Dr Józef Polak – zapomniany bohater Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego
Historia powstania Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego (WTH) – najbardziej zasłużonej w dziedzinie propagowania zasad higieny organizacji społecznej na ziemiach polskich – może być opowiedziana na różne sposoby. Najwłaściwsze wydaje się przywołanie na początek postaci dr. Józefa Polaka – lekarza, zapalonego publicysty, społecznika, człowieka o wielkim sercu i żelaznej woli, który swoje pomysły konsekwentnie wprowadzał w czyn. Podniósł kwestię higieniczną do rangi sprawy ogólnospołecznej, zainicjowane przez niego Warszawskie Towarzystwo Higieniczne działa od 118 lat.
Pesymista, który góry przenosił
Dr Józef Polak (1857-1928) pochodził z Równego na Wołyniu. Ukończył Akademię Medyko-Chirurgiczną w Warszawie i – po krótkiej pracy na prowincji – prowadził skromną praktykę lekarską w Warszawie. Zajmował się publicystyką, pisywał na tematy higieniczne do różnych czasopism branżowych, kierował Instytutem Szczepienia Ospy przy Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie, był też członkiem organizacji społecznych, m.in.: Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, British Medical Association w Londynie, a nawet założycielem Polskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Pokoju. Jako cel życia obrał doprowadzenie do poprawy sytuacji zdrowotnej społeczeństwa, poprzez szerzenie oświaty sanitarnej i zasad higieny.
Tak spotkanie z lekarzem zanotował Bolesław Prus: „Pewnego dnia, przed paroma laty, spotkałem na ulicy osobę z niezwykłą powierzchownością. Był to młody mężczyzna z twarzą starego człowieka. Miał źle ostrzyżoną brodę, okulary na bakier, buty z czasów Fryderyka Wielkiego, kapelusz z czasów rewolucji francuskiej i palto krótsze od surduta. Postawą przypominał frotera szukającego roboty, a fizjognomią pesymistę, który gdy raz zafrasował się tym, że przyszedł na świat – już do dziś dnia nie odzyskał humoru. Oryginał ten nie przywitawszy się rzekł: Niech pan napisze, że trzeba by u nas założyć pismo higieniczne. Bo u nas i nie żyją podług higieny, i wcale się o nią nie troszczą. Mówiąc to, nie patrzył na mnie; potem kiwał głową i poszedł dalej machając każdą ręką i każdą nogą w inny sposób”[1].
Nie minął rok i dr Polak dopiął swego: w 1885 r. ukazał się pierwszy numer czasopisma higienicznego „Zdrowie”. Nie było to pierwsze na ziemiach polskich pismo, które podjęło tematykę profilaktyki zdrowotnej, jednak jako jedyne wówczas wystąpiło z ogólnospołecznym programem upowszechnienia zasad higieny (domów, usług sanitarnych w miastach, szkół, żywienia, profilaktyki szczepień).
Polak zgromadził wokół czasopisma grono oddanych sprawie „higienicznej” autorów, którzy pisali m.in. o stanie zdrowia polskich chłopów, robotników i klasy średniej. Obraz życia statystycznego Polaka z końca XIX w., jaki się wyłania z tych opisów, jest przerażający: „W Warszawie w ciągu ostatnich lat 17% zmarłych skończyło życie z powodu chorób zakaźnych, których rozpowszechnianie jest wynikiem braku higieny (…) 55% [zmarłych] – czyli ponad połowa zmarłych – to dzieci w wieku poniżej 5 lat”[2].
Stan sanitarny w mniejszych miejscowościach jest odmalowywany w jeszcze bardziej ponurych barwach: „Domy pozbawione wychodków, woda do picia zanieczyszczona obficie ekskrementami samych jej konsumentów, brud zewnątrz domów, brud wewnątrz, cuchnące wyziewy, cuchnąca odzież, brak kąpieli, obraz uwłaczający godności ludzkiej, sprzeczny z wszelką ideą cywilizacji i oświaty”[3].
Powołując się na własne obserwacje oraz dane statystyczne z Europy i Polski dziennikarze „Zdrowia” wystąpili z prostym i tanim programem uzdrowienia fatalnej sytuacji higienicznej ludności, proponując prowadzenie prostych czynności: utrzymywania czystości w mieszkaniach, w otoczeniu, dbałość o czystość wody pitnej, jedzenia, odzieży, wietrzenie mieszkań i ich większe nasłonecznienie.
