W ostatnim czasie zrobiło się głośno w sprawie dwóch polskich skłotów, poznańskiego Rozbratu i warszawskiej Elby. Stało się tak za sprawą grożącej im likwidacji. Rozbrat i Elba są niezależnymi centrami społeczno-kulturalnymi.
Słowo „skłot” oznacza zagospodarowany, zamieszkany pustostan,
opuszczony budynek (lub kompleks zabudowań) „zreanimowany” i
przystosowany do prowadzenia działalności artystycznej,
kulturalnej, społecznej oraz do warunków mieszkalnych. Skłoty mogą
działać na zasadzie domów mieszkalnych lub ośrodków kultury. Często
oba te aspekty idą w parze, ale nie jest to zasadą. Akurat Rozbrat
i Elba spełniają obie te funkcje.
Kolektyw aktywistów i aktywistek działających na Rozbracie w
trakcie 15 lat swojego istnienia zdołał stworzyć
merytoryczno-techniczne zaplecze dla licznych inicjatyw. Rozbrat,
oprócz kolektywu działającego na rzecz skłotu, jest miejscem
spotkań Federacji Anarchistycznej, Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza”, akcji „Jedzenie Zamiast Bomb”,
Anarchistycznego Czarnego Krzyża, biblioteki i wydawnictwa
książkowego oraz zespołu perkusyjnej samby ulicznej „Hałastra”. Na
Rozbracie można wziąć udział w warsztatach rowerowych, sitodruku
czy grania samby. Odbywają się też liczne imprezy kulturalne:
spotkania, promocje, wystawy i koncerty. Rozbrat to dwie sale
koncertowe, budynek mieszkalny, klub, biblioteka, przestrzeń
wystawiennicza, pomieszczenia warsztatowe i gospodarcze.
Funkcjonując na marginesie kultury masowej, jest
tętniącym życiem ośrodkiem działań twórczych, utrzymującym się bez
funduszy strukturalnych i dotacji unijnych. Jest realną platformą
współpracy środowisk zróżnicowanych pod względem narodowościowym,
seksualnym czy klasowym. W nazwie skłotu chodzi o „rozbrat” z
władzą, zerwanie z centralizacją i hierarchią na rzecz
samorządności i oddolnej organizacji. Ta autonomiczność i anty
autorytaryzm Rozbratu pozbawione kontrkulturowych pretensji leżą u
podstaw porozumienia pomiędzy kulturą a subkulturą.
Nazwa warszawskiego skłotu Elba pochodzi od nazwy ulicy, przy
której się znajduje, Elbląskiej. Nie jest nacechowana politycznie
jak w przypadku Rozbratu. Zresztą, Elba jest skłotem przede
wszystkim kulturalno-artystycznym, a polityka przewija się w tle.
Przez dwa lata działalności kolektyw Elba stworzył infrastrukturę,
służącą dziś jako baza materialna dla wielu inicjatyw
kulturalno-artystycznych. Działania te oprócz funkcji edukacyjnej,
poznawczej, spełniają również rolę integracyjną wśród społeczności
lokalnej. Na Elbie działa punkt rowerowy, sala plastyczna,
bezgotówkowy sklep oparty na wymianie towarów – „Freeshop”, kryty
skatepark i sala sportowa z częścią treningową, stołem do
ping-ponga i ścianką wspinaczkową. Cyklicznie odbywają się
warsztaty samby perkusyjnej i kuglarskie. Przestrzeń dla siebie ma
również klub filmowy oraz akcja „Jedzenie Zamiast Bomb”, gdzie w
ramach protestu anty militarystycznego i antykonsumpcyjnego
gotowane są posiłki dla osób biednych i bezdomnych. Ponad to,
regularnie odbywają się koncerty, pokazy i wystawy. Elba, oprócz
działalności kulturalnej, jest domem dla około 20 osób. Podobnie
jak Rozbrat nie korzysta z żadnego zewnętrznego dofinansowania.
Opiera się na działalności własnej i wsparciu finansowym
indywidualnych osób związanych ze skłotem. Działalność obu skłotów
jest całkowicie darmowa.
