– Teatr jest dla mnie drugim domem, tak właśnie się tu czuję – tak mówią w zasadzie wszystkie osoby z niepełnosprawnością intelektualną, które działają w Teatrze O.N., prowadzonym przez Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „NIE TYLKO”. Jego istnienie jest jednak obecnie zagrożone.
Od ponad 20 lat fundacja wspiera osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi, z zespołem Downa, w spektrum autyzmu i z dziecięcym porażeniem mózgowym. Pomaga im przekazując potrzebne rzeczy, a także zapewniając kontakt z psychologiem. Na początku organizowała zajęcia teatralne w szkołach specjalnych, później w ramach Warsztatów Terapii Zajęciowej. Współpracowała z domem kultury, a także Centralnym Basenem Artystycznym. Wszystko się coraz bardziej rozrastało, powstał Teatr O.N., który ostatecznie znalazł bezpieczną przystań w Teatrze Kamienica Emiliana Kamińskiego.
– Emilian był zawsze prospołeczny, był też naszym wielkim przyjacielem. Na pierwszy spektakl mieliśmy sprzedanych kilka biletów, chcieliśmy nawet odwołać. Ale Emilian powiedział, że damy radę, dołączył do tego swój krótki program kabaretowy i w ten sposób ściągnął publiczność. Od początku czujemy się tu wspaniale, jesteśmy więc bardzo wdzięczni Emilianowi oraz Justynie Sieńczyłło, która kontynuuje jego działalność i też jest z nami blisko związana – mówi Robert Nowak, który razem z żoną, Heleną Bogdziewicz-Nowak prowadzi fundację.
Jak przyznają, teatr jest instrumentem do odnajdywania siebie, uczenia się świata, relacji z innymi, realizacji mniejszych i większych pragnień. Przede wszystkim jest on jednak domem dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, które codziennie tu przychodzą, by spędzać razem czas i przygotowywać spektakle.
– Bardzo lubię przemieniać się w różne postacie, próbuję również grać na gitarze – mówi Michał.
– Jest naszym chodzącym radiem, bardzo lubi dogadywać i nawet jeżeli czasem zdarzy mu się za mocno wkręcić w jakiś temat, to bez niego byłoby bardzo smutno – dodaje Helena.
– Bardzo kocham ludzi, teatr to mój główny dom. Dużo śpiewam, mam też małe, ale wspaniałe role – opowiada Milenka.
– Ja lubię muzykę, zwierzęta i podróże. I teatr, oczywiście – włącza się Paulina.
– To niesamowite, jak Paulina rozkwitła, to najlepsza Natalia z „Oświadczyn” Czechowa, jaką w życiu widziałam. Jest też naszą asystentką, bo wszystko skrupulatnie zapisuje – dodaje Helena.
Fundacja prowadziła też szkołę teatralną. W czterech miastach – Warszawie, Łodzi, Krakowie i Poznaniu – udział w niej brało osiemdziesiąt osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi. W ten sposób wyłonił się skład Teatru O.N. Jak wspomina Robert, zajęło to trochę czasu, przewinęło się przez niego sporo osób. Nie było specjalnej selekcji, kto zdecydował się otworzyć na nowe doświadczenia, to zrobił to i został.
– Nie jesteśmy zespołem integracyjnym, na scenie występują wyłącznie osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi. Nasza rola kończy się wtedy, gdy wychodzą na scenę. Początkowo staliśmy za kulisami z tekstem, żeby pomóc w razie wpadki. Tyle, że oni już sami się ratują, gdy do tego dochodzi, potrafią też improwizować – opowiada Robert. – Udało nam się dojść do takiego poziomu artystycznego, że – chociaż nie było to naszym celem – często słyszymy, iż prezentujemy poziom porównywalny z zawodowymi aktorami. Ba, uważam, że nasza grupa doskonale radzi sobie w warunkach, w których wiele innych osób miałoby spore trudności. Pracują wspaniale, bo też mają w sobie niesamowitą miłość do teatru i czerpią z tego wielką radość – dodaje.
Teatr O.N. ma w repertuarze najróżniejsze spektakle – od bajek dla dzieci, po sztuki Czechowa. Wszystkie osoby mówią tekst, nie ma skrótów. A klasyka została wzięta na warsztat, bo to najlepszy sposób, by mówić też o problemach codzienności. Stąd Czechow, w którego twórczości – według Roberta – zawarte są wszystkie ważne tematy. Włączają się w to skomplikowane postacie, które często mają tragikomiczne przywary.