Dr Józef Polak – założyciel pisma i jego wieloletni redaktor – pisał na łamach gazety: „Z brudów jednostek składają się brudy społeczne, z chorób jednostek powstają epidemie. Nie dość samemu mieć wannę własną, trzeba myśleć o kąpielach dla ludzi ubogich, nie dość mieć zdrowe mieszkanie, trzeba starać się o budowę zdrowych mieszkań dla klasy uboższej; nie dość rozumieć znaczenie higieny i umieć ochraniać własne zdrowie; trzeba uczyć i innych”[4].
Postulat ten był skierowany do potencjalnego odbiorcy pisma – przedstawiciela inteligencji – lekarza, nauczyciela, urzędnika, człowieka dobrej woli, który na swoim terenie zaangażuje się w sprawę higieniczną. Utopia? Wcale nie, przesłanie dr. Polaka trafiło na podatny grunt, a idea poprawienia warunków bytowych, zwłaszcza najbiedniejszych grup społecznych, znalazła się nagle w centrum zainteresowania społecznych elit.
Siedlisko zła
Czy spotkanie z młodzieńcem o „twarzy starego człowieka” wywarło na Bolesławie Prusie tak silne wrażenie, czy może kwestię sanitarną dostrzegał już wcześniej trudno powiedzieć – dość, że pisarz stał się jednym z głównych orędowników sprawy higienicznej. Opisy warunków bytowych, w jakich żyli warszawiacy w końcu XIX w., znajdziemy kilkakrotnie w najsłynniejszej warszawskiej powieści.
Do bardziej znanych należy ów pagórek „najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, nieomal ruszających się pod słońcem”, który odkrywa Wokulski podczas spaceru po Powiślu kilkadziesiąt kroków od źródła miejskiego poboru wody z Wisły. „O, tutaj – myślał [Wokulski] – jest ognisko wszelkiej zarazy. Co człowiek dziś wyrzuci ze swego mieszkania, jutro wypije; później przenosi się na Powązki i z drugiej znowu strony miasta razi bliźnich pozostałych przy życiu”.
Publicystka Prusa i innych „ambasadorów” sprawy higienicznej skupionych wokół czasopisma „Zdrowie”, z jego redaktorem dr. Józefem Polakiem, na czele zaczyna przynosić efekty. Komitet redakcyjny gazety inicjuje powołanie Wystawy Higienicznej.
Hygeopol przy Pięknej i przy Kaliksta
Dr Józef Polak znów dopina swego. Między Alejami Ujazdowskimi, ulicą Piękną i Agrykolą, w maju 1887 r. wyrasta Hygeopol – miasteczko I Wystawy Higienicznej. Warszawiacy tłumnie odwiedzają wystawę, spacerują wzdłuż alejek, zwiedzają, m.in.: wzorcowe przedszkole urządzone zgodnie z zasadami tzw. ogródka freblowskiego, szkołę z modelem sali gimnastycznej, prezentacje warszawskich szpitali (m.in. wzorcowe sale dla dzieci chorych) i instytutu szczepienia ospy dr. Mączewskiego, rekwizyty związane z higieną zakładów przemysłowych. Oglądają też wystawę kanalizacji i wodociągów: modele filtrów, wzorowy kolektor, domek parterowy z modelowo wykonaną kanalizacją.
Wystawie towarzyszą stoiska reklamowe różnych przedsiębiorstw związanych z branżą higieniczną, np.: firma potentata budowlanego Kazimierza Granzowa proponowała wzorcowy domek parterowy z kanalizacją, a Towarzystwo Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej klozety i pisuary różnych systemów.
„Wszyscy przyjęli projekt ten jako szaleństwo. Równie łatwo stworzyć byłoby można w Syberii galerię obrazów” – napisze miesięcznik „Zdrowie” po inauguracji wystawy. Dodajmy, że wystawa była nie tylko wielkim, ale i nowatorskim (w tej części Europy) wydarzeniem. Poprzedziły ją jedynie podobne imprezy w Berlinie, Londynie i Brukseli.