Rozbrat – sytuacja prawna
Kampania na rzecz przetrwania Rozbratu rozpoczęła się w
styczniu 2008 roku, kiedy to do skłotowej bramy po raz pierwszy
zastukał komornik. Dość zawiła sytuacja prawna dotycząca własności
działki, na której znajduje się Rozbrat daje pewną przewagę
skłotowi w walce o przetrwanie. Działka ma trzech właścicieli. Pas
terenu z klubem, pokojem mieszkalnym, narzędziownią i fragmentem
dużej sali koncertowej należy do prywatnej osoby, która wcześniej
czy później prawdopodobnie upomni się o swój grunt. Do tej pory
poinformowała kolektyw Rozbrat o dwóch (niedoszłych) rozbiórkach w
kwietniu i lipcu 2004. Druga działka obejmująca większą część
skłotu (kawałek budynku mieszkalnego, dwie sale koncertowe,
bibliotekę i garaże) należy do firmy „Darex” z Pruszkowa, która na
zakup terenu wzięła kredyt w raszyńskim Banku Spółdzielczym. Firma
jednak nie wywiązywała się z zobowiązania kredytowego, zadłużając
się w banku na około 3 miliony złotych. Tym samym działka stała się
terenem spornym pomiędzy „Darexem” a Bankiem Spółdzielczym. Ten
drugi nie może jednak wejść w prawne posiadanie działki, nie
doprowadziwszy zadłużonej firmy przed sąd w celu zatwierdzenia
wyroku. Problem dla banku, a jednocześnie szczęście dla Rozbratu
polega na tym, że nie znane jest miejsce pobytu właścicieli firmy
„Darex”, a tym samym niemożliwe jest postawienie ich przed sądem.
Trzecia działka jest własnością skarbu państwa i w jej skład
wchodzi fragment budynku mieszkalnego oraz rozdzielnia z prądem. „Z
tej strony – jak mówią skłotersi i skłoterki – nie mieliśmy jeszcze
żadnych alarmujących wieści”.
Główny zarzut kolektywu Rozbrat pod adresem miejscowego planu
zagospodarowania przestrzennego „Sołacza” (Rozbrat jest częścią
osiedla „Sołacz”) dotyczy wątków przyrodniczo-społecznych
nieuwzględnionych w projekcie inwestycyjnym osiedla. Kolektyw
Rozbrat proponuje, by w planach zagospodarowania przestrzennego
przygotowanych przez Miejską Pracownię Urbanistyczną dla terenu
zajmowanego przez skłot, uwzględniono kulturotwórczy i społeczny
wkład Rozbratu. Niedopuszczalny dla obrońców poznańskiego skłotu
jest fakt, że miasto ignoruje socjalną i kulturalną funkcję
Rozbratu, troszcząc się jedynie o „dobro” inwestorów jako
depozytariuszy zysku kapitałowego dla miasta. Sympatycy Rozbratu
odnoszą się do jego bogatego dorobku wypracowanego samorządnie bez
środków publicznych, jak i jego nieocenionej roli w tworzeniu
tkanki miejskiej. Tymczasem władze Poznania proponują w miejsce
Rozbratu wybudowanie willowego osiedla, dostępne jedynie dla
nielicznej części społeczeństwa, ignorując społeczną
inicjatywę jaką jest Rozbrat, skierowaną do osób mniej zamożnych i
wszelkich innych wykluczonych grup społecznych. Kolektyw Rozbrat
wyraźnie deklaruje, że Poznań nie jest „dojną krową”, firmą, gdzie
nie uwzględnia się potrzeb wszystkich mieszkańców miasta, a jedynie
interes inwestorów.
Wiceprezydent Poznania, Maciej Frankiewicz twierdzi, że sprawa
Rozbratu nie dotyczy miasta tylko prywatnej firmy-bankruta i banku,
zapominając o tym, że to władze miasta są decyzyjne w kwestii
charakteru zabudowy tego terenu po wykupieniu go przez ewentualnego
inwestora. Z kolei prezydent Poznania, Ryszard Grobelny
systematycznie odrzuca propozycje poprawek do miejscowego planu
zagospodarowania przestrzennego „Sołacza”. Kilkadziesiąt zmian
przygotowanych przez kolektyw Rozbrat wspólnie z różnymi
organizacjami ekologicznymi i obywatelskimi zakłada ochronę
warunków przyrodniczych „Sołacza” (m.in. część doliny rzeki
Bogdanki i otuliny Parku Sołackiego), jak i ocalenie placówki
społeczno-kulturalnej „Rozbrat”. Mieszkańcy „Sołacza” oraz
organizacje działające na rzecz zachowania obecnego kształtu
dzielnicy wzywają władze miasta o działanie w interesie
mieszkańców, a nie firm developerskich. W ostatecznym rozrachunku
to mieszkańcy tworzą klimat miasta, a nie planiści działający pod
dyktat inwestorów i developerów.
