Dzięki muzyce osoby z niepełnosprawnością intelektualną niezwykle się rozwijają
Siostra Marcela Balińskiego marzyła, by śpiewać, a Halina Szymańska, by ktoś poprowadził zajęcia muzyczne dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną. Z tych marzeń zrodziły się przedsięwzięcia, które od lat i z sukcesem udowadniają, że sztuka nie zna barier.
Współgłosy: Z miłości do siostry
– Współgłosy zrodziły się z marzenia, konkretnie mojej siostry, która jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną. Od zawsze jej wielką pasją był śpiew, chciała występować, ale nie miała możliwości – zaczyna Marcel Baliński, kierownik zespołu Współgłosy.
Pomysł, by rozpocząć taką inicjatywę chodził za nim od wielu lat, podjął nawet jedną próbę, która się nie udała. Z jednej strony trochę się przez to zraził, z drugiej – dziś wie, że nie był wtedy na to gotowy. Po kilku latach pojawiła się propozycja, by zorganizować koncert kolęd, przy okazji którego poznał grupę z Warsztatu Terapii Zajęciowej Osób z Niepełnosprawnościami Intelektualnymi „Frajda” z Łodzi.
– To WTZ wyjątkowy na skalę Polski, bo zazwyczaj nie ma w nich muzykoterapii – mówi Marcel Baliński. – Prawie wszędzie są zajęcia plastyczne, ale te związane z muzyką są niezwykle rzadkie. Jarek Szubrycht uważa, że to dlatego, ponieważ zajęcia plastyczne są o wiele prostsze – da się zadanie i ma się pewność, że uczestniczki i uczestnicy będą je wykonywać oraz siedzieć cicho i spokojnie. I niestety brzmi to sensownie. Jest to smutne, ale trochę rozumiem, bo sam miałem bardzo ciężkie doświadczenia związane z niepełnosprawnością mojej siostry, zwłaszcza w wieku dojrzewania. Tym niemniej to nie może być wymówka, by nie próbować wspierać osób z niepełnosprawnością intelektualną na różne sposoby.
Od kolęd do fundacji
Po dwóch latach od koncertu kolęd, w 2021 roku, Marcel Baliński wrócił do „Frajdy” i do muzykoterapeutki Grażyny Walkowskiej, która organizowała zajęcia dla grupy. Tak powstał zespół Współgłosy, który dzięki współpracy z fundacją FLAP PEOPLE Michała Strokowskiego niedługo potem zaliczył pierwszy występ. Marcel Baliński szybko jednak poczuł, że chce mieć nieco większą kontrolę i powołał do życia Fundację Współgłosy. Dzięki temu ma zapewnioną większą autonomię, niezależność i może bez przeszkód realizować wizję artystyczną.
A ta obejmuje trio jazzowym oraz chór złożony z osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi uczęszczającymi na WTZ „Frajda”. Daje to mieszankę często skrajnie różnych gatunków muzycznych, od alternatywnego popu po improwizację. A wszystko spina jazz, który Marcel Baliński rozumie jako wolność wyrazu, formę szaleństwa pozwalającego podążać w niezaplanowane wcześniej rejony.
W chór angażuje się też dwójka aktorów – Magdalena Koleśnik oraz Bartosz Bielenia. Początkowo wspierali występujących w wykonywaniu różnych zadań na scenie, ale od dłuższego czasu nie muszą już tego robić. Jak przyznał Bartosz Bielenia, osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi są już tak samodzielne, że niczego nie musi komunikować. Może zamknąć oczy i na godzinę razem z nimi odlecieć w trakcie śpiewania.
Wreszcie chcą ich słuchać
– Ten śpiew jest kluczowy, bo to trochę odwrócenie sytuacji. To znaczy osoby z niepełnosprawnością intelektualną zwykle nie mają głosu, bo nikt ich nie chce słuchać, nie interesuje się ich życiem. A tu nagle stoją na scenie i ludzie płacą, żeby zobaczyć i usłyszeć ich występ. Może jeszcze ważniejsze jest jednak to, że od samego początku założeniem było traktowanie wszystkich na takich samych zasadach, jak równorzędne artystki i artystów. Myślę, że właśnie zatarcie bezsensownej granicy mocno wpłynęło na sukces, który odniosły Współgłosy – opowiada Marcel Baliński.