Sukces wydarzenia sprawia, że kilka lat później zostaje ono powtórzone – u zbiegu ulic Nowowiejskiej, Polnej i Kaliksta (w miejscu, gdzie potem będzie Gmach Główny Politechniki Warszawskiej oraz kampus tej uczelni) w 1896 r. staje Miasteczko II Wystawy Higienicznej. Wystawa jest zorganizowana z jeszcze większym rozmachem, a poprzedzają ją prace ziemne związane m.in. z osuszeniem bagnistego (sic!) terenu, splantowaniem go i obsadzeniem zielenią.
W głównym pawilonie wystawowym, pięknie dekorowanym malowidłami wybitnych polskich malarzy, zaprezentowane zostają działy: szpitalny, fizyczno-chemiczny, farmaceutyczny, statystyczny, przemysłowy i budowlany, w hali obok – sekcja pedagogiczna. W innych budynkach prezentowane są, m.in.: stacja ratunkowa według wzorów wiedeńskich, instytut bakteriologiczny oraz dział higieny ludowej, który w szeregu budynków prezentuje m.in. rzeźnię mało-miasteczkową oraz łaźnię ludową.
Wystawę zwiedza ok. 280 tys. osób, w tym goście z zagranicy. Podobnie jak pierwsze, wydarzenie wywarło duże wrażenie i doskonale wypełniło swoje zadanie dydaktyczne, czyli promocję idei higienicznej wśród szerokich kręgów społecznych.
O sukcesie zadecydowały prawdopodobnie również akcenty rozrywkowe – koncert Orkiestry Symfonicznej, prezentacja czołowych odkryć naukowych tego czasu („magicznej” lampy do oglądania przezroczy, fonografu, działania promieni RTG, wzorcowej karetki pogotowia etc.), ale także konkursy, zawody sportowe, cukiernia, strzelnice, karuzela etc. Udział w finansowaniu przedsięwzięcia mają bogaci sponsorzy, którzy prezentują wyroby przedsiębiorstw we własnych pawilonach.
Warszawskie Towarzystwo Higieniczne
Organizacja wystaw higienicznych stworzyła odpowiedni klimat dla powołania nowej organizacji społecznej. Komitet redakcyjny czasopisma „Zdrowie” inicjuje powołanie Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego. Może teraz liczyć na poparcie zainspirowanej ideami pozytywistycznej pracy organicznej części warszawskiej inteligencji, ale i na przychylność władz rosyjskich.
Cesarstwo Rosyjskie popiera poczynania służące rozwojowi porządku w imperium, także tego przejawiającego się w promowaniu czystości. Dzięki temu bez większych przeszkód rosyjscy urzędnicy zatwierdzają statut nowej organizacji, a dzięki hojności zwykłych ludzi dobrej woli oraz filantropów udaje się zapewnić podstawy ekonomiczne nowej organizacji.
Organizacja powstała w 1898 r. W skład 12-osobowej Rady Zarządzającej weszli, m.in.: dr Józef Polak, Aleksander Głowacki (Bolesław Prus) i Stanisław Markiewicz (higienista, założyciel Towarzystwa Kolonii Letnich). Prezesem Rady na krótko został dr Julian Kosiński, a po nim w latach 1903-1928 dr Józef Polak.
Prus – „czołowy szermierz idei higieny” – w związku z założeniem WTH napisał na łamach Kuriera Codziennego: „Towarzystwo Higieniczne należy do najważniejszych instytucji, którą chyba każdy ma obowiązek popierać. Gdyż tylko taki naród może być zdrowym, który składa się ze zdrowych jednostek”[7].
Głównym zadaniem Towarzystwa było: „szerzenie wśród mieszkańców wiadomości z dziedziny hygjeny, jak również praktyczne zastosowanie podstaw hygjeny w celu zmniejszenia wśród mieszkańców skłonności do chorób i śmiertelności”[8].
Początkowo realizację celów widziano przede wszystkim w działalności popularyzatorskiej – utworzenia muzeum, dalszej organizacji wystaw higienicznych, wydawania broszur i książek, urządzanie odczytów popularnych, gromadzenie zbiorów higienicznych.
Podstawę finansową w początkowym okresie zapewnili sami członkowie założyciele towarzystwa – jego członkami mogły zostać jedynie osoby, które wniosły do kasy Towarzystwa nie mniej niż 50 rubli jednorazowo albo zadeklarowały wpłatę trzech rubli co roku. Resztę środków miały zapewnić zapomogi i ofiary, darowizny, wpływy z organizacji koncertów i widowisk.