Elba – do wyburzenia?
Sytuacja prawna Elby jest jaśniejsza. Działka, na której stoi
skłot, należy do polskiej filii międzynarodowej korporacji Stora
Enso. Gdy dwa lat temu skłotersi i skłoterki rozpoczynali swoją
działalność kulturalno-artystyczną w pustostanach przy ul.
Elbląskiej, zjawił się właściciel z oddziału firmy z Ostrołęki.
Przyjechał zweryfikować informacje, czy faktycznie jest tu pijacka
melina. Okazało się, że zamiast meliny znaleźli prężnie działające
niezależne centrum kultury. Przedstawiciele firmy wyrazili aprobatę
dla działalności Elby oraz zgodę na dalsze zajmowanie budynków
przez kolektyw Elby. Wyrazili również chęć podpisania umowy
użyczenia działki na rok. Jednak przez następne półtora roku ani
skłotersi i skłoterki nie upomnieli się o umowę, ani właściciel
propozycji nie ponowił. W marcu tego roku na skłocie pojawiła się
firma odpowiedzialna za wycenę wyburzenia budynków zajmowanych
przez kolektyw Elba. Skutkiem tego było odnowienie kontaktu z
właścicielami działki i spotkanie w Ostrołęce. Na spotkaniu
ustalono, że firma Stora Enso Poland podpisze umowę użyczenia
działki z kolektywem pod warunkiem, że stroną w umowie będzie ciało
posiadające podstawę prawną w postaci stowarzyszenia lub fundacji.
Umowa miała być na czas nieokreślony z możliwością miesięcznego
wypowiedzenia. W tym celu osoby z kolektywu Elba rozpoczęły proces
rejestracji stowarzyszenia w sądzie. Tym czasem, jeszcze tego
samego miesiąca przy Elbląskiej 9/11 zjawiło się kilka osób z
zarządu Story Enso Poland ze swoją świtą w towarzystwie
przedstawiciela jednej z firm wyburzeniowych. Komunikat był jasny:
skłotersi i skłoterki muszą się wynieść jak najszybciej, gdyż na
początek maja zaplanowana jest rozbiórka budynków. Reprezentanci
zarządu twierdzili, że nic nie wiedzą o żadnej umowie i
najwyraźniej obietnica umowy padła z ust osób nieuprawnionych do
wydawania takich decyzji.
Na początku kwietnia doszło do spotkania pomiędzy
przedstawicielami i przedstawicielkami kolektywu Elba a
zarządem firmy Stora Enso Poland w warszawskim biurze firmy przy
ulicy Jagielońskiej. Nie udało się jednak wypracować żadnego
porozumienia. Właściciele nieustępliwie naciskają na natychmiastowe
opuszczenie działki, na co skłotersi i skłoterki nie mogą się
zgodzić. Z kolei firma nie chce przystać na propozycję podpisania
długoterminowej umowy ze skłotem z notarialnie ustaloną datą
eksmisji.
Rozmowy utknęły w martwym punkcie. Miasto nie bardzo angażuje
się w sprawę twierdząc, że konflikt dotyczy prywatnej działki.
Zapomina wszakże, analogicznie do sytuacji Rozbratu, że ma
decydujące zdanie o ostatecznym kształcie miejskich inwestycji.
Brak jasnych planów zagospodarowania przestrzennego terenów, w
których skład wchodzą pustostany przy ulicy Elbląskiej 9/11
przemawia na korzyść skłotu. Jednak nie do końca Elba jest obojętna
miejskim decydentom. Ma wsparcie urzędu miasta dzielnicy Żoliborz,
na które może się powołać w ubieganiu się o lokal zastępczy od
miasta.
W obu przypadkach, Rozbratu i Elby, chodzi nie tyle co o
ochronę, ale uwzględnienie tych niezależnych placówek
społeczno-kulturalnych w inwestycyjnych planach przestrzennego
zagospodarowania miasta. Istnienie tych miejsc nie wynika z
kapitalistycznej kalkulacji kumulowania zysku, ale ze społecznej
potrzeby wspólnego spotkania oraz samorządnego i oddolnego
kształtowania swojego otoczenia i życia.
Źródło: inf. własna