Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Pewne fakty są już traktowane jako oczywistości dzięki temu, że badania prowadzimy od lat – mówią Marta Gumkowska i Piotr Adamiak z zespołu badawczego Stowarzyszenia Klon/Jawor, z którymi rozmawiamy o tym, co wynika z „Kondycji III sektora”.
Ignacy Dudkiewicz: – Po co w ogóle badać sektor?
Marta Gumkowska: – Żeby wiedzieć, co się w sektorze zmienia i jaki jest naprawdę.
Reklama
Badania robimy głównie dla samego sektora. Oczywiście, także dla administracji, urzędników czy ekspertów. Ale przede wszystkim dla NGO, które są skupione na swojej codziennej działalności. Chcemy im dać szersze spojrzenie. Nasze dane szczególnie ciekawe są pewnie dla organizacji wspierających, parasolowych, dla sieci i federacji. Warto czasem spojrzeć na świat z lotu ptaka, a nie tylko z perspektywy własnych działań.
Piotr Adamiak: – Robimy badania też dla dziennikarzy, a poprzez nich – dla ludzi. Polki i Polacy mało wiedzą o organizacjach. Bardzo bym chciał, żeby nasze wyniki służyły także temu, by świadomość ludzi o organizacjach się zwiększała.
Czy te dane wpływają na to, jak organizacje są wspierane?
P.A.: – Ostatnio byłem w intensywnym kontakcie z Urzędami Marszałkowskimi. I tak, im te dane są bardzo potrzebne do kształtowania polityk publicznych. Choć z drugiej strony, kiedy badaliśmy potrzeby, chcąc dowiedzieć się, co – według różnych podmiotów i grup – warto badać, to strona samorządowa nie była szczególnie aktywna. Ale kiedy wyniki już są, to chce z nich korzystać.
M.G.: – Oczywiście, nasze dane są najbardziej potrzebne administracji i organizacjom właśnie wtedy, kiedy akurat podejmują jakiś namysł – piszą strategię, wniosek, tworzą diagnozę. Czasem nawet nie muszą zaglądać do naszych kolejnych raportów. Pewne fakty czy tendencje są już traktowane jako oczywistości – dzięki temu, że badania prowadzimy od lat.
P.A.: – Korzystają z nich też organizacje infrastrukturalne, dla których dane o kondycji finansowej, stabilności czy potrzebach NGO są bardzo istotne. Rozmawiając z przedstawicielami infrastruktury, mam poczucie, że nasze wyniki są używane przy wspieraniu organizacji.
Ich siłą jest to, o czym mówicie – cykliczność. To, że od siedmiu edycji pytacie o te same rzeczy.
M.G.: – Jasne. Dzięki temu można nie tylko przyglądać się statycznemu obrazkowi sektora w danej chwili, ale też opowiadać o dynamice i zmianach zachodzących w środowisku organizacji.
Wróćmy do początku. Jaki jest ten sektor naprawdę? Gdybyśmy mieli użyć kilku określeń, co byście powiedzieli – jakie są organizacje w Polsce?
P.A.: – Przede wszystkim zróżnicowane. To pierwsze, co przychodzi do głowy.
Ale drugie słowo, które się pojawia, to jednak „biedne”. Jeśli pominiemy organizacje warszawskie, okaże się, że potencjał finansowy NGO w Polsce jest bardzo niewielki. Co trzecia organizacja działa za nie więcej niż 10 tysięcy złotych rocznie. Kolejne 14% z nich funkcjonuje w ogóle bez pieniędzy.
M.G.: – Dodałabym, że w konsekwencji są także zdeterminowane – ze wszystkimi tego konsekwencjami. Często NGO działają w trudnych warunkach, a mimo to są aktywne coraz dłużej. Organizacje w Polsce są coraz starsze. Oczywiście, nie mają takiego stażu jak organizacje w Europie Zachodniej, ale rośnie grupa NGO, które działają od co najmniej dziesięciu lat. I przez ten cały czas zmagają się z wyzwaniami. Nie mają czasu i pieniędzy.
M.G.: – Sektorowi brakuje przestrzeni na działania, których czasami byśmy od nich oczekiwali. Chcielibyśmy, by zwiększały samoświadomość, profesjonalizowały się, badały potrzeby odbiorców i planowały strategie. Chcielibyśmy, żeby wszystkie organizacje miały na to czas, środki i możliwości. A często nie mają. Często muszą walczyć o wygospodarowanie pieniędzy i czasu na realizację podstawowych zadań.
P.A.: – Są blisko samorządu. Prawie wszystkie mają kontakty z lokalną administracją, a prawie połowa dostała w ciągu ostatniego roku od niej jakąś dotację. Oczywiście, można się zastanawiać, o czym to świadczy. Dla jednych będzie to realizacja zasady pomocniczości, dla innych – uzależnienie od środków publicznych.
