Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Dorożkarnia to pozytywny przykład domu kultury, który nie tylko proponuje ciekawe zajęcia, ale też wychodzi ze swoimi projektami do sąsiadów, na Siekierki. Dlatego w naszym cyklu tekstów o warszawskich domach kultury nie mogło jej zabraknąć
Z dyrektor Dorożkarni spotkaliśmy się na moment przed Dziecięcą
Stolicą - organizowanym przez nią festiwalem amatorskiej twórczości
dzieci i młodzieży. - Jeśli chcecie zobaczyć, jakie są teraz
warszawskie domy kultury, koniecznie przyjdźcie w niedzielę pod Pałac Kultury
- zachęca Anna Michalak i zapewnia, że przekonamy się tam, że
amatorski ruch artystyczny nie ma nic wspólnego z
amatorszczyzną.
Dorożkarnia wymieniana jest w raporcie "ZOOM na domy kultury" opracowanym przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę" w rozdziale "Dobre praktyki", wysoko oceniają ją też moje znajome mamy, które chętnie przywożą na Siekierki swoje dzieci z najodleglejszych rejonów miasta. Żeby to sprawdzić, najpierw zajrzałam na stronę internetową, bo tak najczęściej robią rodzice przed podjęciem decyzji, gdzie zaprowadzić dzieci na zajęcia. Graficznie nie powaliła mnie na kolana, ale za to z przyjemnością obejrzałam krótkie filmy prezentujące poszczególne zajęcia i działające w Dorożkarni grupy artystyczne. Zobaczyłam przede wszystkim ciekawych pedagogów, z zapałem mówiących o swojej pracy. - Z nich jestem szczególnie dumna. To spełnieni artystycznie twórcy, zawodowcy bez kompleksów - mówi Anna Michalak. W tych krótkich klipach opowiadają, czego uczą dzieciaki i młodzież: pracy z ludźmi, przełamywania nieśmiałości, wyczulenia na detal, staranności, kreatywności, pokory, cierpliwości, ciężkiej pracy. - Wychowujemy ich przez sztukę. Dajemy narzędzia, pomagamy, patrzymy, jak się rozwijają i w końcu samodzielnie realizują bardziej skomplikowane projekty. Dajemy im takiego artystycznego kopa w dorosłe życie - dodaje Anna Michalak.
Sama nie jest typową panią dyrektor. W Dorożkarni przyjmuje mnie co prawda w swoim gabinecie, ale nie przy biurku, lecz przy pięknym starym okrągłym stole zaklejonym różowymi karteczkami z notatkami. A i przy nim nie wytrzymujemy długo, bo jak przyznaje Anna Michalak, podobnie jak większość jej pracowników cierpi na chorobę zwaną artystycznym ADHD. Zanim w 1996 r. powołała do życia Dorożkarnię, utworzyła amatorski Teatr Pantera i jedną z pierwszych w Polsce szkół społecznych - XIV Liceum im. Czapskiego. Na Siekierkach ulokowała się najpierw w małym domku, w którym przed wojną, jak głosi legenda, był garaż na dorożki. Do nowej siedziby na ul. Siekierkowskiej przypominającej przerośniętą nieco willę Dorożkarnia przeniosła się w 2000 r. Rodzice i dzieci chwalą tu sobie szczególnie plac zabaw, na którym w ciepłe dni kwitnie życie towarzyskie.
Najmłodsze dzieci w Dorożkarni się bawią, próbują rozmaitych zajęć, tak żeby w wieku siedmiu lat mogły świadomie podjąć decyzję, co chcą robić dalej. - Wtedy rozbudzamy w nich pasję, ale też powoli oswajamy z myślą, że to będzie ciężka praca - mówi Anna Michalak. Dzieci wybierają konkretną grupę - ceramiczną, wokalną, komputerową, taneczną czy teatralną, a potem mogą przejść dalej, do bardziej profesjonalnej grupy artystycznej, których w Dorożkarni działa kilka. Przygotowują występy, festiwale, jeżdżą na ogólnokrajowe i międzynarodowe przeglądy. Wreszcie, gdy mają jakiś pomysł na własną działalność, dostają organizacyjne wsparcie. - Nie chcemy im tu tworzyć ciepełka, bezpiecznego kokonu, mówimy, jaka jest rzeczywistość, i przygotowujemy, by mogli działać w niej później jako samodzielni animatorzy kultury, menedżerowie, producenci - mówi dyrektor. Pytam ją, czy Dorożkarnia reaguje na zmieniającą się wokół rzeczywistość, bo w wielu warszawskich domach kultury czas jakby się zatrzymał (mroczny hol Dorożkarni nie zrobił na mnie przyjaznego wrażenia, stąd też to pytanie). Anna Michalak przekonuje, że tak, i wymienia: zakup nowoczesnego sprzętu filmowego, profesjonalne studio nagrań czy najnowsze graficzne programy komputerowe.
