– Jakie świetne możliwości poznania daje nam Unia Europejska! – mówi Józiu, który podziwia port Nyhavn, z którego wyruszamy w rejs przez Kopenhagę. Po drodze podziwiamy piękne domy, starożytne zamki i kościoły. Józiu jest ze wspólnoty Barka w Strzelcach Opolskich. Na co dzień zajmuje się pasieką pszczół w Barce, a teraz jest na szkoleniu mieszkańców wspólnot barkowych, którzy znaleźli się w nich z powodu poważnych życiowych zakrętów.
Dla Mariana to pierwszy wyjazd za granicę. Tomek, Artur, Andrzej i Kamil mieszkali i pracowali w Holandii, ale zgubił ich alkohol, narkotyki i wylądowali na ulicach europejskich miast. Wojtek przybył do Barki z Londynu po kilku latach tułaczki. Stasia, po śmierci męża, Holendra, nie miała prawa do żadnych benefitów i zapukała do Barki we Władysławowie.
Podczas pobytu w Kopenhadze przeplata się zachwyt nad miastem, zachodami słońca nad morzem, z rozmowami z organizacjami partnerskimi z Danii i wspomnieniami uczestników programu z przeszłości, kiedy życie nie miało tylu kolorów i czasem traciło sens.
– Teraz odczuwam inaczej – mówi Tomek ze wspólnoty w Poznaniu. – Ten pobyt za granicą niczym nie przypomina tamtych złych lat. Jestem trzeźwy, mieszkam w samopomocowej wspólnocie w Poznaniu, gdzie zaczęła się odbudowa mojego życia. Jestem tutaj i wszystko postrzegam jakby innymi oczami.
Jak można z wami współpracować?
W Ambasadzie Polskiej podejmuje nas przemiła pani Konsul, przedstawicielka miasta oraz organizacji pomocowej z Kopenhagi. Słuchają ze wzruszeniem historii o uzależnionym życiu uczestników programu. Mówią, że wielu Polaków zgłasza się do nich po pomoc. Z reguły są to osoby bezdomne albo okradzione z dokumentów.
Rozmawiamy o możliwościach współpracy. Pani Konsul zna Darka, który był w krytycznej sytuacji, kiedy żył na ulicach Kopenhagi. Teraz jest szefem kuchni i piecze chleb według przepisu Michela, Duńczyka, mieszkającego w Poznaniu. Pani Konsul uśmiecha się na tę wiadomość. Wszyscy tu Darka znali i cieszą się, że odnalazł się w Barce.
Szkoła dla dorosłych, którzy się zagubili
Szkoła im. H. Ch. Kofoeda zorganizowała dla członków Sieci Barka to szkolenie dofinansowane ze środków Unii Europejskiej. Znamy się od 1998 roku, kiedy przedstawiciele tej instytucji odwiedzili nas w Barce i pomogli uruchomić w Poznaniu warsztaty przyuczenia zawodowego i integracji dorosłych. Ten przykład posłużył do wprowadzenia ustawy o zatrudnieniu socjalnym w Polsce.
Szkoła w Danii zaczęła działalność w 1928 r. Zakrystianin H. Ch. Kofoed, który był wcześniej osobą bezrobotną i popadał w coraz większy kryzys psychiczny z powodu braku pracy, odkrył, że w takim okresie przejściowym bardzo ważna jest aktywność, uczenie się, wykonywanie wspólnych zadań i integracja, która podnosi ducha człowieka. I tak uruchomił szkołę dla dorosłych.
Przywitał nas nowy dyrektor Szkoły, który opowiedział o zaistniałych zmianach w funkcjonowaniu Szkoły w ciągu ostatnich dziesięciu lat, głównie o rozwoju przedsiębiorczości społecznej. Szkoła działa nie tylko w oparciu o dotacje publiczne, ale też w oparciu o sprzedaż wytworów tutaj produkowanych. Tam gdzie dawniej były warsztaty, są sklepy, do których lokalni mieszkańcy zachodzą regularnie.
Mieliśmy okazję poznać, jak działają i popracować w czterech grupach wraz z uczestnikami duńskimi. Są to osoby, które nie mogą odnaleźć się na lokalnym rynku, bezrobotne, uchodźcy, bezdomni, uzależnieni, w kryzysach psychicznych. Poprzez pracę w warsztatach wypracowują środki na posiłek, zakup papierosów, środków czystości w kafeterii i sklepiku Szkoły.
Józiu znalazł swoje miejsce w pasiece, która jest również prowadzona w Szkole Kofoeda. Wszyscy podziwiali jego umiejętności.
Marysia i Wojtek pracowali w warsztacie ogrodniczym, plewili i podlewali sadzonki warzyw. W warsztacie rowerowym Wiesiu, Andrzej i Artur reperowali rowery, które potem sprzedawane są w sklepie. Kasia i Stasia pracowały w warsztacie designu, w którym nadaje się drugie życie różnym przedmiotom. Czwarta grupa poznawała warsztat promocji i przekazu informacji o Szkole Kofoeda. Tu powstają informacje i filmy o działaniach Szkoły, o zespole muzycznym, o uczestnikach warsztatów, uroczystościach i odwiedzających ich gościach. Z naszej wizyty też powstał filmik.
