć, posiedzieć, porozmawiać, nawet już w tym okresie zamknięcia. A tu absolutnie o tym nie myślą. Przecież można było pomyśleć o takiej rzeczy, że z tymi odwiedzinami, to zrobić taką kapsułę. Nawet są takie pomieszczenia, że po prostu oddzielone szybą, jest duża pomieszczeń. Można było zrobić tak, że ktoś przychodzi z zewnątrz, siada sobie, jak więzieniu, ale widać się i na przykład podopiecznego, czy podopieczną przywożą na wózku, by sobie mogli rozmawiać z dziećmi, czy ze znajomymi."
"Czy gdybyś miał możliwość to wolałbyś mieszkać samodzielnie z jakąś pomocą OPS-u? – No oczywiście, dlatego, że to jest w ogóle bzdura to wszystko. Mój OPS płaci za mnie tutaj 6000 miesięcznie, 6000! To jest ogromna suma, jak oni by mi wynajęli kawalerkę za 2000 i dali jeszcze powiedzmy 2000 na utrzymanie, to jeszcze by 2000 zaoszczędzili, ja bym sobie spokojnie dał radę. (…) Po co wydawać tyle pieniędzy na DPS, kiedy można wynająć ludziom mieszkanka, nie wszystkim, bo tu jest oddział specjalnej troski, gdzie są ludzie naprawdę już takim stanie, że oni się nigdzie nie nadają, tylko tutaj. I bez opieki całodobowej, to w ogóle nie dadzą sobie rady. Także to mi się wydaje, też byłoby ciekawe, taką propozycję zrobić, że dla osób, które jeszcze są w miarę mobilne, w miarę zaradne, to właśnie wynajmować mieszkania, jeszcze DPS by oszczędził."
Jaka jest droga seniorów do DPS-ów?
Seniorzy, z którymi rozmawialiśmy często doświadczali w przeszłości problemów mieszkaniowych oraz doświadczali bezdomności. W takich przypadkach zamieszkanie w DPS-ie daje możliwość stabilizacji mieszkaniowej oraz może być sposobem na wyjście z bezdomności. Wielu seniorów zamieszkuje w DPS-ach również dlatego, że wymagają całodobowej opieki medycznej.
"(…) niektórym rodzinom [seniorzy] przeszkadzali, dlatego się pozbyli, jak to się mówi po naszemu, żeby mieć trochę luzu w domu od ludzi starszych."
"Od 30 lat jestem bezdomna. Bezdomna domna, ponieważ przez te lata wszystkie wynajmowałam pokoje i mieszkałam z synem. Ponieważ on niestety był alkoholikiem, był wielki problem i ciągle te mieszkania zmienialiśmy, bo nie chcieli nas po prostu. (…) Ostatnio mieszkałam w warunkach urągającym wszystkim normom, ponieważ nie miałam wody ciepłej, nie miałam łazienki, toalety, tzn. to było, ale trzeba było naokoło domku chodzić, bo to był domek wolnostojący. Był też prysznic, w tym samym pomieszczeniu co toaleta – pomieszczenie nieogrzewane, więc zimą nie sposób było się myć. (…) I tam nie było ogrzewania [w całym domu], więc zaopatrzyliśmy się w piecyk halogenowy i on nam służył bardzo dobrze, ale ciągnął prąd, za który trzeba było płacić oczywiście. Niestety dość dużo płaciliśmy za to. (…) No i jako że mieszkałam w takich warunkach to zdecydowałam się po śmierci syna, że przeniosę się do DPS-u, żeby już się nie tułać więcej. Mam już 75 lat i takie tułanie się dla mnie by było makabryczne i nie wiem czy gdziekolwiek by mnie chcieli, taką starą przyjąć na pokój. Bo na ogół to okresowe były mieszkania, tak do roku, a potem znowu się przenosić."
"(…) ja się starałem [o miejsce w DPS-ie], no bo ja 23 lata byłem w kryzysie bezdomności. (…) Ja mam w tej chwili tylko zasiłek dla osób niepełnosprawnych, więc nie jestem w stanie się utrzymać sam, a z drugiej strony, gdzieś trzeba dożyć tego swojego życia, tak? No i chyba DPS był tutaj najlepszą opcją. Wcześniej trzy lata mieszkałem W Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. A jeszcze rok wcześniej u siostry Chmielewskiej. I stamtąd zostałem przeniesiony do KMPS, i to była najszczęśliwsza rzecz, która mi się zdarzyła. To były trzy wspaniałe lata. Wszystko się wtedy wydarzyło."
Źródło: ATD Czwarty Świat