Na niespełna osiemdziesięciu metrach kwadratowych stworzyli Astrolab – wielozadaniowe obserwatorium astronomiczne, mini planetarium oraz symulator misji kosmicznych. To efekt pasji i determinacji Dawida Barteczki i Michała Witka, którzy w Czernicy na Górnym Śląsku (powiat rybnicki) postanowili przybliżyć ludziom Wszechświat.
Ciemność, widzę ciemność
Poznali się osobiście w sierpniu 2012 roku podczas nocy obserwacyjnej w Zwardoniu, w najciemniejszym miejscu na Śląsku. Wcześniej chwilę korespondowali ze sobą przez Internet. Wówczas nikt z nich nie przypuszczał, że dzięki ich wspólnej pasji narodzi się inicjatywa o nazwie Astrohunters, w ramach której będą wymyślać nowe technologie, scenariusze misji komicznych, tworzyć filmy edukacyjne i prowadzić warsztaty.
– Pamiętam doskonale ten dzień, bo to było specyficzne spotkanie. Było wtedy tak ciemno, że widoczność była ograniczona do dwóch metrów, więc się nie widzieliśmy, a tylko… słyszeliśmy. Ale to w zupełności wystarczyło – mówi z uśmiechem Dawid Barteczko.
Zarażeni pasją
Dawid to typowy umysł ścisły, urodzony inżynier. Cały czas coś wymyśla i konstruuje. Michał z kolei to klasyczny mówca. Porywająco opowiada o Kosmosie, jest również lektorem w filmach edukacyjnych, tworzonych w ramach grupy Astrohunters.
– Astronomią interesuję się od dziecka. Miałem sześć, siedem lat, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z kosmosem. Bardzo dużo czytałem, starałem się sam obserwować i poznawać niebo. W wieku osiemnastu lat dostałem pierwszy teleskop, którym zacząłem obserwować najpierw planety, potem mgławice. Po studiach, za pierwszą wypłatę kupiłem kolejny teleskop, który mam zresztą do dzisiaj. Pamiętam też, że na ostatnim roku studiów miałem prezentację o układzie słonecznym. Pomyślałem wtedy, że świetnie byłoby opowiadać o tym ludziom na co dzień. Kilka lat później mogę to właśnie robić – tłumaczy Michał Witek.
Dawid złapał astronomicznego bakcyla siedem lat temu za sprawą kolegi z pracy, który pokazał mu elektroniczny atlas nieba. To uruchomiło w jego życiu lawinę zdarzeń, która trwa po dziś dzień.
– To podziałało na mnie jak impuls, bo okazało się, że potrafię odnaleźć różne obiekty na niebie. Kilka miesięcy później kupiłem astronomiczną lornetkę, z którą jeździłem na obserwacje po regionie. Po roku kupiłem teleskop. Później pojawiła się chęć robienia zdjęć nieba i próby dzielenia się tym ze światem. Uruchomiłem nawet bloga w sieci, dzięki któremu poznałem też Michała. Tak się nam fajnie współpracowało, że postanowiliśmy podzielić się naszymi obserwacjami astronomicznymi z innymi. Zaczęliśmy się częściej spotykać, planować, organizować różne wydarzenia i warsztaty w szkołach – wspomina Dawid Barteczko.
Trudne początki
Przez kilka lat działali jako grupa nieformalna. W 2016 roku postanowili sformalizować swoją organizację. Najpierw w formie fundacji, by mieć osobowość prawną. Później pojawiła się możliwość zdobycia środków unijnych i pomocy Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej (OWES), dzięki którym powołali spółkę non-profit oraz stworzyli niezwykłe miejsce na skalę ogólnopolską, Astrolab.
Sami wszystko wymyślili, zaplanowali i praktycznie tylko we dwójkę, zrealizowali. W ciągu dziesięciu miesięcy, od stycznia do października 2017 r., zrujnowany budynek przy zamku w Czernicy zmienili w nowoczesne centrum obserwacyjne. Znaczną część prac wykonali własnoręcznie. W sumie zajęło im to 9154 godziny, czyli tyle, ile wynosi niespełna pięcioletni czas pracy etatowego pracownika.
– Gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy budynek, który mieliśmy zaadaptować na Astrolab, byliśmy w ciężkim szoku. To była ruina. Trzeba było wszystko odgrzybić i osuszyć. Tu nie dało się normalnie oddychać.
Dopiero po tym mogliśmy przystąpić do remontu, który trwał prawie rok i który wykonaliśmy w zdecydowanej większości własnymi rękami. Dzięki OWES-owi i wsparciu Unii Europejskiej pozyskaliśmy fundusze na nasze miejsca pracy i niezbędny sprzęt – wyjaśnia Dawid.
Aleją gwiazd
Po przekroczeniu progu Astrolabu, wchodzimy do mini planetarium, wykonanego w całości przez Dawida i Michała, którzy wykorzystali do tego aż dwa kilometry światłowodu!
– Na trzydziestu metrach kwadratowych z dokładnością odwzorowaliśmy każdą gwiazdę. To jest około 900 obiektów. Naszym gościom pokazujemy, jakie jest niebo, ale w sposób wyjątkowy – wyjaśniają.
Niedawno Dawid i Michał uruchomili także symulator misji kosmicznych. Elektroniczne panele, zbiorniki z paliwem, ogromne ekrany i kokpity nawigacyjne wyglądają jak żywcem wyjęte ze statku NASA. Dzięki specjalnemu oprogramowaniu, można symulować lot kosmiczny i obserwować na gigantycznym ekranie konstelacje, gwiazdy i widok wprost ze statku.
– Od samego początku chcieliśmy zaaranżować każdy centymetr naszego obserwatorium. Mieliśmy do wyboru, czy pomieszczenie, w którym jest obecnie symulator, wykorzystać na schowek, czy na inne cele. Zdecydowaliśmy zrobić symulator misji kosmicznych.
Chcemy promować astroturystykę jako sposób spędzania wolnego czasu i rozwijania własnych zainteresowań.
W dobie smartfonów i Internetu, symulator może być tym czymś, co zainteresuje innych astronomią – dodaje Dawid.
Na przestrzeni sześciu lat w zajęciach grupy Astrohunters wzięło udział ponad czterdzieści tysięcy osób. Uwagę przyciąga nie tylko Astrolab, ale także organizowane warsztaty fotograficzne, obserwacji nieba, rozpoznawania gwiazdozbiorów, programowania i sterowania łazikiem, czy nietuzinkowe pomoce dydaktyczne w postaci prawdziwych meteorytów.
– Uważamy, że można odkrywać Wszechświat wcale nie będąc naukowcem. Tysiące ludzi na całym świecie szuka nowych ciał niebieskich, planetoid, komet. Z drugiej strony, wiele osób nie zna odpowiedzi na elementarne pytania, jak na przykład, dlaczego w nocy jest ciemno, dlaczego Wszechświat się rozszerza, czy dlaczego nie możemy żyć bez Słońca. Dlatego czujemy ogromną potrzebę edukacji i zarażania innych pasją do astronomii – przyznaje Michał.