– Nasz zespół kocha Czechowa, wspaniale się nim bawi. Oczywiście wystawianie Czechowa to spore wyzwanie, trochę ryzykowaliśmy, decydując się na to, ale wyszło rewelacyjnie – mówi Robert.
– Kocham malować, czytać, grać na keyboardzie i podróżować – przedstawia się Kamila.
– Kamila jest z nami dopiero od ponad roku. I dobrze, że pan do nas zajrzał, nie wiedzieliśmy, że Kamila gra na keyboardzie – śmieje się Helena.
– Też kocham malować i słuchać muzyki. A w teatrze prawie mieszkam, bo mam do niego bardzo blisko – opowiada Kamil.
– Odkąd Kamil do nas przychodzi, nie mamy już w zasadzie tekstów na próbach, bo wszystko tak doskonale pamięta, że zawsze może podpowiedzieć czyjąś kwestię. Potrafi też świetnie pisać, jeżeli poprosilibyśmy o bajkę wierszowaną, to następnego dnia byłaby gotowa – dodaje Robert.
– Bez teatru moje życie byłoby nudne, a jest niezwykłe. Uwielbiam też oglądać filmy i rozwiązywać krzyżówki. Codziennie rozmawiam z moją dziewczyną online, od 21:30 do północy – mówi o sobie Radek.
– Czasem Radkowi długo zabiera, by coś powiedzieć, ale gdy tylko wychodzi na scenę, te trudności znikają. Czuje się na niej, jak ryba w wodzie. Jest też bardzo pedantyczny i skrupulatny, wszystko musi być odpowiednio poukładane – dodaje Helena.
W działalności teatru Istotny jest kontakt z widzami, bo teatr może być dobrym sposobem na komunikację ze społeczeństwem. A także pokazywanie potencjału osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi.
– Interakcje z publicznością bywają wspaniałe. Kiedyś pojechaliśmy do domu kultury i Milenka ostatecznie musiała zagrać inną rolę niż początkowo było planowane. Stresowała się, więc kiedy jeszcze nikogo nie było, poszliśmy oswoić się ze sceną. Po pojawieniu się publiczności Milenka spojrzała na nią i powiedziała „ale ja nikogo z nich nie znam”. Poprosiliśmy więc kilka osób, by się przedstawiły i opowiedziały coś o sobie – wspomina Helena.
Robert pamięta też, jak na spektakl – po długich rozmowach organizacyjnych – udało się zaprosić młodzież z dwóch warszawskich liceów. Zespół miał wtedy trochę problemów, kilka osób było chorych, konieczne były zastępstwa.
– Ostatecznie wszystko się udało, skończyło się tym, że młodzież po obejrzeniu występu była bardzo aktywna, miała mnóstwo pytań. Trwało to tak długo, że musiałem niemal ich wyrzucać z teatru – śmieje się Robert.
– Kocham przychodzić do teatru i grać różne postacie, a poza tym lubię muzykę, zwierzęta i przyrodę. Moim wielkim zainteresowaniem jest astronomia, należę do warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii – opowiada Hubert.
– Hubert jest dla nas wielkim wsparciem, bo przyjął rolę „obrotowego”, to znaczy, gdy ktoś nie może z jakiegoś powodu przyjść i zagrać swojej roli, Hubert jest w stanie go zastąpić – dodaje Robert.
W zespole jest jeszcze, od początku – ponad dwadzieścia lat – Paweł. Obecnie przebywa w sanatorium. Dla niego scena teatralna również jest niemal całym życiem.
– To wszystko nas łączy, codzienność w radościach i problemach. Wiemy, co dzieje się w naszych życiach prywatnych. Bywa różnie. Na przykład Kamila ma rodziców, zabierają ją na różne wyjazdy. Hubert za to został prawie sam, pomaga siostrze, opiekuje się czasem jej dziećmi. Przez długi czas, nim umarła, zajmował się mamą. Paulina też nie ma rodziców. Jest więc dużo trudnych sytuacji, ale radzimy sobie z nimi wspólnie – opowiada Helena.
