– Dla wielu organizacji obecna sytuacja stała się sygnałem, by uniezależniać się od środków publicznych. Na dłuższą metę może to przynieść korzyści – mówi doktor Magdalena Arczewska, socjolożka z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW i redaktorka naczelna Kwartalnika „Trzeci Sektor”.
Ignacy Dudkiewicz: – Czy w Polsce widzimy w istotnym stopniu zjawisko odpływu profesjonalistów i profesjonalistek z pracy w organizacjach pozarządowych?
Magdalena Arczewska: – Dostrzec można dwie zasadnicze tendencje.
Pierwsza dotyczy schematu ścieżki kariery w organizacjach pozarządowych, o którym możemy się dowiedzieć z różnych badań, między innymi Ewy Giermanowskiej i Ewy Bogacz-Wojtanowskiej. Badania te potwierdzają powszechną wiedzę o tym, jak często wygląda zaangażowanie ludzi w działania organizacji: ktoś przychodzi do trzeciego sektora z jedną z wielu możliwych motywacji, na początku działa jako wolontariusz, następnie, jeśli się sprawdzi, zaczyna pracować w projekcie, potem zostaje koordynatorem, niekiedy jego kierownikiem, czasami wchodzi do zarządu organizacji. I często dochodzi do szklanego sufitu: okazuje się, że nie ma szansy na umowę o pracę na czas nieokreślony, w efekcie nie może wziąć kredytu, jego zarobki nie są na tyle wysokie i stabilne, by myśleć o finansowym zabezpieczeniu rodziny. Mimo zaangażowania i pasji, zaczyna szukać pracy gdzie indziej lub praca sama go znajduje – czy to ze strony biznesu czy administracji publicznej.
Okazuje się, że niestabilność finansowa organizacji sprawia, że ludzie, którzy zdobyli w niej duże doświadczenie, wiedzę i kompetencje, odchodzą i wykorzystują je gdzie indziej ze względu na inne życiowe cele.
Z drugiej strony, z badań, które robiłam wśród organizacji rzeczniczych, działających na rzecz praw człowieka i grup mniejszościowych, wynika, że osoby pracujące w tych organizacjach uznają właśnie kapitał ludzki za źródło ich siły. A pamiętajmy, że dla podobnych organizacji nadeszły trudne czasy z powodu niesprzyjającego klimatu politycznego, co niekiedy przekłada się również wprost na kondycję ekonomiczną. Takie organizacje są w stanie przetrwać właśnie dzięki ludziom, wiedzy eksperckiej, kompetencjom profesjonalistów i profesjonalistek. Często są to jednak osoby, które łączą działalność społeczną z pracą w innych miejscach – na przykład prawnicy i prawniczki, którzy są aktywni jako radcy prawni, a jednocześnie nie chcą, zwłaszcza obecnie, odchodzić z organizacji. Dotyczy to też ekspertów, którzy, owszem, zaczynają częściowo działać gdzie indziej, pisząc ekspertyzy, robiąc badania i tak dalej, ale jednak praca w organizacji daje im tak silne poczucie identyfikacji i tożsamości oraz tak dużą satysfakcję, że decydują się wciąż ją wykonywać.
Wydawałoby się, że właśnie z powodu owego niesprzyjającego klimatu politycznego profesjonaliści i profesjonalistki byliby gotowi odchodzić z takich organizacji… Tak się nie dzieje?
Wśród działaczy i działaczek organizacji, o których mówimy, jest bardzo duże wypalenie, a także poczucie zagrożenia. O ile to pierwsze pojawiało się zawsze, o tyle drugie widać w badaniach od niedawna.
Wiele osób nie ma poczucia stabilności, widzi, że prawo może być intepretowane dość dowolnie na niekorzyść organizacji, jeśli takie będzie zapotrzebowanie polityczne, co może prowadzić do oskarżeń, zniesławień czy na przykład odebrania jej środków. Organizacje widzą te przypadki i w efekcie zmieniają także swoje strategie finansowe. Wiele z nich z założenia przestaje aplikować o pieniądze publiczne, bo nie dają im one wcale poczucia bezpieczeństwa, a niekiedy wręcz przeciwnie – nawet jeśli postępują zgodnie z prawem i umową dotacyjną, może ona zostać rozwiązana albo mogą się pojawić insynuacje pod ich adresem ze strony mediów czy nawet innych organizacji. Dlatego NGO szukają pieniędzy gdzie indziej – między innymi za granicą, ale także zwracają się bezpośrednio do obywateli i obywatelek.
Organizacje zaczynają się profesjonalizować w kwestiach pozyskiwania środków i budowania długofalowych strategii finansowych. Swoją drogą, tego też nie zrobią osoby bez doświadczenia – podobne strategie muszą tworzyć profesjonaliści. Inaczej to się nie uda. Były organizacje, którym wydawało się to łatwiejsze, niż jest w rzeczywistości, i które ponosiły porażkę. Taka sytuacja buduje więc także samoświadomość organizacji – dzięki temu lepiej wiedzą, co mogą, a czego nie. Wiedzą, że nie wystarczy zrobić jednej zbiórki, tylko że muszą skrupulatnie budować zaplecze finansowe – bazę stałych darczyńców.
Co jest więc silniejsze? Wypalenie i zmęczenie czy poczucie misji?
Budowanie nowych strategii finansowych jest trudne, środki publiczne dla wielu z tych organizacji są niedostępne, pojawia się wypalenie… Jak długo da się w takich warunkach działać i utrzymać w zespole profesjonalistów i profesjonalistki?
Same organizacje także zauważają plusy tego, że uniezależniają się od administracji publicznej.
Bądźmy szczerzy – niepublicznych programów, które mogą zapewnić organizacjom spore i w miarę stałe finansowanie, jest bardzo niewiele. Są już jednak organizacje, które z pieniędzy zbieranych co miesiąc są w stanie na przykład sfinansować biuro. Możliwość utrzymania się na tym podstawowym poziomie już cieszy, bo pozwala zachować misję i podstawową stabilność działania niezależnie od koniunktury politycznej i kalendarza konkursowego.
Chyba jednak jeszcze daleka droga przed nami, by te działania zatrzymały zjawisko odchodzenia z organizacji z powodu szklanego sufitu, od którego zaczęliśmy rozmowę?
Dowiedz się, co wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Wśród działaczy i działaczek organizacji, o których mówimy, jest bardzo duże wypalenie, a także poczucie zagrożenia.