Czym się przejawia ta bliskość?
M.G.: – Pamiętajmy, że organizacje są blisko samorządu, bo dzięki temu – mimo małych budżetów – mogą działać, korzystając ze sprzętu czy lokali udostępnianych przez urząd.
Ale generalnie to jedna z tych sfer, w których dobrze widać zróżnicowanie organizacji – choćby ze względu na branżę, w jakiej działają. Szczególnie blisko samorządu są organizacje z terenów wiejskich i małych miast – głównie te zajmujące się rozwojem lokalnym oraz sportowe. Te ostatnie są na ogół pierwsze w kolejce do środków samorządowych – dlatego wiele z nich ma małe budżety, pochodzące głównie z jednego, właśnie samorządowego, źródła, ale za to są stabilne finansowo. Nie mają potrzeby szukać innych środków. Zupełnie inaczej jest w przypadku organizacji z branży rozwoju lokalnego, które najrzadziej dostają środki z samorządu. Ale za to najczęściej uczestniczą w konsultacjach.
M.G.: – Na poziomie lokalnym to widać: organizacje korzystające w dużym zakresie ze środków samorządowych rzadziej uczestniczą we współpracy merytorycznej z władzą. I odwrotnie: te, które dostają najmniej pieniędzy, znacznie częściej pełnią rolę czy to krytyka, czy partnera do dyskusji.
Patrząc szerzej, można zauważyć, że sektor w Polsce mniej więcej połowę swoich środków czerpie ze środków publicznych – krajowych i zagranicznych. A mała liczba źródeł, z których NGO finansują swoją działalność, może być niebezpieczna dla ich stabilności.
P.A: – Niekiedy przybiera to skrajne rozmiary. Dla 40% organizacji na wsi i w małych miastach środki samorządowe są jedynym albo absolutnie dominującym źródłem przychodu.
A jak się władza zmieni…
M.G.: – To może być różnie. Ponadto chcielibyśmy chyba, żeby część organizacji była niezależna od władzy po to, by mogła jej patrzeć na ręce. A jest to trudniejsze w sytuacji, w której te ręce dają najważniejsze środki, dzięki którym organizacja działa.
P.A.: – Chociaż to także się dzieje. Dotację od samorządu otrzymało w ostatnim roku 43% organizacji. A 39% z nich brało udział w konsultacjach organizowanych przez urząd miasta lub gminy. Proporcje pomiędzy wsparciem finansowym a współpracą pozafinansową nie są więc też przesadnie zachwiane.
Jak sektor się zmienił na przestrzeni siedmiu edycji „Kondycji”? Widać jasne tendencje?
P.A.: – Sukcesywnie zmienia się struktura branżowa sektora. Zmniejsza się odsetek organizacji sportowych, a przybywa NGO z innych branż. Ale trudno dostrzec jasne tendencje i odpowiedzieć na pytanie: z których? Cztery lata temu wyraźnie przybywało organizacji kulturalnych, ale ten trend się odwrócił. Tym razem przybyło NGO z branży usług socjalnych, pomocy społecznej i edukacji.
M.G.: – Poza tym, że sektor jest coraz starszy, to widać również zmianę w proporcji między fundacjami a stowarzyszeniami. Z roku na rok powstaje więcej fundacji, a wzrost liczby stowarzyszeń jest zdecydowanie wolniejszy. Zobaczymy, oczywiście, jak na to wpłynie nowelizacja Prawa o stowarzyszeniach.
Dostrzegacie punkty przełomowe? Takie chwile, które odmieniły oblicze sektora?
M.G.: – Na pewno wejście do Unii Europejskiej, a nawet nie tyle samo wejście, ile moment, w którym środki europejskie stały się dostępne dla NGO. Jeśli przyjrzymy się strukturze budżetu całego sektora, to wyraźnie zobaczymy, że jeszcze na początku XXI wieku udział środków z działalności gospodarczej był wyższy, zaś środków publicznych niższy. To się zmieniło. Jednym z powodów tej zmiany jest właśnie dostęp do środków unijnych. Oczywiście, są one istotne tylko dla części sektora.
M.G.: – W okresie programowania 2007-2013 z pieniędzy unijnych skorzystało 23% organizacji.
P.A.: – Wpływ pieniędzy unijnych wyraźnie widać na wsi. Między 2010 a 2015 rokiem budżety organizacji w skali całego kraju wzrosły o 35%, ale już wśród organizacji wiejskich aż o 110%. Oczywiście, wciąż są najbiedniejsze, ale dzięki Unii bogacą się szybciej. W skali korzystania ze środków europejskich wyprzedzają je tylko organizacje ze stolicy.
