Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Mieszkają u nas osoby, które doświadczały przemocy z powodu swojej orientacji psychoseksualnej albo tożsamości płciowej. Czasami była to przemoc w rodzinie, czasami w sąsiedztwie, czasem w związku.
O przemocy wobec osób homoseksualnych rozmawiamy z Magdaleną Dietrich, psycholożką, trenerką antydyskryminacyjną, kierowniczką hostelu interwencyjnego dla osób LGBT.
Reklama
Małgorzata Łojkowska: Kto mieszka w waszym hostelu?
Magdalena Dietrich: - Mieszkają u nas osoby, które doświadczały przemocy z powodu swojej orientacji psychoseksualnej albo tożsamości płciowej. Czasami była to przemoc w rodzinie, czasami w sąsiedztwie, czasem w związku.
W sąsiedztwie?
MD: - W dalszym lub bliższym otoczeniu. Czasami ze strony zupełnie nieznanych osób. W niektórych miastach, na przykład w Opolu, działają grupy, które wyszukują osoby LGBT przez internet i ustawiają się na nie. Jeden z mężczyzn, który był w naszym hostelu, został zaatakowany przez taką grupę w swoim własnym mieszkaniu.
W jaki sposób sprawcy znajdują osoby homoseksualne?
MD: - Logują się na forach tematycznych, czatach, szukają na Facebooku. Chodzą też na imprezy, wyłapują takie osoby z tłumu, zagadują, wyciągają więcej danych.
Tego chłopaka, którego zaatakowano w mieszkaniu, namierzono przez internet. Na jednym z forów było jego zdjęcie profilowe i informacja, w którym mieście mieszka.
Jak weszli?
MD: - Wyważono drzwi do jego mieszkania.
Co się potem stało?
MD: - Przez sześć dni mieszkał na ulicy, potem trafił do nas. Nie wrócił już do Opola. Musiał zacząć wszystko od nowa w bezpieczniejszym miejscu.
Ilu z mieszkańców hostelu jest w nim z powodu agresji obcych osób?
MD: - Najwięcej jest takich, wobec których przemoc stosowało najbliższe otoczenie – przede wszystkim rodzina, sąsiedzi. Ale niemal każda osoba mieszkająca w hostelu spotkała się z wyzwiskami od osób obcych.
Była u nas osoba transpłciowa, która uciekła ze swojej miejscowości, bo kiedy zauważono jej transpłciowość zaczęły się ataki werbalne, groźby, próby niszczenia rzeczy, oznak płci, z którą się utożsamiała.
Dlatego trafiła do Was?
MD: - Została bezdomna. Straciła pracę, więc nie mogła wynająć mieszkania, nie miała pieniędzy na jedzenie, zupełnie na nic.
Jak wygląda przemoc sąsiedzka?
MD: - Słyszysz ciągle „ty lesbo”, „ty pedale”, ludzie mówią, że nie chcą cię znać, sąsiad prosi, żebyś nie podchodziła do jego dzieci. Nie możesz znaleźć pracy, bo do wszystkich miejsc, w których pytasz, ktoś zaraz wysyła jakieś donosy. Mieliśmy też w hostelu osobę, której pamiętnik dostał się w niepowołane ręce i potem krążył po całym mieście, a ona co chwila wpadała na osoby cytujące fragmenty z tego pamiętnika. Jeżeli wychodząc na zewnątrz wciąż czujesz wrogie spojrzenia, to naprawdę chcesz mieszkać gdzie indziej.
Tak bardzo, że hostel wydaje się być lepszym miejscem?
MD: - W dużych miastach zmieniasz dzielnicę i już cię ludzie nie znają. W małych nie ma żadnej anonimowości, tolerancja jest mniejsza. Tracisz znajomych, całe twoje życie się zmienia i naprawdę nie możesz znaleźć pracy. Jeżeli ktoś nie miał wysokiego wynagrodzenia, nie ma oszczędności – a takich osób jest w Polsce wiele, nie ma wsparcia rodziny, to zostaje z niczym. Czasem nawet bez rzeczy, bo część osób zostaje ich pozbawiona.
W jaki sposób?
MD: - Rodzina zamyka przed nimi drzwi, każe się wynosić albo muszą uciekać w nagłej kryzysowej sytuacji.
