– Przedstawiciele organizacji regularnie przyjeżdżają na posiedzenia z całej Polski. Niestety, przedstawiciele rządu, w tym poszczególnych ministerstw, stanowią na nich bardzo nieliczne grono. Również strona samorządowa, widząc słabość Rady, przestaje brać aktywny udział w jej pracach – mówi Łukasz Domagała, prezes OFOP, uzasadniając swoją rezygnację z prac w RDPP.
Jak oceniasz pracę Rady Działalności Pożytku Publicznego?
Łukasz Domagała: – Rada systematycznie traci na znaczeniu, a dialog wydaje się przybierać fasadowy charakter, w każdym razie niewiele z tego dialogu zostaje. Dlatego podjąłem decyzję o zawieszeniu mojego udziału w pracach Rady.
To chyba pierwszy taki przypadek. Skąd taka ocena i decyzja?
– Uważam dialog między władzą publiczną a organizacjami społecznymi za jedną z fundamentalnych kwestii – nieprzypadkowo zasadę dialogu wpisano do Konstytucji RP. Dialog oznacza nie tylko wymianę informacji, ale również możliwość niezależnego formułowania stanowisk, chęć słuchania innych stron oraz wspólnego podejmowania decyzji.
Latem 2018 w dobrej wierze zgłosiłem swoją kandydaturę do RDPP. Niestety, widzę, że proces osłabienia dialogu się pogłębia.
Takim najbardziej może prozaicznym znakiem tego osłabienia jest udział stron dialogu w pracach Rady. Przedstawiciele organizacji regularnie przyjeżdżają na posiedzenia z całej Polski. Niestety, przedstawiciele rządu, w tym poszczególnych ministerstw, stanowią na nich bardzo nieliczne grono. Również strona samorządowa, widząc słabość Rady, przestaje brać aktywny udział w jej pracach. Podczas dwóch ostatnich posiedzeń mieliśmy problemy z podejmowaniem uchwał, ponieważ na sali nie było wymaganego kworum.
Niestety, wiele jest sytuacji, w których albo ważne dokumenty nie trafiają w ogóle pod obrady Rady, albo postulaty zgłoszone przez Radę są ignorowane.
Negatywny prym wiedzie tu Ministerstwo Sprawiedliwości, które nie konsultowało zmian dotyczących sprawozdawczości fundacji czy zapisów nowelizacji kodeksu karnego czyniącej z członków władz organizacji osoby pełniące funkcje publiczne. Środowisko nie miało szansy dyskutować zmiany o tak poważnych konsekwencjach.
Jaka jest tego przyczyna?
– W mojej ocenie powody są dwa.
Kluczowe decyzje o polityce rządu i działaniach poszczególnych ministerstw dotyczące organizacji społecznych zapadają poza Radą: najczęściej w poszczególnych ministerstwach lub w Narodowym Instytucie Wolności.
Drugim powodem, który ma charakter systemowy, jest powołanie Komitetu Pożytku Publicznego. To ciało, którego przewodniczącym jest wicepremier, a członkami są ministrowie poszczególnych resortów. Komitet jako ciało wewnętrzne rządu powinno silnie z Radą współdziałać. Tymczasem jako członek RDPP nie mam wiedzy, czym zajmuje się Komitet, od czasu jego utworzenia – te prace na posiedzeniach Rady nie są nawet prezentowane. Tak więc poszczególne resorty wraz z premierem rozmawiają osobno, a organizacje społeczne i przedstawiciele samorządu przyjeżdżający z różnych stron Polski – osobno. Rada miała być ciałem, w którym rząd uzgadnia polityki publiczne, a została sprowadzona do roli ciała czysto konsultacyjnego.
Taki jest jej ustawowy charakter.
– To prawda, ale mówimy o zapisach, które powstały 15 lat temu. Jeśli chodzi o dialog, byliśmy już dużo dalej: o autentycznym dialogu można mówić wtedy, gdy ustalenia wypracowane podczas posiedzeń całej Rady są wykonywane przez ministerstwa oraz Narodowy Instytut Wolności, a nie kiedy administracja przygotowuje dokumenty i tylko na koniec coś podrzuca Radzie do szybkiego zaopiniowania. Obecnie Rada dostaje – lub nie – dokumenty rządowe, które następnie są analizowane, dzięki zaangażowaniu i wolontarystycznej pracy członków Rady. W wyniku tych analiz przygotowujemy stanowiska w formie uchwał. Siłą rzeczy uwagi mają jednak raczej wycinkowy charakter, ponieważ tylko reagujemy na końcowe wersje dokumentów, nie biorąc udziału w ich dyskutowaniu na początkowym etapie powstawania. Wpływ Rady jest więc niewielki – również dlatego nasze komentarze często nie znajdują odzwierciedlenia w ostatecznej wersji zapisów.
Pamiętam, że już raz w 2007 roku uczestnicy prac Rady mieli nieco inne, ale podobne problemy, skarżąc się, że „są traktowani przez Ministra instrumentalnie i mają mały wpływ na to, co robi Ministerstwo”.
Moim zdaniem lepiej jest nazywać problemy i otwarcie publicznie o nich mówić. Wtedy jest szansa, że w mniej lub bardziej odległej przyszłości sytuacja się zmieni.
Coś się jednak udaje zrobić?
– Tak, ale przy braku obecności poszczególnych resortów nawet ta interwencyjna aktywność pozarządowych członków Rady ma mocno ograniczony charakter.