Gazeta Uliczna pomaga osobom bezdomnym się utrzymać
Podczas naszych spacerów po Kopenhadze spotykaliśmy sprzedawców Gazety Ulicznej Hus Forbi Odwiedziliśmy ich siedzibę. Sprzedawcy gazety to osoby bezrobotne, bezdomne, uzależnione, borykające się z trudnościami w pokryciu kosztów swojego życia. Sprzedając GU, otrzymają wynagrodzenie w wysokości 50% z ceny gazety. Reszta przeznaczana jest na przygotowanie i druk kolejnego egzemplarza.
Prowadzący duńską gazetę byli dumni, że około dwustu osób należy do ich sieci sprzedawców. Z polskiej grupy padło pytanie o trzeźwość sprzedawców. Dania jest bardziej tolerancyjna w tym względzie. Dopóki sprzedawca zachowuje się uprzejmie i nie przekracza norm społecznie akceptowanych, nikt nie ingeruje w jego sprzedaż. Dopiero kiedy ktoś zgłasza uwagi czy skargi (każdy sprzedawca ma tabliczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem, organizacją, którą reprezentuje), wtedy odbywają się rozmowy, ostrzeżenia, a jeśli nie ma poprawy, to są wykluczani z grona sprzedawców.
Wolne Miasto Christiania
Bardzo ważnym doświadczeniem było odwiedzanie Wolnego Miasta Christiania. Duńskie władze nadały jej mieszkańcom legalny status niezależnej społeczności. Miejsce zasłynęło jako ośrodek ruchu hipisowskiego i kultury alternatywnej.
Słynnym miejscem Christianii jest jej główna ulica, znana jako Pusher Street (Ulica Dealerów) położona niedaleko od głównego wejścia, gdzie mimo zakazu wprowadzonego przez władze nadal ustawione są straganiki z haszyszem oraz marihuaną (odmiany z całego świata). Jest to głównym argumentem dla władz, dążących do likwidacji Christianii. Są tam też sklepy z wytworami artystycznymi ze stali (świeczniki, rzeźby), z odzieżą oraz słynnymi rowerami z przyczepkami, produkowanymi w Christianii, na których Duńczycy wożą swoje dzieci.
Ta wizyta przywołała wspomnienia Tomka i innych uczestników wyjazdu o ich drodze uwalniania się od bycia ćpunem. I jakie to było trudne doświadczenie. Grupa jednoznacznie uważała, że zakaz sprzedaży narkotyków powinien być bezwzględnie tutaj przestrzegany.
Jak kościół stał się centrum życia społeczności lokalnej
Kościół stał pusty przez wiele lat. Lokalny biznesmen kupił go i oddał w użytkowanie społeczności lokalnej, która przystosowała go do prowadzenia warsztatów, teatru, chóru i wspólnych kolacji. W każdy weekend około pięciuset osób przybywa tu, żeby spotkać się z sąsiadami i zjeść wspólnie posiłek. Jedno danie i deser przygotowywane przez wolontariuszy, a takie duże zainteresowanie. Zapisy trzeba robić kilka tygodni wcześniej. Posiłki podawane są również przez osoby, które zgłaszają się do pomocy z każdego stolika, przy którym siedzi około dwudziestu znanych lub nieznanych sobie osób. Wszyscy ze sobą rozmawiają. Jest gwar, świetna atmosfera, mimo że czasami trudno się usłyszeć.
Przy naszym stoliku siedzieli turyści z Ameryki, którzy podróżują po Danii. Są trochę zdziwieni, że kościół może służyć takim celom. Siedzący obok Duńczyk odpowiada: to miejsce pomaga nam być bliską sobie wspólnotą, a przecież o to chodzi w chrześcijaństwie…
Środki w ten sposób wypracowane służą organizacji zajęć i warsztatów w Centrum. To był świetny przykład przedsiębiorczości społecznej i zrównoważonego rozwoju wspólnoty lokalnej.
Powoli nasza wyprawa dobiega końca
Widzę radość na twarzach, gdy studenci duńscy świętują zakończenie roku akademickiego. Jeżdżą traktorami i samochodami ciężarowymi przez miasto. Wszędzie słychać muzykę. Co jakiś czas stają na ulicy, wychodzą z traktorów i tańczą z przechodniami. Dołączamy do nich.
Nasza wizyta zbliża się do końca. Jeszcze pożegnalna kolacja z byłem wicedyrektorem Szkoły Kofoeda, Ole Melgaard, w restauracji nad morzem.
Każdy otrzymuje Certyfikat udziału w kursie edukacji dorosłych w ramach dofinansowania ze środków Unii Europejskiej. Wzruszenie i wdzięczność to najczęściej podające słowa i podziękowania za możliwość zdobycia tego niezwykłego doświadczenia, wiedzy i bliskości.
– Jesteśmy silniejsi, mądrzejsi i pewniejsi siebie. Gotowi do dalszej pracy i zaangażowania się w sprawy naszych wspólnot, stowarzyszeń, grup samopomocowych czy przedsiębiorstw społecznych, bo taka podróż naprawdę zobowiązuje – mówi Jacek z Doryszewa.
Źródło: Związek Organizacji Sieć Współpracy Barka