Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Zadebiutowały w klubie Le Madame. Opinie po koncercie były entuzjastyczne: „totalna żenada”, „szczyt żenady”, „naprawdę porażka”, „zbłaźniłyście się kompletnie”. Ladies and Gentelmen – wywiad exclusive z Anną „Che” Czerwińską, menedżerką zespołu „Fałszujące Żony”.
- Fałszujące Żony – co to za wytwór popkultury?
- To zespół, w którym się nie śpiewa, tylko fałszuje. Ja i kilka
moich koleżanek jesteśmy żonami facetów, którzy profesjonalnie
zajmują się muzyką. Odkąd pamiętam oni zawsze byli tacy
profesjonalni: to przełączanie kabli, to kręcenie pokrętłami na
milionach mikserów, wzmacniaczy i gadanie o programach muzycznych.
A my zawsze obok, pod sceną. Ile można? Na imprezach nawet nie
mogłyśmy pośpiewać. Mówili: „dziewczyny, nie śpiewajcie, nie możemy
was słuchać”. Zespół powstał w opozycji do takich postaw. Mamy do
tego całą ideologię – jak się wzbudza poczucie żenady w ludziach i
na czym w ogóle polega żenada. Tyle celebrities nie potrafi
śpiewać, a robią wielkie show: Mandaryna, Frytka, premier,
uczestnicy programu „Jak oni śpiewają?” Wiec dlaczego nie my? My
przy tym jesteśmy uczciwe, bo nie staramy się wszystkim wmówić, że
potrafimy. W zespole są bardzo różne dziewczyny nieumiejące
śpiewać, spontanicznie fałszujące różne piosenki a capella. Wiele
osób chce się zapisać.
- Wyobrażam sobie. Ja na przykład bardzo bym chciała. W sumie
mogłybyście mieć chór. - Tylko, że ciężko byłoby mi wówczas nad tym zapanować. Umówienie
dziewczyn na próbę jest jakimś koszmarem.
- Czym się zajmują mężowie? - Mężowie są didżejami, bardzo poważnymi producentami dźwięku,
teraz dwóch ma swoje studio nagrań. Byłam przekonana, że jak
wyremontują studio, to wreszcie będziemy robić próby w wyciszonym
pomieszczeniu.
- I co? - Nie chcą nas wpuścić.
- Dlaczego? - Nie wiem. Myślą, że coś zepsujemy. I uważają, że nasze występy to
„żenua”.
- A co macie w repertuarze? - Repertuar dostosowujemy do każdego występu. Miałyśmy na przykład
występ patriotyczny w klubie Aurora. Były tam różne pieśni
patriotyczne i wojskowe. Obowiązywały stroje galowe. Podczas
występu fałszowałyśmy też hymn. Uznałyśmy, że możemy, bo wcześniej
sfałszował go premier, a jeszcze wcześniej Edyta Górniak. Ale to
jest karalne. Konsultowałyśmy tę kwestię z prawniczkami.
Powiedziały, że niby możemy to zrobić, ale jak ktoś doniesie, grożą
nam sankcje karne. Na początku myślałyśmy o przygotowaniu dla
publiczności oświadczeń, że nie doniosą. Potem jednak
zdecydowałyśmy się poprosić, żeby osoby, które zamierzają donieść,
wyszły.
- Śpiewacie jakieś utwory własne? - Śpiewamy znane utwory, żeby ludzie chociaż po słowach zdołali się
zorientować, co to za piosenka. Chociaż lubimy robić niespodzianki
i przekręcamy niektóre wersy, np.
Spoza gór i rzek
wyszłyśmy na brzeg
Wczoraj łach, kiecka dziś
Ściśnij pas, pora iść
Ruszaj Pierwszy zespół nasz, spoza gór i rzek do Sejmu marsz.
Stałym elementem naszych występów jest utwór deklaracyjny, zwany
psalmem, śpiewany na modłę kościelną, improwizowany, ale ze stałym
refrenem: „Bo oprócz słuchu, nie brak nam niczego”.
- Jako menedżerka możesz mieć wpływ na repertuar? -
Ach, w ogóle to dość frustrująca funkcja, bo przed występem nigdy
nie wiem, czy któraś z nich cokolwiek zaśpiewa! Marudzą okropnie:
Anka, to nie ma sensu, weź, wyjdź, powiedz, że zespół nie wystąpi.
To będzie ekstra! Ale wychodzą. I są w żywiole. Nie mogę zapanować
nad tym, co się wtedy dzieje. Marzę o tym, żeby mieć kostiumy i
choreografię. Ale to jest trudne, bo trzeba by się na tych próbach
spotykać, a działalność artystyczna jest dla nich jakaś
drugoplanowa. Tylko Magda Gryszko się mnie pyta, kiedy zaczniemy na
tym zarabiać.
- Właśnie. Kiedy? - Nie wiem. Wiele osób zaprasza nas na prywatne imprezy, ale to w
ogóle nie wchodzi w grę – śpiewanie do kotleta.
- Ale do Berlina też was zaproszono! - To jest współpraca międzynarodowa, zawiązana przy okazji naszej
pracy zawodowej, w Fundacji Feminoteka. Naprawdę głęboka więź.
Magda Gryszko wróciła z konferencji międzynarodowej, gdzie
zareklamowała nasz zespół. Część kobiet chciała się od razu do nas
przyłączyć i zorganizować koncert w Berlinie w barze Polish
Loosers.