Osoby LGBT często dotyka bezdomność?
MD: - Nie mamy statystyk, ale zauważamy grupę osób wyrzuconych z domu po coming oucie. Znamy też takie, które nie zostały wprawdzie wyrzucone, ale zaczęto ograniczać im dostęp do ciepłej wody, do jedzenia.
W tych rodzinach już wcześniej była przemoc, czy pojawiła się nagle?
MD: - Czasami ktoś opowiada, że już wcześniej nie było dobrze, a czasem, że wszystko było ok, dopóki nie powiedział, że jestem gejem. Mieliśmy w hostelu pana, który był w dobrych relacjach z rodziną do momentu, w którym zdecydował się powiedzieć o swojej orientacji psychoseksualnej matce. Zaczęły się wyzwiska, pojawiła się też w pewnym stopniu przemoc fizyczna – popychanie, poszturchiwania. Opuścił dom i jakiś czas spał w noclegowni. Na szczęście, kiedy nawiązał kontakt z dalszą rodziną, okazało się, że ona go akceptuje i może liczyć na jej pomoc.
Przemoc fizyczna jest częsta?
MD: - Z raportu Sytuacja społeczna osób LGBT (za lata 2010 i 2011) wynika, że ok. 14 procent osób LGBT pada ofiarą przemocy fizycznej, ok. 45 procent przemocy psychicznej. Z kolei wśród osób transpłciowych ok. 52 procent doświadcza przemocy. Z badań wynika też, że myśli samobójcze wśród młodzieży LGBT występują sześciokrotnie częściej niż wśród heteroseksualnych rówieśników.
Zdarza się także przemoc seksualna, np. tzw. gwałty naprawcze, czyli dokonywane przez mężczyzn, którzy uważają, że jeżeli lesbijka będzie miała udany stosunek z mężczyzną, to się wyleczy i stanie się, według ich kryteriów, „normalna”.
Ci sprawcy naprawdę w to wierzą? To nie jest forma kary?
MD: - Im częściej słyszę od klientek, że rodzina mówi, że są homoseksualne, bo nie spotkały dobrego mężczyzny, tym bardziej nie jest dla mnie jasne, że chodzi o ukaranie za orientację. Poziom wiedzy na temat tego, czym jest orientacja psychoseksualna jest naprawdę niski.
Gwałt naprawczy jest pewnego rodzaju podwójnym przekroczeniem granic. Każdy gwałt jest bardzo trudnym doświadczeniem. W sytuacji gwałtów naprawczych, sprawca dodatkowo zdaje się mówić: ty nie wiesz kim jesteś, ja wiem lepiej niż ty, co będzie dla ciebie dobre.
Przemoc w związkach homoseksualnych też się zdarza?
MD: - Tak, choć takich osób jest w hostelu najmniej. Ta przemoc nie różni się od tej, której doznają ludzie w związkach heteroseksualnych. Osoby, które doświadczają jej w związkach jednopłciowych, trafiają do nas,, bo nasza organizacja wydaje się im przyjaznym miejscem. U nas mogą wprost mówić o tym, że są w związku jednopłciowym.
Ale pomóc jest pewnie trudniej. Znam mężczyznę, który poszedł na policję i usłyszał, że powinien partnerowi po prostu oddać.
MD: - Przydałyby się zarówno bardziej przyjazne rozwiązania prawne, jak i zmiana podejścia. W raporcie, który przytaczałam jest także fragment poświęcany zgłaszaniu faktu doświadczania przemocy. Wśród odpowiedzi na pytanie o powody niezgłaszania takich sytuacji pojawiają się: niewiara w skuteczność policji w tego typu sprawach, lęk przed docinkami i złośliwościami oraz obawa, że sprawa nie zostanie potraktowana poważnie. Część osób, które wzięły udział w badaniu bała się także tego, że ich orientacja wyjdzie na jaw. Osoby, które były u nas w hostelu też nigdy tego wcześniej nie zgłaszały.
Jak to jest zamieszkać w hostelu? Z obcymi ludźmi, w obcym mieście?