M.G.: – Oczywiście, uchwalenie Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie również należy do kluczowych momentów, bo miało wpływ na to, że organizacje mają więcej pieniędzy ze środków samorządowych. Nie był to – przynajmniej w liczbach bezwzględnych – podobny kop, co w przypadku środków unijnych, ale jednak wciąż bardzo istotny. Ustawa wpłynęła również na rozwój współpracy merytorycznej – wzrost udziału w konsultacjach jest powolny, ale zauważalny.
Polki i Polacy angażują się w działania organizacji?
P.A.: – Od paru lat widzimy spadek liczebności członków stowarzyszeń. Kilka lat temu przeciętnie stowarzyszenie miało czterdziestu członków, obecnie – trzydziestu. Jednocześnie organizacje coraz częściej korzystają ze wsparcia wolontariuszy. Być może jest to rodzaj rekompensaty.
M.G.: – Można też o tym myśleć w kategoriach naturalnego procesu oczyszczania stowarzyszeń z członków, którzy dotąd i tak nie byli zbyt aktywni. Ale jest i trzecia możliwa interpretacja: być może Polkom i Polakom bardziej odpowiada zaangażowanie w wolontariat akcyjny, który nie wymaga deklaracji na dłuższy czas i bardziej regularnego działania. Widać to też w filantropii – wspieramy sektor akcyjnie, a nie stale i regularnie.
Niektórzy diagnozują wręcz kryzys ruchu stowarzyszeniowego…
M.G.: – Trudno powiedzieć, czy jest to kryzys. To słowo zakłada, że kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej. A nie wiem, czy był moment, w którym było znacząco lepiej. Dlatego spadek liczby członków stowarzyszeń widzę raczej w kategoriach „urealnienia”, zniknięcia fasadowych dotąd członków. Zawsze wiele organizacji w Polsce miało kłopot z tym, żeby faktycznie angażować w swoje działania większą grupę ludzi.
P.A.: – Dodajmy, że dotąd zakładanie fundacji zamiast stowarzyszenia było dla wielu osób racjonalną decyzją. „Skoro jest nas kilka osób, to może nie szukajmy dodatkowych ludzi, tylko załóżmy fundację? To prostsze” – tak myślało wiele osób. Być może po nowelizacji prawa się to zmieni i za dwa lata będziemy mówili o renesansie stowarzyszeń.
O czym świadczy zwiększanie się liczby źródeł finansowania?
M.G.: – Nie jest to spektakularny wzrost. Jeszcze trzy lata temu przeciętna organizacja korzystała z nie więcej niż dwóch źródeł, a obecnie z nie więcej niż trzech. Wytłumaczenie tego jest proste: organizacje wiedzą, że im więcej będą miały źródeł dochodów, tym więcej będą miały pieniędzy. Z danych wynika to jednoznacznie.
M.G.: – Oczywiście. Daje to płynność i stabilność: kiedy jedno źródło z jakiegoś powodu trwale lub czasowo wysycha, można wciąż korzystać z innego. Organizacje, które – jak mówiliśmy, są coraz dojrzalsze i starsze – uczą się tego, że warto zabiegać o dywersyfikację przychodów.
Skąd organizacje najczęściej czerpią pieniądze?
M.G.: – Wśród tych trzech źródeł, z których organizacje korzystają najczęściej, znajdziemy składki członkowskie (bo mimo wszystko stowarzyszeń jest wciąż najwięcej), środki samorządowe oraz darowizny od osób indywidualnych lub firm.
Czy jakość zatrudnienia w sektorze się podnosi?
P.A.: – Trudno powiedzieć. Przede wszystkim dlatego, że rozmawialiśmy z liderami organizacji, którzy są również pracodawcami. Kiedy mówią o problemach pracowników, to stosują pewne kalki – mówią o swoim odbiorze tej sytuacji. Pamiętajmy także, że większość organizacji w ogóle nie zatrudnia pracowników. Tylko 20% organizacji zatrudnia przynajmniej jedną osobę na umowę o pracę. Kolejne 15% z nich ma stałych pracowników, którzy pracują regularnie, przynajmniej raz w tygodniu, ale są zatrudniani na podstawie innych umów. Trudno jednak powiedzieć, czy uśmieciowienie pracy w pozarządówce jest większe niż gdzie indziej.
Z pewnością jednak w organizacji pozarządowej bardzo trudno awansować.
Dlaczego?
P.A.: – Wytłumaczenie jest proste – w organizacjach zazwyczaj funkcjonuje płaska struktura, a zespoły są niewielkie. Przeciętnie, gdy ktoś już pracuje w organizacji zarobkowo, to jest zatrudniony na pół etatu. Nie ma ścieżek awansu, jakie istnieją w dużych firmach. Dla niektórych ludzi z pewnością może być to problem.