Przykładem takiej częściowo udanej interwencji była sprawa nowych wymogów dotyczących przygotowywania sprawozdań finansowych organizacji dla urzędów skarbowych to jest konieczności złożenia podpisu elektronicznego przez wszystkich członków zarządu organizacji. Dotychczas taki podpis można było złożyć odręcznie na wydrukowanym sprawozdaniu. Jak pamiętamy z relacji portalu NGO.pl, panował w tej sprawie duży chaos informacyjny. Organizacje nie wiedziały o nowym wymogu, nie było informacji, jak w praktyce taki podpis złożyć oraz nie istniała możliwość złożenia bezpłatnego podpisu. Jako pozarządowi członkowie Rady nie tylko systematycznie podnosiliśmy tę sprawę podczas posiedzeń, ale bezpośrednio interweniowaliśmy w Ministerstwie Finansów, dzwoniliśmy też do urzędów skarbowych, sprawdzając, jakie informacje udzielane są organizacjom lokalnie. Dzięki naciskom Rady udało się w ostatnim momencie przygotować bezpłatny system składania podpisów. Gdyby nie to, organizacjom pozostałoby wykupienie płatnych podpisów. Z analiz, które jako Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych wykonaliśmy na potrzeby tamtych interwencji, wynikało, że przy ponad 100 tysięcy organizacji koszt zakupu podpisu elektronicznego dla każdego członka zarządu wyniósłby ogółem między 28 a 38 milionów złotych. Tyle musieliby zapłacić społecznicy i społeczniczki będące we władzach organizacji.
Czyli są i sukcesy.
– O ile sukcesem można nazwać naprawianie błędów rządu, to tak, są.
Tyle tylko, że nadal wymóg złożenia przez wszystkich członków zarządu podpisu elektronicznego jest dla wielu organizacji problemem, szczególnie dla tych małych, lokalnych, opartych na pracy społecznej członków i wolontariuszy, z większą liczbą osób w zarządzie, o zróżnicowanych kompetencjach cyfrowych. Sam pamiętam długie rozmowy telefoniczne, podczas których osobom dzwoniącym po pomoc próbowałem wyjaśnić procedurę, że plik w formacie XML załączamy, podpisujemy profilem zaufanym na stronie, po kliknięciu „pobierz” wysyłamy mailem, następnie kolejna osoba powtarza procedurę – aż do momentu, kiedy wszyscy się podpiszą… A to przecież wciąż nie koniec. Po pomoc dzwonili zarówno seniorzy, jak i osoby młode, także te dobrze radzące sobie w internecie. Najmniejsze organizacje powinny być z tego wymogu zwolnione. Wyobrażam też sobie dużo prostszy sposób (na przykład: tylko jedna osoba wysyła cyfrową podpisaną elektronicznie wersję sprawozdania oraz załącza skan dokumentu podpisanego przez wszystkich w tradycyjny sposób). Cyfryzacja powinna ułatwiać, włączać, a nie utrudniać.
A jakie są najważniejsze sprawy, którymi Rada powinna się zająć?
– Jest ich wiele, na przykład dostępność funduszy europejskich dla organizacji społecznych z budżetu UE na lata 2021-27, w tym spełnienie postulatu, by organizacje były odrębną kategorią, obok podmiotów publicznych i firm. Teraz organizacje są po prostu zaliczane do sektora prywatnego, czego konsekwencją jest późniejsze niedopasowanie wymogów do specyfiki działalności społecznej. Najbardziej martwi mnie to, że w dotychczasowych pracach zniknął zapis o wyborach do komitetów monitorujących, czyli usunięto procedurę, w której organizacje same decydowały, kto będzie reprezentował w komitecie monitorującym dany program finansowany ze środków europejskich. To bardzo ważna sprawa, ponieważ to właśnie członkowie komitetu decydują o ostatecznym kształcie kryteriów konkursowych, wysokości środków w danym konkursie, wyrażają zgodę na zmiany w danym programie krajowym lub regionalnym. Ważne jest poszerzenie definicji przedsiębiorstwa społecznego tak, by środki trafiały również do szerszej grupy organizacji pozarządowych. To wszystko jeszcze można i trzeba zmienić.
Bardzo ważna jest kwestia uproszczeń dla działalności społecznej oraz niwelowania barier biurokratycznych. Z dotychczasowych zapowiedzi – na przykład związanych ze zmianą na jesieni 2018 rozporządzeń do ustawy o pożytku publicznym i o wolontariacie – nic nie wyszło.
Nie wprowadzono zmian, które dałoby się odczuć w codziennej pracy. Jest wprost przeciwnie: do dzisiaj lokalne organizacje i samorządy zastanawiają się, jak stosować te niejasne przepisy zmienionych rozporządzeń. Organizacje mają wiele pytań, jak poprawnie wypełnić zmieniony formularz oraz ile środków będą musiały oddać, jeśli nie osiągną na przykład 2 z 10 zaplanowanych rezultatów. Czy będzie to liczone procentowo, czy może związane z bezpośrednimi kosztami danych działań? Z hasła rozliczania środków publicznych przez rezultaty, a nie z faktur, także niewiele wyszło – organizacje dopytywane przez urzędników przygotowują zestawienia faktur, a czasem wysyłają również ich skany wraz ze sprawozdaniem.
Wrócisz do prac w radzie?
– Każdy z decydentów i polityków może, jeśli chce, powołać społecznych doradców i doradczynie, także reprezentujących zróżnicowane poglądy lub wiedzę z danej branży. Gdyby do tego miała się sprowadzać Rada, to raczej nie wrócę, a na pewno nie na długo. Rada w zamyśle miała być i w większości jej prac od uchwalenia ustawy w 2003 roku była ciałem dialogu, czyli rozmowy, podmiotowego traktowania, wspólnego podejmowania decyzji – w pracach takiej Rady chciałbym móc uczestniczyć. Czas pokaże, jak będzie.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.