– W szkołach skoncentrowano się na innych używkach, na narkotykach, dopalaczach. Tymczasem alkohol – traktowany jako normalność – jest cały czas wśród młodzieży. Piją chłopcy i dziewczynki już w wieku 13-14 lat – z okazji Ogólnopolskiego Dnia Trzeźwości rozmawiamy z Szymonem Wachem ze Stowarzyszenia Gradiam.
Magda Dobranowska-Wittels, warszawa.ngo.pl: – Powołaliście stowarzyszenie, które szczególnie zajmuje się problemem alkoholizmu wśród młodych osób…
Szymon Wach, Stowarzyszenie Gradiam: – Młodych i osób, które są w terapii lub po niej i które wykazały chęć powrotu do normalnego życia. Próbujemy wdrażać programy pomogające im zagospodarować czas wolny po tym, jak już zdecydują, że nie chcą pić.
To ważne, aby zagospodarować czas wolny?
– Gdy człowiek jest uzależniony, to czas mu przepływa między palcami. Albo jest pod wpływem alkoholu, albo jest na kacu. To się wszystko rozmywa. Gdy przestaje pić, to jest ogrom czasu, z którym nie wiadomo co zrobić. Po terapiach, które są standardowo miesięczne, dwumiesięczne czy kilkutygodniowe – potrzebne jest dalsze wsparcie, ponieważ w głowie cały czas jest alkohol, te butelki dźwięczą. Zresztą wszędzie naokoło jest alkohol. A to są ogromne wyzwalacze, które powodują – jak nie teraz, to za którymś kolejnym razem – sięgnięcie po alkohol. Jeśli się nie ma pomysłu na siebie, na swoje życie, na wypełnienie tego czasu wolnego, to wcześniej czy później następuje powrót do nałogu.
Skąd w ogóle pomysł na powołanie takiego stowarzyszenia?
– Ja jestem uzależniony od alkoholu. Ten pomysł wpadł mi do głowy w czasie terapii. Nie piję już 4 lata. Postanowiłem pomagać w zagospodarowaniu wolnego czasu, ponieważ nie miałem wokół siebie specjalistów od terapii, którzy mogliby zaangażować się w działalność stowarzyszenia. Ale ponieważ jestem dobry w organizacji różnych przedsięwzięć, więc zdecydowaliśmy się pójść w rozrywkę. Tak to sobie wymyśliłem, nazwałem i w tym kierunku podążamy.
A skąd nazwa stowarzyszenia Gradiam?
– „Gradiam” z łaciny oznacza „krok po kroku”. Dążenie do trzeźwości, wychodzenie z nałogu to jest ciężka, mozolna praca. Wszystkie swoje działania trzeba realizować metodą małych kroków. W strukturach Anonimowych Alkoholików jest 12 kroków, które trzeba przejść, żeby osiągnąć całkowite oczyszczenie.
Prowadzenie stowarzyszenia jest dla Ciebie takim wypełnianiem czasu?
– To jest moja praca. Od stycznia zeszłego roku zajmuję się tylko tym. Wcześniej pracowałem w Radiu Kolor w dziale handlowym. Zajmowałem się reklamą. Podjąłem decyzję, że jednak poświęcę się rozwijaniu stowarzyszenia, bo niestety nie da się prawidłowo funkcjonować w organizacji, pracując jeszcze gdzieś. Najzwyczajniej w świecie, nie jesteś w stanie nic załatwić w ciągu dnia. W zależności jeszcze jaka praca jest.
Wspomniałeś o tym, że na takiego trzeźwiejącego alkoholika czyha sporo pokus wokół. Warszawa wydaje się szczególnie „kusząca”. Toczą się prace nad Strategią rozwiązywania problemów społecznych. Przygotowywana jest diagnoza do tej staregii, z której wynika, że w Warszawie spożycie alkoholu jest 40% wyższe niż w innych dużych miastach Polski.
– Tak. Ten wskaźnik z roku na rok wzrasta, niestety. I to zarówno wśród osób dorosłych, młodych i młodzieży nieletniej. Znam wyniki tych analiz, ponieważ biorę udział w spotkaniach Branżowej Komisji Dialogu Społecznego ds. przeciwdziałania alkoholizmowi przy Biurze Pomocy i Projektów Społecznych. Jesteśmy na bieżąco z tymi pracami. Uczestniczymy także w konsultacjach i pracach nad Programem Przeciwdziałania Alkoholizmowi w Warszawie.
Liczby są zatrważające, chociaż trzeba zauważyć, że jest to spowodowane także tym, że w Warszawie jest o wiele więcej ludności, bardzo zróżnicowanej. To jest centrum Polski. Tu wszyscy przyjeżdżają. To też podbija ten wynik. Tak czy inaczej, wzrost jest ogromny. To jest bardzo niepokojące.