W grupie pojawiają się czasem konflikty, każdy ma swoje poglądy na różne sprawy, w tym politykę, więc dyskutuje się o nich. Emocje szybko jednak udaje się rozładować i wyjaśnić nieprozumienia.
– Nieważne, czy ktoś jest wierzący, czy nie, na kogo głosuje. Ważne, żeby mieć pozytywne nastawienie do świata, do siebie samego i innych. Bardzo was więc proszę o wyrozumiałość, dobroć i o to, byśmy dbali o atmosferę w naszym zespole. Niech będzie cały czas tak rodzinna, jak do tej pory – podsumowała jedną z takich sytuacji w trakcie próby Helena. – Najbardziej mi imponuje ich mądrość, gdy są w stanie powiedzieć, z czym sobie radzą, a z czym nie. Nie każdy umie się do tego przyznać. Potrafią też się dogadać, wybaczyć sobie – dodaje.
Chociaż sukcesów jest wiele, sytuacja zarówno fundacji, jak i samego Teatru O.N. jest z różnych powodów coraz trudniejsza.
– Wiek daje się trochę we znaki. Marzyłam zawsze, abyśmy mieli miejsce, w którym możemy zaoferować całościowe wsparcie. Ale to nie było możliwe, bo utrzymanie lokalu to nieprawdopodobny wydatek finansowy, prawdopodobnie musielibyśmy wtedy zrezygnować z robienia teatru, a to nie wchodzi w grę – mówi Helena. – Osoby w zespole, zamiast być w DPS czy dalej w WTZ, są u nas. Nałożyło to na nas zobowiązanie: skoro nam zaufali, to bierzemy na siebie tę odpowiedzialność. Działamy więc dalej, chociaż powoli myślimy też, żeby zacząć przekazywać część działalności młodszym artystom. Jest na to szansa chociażby w Krakowie, gdzie powstał Teatr Drużyna, biorący udział w naszych projektach – dodaje Robert.
Robert nie chce myśleć o zakończeniu, czy nawet zawieszeniu działalności. Nie jest jednak wykluczone, że kiedyś będzie to konieczne. Tym bardziej, że obecnie zwyczajnie brakuje pieniędzy na działalność, ponieważ nie udało dostać się dotacji na kontynuację zajęć szkoły teatralnej i teatru. Obecnie więc Teatr O.N. nie wystawia spektakli, nie ma na to wystarczających środków. Może uda się odwiedzić przyjaciół w Poznaniu, Krakowie lub Łodzi. Na co dzień spędzają razem czas i robią próby.
Innymi słowy fundacja i Teatr O.N. walczą o przetrwanie. Wiele czasu i energii trzeba przeznaczać na pisanie kolejnych wniosków, na szukanie rozwiązań. Brakuje też sił, by się porządnie promować. I nawet jeżeli uda się przywrócić finansowanie ministerialne, to pojawi się ono dopiero w przyszłym roku. Do tego czasu trzeba sobie jakoś radzić, na co sposobem jest zrzutka na działalność.
– Możliwe, że brak walki o wielką rozpoznawalność odbija się nam teraz trochę czkawką. Dla nas jednak zawsze najważniejsza była praca, którą wykonują osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz zapewnianie rozrywki publiczności – mówi Robert. – Żyjemy niestety wyłącznie z projektów w ramach konkursu, nie mamy stałych dotacji, nie mamy sponsorów. Musimy się jakoś przebijać, bo organizacji takich, jak my jest bardzo dużo. Nie działamy dla zysku. Bardziej zależy nam na tym, by grać spektakle, choćby to miało być nawet raz na miesiąc. A pieniądze z biletów możemy podzielić między siebie oraz czasem coś odłożyć. Nie daje to jednak stabilizacji. Nie mówiąc już o tym, że robiliśmy wiele spektakli o charakterze, nazwijmy to, społecznym – w domu dziecka albo w ośrodku dla seniorów. Gdyby nie to, że prawie co roku mamy katastrofę finansową, moglibyśmy grać znacznie więcej. Dlatego póki jest nadzieja, będziemy robić wszystko, by jakoś utrzymać się na powierzchni – podsumowuje.
Link do zrzutki: https://zrzutka.pl/fundacja-nie-tylko-prosba-o-pomoc
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23