Podobnie jest z podwyżkami. Bardzo nieliczna grupa pracowników organizacji otrzymywała jakiekolwiek podwyżki w ciągu ostatniego roku.
To ile się w organizacjach zarabia?
P.A.: – Jeśli już w ogóle, to średnio niecałe 3 tysiące. 2,5 w mniejszych ośrodkach, w Warszawie koło 3,5. I mówimy, oczywiście, o kwocie brutto.
Właśnie: czy sektor w Polsce dzieli się na Warszawę i resztę świata?
P.A.: – Finansowo – na pewno. Budżet przeciętnej organizacji w Warszawie to ponad 90 tysięcy złotych, podczas gdy w skali całego kraju, licząc z Warszawą, wynosi 27 tysięcy. W Warszawie częściej pracuje się w organizacjach zarobkowo, częściej organizacje zatrudniają zarówno na podstawie umów o pracę, jak i na podstawie innych umów, mniej jest organizacji, które oparte są oparte wyłącznie na pracy społecznej.
M.G.: – Na pewno fakt, że Warszawa jest stolicą, wpływa na specyfikę organizacji warszawskich. Większość z nich, owszem, ma siedzibę w Warszawie, ale po to, żeby ze stolicy prowadzić działania ogólnopolskie i międzynarodowe. Są tu ze względu na bliskość do urzędów i do władzy.
Ale współpracują też z samorządem?
M.G.: – Oczywiście. Ale przez to, że organizacje warszawskie są bogatsze, mają więcej źródeł finansowania, są bardziej niezależne, większe, mają większy kapitał nie tylko finansowy, ale też ludzki, to w efekcie są bardziej krytyczne wobec samorządu. I to pomimo tego, że system współpracy z organizacjami w Warszawie funkcjonuje, jest rozbudowany i sprawny.
Wyraźnie widać też wzrost relacji wewnątrz sektora.
P.A.: – To prawda. I dotyczy to zarówno kontaktów regularnych, jak i sporadycznych. Dotąd głównie obserwowaliśmy te drugie. Oczywiście, najczęstsze są kontakty z organizacjami z najbliższej okolicy. Rzadziej zdarza się, że NGO utrzymuje kontakty z organizacjami z innych regionów Polski, a jeszcze rzadziej – z zagranicy. Można chyba jednak nieśmiało powiedzieć, że współpraca wewnątrz sektora się zacieśnia.
P.A.: – Tak, to ciekawe, że rośnie również odczuwalność problemów, które związane są z tym, co się dzieje w sektorze. Widzimy, że coraz większym wyzwaniem dla NGO staje się konkurencja między organizacjami pozarządowymi, a także wizerunek trzeciego sektora jako całości. Te problemy wewnątrzsektorowe są coraz bardziej istotne. I być może jest to związane z coraz większą intensywnością kontaktów.
M.G.: – Jednocześnie nie najlepiej jest z tożsamością sektora jako całości.
61% liderów organizacji zgodziło się z diagnozą, że nie ma czegoś takiego jak sektor pozarządowy, a istnieją tylko pojedyncze NGO, które realizują swoje cele. Ponadto, 37% z nich uznało, że nie warto tworzyć wspólnej wizji rozwoju sektora.
M.G.: – Dajmy sobie czas. To ważne, że liczba i intensywność kontaktów rośnie. Ale faktem jest, że poczucie, że sektor jest dobrem wspólnym, cały czas jest raczej awangardą. Zgadzają się z tym organizacje, które zajmują się wsparciem innych NGO albo uczestniczą w jakiejś federacji. Takie działania uświadamiają wartość tego, że sektor robi coś razem, a w niektórych sprawach mówi wspólnym głosem. Może w następnej edycji dostrzeżemy na tym polu poprawę?
Dane zebrano w badaniu „Kondycja sektora organizacji pozarządowych w Polsce 2015”, przeprowadzonym między kwietniem a wrześniem 2015 roku na ogólnopolskiej, losowej próbie 4 tysięcy stowarzyszeń i fundacji oraz na podstawie wyników badań przeprowadzonych na reprezentatywnej próbie 1003 Polaków powyżej 15 roku życia metodą CAPI (wywiad osobisty wspomagany komputerowo) w listopadzie 2014 roku przez Millward Brown na zlecenie Stowarzyszenia Klon/Jawor.
Badanie „Kondycja…” zostało sfinansowane ze środków Funduszy EOG w ramach programu Obywatele dla Demokracji, Funduszu Inicjatyw Obywatelskich oraz środków Polsko–Amerykańskiej Fundacji Wolności.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.