Nieobojętne jest też to, w jakim miejscu i środowisku dom kultury funkcjonuje. Siekierki to specyficzna okolica, dawna podwarszawska wieś, z niską, jednorodzinną zabudową. Ziemia ostatnio zrobiła się tu bardzo droga, więc obok siebie żyją bogaci z nowych willi i osiedli oraz ci biedniejsi, ze starych domów. Dlatego Dorożkarnia zatrudniła pedagoga ulicy, którego dokształciła za granicą i wysłała na rozpoznanie okolicy. Strzałem w dziesiątkę okazał się projekt "Korzenie Siekierek", czyli penetrowanie za pomocą rozmaitych artystycznych mediów historii dzielnicy. Uczniowie Dorożkarni nagrywali historie, zbierali archiwalne fotografie, stworzyli stronę internetową i film, w tym roku powstaną jeszcze współczesne zdjęcia siekierkowskich rodzin i spektakl teatralny o Siekierkach.
No i jest też projekt, który Anna Michalak określa kwintesencją misji Dorożkarni. To czerwona ławka, którą wymyślili kilkunastoletni uczniowie na zajęciach z profesjonalnymi projektantami, zrobili to z myślą o najbliższej okolicy i, co najważniejsze, doprowadzili do tego, że została zrealizowana. Anna Michalak koniecznie chce mi ją pokazać. Trafiamy na zaniedbany kawał trawnika obok kościoła Pijarów, miejsce bez właściwości, między małym jeziorkiem, Trasą Siekierkowską i ścieżką rowerową. - Dotąd nikt tu się nie zatrzymywał. Teraz, sądząc po napisach na ławce, młodzi spędzają tu czas. To jest miejsce, które warto wykreować, dlatego chcemy jeszcze jakoś tu podziałać - mówi Anna Michalak. - Z takich projektów jestem szczególnie dumna. Tak jak z tego, że nasi wychowankowie teraz sami przyprowadzają do nas swoje dzieci - dodaje.
Czekamy na Wasze opinie w sprawie warszawskich domów kultury - jak działają, jak powinny działać i czy są nam w ogóle potrzebne: agnieszka.kowalska@agora.pl
Dorożkarnia wymieniana jest w raporcie "ZOOM na domy kultury" opracowanym przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę" w rozdziale "Dobre praktyki", wysoko oceniają ją też moje znajome mamy, które chętnie przywożą na Siekierki swoje dzieci z najodleglejszych rejonów miasta. Żeby to sprawdzić, najpierw zajrzałam na stronę internetową, bo tak najczęściej robią rodzice przed podjęciem decyzji, gdzie zaprowadzić dzieci na zajęcia. Graficznie nie powaliła mnie na kolana, ale za to z przyjemnością obejrzałam krótkie filmy prezentujące poszczególne zajęcia i działające w Dorożkarni grupy artystyczne. Zobaczyłam przede wszystkim ciekawych pedagogów, z zapałem mówiących o swojej pracy. - Z nich jestem szczególnie dumna. To spełnieni artystycznie twórcy, zawodowcy bez kompleksów - mówi Anna Michalak. W tych krótkich klipach opowiadają, czego uczą dzieciaki i młodzież: pracy z ludźmi, przełamywania nieśmiałości, wyczulenia na detal, staranności, kreatywności, pokory, cierpliwości, ciężkiej pracy. - Wychowujemy ich przez sztukę. Dajemy narzędzia, pomagamy, patrzymy, jak się rozwijają i w końcu samodzielnie realizują bardziej skomplikowane projekty. Dajemy im takiego artystycznego kopa w dorosłe życie - dodaje Anna Michalak.