Jednym z większych sukcesów jest to, że zespół „należy” do wszystkich. Każda osoba jest za niego odpowiedzialna, stoi na tym samym poziomie. Jak przyznaje Marcel Baliński, nie chodzi tylko o koncerty, ale też mnóstwo czasu razem, budowę relacji, którą można nazwać rodzinną. Kiedy jedna chórzystka nie mogła wystąpić, reszta grupy mocno to przeżywała. Jasne było, że sobie poradzą, ale chodziło o to, że chcieli, by była z nimi.
– To wspaniała rzecz, że grupa około dwudziestu osób ma to samo marzenie. I udaje się je realizować na o wiele większą skalę niż ktokolwiek z nas sądził, że będzie to możliwe – cieszy się Marcel Baliński.
Publiczność konfrontuje się ze swoimi stereotypami
Istotna w tym wszystkim jest relacja z publicznością, która może skonfrontować się ze swoimi wyobrażeniami, być może również stereotypami, na temat osób z niepełnosprawnością intelektualną. Po jednym z pierwszych koncertów Współgłosów do Marcela Balińskiego zadzwonił znajomy student z Akademii Muzycznej i powiedział: „Wiesz, stary, chciałbym ci podziękować i przyznać się, że przed tym występem traktowałem osoby z niepełnosprawnościami jak śmieci. A to, co zobaczyłem kompletnie zmieniło moje postrzeganie”.
– Rodzi się pytanie, czy sztuka jest polityczna. O ile nie zawsze, o tyle rzeczywiście jest w stanie zmienić poglądy ludzi na różne sprawy, czy sposób, w jaki patrzą na daną grupę społeczną. Bardzo mnie cieszy, że jest to możliwe i że idziemy, nawet jeżeli czasem powoli, we właściwym kierunku. Dość powiedzieć, że już tydzień przed jednym z naszych niedawnych koncertów nie było na niego biletów, bo wszystkie się wyprzedały – mówi Marcel Baliński.
Osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi znalazły tu swoje miejsce
Występów jest całkiem sporo, tym bardziej, że Współgłosy mają na koncie już jedną płytę, którą promowała trasa koncertowa. Dopiero co album ten zdobył Fryderyka, czyli najważniejszą nagrodę polskiej branży muzycznej – to pierwszy przypadek, że trafiła ona w ręce osób z niepełnosprawnościami.
Inicjatywa tak się rozrasta, że niedawno trzeba było zatrudnić managerkę. Jak przyznaje Marcel Baliński, zrozumiał, że będzie to konieczne, gdy uświadomił sobie, że przed koncertem musiał ogarniać sprawy związane z występem, potem występować, a następnie – obsługiwać stoisko z płytami, przy okazji rozdając autografy. A na koniec była kolacja, którą zrobił dla całego zespołu i po niej jeszcze pozmywał.
– Dotarło do mnie, że nie mogę robić tego wszystkiego sam, tym bardziej, że mamy w planach kolejną płytę. I ją też będzie trzeba promować, organizować koncerty, załatwiać różne rzeczy, w tym negocjowanie stawek, podpisywanie umów. Dzięki wsparciu managerki będę mógł bardziej skoncentrować się na kreatywnej stronie tego, co robimy. Całej grupie da to większy spokój, co jest ważne, bo każda osoba wnosi wyjątkową jakość w życie zespołu. Przy czym: nie narzekam. Niesamowicie cieszę się, że to wszystko tak się rozwinęło. I jestem bardzo wdzięczny mojej siostrze, z miłości do której powstały Współgłosy, że wymarzyła sobie coś takiego. Dzięki tej inicjatywie nauczyłem się dużo cierpliwości, uwierzyłem w siebie, przytuliłem i pokochałem swoje szaleństwo. Wiem, że większość osób w zespole przeszło bardzo podobny proces. To coś, co daje mi ogromną satysfakcję – świadomość, że osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi znalazły swoje miejsce, w którym realizują swoje pasje i pokazują, jak wielki mają potencjał – podsumowuje Marcel Baliński.
Vita Activa: Pełnowymiarowa sztuka, a nie rehabilitacja
– Nasza orkiestra powstała trzydzieści lat temu, w czasach przedinternetowych, gdy nie było żadnej oferty dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną. Jeżeli skończyły szkołę specjalną, to zwykle siedziały w domu, bo brakowało jakichkolwiek form aktywizacji – wspomina dr Ryszard Popowski, dyrektor merytoryczny Orkiestry Vita Activa i Europejskiego Centrum Edukacji Kulturalnej Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.
