„W tym roku wydaliśmy 3,4 mld zł na przywrócenie na rynek pracy ponad 1,9 mln bezrobotnych. Rok temu pieniędzy było dwa razy więcej, a i tak od lat połowa z zarejestrowanych w urzędach pracy nie może znaleźć zatrudnienia. Dlaczego?” – pyta Małgorzata Kolińska-Dąbrowska w „Gazecie Wyborczej”. Odpowiedzi na pytanie szuka razem z dr Markiem Rymszą.
Dr Marek Rymsza, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, podkreśla w wywiadzie, że jedną z podstawowych przyczyn braku efektywności w przywracaniu osób bezrobotnych na rynek pracy jest zła współpraca między poszczególnymi służbami. Chodzi tutaj o służby zajmujące się opieką społeczną i służby zatrudnienia. Źródłem problemu jest też zróżnicowanie samych bezrobotnych. Rymsza zauważa, że nie odróżnia się osób wykwalifikowanych, aktywnie poszukujących pracy, od tych, którzy nie posiadają kwalifikacji i pozostają nieaktywni.
To dla aktywizacji tej drugiej grupy szczególnie ważna jest współpraca służb opieki społecznej i służb zatrudnienia. Natomiast bardzo problematyczne jest określenie liczby osób, które w tej grupie mogą się znajdować. – Nikt nie prowadzi rejestru takich osób – podkreśla Rymsza w wywiadzie.
Winna sytuacji, w której mamy ogromną armię bezrobotnych, nie zainteresowanych powrotem na rynek pracy, jest styl polityki społecznej z początku lat 90., kiedy to stawiano na tzw. działania osłonowe, a nie aktywizujące. – Filozofia była taka: ludzie schodzący z rynku pracy powinni mieć jako takie zabezpieczenie socjalne i czekać na lepsze czasy, kiedy gospodarka ruszy i rynek ich wessie. Nie wessał – mówi Rymsza.
Logika projektowa doprowadziła też, zdaniem Rymszy, do wielu patologii, jak chociażby zawodowi kursanci – czyli osoby, które biorą udział w darmowych szkoleniach finansowanych z EFS. Chociaż samo szkolenie im nic nie daje, dla organizatorów są na wagę złota, bo dzięki ich obecności mogą rozliczyć się z projektu.
Rymsza, zapytany o wzorowy model polityki aktywizacyjnej, wskazuje na to, że w żadnym wypadku nie powinna polegać ona na cięciach socjalnych. Takie wsparcie musi być udzielone w pierwszej fazie, ale musi być też połączone z działaniami kładącymi nacisk na usamodzielnienie się. – Są i świadczenia, tyle że przyznawane warunkowo (np. przy wykorzystaniu kontraktów socjalnych), i praca socjalna, i doradztwo zawodowe, i pośrednictwo pracy z prawdziwego zdarzenia. Ale jeżeli działamy skutecznie, to znacząco skracamy czas pozostawania obywateli na garnuszku państwa – podkreśla Rymsza.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”