Sama nie jest typową panią dyrektor. W Dorożkarni przyjmuje mnie co prawda w swoim gabinecie, ale nie przy biurku, lecz przy pięknym starym okrągłym stole zaklejonym różowymi karteczkami z notatkami. A i przy nim nie wytrzymujemy długo, bo jak przyznaje Anna Michalak, podobnie jak większość jej pracowników cierpi na chorobę zwaną artystycznym ADHD. Zanim w 1996 r. powołała do życia Dorożkarnię, utworzyła amatorski Teatr Pantera i jedną z pierwszych w Polsce szkół społecznych - XIV Liceum im. Czapskiego. Na Siekierkach ulokowała się najpierw w małym domku, w którym przed wojną, jak głosi legenda, był garaż na dorożki. Do nowej siedziby na ul. Siekierkowskiej przypominającej przerośniętą nieco willę Dorożkarnia przeniosła się w 2000 r. Rodzice i dzieci chwalą tu sobie szczególnie plac zabaw, na którym w ciepłe dni kwitnie życie towarzyskie.
Najmłodsze dzieci w Dorożkarni się bawią, próbują rozmaitych zajęć, tak żeby w wieku siedmiu lat mogły świadomie podjąć decyzję, co chcą robić dalej. - Wtedy rozbudzamy w nich pasję, ale też powoli oswajamy z myślą, że to będzie ciężka praca - mówi Anna Michalak. Dzieci wybierają konkretną grupę - ceramiczną, wokalną, komputerową, taneczną czy teatralną, a potem mogą przejść dalej, do bardziej profesjonalnej grupy artystycznej, których w Dorożkarni działa kilka. Przygotowują występy, festiwale, jeżdżą na ogólnokrajowe i międzynarodowe przeglądy. Wreszcie, gdy mają jakiś pomysł na własną działalność, dostają organizacyjne wsparcie. - Nie chcemy im tu tworzyć ciepełka, bezpiecznego kokonu, mówimy, jaka jest rzeczywistość, i przygotowujemy, by mogli działać w niej później jako samodzielni animatorzy kultury, menedżerowie, producenci - mówi dyrektor. Pytam ją, czy Dorożkarnia reaguje na zmieniającą się wokół rzeczywistość, bo w wielu warszawskich domach kultury czas jakby się zatrzymał (mroczny hol Dorożkarni nie zrobił na mnie przyjaznego wrażenia, stąd też to pytanie). Anna Michalak przekonuje, że tak, i wymienia: zakup nowoczesnego sprzętu filmowego, profesjonalne studio nagrań czy najnowsze graficzne programy komputerowe.
Nieobojętne jest też to, w jakim miejscu i środowisku dom kultury funkcjonuje. Siekierki to specyficzna okolica, dawna podwarszawska wieś, z niską, jednorodzinną zabudową. Ziemia ostatnio zrobiła się tu bardzo droga, więc obok siebie żyją bogaci z nowych willi i osiedli oraz ci biedniejsi, ze starych domów. Dlatego Dorożkarnia zatrudniła pedagoga ulicy, którego dokształciła za granicą i wysłała na rozpoznanie okolicy. Strzałem w dziesiątkę okazał się projekt "Korzenie Siekierek", czyli penetrowanie za pomocą rozmaitych artystycznych mediów historii dzielnicy. Uczniowie Dorożkarni nagrywali historie, zbierali archiwalne fotografie, stworzyli stronę internetową i film, w tym roku powstaną jeszcze współczesne zdjęcia siekierkowskich rodzin i spektakl teatralny o Siekierkach.
No i jest też projekt, który Anna Michalak określa kwintesencją misji Dorożkarni. To czerwona ławka, którą wymyślili kilkunastoletni uczniowie na zajęciach z profesjonalnymi projektantami, zrobili to z myślą o najbliższej okolicy i, co najważniejsze, doprowadzili do tego, że została zrealizowana. Anna Michalak koniecznie chce mi ją pokazać. Trafiamy na zaniedbany kawał trawnika obok kościoła Pijarów, miejsce bez właściwości, między małym jeziorkiem, Trasą Siekierkowską i ścieżką rowerową. - Dotąd nikt tu się nie zatrzymywał. Teraz, sądząc po napisach na ławce, młodzi spędzają tu czas. To jest miejsce, które warto wykreować, dlatego chcemy jeszcze jakoś tu podziałać - mówi Anna Michalak. - Z takich projektów jestem szczególnie dumna. Tak jak z tego, że nasi wychowankowie teraz sami przyprowadzają do nas swoje dzieci - dodaje.
Czekamy na Wasze opinie w sprawie warszawskich domów kultury - jak działają, jak powinny działać i czy są nam w ogóle potrzebne: agnieszka.kowalska@agora.pl
Źródło: http://warszawa.gazeta.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.