Współpracuję ze szkołami i muszę powiedzieć, że tam alkohol jest traktowany już jako normalność. Nawet pedagodzy mówią, że został odsunięty na boczny tor. Skoncentrowano się na innych używkach, na narkotykach, dopalaczach. Tymczasem alkohol jest cały czas wśród młodzieży. Piją chłopcy i dziewczynki już w wieku 13-14 lat.
Z badań wynika, że 69% młodzieży ze szkół ponadpodstawowych miało kontakt z alkoholem…
– Prowadzę obecnie program profilaktyczny wśród młodzieży z zastosowaniem aplikacji mobilnej. Z naszych badań, przeprowadzonych wstępną ankietą, wynika, że w klasach ósmych nawet 90% uczniów miało kontakt z alkoholem.
Czyli piło alkohol?
– Tak. Ze szkół na Woli pedagożki robiły we wrześniu czy październiku tego roku szkolnego badania wśród ósmoklasistów. 20% ma na stałe kontakt z alkoholem. Pierwsza klasa średnia to już są osoby uzależnione od alkoholu niestety.
Jak działa aplikacja, o której wspomniałeś?
– Mieliśmy różne pomysły na zaangażowanie młodzieży. Spotykaliśmy się z różnymi osobami z bardzo dużego sektrum branż, działalności, które mogłyby być zainteresowane, żeby sfinansować takie działania. Pomysł aplikacji poddała nam pani Danuta Kuciewicz, dyrektor z Biura Pomocy i Projektów Społecznych. Chodziłem do niej co raz z nowymi pomysłami. W końcu mi powiedziała „Może byście wymyślili coś takiego, żeby dotrzeć do tych dzieciaków w ich świecie, w którym oni żyją, w tych telefonach, bo nic takiego nie ma. Może to by do nich jakoś trafiło”.
Podłapaliśmy temat, popracowaliśmy trochę nad nim, zrobiliśmy badania ankietowe, analizy w w szkołach. Pod koniec 2018 r. dostaliśmy mały grant na przygotowanie scenariusza. Gdy już mieliśmy scenariusz, to musiałem gdzieś uzyskać pieniądze na wykonanie tej aplikacji, bo to jest droga dosyć rzecz. Szukałem wszędzie. Wśród biznesu prywatnego, firm, które produkują gry, aplikacje. Nie było zrozumienia. Wreszcie w czerwcu zeszłego roku pojawił się konkurs w BPiPS na edukacyjno-informacyjną kampanię społeczną. Nasz projekt się wpisywał. Złożyliśmy wniosek, uzyskaliśmy dotację i prowadzimy pilotażowy projekt w trzech szkołach w Warszawie – na Białołęce, we Włochach i na Woli. Weźmie w nim udział około 300 uczniów z klas siódmych i ósmych. Rozmawiałem już w Krajowym Biurze do Spraw Narkomanii na temat rekomendacji tego programu.
Na czym to konkretnie polega? Młody człowiek ma telefon, dostaje aplikację…
– Tak, jest aplikacja do pobrania w sklepie Google.
Bezpłatna?
– Tak. Aplikacja jest zrobiona na podstawie trzech topowych gier, w które gra młodzież. W czasie tych gier, przy zbieraniu specjalnych znaków, pokazują się treści profilaktyczne. Ponieważ jest to adresowane do osób w wieku 13-15 lat, nie mogliśmy z góry założyć, że to są osoby uzależnione lub takie, które już miały kontakt z alkoholem, bo nie powinny.
Dlatego w aplikacji pojawiają się treści korygujące normatywne społeczne poglądy na temat alkoholu. Na przykład, że alkohol nie rozgrzewa, że piwo bezalkoholowe ma 0%, a nie 0,05% , kto to jest alkoholik, co to jest DDA. Takie wstępne informacje profilaktyczne, żeby zapoznać młodzież i żeby nie miała zafałszowanych informacji o uzależnieniu, idąc dalej do szkoły średniej.
Mój syn gra w Minecrafta. Jeśli zainstaluje Waszą aplikację, to takie dodatkowe komunikaty będą mu się pojawiały?
– Tak. Jest 9 plansz. Trz gry po trzy plansze. Zamieściliśmy tam serduszka i w momencie odpowiednich konfiguracji czy zbierania tych serduszek pokazuje się właśnie taki komunikat. Po każdej planszy jest quiz „prawda czy fałsz” na temat tych informacji. Przewidziany jest do tego cały system nagród, żeby zmotywować młodzież. Nie są to jakieś ogromne nagrody. Informacje o tym, jakie by ich satysfakcjonowały, uzyskaliśmy także z badań ankietowych. To są np. gadżety elektroniczne typu słuchawki albo wejściówki do kina, na trampoliny, do parku rozrywki. W zależności ilu uczniów z danej szkoły bierze udział, to od 5 do 10 osób z najlepszymi wynikami otrzymuje te nagrody.