MD: - Dla klientów naprawdę ważne jest to, że jesteśmy hostelem LGBT. Ktoś, kto do nas trafia wie, że będzie to miejsce mu przyjazne – to na początek bardzo dużo.
Bycie w grupie oczywiście nie jest łatwe, czasem pojawiają się sytuacje konfliktowe. Dużo zależy od tego, kto aktualnie jest w hostelu, jakie nawiążą się relacje. Były takie grupy, które wspólnie wychodziły, dawały sobie wsparcie, gotowały, były takie, w których ta potrzeba kontaktu była mniejsza.
W większości hosteli można zostać do trzech miesięcy, u Was tylko dwa tygodnie. Dlaczego?
MD: - Przyjęcie na trzy miesiące oznacza, naszym zdaniem, mniejszą motywację i odsunięcie decyzji o podjęciu działań. Gdzieś w głowie zapisuje się informacja, że jest jeszcze dużo czasu, a czas mija i potem i tak okazuje się, że zostały już tylko dwa tygodnie. Nie chcemy, żeby wszystko się rozmyło, a z drugiej strony chcemy dać ochłonąć. Ten termin może zostać przedłużony.
Dwa tygodnie to nie jest zbyt krótko?
MD: - Mam wrażenie, że tworzymy atmosferę, w której nasi klienci nie boją się, że tego przedłużenia nie dostaną. Wiedzą, co trzeba zrobić, żeby u nas zostać.
Bywa tak, że w ciągu pierwszych dwóch tygodni niewiele się dzieje, bo ktoś, żeby cokolwiek zrobić, musi się najpierw poczuć bezpiecznie. Jest sporo osób, które były w hostelu dwa – trzy miesiące.
Co trzeba zrobić, żeby zostać?
MD: - Z każdą osobą przygotowujemy osobny plan działania. To mogą być proste rzeczy, np. że w najbliższym tygodniu napisze CV, złoży papiery do szkoły, pójdzie do lekarza, zarejestruje się w urzędzie pracy, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Nie zawsze jest to łatwe, bo urzędy pracy są zrejonizowane, czyli jeżeli ktoś jest spoza Warszawy, to musi pojechać do urzędu pracy w swoim mieście.
Łatwo jest znaleźć pracę?
MD: - Taką pierwszą, podstawową w miarę łatwo. Jeżeli ktoś chciałby jednak znaleźć zajęcie zgodne z jego doświadczeniem, wtedy jest to trudniejsze.
Wszyscy mówią, że nie ma pracy.
MD: - W sklepach, w kawiarniach, restauracjach, przy ulotkach można znaleźć pracę.
I za to co się zarobi wynająć mieszkanie?
MD: - Mieszkanie nie, na początek pokój.
Przyszedł do nas kiedyś pan, który bardzo chciał znaleźć pracę, miał dużą motywację, ale wcześniej mu się to nie udawało, bo regulamin schroniska, w którym był, zabraniał przyjścia po godzinie 23:00 oraz nakazywał wyjść o 8:00 ze wszystkimi rzeczami. Gdyby pracował na popołudniową zmianę, to nie miałby dokąd wrócić. Do pracy musiałby chodzić z całym dobytkiem. Po trzech dniach pobytu u nas w hostelu, już pracował.
Zapewniacie tylko nocleg, czy także jedzenie? Kieszonkowe?
MD: - Nie dajemy pieniędzy. Sami robimy zakupy. Mieszkańcy mogą ugotować coś z tego, co kupimy. Zapewniamy podstawowe środki higieniczne. Jeżeli ktoś jest bez ubrań, to pomagamy wystąpić do ośrodka pomocy społecznej o zasiłek celowy.
Jak zareagował na was ośrodek?
MD: - Zostaliśmy dobrze przyjęci. Byliśmy na spotkaniu. Bardzo spodobał się nasz sposób pracy.
Dlaczego nikt nie wie, gdzie się znajdujecie?
MD: - Po pierwsze dlatego, że osoby doznające przemocy mogą być poszukiwane przez różne osoby – partnerów, partnerki, więc chodziło o to, żeby dać mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa.
Po drugie, ze względu na ryzyko negatywnej reakcji różnych grup społecznych. Zapowiedzi takich reakcji było widać w internecie, kiedy hostel ruszył. Nawoływano do znalezienia nas, do zniszczenia hostelu.