WTH również obficie korzystało z hojności fundacji różnych przemysłowców. Nadwyżkę planowano przeznaczyć na kapitał zapasowy, lokowany w obligacjach państwowych, kanalizacyjnych m. Warszawy, w papierach Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i Towarzystwa Kredytowego m. Warszawy.
O realiach politycznych, w jakich rozpoczynało działalność towarzystwo, wspomnijmy tylko na jednym przykładzie – zgodnie ze statutem organizacja miała obowiązek „zawczasu” informować policję o każdym swoim walnym zebraniu „z wyszczególnieniem kwestji, podlegających obradom”. Projekty instrukcji dla oddziałów musiał zatwierdzać sam Generał Gubernator, który osobiście czuwał nad „praworządnością” działalności Towarzystwa.
Instytut Higieny Dziecięcej i Ogrody W. E. Rau’a
Oprócz działalności popularyzatorskiej (w 1900 r. czasopismo „Zdrowie” przeszło na własność Towarzystwa i stało się jego organem prasowym), WTH prowadziło również różnorodne akcje pomocowe.
W 1903 r. przy Towarzystwie powstał ośrodek Instytutu Higieny Dziecięcej w Warszawie, wybudowany dzięki darowiźnie barona Leona de Lenvala (koszt budowy 55 tys. rubli, 20 tys. rubli kapitału żelaznego). Eklektyczny gmach Instytutu, zaprojektowany przez Karola Jankowskiego i Franciszka Lilpopa, stanął przy ul. Litewskiej w pobliżu ul. Marszałkowskiej, w sąsiedztwie Zakładu dla Sierot po Robotnikach ufundowanego przez tego samego filantropa. W budynku znajdowały się m.in. ambulatorium, gabinety lekarskie, mieszkania Sióstr Miłosierdzia, biblioteka, sala gimnastyczna, łaźnie kąpielowe, kuchnia, a także instytucja tzw. „kropli mleka" (akcja polegała na dostarczaniu mleka dzieciom z ubogich rodzin).
Z usług instytutu mogły korzystać dzieci obojga płci do lat czternastu, bez różnicy wyznania. Oferowano im kąpiele i natryski, poradę lekarską i wsparcie pielęgniarskie, gimnastykę i przyrządy ortopedyczne, szczepienie przeciw ospie. Instytut wspierał także matki.
Innym ważnym i niezwykle udanym „projektem” towarzystwa były Ogrody W. E. Rau’a. Podobnie jak Instytut Higieny Dziecięcej tworzyły one osobną strukturę w ramach WTH. One również powstały dzięki prywatnej darowiźnie (300 tys. rubli!). Tym razem hojnymi darczyńcami byli potomkowie Wilhelma Ellisa Rau’a – Niemca i biznesowego partnera Żyda barona Lenvala. Obaj przemysłowcy byli współudziałowcami największego warszawskiego przedsiębiorstwa, Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Mechanicznych „Lilpop, Rau i Loewenstein”.
Pierwsze dwa ogrody „gier i zabaw dziecięcych” powstały w 1899 r. niedaleko dzisiejszego Placu na Rozdrożu oraz w Ogrodzie Saskim. W pierwszym roku działalności zapisało się do nich 3074 dzieci! „Ogrody im. W. E. Rau’a” były projektem rodzimym, warszawskim, ale czerpały z dokonań innych tego typu placówek europejskich, w szczególności krakowskiego Ogrodu Henryka Jordana.
W kolejnych latach ogrodów przybywało, w 1904 r. było ich już 12. Były to jedne z niewielu miejsc przeznaczonych dla dzieci w coraz ściślej zabudowującej się Warszawie. Korzystały z nich w większości dzieci ze środowisk ubogich, robotniczych.
Każdy ogród miał opiekuna (bez pensji) oraz instruktora (który opracowywał i czuwał nad programem gier i ćwiczeń gimnastycznych), „przewodników” (prowadzących zajęcia z dziećmi) i praktykantów (osoby sposobiące się do samodzielnego prowadzenia zabaw i ćwiczeń), lekarza (w celu kontroli stanu zdrowia dzieci i udzielania pomocy lekarskiej). „Ogrody im. W. E. Rau’a” działały w Warszawie do wybuchu II wojny światowej.