Vita Activa narodziła się z marzenia Haliny Szymańskiej, nauczycielki i dyrektorki kilku placówek szkolnych w Trójmieście, ważnej osoby w historii Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną PSONI, w ramach którego działa orkiestra. Po spotkaniu z Detlefem Kramerem, który pokazywał, jak wyglądają w Niemczech zajęcia muzyczne z wykorzystaniem instrumentów edukacyjnych, zapytała dr Ryszarda Popowskiego, czy zna kogoś, kto mógłby poprowadzić takie zajęcia z osobami dorosłymi. Tym kimś była Mirosława Lipińska, absolwentka Akademii Muzycznej w Gdańsku, dyrygentka i nauczycielka muzyki, obecnie dyrektorka ECEKON i kierowniczka artystyczna Vita Activa.
– Oczekiwano, że będą to zajęcia rehabilitacyjne, ale od początku powiedziałam, że będziemy po prostu zajmować się kulturą. Do dziś walczymy z mitem, że jeżeli osoba z niepełnosprawnością robi coś związanego z kulturą, to musi to być muzykoterapia albo jakaś forma rehabilitacji – tłumaczy Mirosława Lipińska. – Zaczynaliśmy od miniaturek po osiem taktów, prostych utworów, a dzisiaj gramy już muzykę symfoniczną z różnych epok, od barokowej po współczesną muzykę sonorystyczną. Jesteśmy współtwórcami kultury muzycznej. Mamy swoje hasło w Wikipedii i wiele prestiżowych nagród – dodaje.
30 lat, 300 koncertów
Przez 30 lat Orkiestra Vita Activa zagrała 300 koncertów w 63 miastach – m.in. Wilnie, Warszawie, Berlinie, Paryżu. Wśród największych sukcesów artystycznych z pewnością należy wymienić koncerty noworoczne. Ostatnie odbywały się w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, w wypełnionej po brzegi sali na osiemset osób – na dwa, trzy tygodnie przed koncertem nie było już na niego dostępnych wejściówek. Przede wszystkim jednak Orkiestra Vita Activa jest jedyną na świecie tego typu orkiestrą – decyduje o tym ambitny repertuar i sprawność gry.
– Mamy namierzone kilka ośrodków w Europie i USA, w których prowadzona jest działalność muzyczna osób z niepełnosprawnością, ale są one profilowane na popkulturę. W związku z tym nie tworzą dużych zespołów. Nigdzie indziej nie ma czegoś tak zaawansowanego dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, jak u nas. To są naprawdę pełnowymiarowe koncerty, w trakcie których każdy wykonuje swoje zadania jak osoba pełnosprawna. W repertuarze mamy około sześćdziesiąt utworów, wszyscy znają swoje partie, które grają z nut, mają indywidualnie dobrane instrumenty, wiedzą, co i kiedy robić – opowiada Ryszard Popowski. – Koncert Orkiestry Vita Activa to niezwykłe wydarzenie, godzina muzyki w wykonaniu zespołu pozostawia niezapomniane wrażenia estetyczne – kultura artystyczna i muzyka humanizują niepełnosprawność intelektualną – dodaje.
Wehikuł do przełamywania niepełnosprawności
Bardzo istotny jest niezwykły rozwój osób z niepełnosprawnością intelektualną. Na przestrzeni trzydziestu lat nastąpił bardzo duży progres, osoby te zyskały tak dużo kompetencji, że w tym momencie w zasadzie – bez intensywnego szkolenia – nie dałoby się dołączyć do orkiestry nowych ludzi. Jak się okazuje muzyka jest cudownym wehikułem do osiągnięcia postępu w usamodzielnianiu, do przełamywania niepełnosprawności.
– W pierwszej chwili powieszenie na szyi osoby z niepełnosprawnością intelektualną saksofonu wydawałoby się niedorzeczne. Ale przecież kiedy damy ten instrument pełnosprawnej osobie, to ona może nauczyć się grać. I tak samo jest w przypadku osoby z niepełnosprawnością intelektualną – tyle, że często nie daje się jej takiej szansy, tym samym zabierając możliwość rozwoju. Kiedy zaczynaliśmy, słyszeliśmy, że marnujemy pieniądze na zakup saksofonu. Dziś mamy w ośrodku trzy oraz największy w tym środowisku w Polsce zbiór kilkudziesięciu instrumentów, z nowym fortepianem na czele, w naszej sali koncertowej – mówi Mirosława Lipińska.