Wspomniałeś, że jest to program pilotażowy. Aplikacja jest częścią większej całości? Coś jeszcze oprócz tego robicie?
– Aplikacja jest wprowadzana na zasadach warsztatowych do szkół. To jest tylko narzędzie, a my mamy przygotowany cały system profilaktyczny. Na razie zajmujemy się tym.
Przy zakładaniu stowarzyszenia naszym głównym celem było zagospdarowanie czasu wolnego osób po terapii lub w czasie terapii. Miałem pomysł, żeby stworzyć w Warszawie miejsce zarówno dla osób po terapii, jak i dla ich rodzin, żeby wspólnie razem zagospodarować ten czas. Miałem pomysły, tylko że dla młodej organizacji wiązało się to z ogromnymi kosztami. W wyniku między innymi udziału w szkoleniach Inkubatora Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji (SCWO) ten pomysł został ze trzy razy przepracowany i nabrał zupełnie innego kształtu.
Nadal dążymy do tego, żeby stworzyć takie miejsce. Wiemy, że podobne inicjatywy już działają, ale chcemy to usprawnić i zrobić coś na zasadzie klubu abstynenta, tylko inaczej to nazwać. To ma być miejsce dla osób w terapii lub po terapii, w którym oni sami będą próbowali wymyśleć, co chcieliby robić, a my pomożemy zorganizować na to pieniądze czy pokażemy, gdzie w przestrzeni miejskiej już są możliwości realizacji takich działań i można z nich skorzystać. Mimo że Warszawa jest świetnie „zoapiekowana” jeżeli chodzi o merytorykę uzależnień, o szkolenia dla organizacji, to – niestety – cierpi na brak informacji.
Wydawałoby się, że ta informacja jest, ale głównie dla tych, co się interesują, którym się chce jej szukać, którzy wiedzą, czego chcą szukać. Nie dociera jednak do zwykłego, prostego człowieka. Na Facebooku jest super zorganizowany profil dotyczący współuzależnień. Organizacje, które się zajmują tą działką, wiedzą o tym, polubią, mają dotęp do informacji, przekazują dalej. Ale dla tego przeciętnego Kowalskiego brakuje informacji. On nie wie, co i gdzie może zrobić. Takie jest moje odczucie, obserwacja.
Na jakim teraz jesteście etapie?
– Złożyliśmy drugi raz naszą propozycję do konkursu w Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich Narodowego Instytutu Wolności na wsparcie instytucjonalne, bo nie mamy lokalu. Tego nam brakuje, aby pełną parą ruszyć naprzód. Mam nadzieję, że się uda, ponieważ wniosek poprawiliśmy według kryteriów oceny ekspertów z poprzedniej edycji. Wtedy się nie udało, więc teraz uzupełniliśmy wniosek zgodnie z informacjami zwrotnymi. Liczę, że dostaniemy te fundusze. To rozwiąże wiele naszych codziennych problemów z brakami kadrowymi i lokalowymi.
Wspominałeś, że bierzecie aktywny udział w pracach BKDS-u. Jak oceniach współpracę między urzędem a organizacjami?
– Wiele zależy od podejścia obu stron, traktowania się jako partnerzy, którzy wzajemnie robią dobrą robotę. Jeśli będziemy do tego podchodzić jako petent i urzędnik, to wtedy to nigdy nie zadziała. A sporo osób i organizacji ma takie podejście…
Ja tę współpracę oceniam bardzo dobrze. W lutym 2020 r. minęły trzy lata od momentu zarejestrowania naszego stowarzyszenia. Uczestniczym w BKDS-ie, w komisjach konkursowych, w komisjach małograntowych. Od nowej kadencji jestem w Mazowieckiej Radzie Działalności Pożytku Publicznego. To wszystko procentuje. Cała ta praca, kontakty z urzędami i organizacjami takimi jak SCWO, FRSO czy Boris. To widać po dotacjach, które otrzymujemy, po obrotach finansowych.
Oceniasz wnioski konkursowe. Czy propozycje, które składają organizacje odpowiadają na potrzeby społeczne, które przecież się zmieniają?
– Jak najbardziej. Coraz więcej jest dobrych ofert. Trudno zdecydować, którą wybrać. Naprawdę, to jest różnica 2-3 punktów. A oferty, które nie uzyskały dofinansowania są na liście rezerwowej, ponieważ są tak świetnie napisane. I to zarówno od tych młodszych organizacji, jak i tych, które działają już po kilka lat. Zdarzają się oczywiście też takie organizacje, które mają kilka miesięcy i widać, że nie skorzystały z żadnej formy pomocy szkoleniowej. To widać po konstrukcji tego wniosku, że ogłoszenie nie zostało przeczytane, że nie odpowiada na założenia konkursowe. Takie się zdarzają. Większość wniosków jest bardzo dobrze napisana.
Dziękuję.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23