Miała 22 lata, gdy została dyrektorką największej organizacji LGBT w Polsce. Nie wszystkim się to podobało, ale szybko okazało się, że jest urodzoną liderką. Do tego pracoholiczką. Kiedy wpada w wir obowiązków, zapomina o bożym świecie.
Zaraz po maturze wysłała maila na skrzynkę Kampanii Przeciwko Homofobii. Napisała, że chciałaby się włączyć i pomagać. Odpisali, żeby przyszła. Dwa miesiące później wykruszył się koordynator wymiany międzynarodowej. Agata Chaber dobrze znała angielski, dlatego poproszono ją o pomoc. Pracowała na pełnych obrotach, a na koniec zgłosiła się jeszcze do rozliczania projektu. Patrzyli na nią, jak na kosmitkę. Nie wiedzieli, że jest po mat-fizie, a wykresy i tabelki to jej naturalne środowisko.
W 2010 roku Warszawa była gospodarzem EuroPride – corocznej parady LGBT. KPH przygotowała z tej okazji Pride House, czyli centrum informacyjno-kulturalne w już nieistniejącym Nowym Wspaniałym Świecie. Współorganizatorem całego przedsięwzięcia była Agata Chaber. Znowu się wykazała.
Współpracownicy namówili ją, żeby wystartowała w wyborach do zarządu. Miała być sekretarzem. Mówiono o niej, że jest jedyną osobą w organizacji, która naprawdę cieszy się na myśl o papierologii. KPH potrzebowała kogoś takiego, Chaber weszła więc do zarządu. Funkcja była społeczna, ale zarabiała pracując przy projektach. – Miło było dostać jakiś grosz, choć nie zależało mi na pieniądzach – mówi. Więcej satysfakcji dawało jej to, że dostawała coraz poważniejsze zadania i że jej praca była doceniana.
Wyzwanie
W 2011 roku zarząd organizacji zdecydował, że dyrektorem KPH zostanie Agata Chaber. Nie wszystkim podobał się ten pomysł. Głównie dlatego, że nowa dyrektorka miała wtedy zaledwie 22 lata. – Organizacja przechodziła głębokie zmiany, odeszło wiele osób, które ją zakładały. Ludzie zastanawiali się, co teraz będzie i czy uda nam się przetrwać – wspomina Katarzyna Remin, członkini zarządu KPH.
Kiedy Agata Chaber przejęła stery organizacji, na pokładzie panował bałagan. – Mieliśmy dwadzieścia grup lokalnych w całej Polsce. Każdy mógł przyjść i zrobić coś pod naszym szyldem. Ktoś prowadził zbiórkę pieniędzy na schronisko dla zwierząt, ktoś inny malował przejście dla pieszych na tęczowo. Działaliśmy wszędzie po trochu, ale nigdzie do końca. Żartobliwie nazywano nas „Ministerstwem Homoseksualizmu” – wspomina Agata Chaber. – Problem w tym, że taką organizacją trudno efektywnie zarządzać – przyznaje. Włożyła wiele wysiłku w to, by przekonać zarząd, że najwyższy czas na profesjonalizację. Zmiany ciągnęły się miesiącami. Członkowie KPH docenili zaangażowanie nowej dyrektorki. W 2012 roku wybrali ją na stanowisko prezesa.
– Dziś KPH jest już inną organizacją – przekonuje Agata Chaber. Kilka lat temu zatrudniali na stałe trzy osoby, dzisiaj jest ich pięciokrotnie więcej. Przełomową zmianą było również opracowanie priorytetów działania organizacji.
Przodowniczka pracy
– Chaber potrafi zadzwonić i zapytać, czy przypadkiem nie potrzebujemy pomocy. Dla mnie to coś fantastycznego, że szefowa największej organizacji LGBT w Polsce tak po prostu oferuje swoje wsparcie – mówi Wiktor Dynarski, prezes Fundacji Trans-Fuzja. Kiedyś zadzwoniła do niego, bo spotkała na studiach osobę trans i zastanawiała się, czy nie trzeba jej pomóc. – Przedyktowała mi jej nazwisko, zapytała, czy ją znam i jaka jest jej sytuacja – opowiada. – Tamten telefon pokazał mi, jak troskliwą osobą jest Chaber – dodaje.