W środowisku związanym z orkiestrą wiele osób z niepełnosprawnością intelektualną jest jedynym członkiem rodziny, który potrafi grać na jakimś instrumencie. W trakcie spotkań rodzinnych grają i pokazują swoje zdolności. Jak podkreślają Ryszard Popowski i Mirosława Lipińska, część rodziców również chciała nauczyć się grać, ale starają się temperować tego typu zapędy. Chodzi o to, by nie zabierać osobie z niepełnosprawnością intelektualną obszaru, w którym jest specjalistą w rodzinie. Czasem tylko się zdarza, że rodzic zaczyna grać na innym instrumencie i wtedy można stworzyć duet. Z tego samego powodu, jeżeli Vita Activa zaprasza artystów, by wzięli udział w koncercie, dostają oni taką rolę, takie zadanie artystyczne, by nie „przykryli” występu osób z niepełnosprawnością intelektualną swoją wirtuozerią. W myśl zasady: najpierw pięknie, potem efektownie.
Orkiestra stara się występować w najróżniejszych miejscach, także po to, by jak najszerzej pokazywać potencjał osób z niepełnosprawnością intelektualną. Również w codziennym życiu, bo kultura jest po prostu środkiem do tego, by zwiększać akceptację społeczną. To niekiedy mogą być małe, ale istotne zmiany – jak podejście kierowcy autobusu, którym ekipa jeździ na koncerty. Początkowo trochę obawiał się tego, jak to będzie wyglądać, dziś mówi, że to najlepiej zorganizowana grupa, z jaką kiedykolwiek współpracował.
Logistyczne wyzwanie
Okazuje się, że Orkiestra Vita Activa w pewnym sensie jest trochę „ofiarą własnego sukcesu”. Liczy ona trzydzieści pięć osób, instrumenty (marimba, wibrafony, ksylofony, kotły i inne) ważą łącznie 800 kilogramów i wszystko to trzeba nie tylko przewieźć, ale też odpowiednio rozstawić na scenie. Nie ma wielu sal, w których można by to wszystko pomieścić, w związku z czym organizacja koncertów zaczyna być logistycznym wyzwaniem. Udaje się jednak Zespół potrafi między 14:00 a 20:00 przywieźć instrumenty, rozpakować je i rozstawić, zagrać koncert, po czym je spakować i odwieźć z powrotem. Mało kto to umie, co tylko pokazuje – podkreśla Ryszard Popowski – jak zgraną grupę stanowią osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi, które – przy pomocy wolontariuszy, bez ekipy technicznej – wszystko to robią z zadziwiającą sprawnością.
A jakby tego było mało, na fali osiągnięć Vita Activa powstało Europejskie Centrum Edukacji Kulturalnej Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Oprócz orkiestry działa w nim jedenaście zespołów, w tym kapela ludowa i orkiestra dęta. Ta ostatnia wielokrotnie brała udział w prestiżowych imprezach, grając fanfary podczas wręczania medali i odznaczeń. ECEKON realizuje koncerty kameralne na zaproszenie wielu organizacji, firm czy urzędów.
– Łącznie w zajęciach bierze udział około 50 osób. I wszystkie, kiedy tylko bardziej rozwiną swoje zdolności, natychmiast nabierają ochoty, by grać wspólnie z innymi. Nie chodzi o to, żeby te zespoły wszędzie jeździły i zdobywały świat. Najważniejsze jest, że osoby z niepełnosprawnością intelektualną przychodzą tutaj, gdzie przy muzyce spędzają po szkole lub po pracy czas i zdobywają kolejne umiejętności oraz nawiązują znajomości. Także z pełnosprawnymi osobami, które do nas przychodzą, a później startują do szkół muzycznych. Rodzice również mają okazję, by nawiązać relacje i wymienić się doświadczeniami. Takie miejsca mogłyby działać w większości dużych miast, chętnie pomożemy je utworzyć. Osób z niepełnosprawnością, które na to czekają jest bardzo dużo. Chętni na pewno by się znaleźli. My tworzymy odpowiednie warunki, budujemy oraz szkolimy kadrę i tylko trochę pomagamy. Całą pracę wykonują osoby z niepełnosprawnością intelektualną, które, gdy otrzymają merytoryczne wsparcie, ujawniają pełnię swojego potencjału – podsumowuje Mirosława Lipińska.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.