WTH było też zaangażowane w szereg innych inicjatyw, takich jak: budowa Sanatorium Przeciwgruźliczego w Rudce, utworzenie Muzeum Higieny Ludu, czy zainicjowanie ogólnopolskiej akcji społecznej „Kropla mleka”. W wielu miejscowościach, z inicjatywy WTH, podjęto budowę łaźni publicznych.
Gmach przy ul. Karowej
WTH szybko zdobyło uznanie. W kilka lat po jego zarejestrowaniu kierownictwo myślało już o własnej siedzibie. W 1905 r. otrzymało dzierżawę placu przy ulicy Karowej i rozpoczęto zbiórkę datków na fundusz budowy siedziby (na przykład w kwietniu 1906 r. odbył się na ten cel koncert w Filharmonii Warszawskiej).
W 1912 r. rozpisano konkurs na projekt siedziby – spośród 13 zgłoszonych projektów wybrano stosunkowo nowoczesny projekt Jana Fryderyka Heuricha (1873-1925). Budynek mieścił bibliotekę wraz z czytelnią, muzeum higieniczne, pracownię badań naukowych i praktycznych (pracownia, w gmachu tym zbudowana, pozwoli służyć gminom naszymi badaniami wody, czynników chorobotwórczych i produktów spożywczych) oraz salę odczytową.
Uroczyste otwarcie gmachu WTH miało miejsce w grudniu 1915 r. Dr Józef Polak miał powiedzieć przy tej okazji: „Matki dostają mleko zdrowe, dzieci odbywają ćwiczenia fizyczne, cierpiący doznają ulgi w lecznicach, lud zaczyna się przyzwyczajać do kąpieli”[9].
Ostatecznie wybudowano jedno skrzydło i część centralną rezygnując z dłuższego skrzydła od strony wiaduktu. Gmach WTH, który przetrwał II wojnę światową, stoi w tym miejscu do dziś. Nadal jest tam siedziba Polskiego Towarzystwa Higienicznego.
W 1924 r. obchodzono jubileusz 25-lecia WTH, które osiem lat później przemianowano na Polskie Towarzystwo Higieniczne. Warto dodać, że Polskie Towarzystwo Higieniczne, reaktywowane po II wojnie światowej dopiero w okresie tzw. gomułkowskiej odwilży, działa do dziś. W 2003 r. dobudowano nowe skrzydło budynku do siedziby Towarzystwa przy ul. Karowej 31a.
Bilans działalności dr. Polaka i zainicjowanego przez niego Towarzystwa jest bardzo korzystny. Tak opisywał tę postać Bolesław Prus: „młody lekarz, który bez powozu, bez stosunków, a nawet bez pięknych manier i podbijającej serca powierzchowności stał się centralnym punktem dla stu ludzi majętnych, eleganckich, głośnych i zasłużonych, a w dodatku twórcą instytucji, która w tak osłabionym społeczeństwie jak nasze ma pierwszorzędną doniosłość” oraz „Oto skromny lekarz – miał ideę. Ideę nie „wielką”, ale „praktyczną”, zgodną z potrzebami czasu. Prócz idei miał jeszcze jedną, niewartą wspomnienia zaletę: żelazny charakter. Dopóty chodził, dopóty namawiał, dopóty prosił, dopóty nudził, aż – zrobił swoje”.
Nie ma w Warszawie pomnika dr. Józefa Polaka. Aż prosi się (pisze o tym Zygmunt Wiśniewski w Jubileusz Polskiego Towarzystwa Higienicznego – Chwała higienistom!) – by stanął przy Krakowskim Przedmieściu obok pomnika Bolesława Prusa. Być może gdzieś w tych okolicach spotykał autor „Lalki” dziwnego pesymistę, którego potem w ciekawy i zabawny sposób odmalował w „Kronikach tygodniowych".
Bibliografia:
Polskie Towarzystwo Higieniczne, 1898-1978, Warszawa 1978.
Bolesław Prus, „Ludzie i duchy” [Tyg. Ilustrowany 1906, nr 16, z 21.04.1906, za: Polskie Towarzystwo Higieniczne…].
Instrukcya szczegółowa Warszawskiego Towarzystwa Hygienicznego, obejmująca Ogrody Dziecięce im. W. E. Raua, 1905.
Przypisy
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23