Znalazłam też coś o tobie.
MD: - Były komentarze na temat kierowniczki (czyli ostatecznie mnie), np. że powinnam spłonąć, ale nie wzięłam tego do siebie. To była taka mieszanka różnych informacji, wszystkie rzucone hurtem z całą mową nienawiści kierowaną pod adresem naszych działań.
Utożsamiano też hostel z agencją towarzyską.
MD: - Trudno mi znaleźć jakieś wyjaśnienie, ale rzeczywiście pojawiało się dużo takich komentarzy. Dość często orientacja seksualna kojarzona jest tylko z seksem.
Geje i lesbijki będą spotykać się tylko w tym celu?
MD: - I to za pieniądze z naszych podatków..
Ktoś przyszedł w sprawie hostelu do stowarzyszenia?
MD: - Nie bagatelizowałabym tego, co dzieje się w internecie. To zaczyna się na forach i przenosi do świata realnego. Na forach ludzie umawiają się i wzajemnie nakręcają.
Co roku obserwujemy, co dzieje się 11 listopada – wybijane są szyby w lokalach organizacji działających na rzecz osób LGBT, atakowane sqaty, gdyby adres nie był tajny, to hostel znalazłby się na tej liście.
Jak udaje się utrzymać adres w tajemnicy?
MD: - Osoby, które do nas przyjeżdżają, mają pełną świadomość jak ważne jest, aby adres nie był ogólnodostępny.
Kiedy hostel powstał, pojawiły się też zarzuty ze strony niektórych organizacji pozarządowych, że izolujecie osoby LGBT lub wręcz stygmatyzujecie. Nie lepiej jest walczyć z homofobią w zwykłych ośrodkach?
MD: - Nie ma mowy o żadnej stygmatyzacji. Po prostu w różnorodnym wachlarzu usług pomocowych od pewnego czasu są też nasze.
Istnieją organizacje i instytucje, które bardzo skutecznie pomagają ofiarom przemocy. Ich kadra często jest dobrze przygotowana do pomocy klientom LGBT, ale czasem bywa inaczej. . Są miejsca, w których osoby obecnie mieszkające u nas, spotykały się z dyskryminacją, a nawet przemocą. Albo nie czuły się rozumiane, nie mogły swobodnie opowiadać o swojej sytuacji. Poza tym nawet jeżeli mamy pewność, że taka osoba nie spotka się z dyskryminacją ze strony kadry, to nikt nie może zagwarantować, że jeżeli w ośrodku mieszka sześćdziesiąt osób, to do przemocy nie dojdzie z ich strony.
Chodzi o to, że taki klient, czy klientka nigdy nie wie na kogo trafi. Jeżeli źle trafia, to może pojawić się przekonanie, że tej pomocy w ogóle nie warto szukać. Nam zależy na tym, żeby zapobiegać ponownej traumie.
Jak często dochodzi do dyskryminacji ze strony kadry różnych instytucji pomocowych?
MD: - Nie chcę powiedzieć, że często, ale nasi klienci mają takie doświadczenia.
Była u nas osoba transseksualna, która wcześniej trafiała do różnych instytucji. W jednym z miejsc pracownicy przy niej zastanawiali się, czy to jest kobieta, czy mężczyzna i gdzie „to” położyć, na jaką salę. Nie, gdzie położyć tego pana, czy tę panią, tylko gdzie „to” położyć. Kiedy poprosiła, żeby nie mówić o niej jak o mężczyźnie, usłyszała, żeby nie urządzała histerii.
Przemoc, w wyniku której osoby się do nas zgłaszają zawsze dotyczy orientacji psychoseksualnej lub tożsamości płciowej. Jeżeli nie można by było o tym swobodnie rozmawiać, jeżeli byłby to temat tabu, to taka rozmowa w ogóle nie miałaby sensu.
Aby zgłosić się do hostelu, należy zadzwonić pod numer telefonu 513 568 934 lub napisać na adres: hostel@lambdawarszawa.org. Więcej informacji: lambdawarszawa.org/hostel.
Projekt "Hostel Interwencyjny dla osób LGBT" realizowany jest w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.