- Gdzie jeszcze występujecie? - Ograniczamy występy, choć miałyśmy kilkanaście zaproszeń. Między
innymi do Krakowa, Torunia i Berlina. Ale wówczas stawiałyśmy
warunki, na przykład takie, że trzeba nam zapłacić. Robiłyśmy to ze
strachu, bo boimy się wystąpić przed publicznością, która nas nie
zna i w ogóle tego nie kuma. Pamiętam, że nasz pierwszy występ w Le
Madame był dla ludzi szokiem.
- Boże, dlaczego? - Nie tylko fałszujemy, występujemy też z mikserami kuchennymi. Na
wieczorze patriotycznym zmiksowałyśmy na żywo biało-czerwony
koktajl z truskawek i bitej śmietany. Miałyśmy też pomysł, żeby
przed koncertem pół godziny stroić sprzęt, zrobić próbę mikrofonu,
przekładać mnóstwo kabli. Zawsze mnie to śmieszyło, jakie ważne
jest przejście z kablem przez scenę, i jak to zawsze podnosi rangę
muzyka w zespole!
- Co na to mężowie? - Są bardzo zażenowani. Mój mąż na przykład, podczas naszego
występu, zachowywał kamienną twarz i chował się za aparatem, robiąc
zdjęcia. Choć był pod dużym wrażeniem, kiedy na urodzinach
Feminoteki, zmusiłyśmy publiczność do tańczenia w kółeczkach.
- Powiedzmy, że to nie zmuszanie, a angażowanie publiczności. Cudownie! Jak to zrobiłyście? - Miałyśmy jakąś piosenkę świąteczną, w stylu „choineczko,
hopsasa”. Trzeba było klaskać, obracać się. Żenada. Chcemy też
rozwijać ideę grania narzędziami kuchennymi. Ale wiele zespołów już
to robi. Nie chcemy niczego powielać. Permanentnie przygotowujemy
się na festiwal „Weź to wyłącz”, żeby go wygrać. Głównie ze względu
na to, że tam nikt nie wygrywa. Chciałybyśmy wystąpić w
towarzystwie takich gwiazd, jak Człowiek Widmo, Człowiek Warzywo
czy Mistrz Pavarotti. To ikony sztuki absurdalistycznej. A tu masz,
w tym roku festiwalu nie było!
- To co teraz? - Zbieram się do napisania Manifestu Fałszujących Żon. Jest
inspirowany felietonem w „The Times”, w którym poruszono kwestię
przegranych w sporcie. Nazywał się „Słodycz klęski”. Chodziło w nim
o to, żeby spojrzeć na zawody od strony osób przegrywających.
Dlaczego liczą się tylko zwycięzcy? Jest ich mniej! Z nami jest
podobnie. Przecież więcej osób fałszuje, niż umie śpiewać. Dlaczego
mamy się nie liczyć?
NA CZYM POLEGA ŻENADA, CZYLI FILOZOFIA FAŁSZUJĄCYCH ŻON
wyjaśnia Ewa „Rewa” Rutkowska „Fałszujące Żony” kierują się filozofią antywstydu. Jest to filozofia postmodernistyczna, zakładająca indywidualne poszukiwanie i nazywanie wartości: dla nas jest to przełamanie wstydu. Ponieważ nie potrafimy śpiewać, musimy w końcu przestać się tego wstydzić. I to jest wartością samą w sobie. Jeśli chodzi o pożądaną reakcję publiczności, to prowadzimy tu spór. Część z nas uważa, że publiczność powinna się poczuć na tyle zażenowana, by wyjść. Ja natomiast jestem zdania, że powinni być zażenowani i zostać, żeby tę żenadę przeżyć z nami. Przecież jak wyjdą, przestaną się wstydzić. |
NIE PATRZĘ LUDZIOM W OCZY opinia męża, Jacka Kaczmarka - Działalność artystyczna mojej żony jest nie do zniesienia. Wywołuje zażenowanie, którego nie jestem w stanie ani ukryć, ani przezwyciężyć. Budzi wstręt. - Co konkretnie? - Wszystko. Struktura. Harmonie, które wybierają do utworów. - Pamięta Pan jakiś szczególnie żenujący występ? - Nie. Wolałbym o nich zapomnieć. Najlepsze w tych występach są przerwy. Tyle tylko, że publiczność wówczas wyje. Z bólu. - Ale one mają już kilkanaście zaproszeń. - Wiem. Obserwuję to z niepokojem. - To raczej nie wspiera Pan żony. - Wspieram. Ale nie patrzę ludziom w oczy. |
FESTIWAL KULTURY ABSURDALISTYCZNEJ „WEŹ TO WYŁĄCZ”
Dotychczas odbyły się 3 edycje Festiwalu, ostatnia w 2005 roku. Udział w tym niebagatelnym przedsięwzięciu biorą nieznani na całym świecie artyści krajowi i napływowi. Organizatorzy twierdzą, że Festiwal jest z założenia przeciwwagą dla Sopotu, Opola, Komorowa, Warszawskiej Jesieni i Dni Milanówka. Zespoły „dewastują i patroszą klasyczne dokonania muzyki rozrywkowej II połowy XX wieku, udowadniając, że w kwestii wyboru i ich interpretacji nie mają w naszym kraju konkurentów”. Oprócz koncertów i performenców odbywały się dotychczas m.in.: konkursy z wiedzy muzycznej, zawody w ścieraniu rzepy i zawody bicia bielizny drewnianą żabą. Źródło: strona internetowa organizatorów - www.weztowylacz.com |
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 07/08 (43/44) 2007, www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.