– Chaber cieszy się autorytetem, a poza tym jest urodzoną liderką. Potrafi delegować zadania, a kiedy coś pójdzie nie tak, udziela informacji zwrotnej w taki sposób, że ludzie są zmotywowani, a nie zdołowani – przekonuje Katarzyna Remin.
Sprawy bieżące
Jednym z priorytetów KPH są bezpieczne szkoły. – Chcemy, żeby dzieciaki LGBT nie czuły się prześladowane za to, kim są. I by nauczyciele wiedzieli, jak radzić sobie z przemocą motywowaną uprzedzeniami – mówi szefowa organizacji. O tym, jakie to ważne, przekonała się niedawno cała Polska, kiedy czternastoletni Dominik Szymański z Bieżunia, szykanowany przez kolegów, powiesił się na sznurówkach.
KPH alarmowało o złej sytuacji w polskich szkołach już wcześniej. W 2013 roku przeprowadzili kampanię społeczną z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii i Transfobii. Wrzucili do sieci kilka filmików, w których osoby LGBT opowiadały o swoich szkolnych doświadczeniach. Można było dowiedzieć się, że są w Polsce nauczyciele, którzy w temacie seksualności mają wiele do powiedzenia, ale niestety niewiele mądrego. „Pani od polskiego kiedyś na lekcji zaczęła obrażać homoseksualistów. Stwierdziła, że to w ogóle nie są ludzie, że takie istoty nie powinny żyć na Ziemi” – mówiła jedna z bohaterek spotu. Inna opowiadała o nauczycielce, która powiedziała, że homoseksualiści to narkomani, którzy rodzą się na dworcach.
Kilka tygodni temu, przedstawiciele KPH wraz z reprezentacją Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, spotkali się z minister Joanną Kluzik-Rostkowską. Rozmawiali o tym, co MEN może zrobić w tej sprawie do końca kadencji. Obiecano, że najbliższy rok szkolny będzie rokiem szkoły otwartej na różnorodność i że nauczyciele będę rozmawiali z uczniami o przemocy motywowanej uprzedzeniami.
Agata Chaber z dużą uwagą przygląda się również temu, co dzieje się z Ustawą o zmianie oznaczania płci. Kilka tygodni temu Senat przyjął ją z kilkoma poprawkami. Zgodnie z nowymi przepisami osoba transseksualna, by dokonać korekty płci, nie będzie musiała już pozywać rodziców do sądu o to, że tuż po urodzeniu błędnie tę płeć oznaczyli. Decyzję ma podejmować sąd na podstawie orzeczeń lekarskich. To znaczne ułatwienie. – Ustawa nie jest idealna, ma wiele braków, ale to niewątpliwie zmiana w dobrym kierunku – mówi Agata Chaber.
Ubolewa za to, że sprawa związków partnerskich wciąż stoi w miejscu. – Chodzimy do Sejmu, rozmawiamy z posłami i posłankami, uświadamiamy im problemy naszego środowiska, a i tak nic się w tej sprawie nie zmienia. To obecnie nasza największa porażka – przyznaje szefowa KPH.
Tatuaż
W KPH zaangażowana jest nie tylko duszą, ale i ciałem. Na prawej ręce wytatuowała sobie logo organizacji. Oprócz tatuaży (ma ich całkiem sporo: kotwica, statek, maki, stara kamienica przy Emilii Plater), lubi motocykle. Junak, którego sprawiła sobie na 25 urodziny, był spełnieniem jej dziecięcych marzeń. Czasami wsiada ma niego i jeździ wokół Warszawy. Byle gdzie – chodzi o to, by pojeździć, a nie by dojechać do celu. Wolny czas spędza czytając książki i oglądając ulubione seriale. Najchętniej w towarzystwie partnerki, psa i trzech kotów.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)