Rzeczywistość dostarcza wielu wyzwań, a na wiele z nich swoim zaangażowaniem i ciężką pracą na rzecz innych odpowiadają kobiety. Oto historie trzech inicjatyw, które są wspierane przez Fundusz Feministyczny.
Migrancki patchwork
Gdy wyzwań jest dużo, trudniej o gotową na nie odpowiedzieć. Nic więc dziwnego, że inicjatywę przejmują nierzadko same osoby zainteresowane. W tym przypadku mieszkające w Krakowie migrantki, będące mamami dzieci z niepełnosprawnościami oraz pedagożka specjalna. Tak powstał Patchwork, wpierw – działająca przez dwa lata – grupa nieformalna, później stowarzyszenie.
Maria Buchanowska przeprowadziła się do Polski trzy lata temu, ale już od 2008 roku pracowała z rodzinami dzieci z niepełnosprawnością, więc dobrze wiedziała, co jest potrzebne, z jak dużym napięciem, problemami czy samotnością muszą sobie one radzić.
– Weźmy najbardziej oczywistą kwestię, czyli barierę językową. Moja znajomość polskiego jest pewnie na poziomie B2, ale nie wiem, czy dałabym radę przyjść na grupę wsparcia psychologicznego i czuć się tam całkowicie pewnie i komfortowo. Napisałam więc ogłoszenie na jednej z facebookowych grup, od razu pojawiło się mnóstwo odpowiedzi od rodzin dzieci z niepełnosprawnościami, że chciałyby dołączyć i wspólnie sobie pomagać. Początkowo jeździliśmy na różne wydarzenia, spotykałyśmy się, ale szybko okazało się, że grupa nieformalna nam nie wystarczy – wspomina Maria Buchanowska, prezeska Stowarzyszenia Patchwork.
Przy wsparciu Biura Inicjatyw Społecznych udało się więc złożyć wniosek i zacząć załatwiać formalności, by przekształcić się w stowarzyszenie. Tak się złożyło, że dokumenty zostały złożone na kilka dni przed inwazją Rosji na Ukrainę. Patchwork postanowił natychmiastowo odpowiedzieć na przeróżne potrzeby rodzin uchodźczych. Stowarzyszenie zapewnia więc wsparcie psychologiczne w opiece nad dziećmi z niepełnosprawnościami, ale też tak istotną pomoc w różnorakich formalnościach, związanych na przykład z uzyskaniem świadczenia pielęgnacyjnego.
– Staramy się wspierać systemowo, kompleksowo, nie chcemy ograniczać się do jednej sfery, typu ubrania czy jedzenie. Tym bardziej, że potrzeb jest naprawdę dużo i są one cały czas, bo rodziny mające dzieci z niepełnosprawnościami w zdecydowanej większości zostają w Polsce. I na pewno tak będzie, dopóki trwa wojna – opowiada Maria Buchanowska.
Patchwork pomaga więc w dłuższej adaptacji, są kursy językowe – zarówno polskiego, jak i angielskiego, spotkania z doradcami o tym, jak napisać CV i znaleźć pracę, jak wypełnić PIT. Kiedy pojawiła się akcja „Laptop dla Ukrainy” i kilka mam zgłosiło chęć otrzymania sprzętu, od razu zostały przygotowane też kursy, by zwiększyć umiejętności obsługi komputera.
Wszystko to możliwe jest także dzięki Funduszowi Feministycznemu, który wspierał Patchwork od samego początku minigrantami, a później Grantem Mocy i niedawno kolejnymi środkami na kontynuację działań. To także dzięki FemFundowi udało się 1 lipca 2022 r. otworzyć Centrum Integracji i Wsparcia, w którym Patchwork prowadzi swoje działania. Obecnie trwa duży projekt, realizowany wspólnie z PFRON-em, dzięki któremu niedługo możliwe będą tu zajęcia rehabilitacyjne dla dzieci z niepełnosprawnościami.
– A to nie wszystko, bo zaczniemy też swoiste przedsiębiorstwo społeczne. Mamy już maszyny do szycia i te mamy, które będą miały możliwość, zajmą się szyciem zabawek sensorycznych albo kołder obciążeniowych. Powstanie cały katalog i nasze podopieczne będą dostawać kupony, by za darmo otrzymać wybrane rzeczy – cieszy się Maria Buchanowska.
Przyznaje też, że współpraca z Funduszem Feministycznym jest bardzo ważna, nie tylko pod kątem finansowym, ale również ze względu na poczucie zrozumienie dla zgłaszanych potrzeb. Przykładowo: we wnioskach o minigrant Patchwork pisał, że potrzeba funduszy na wyjazdy wytchnieniowe dla kobiet pracujących w stowarzyszeniu i zostało to zaakceptowane.
– Odpoczynek jest ważny, tym bardziej, że pomoc rodzinom dzieci z niepełnosprawnościami jest cały czas potrzebna. Trudno powiedzieć, jaka będzie przyszłość, bo tendencja zwykle jest taka, że po dwóch latach skala pomocy dla uchodźców się zmniejsza. Przygotowujemy się na to. Cały czas też się rozwijamy, rośniemy i czujemy, że wiele podmiotów chce z nami współpracować. Myślę więc, że dalej będziemy sobie radzić – podsumowuje Maria Buchanowska.
Grubancypantki
Jak ważne jest znalezienie drugiej osoby o podobnych doświadczeniach, pokazuje przykład Uli Chowaniec i Natalii Skoczylas. Obie tworzyły w internecie i tam się poznały. Chociaż w różnych kwestiach nie zawsze się zgadzają, szybko okazało się, że są i takie, w których rozumieją się bez słów. Tak powstał podcast Vingardium Grubiosa.
– Uważałam, że pewne rzeczy spotykają tylko mnie, nie ma na świecie drugiej osoby, która wstydziłaby się tego samego. To oczywiście nieprawda, co nie zmienia faktu, że świadomość, iż nie jestem w tym sama, daje radość – wspomina Ula. – To, że jestem gruba kształtowało całe moje życie. Nie ma obszaru, w którym nie miałoby to znaczenia. Dość szybko zauważyłam, że mówi się o tym bardzo niewiele, tymczasem pokazanie szczegółów różnych doświadczeń jest wzmacniające i wyzwalające – dodaje Natalia.
Ula i Natalia nagrywają z dwóch różnych miast. Szybko rozkręciły działalność, poprzez którą chcą osiągnąć kilka celów. Z jednej strony, robią to dla siebie, by mieć platformę do dzielenia się swoimi przemyśleniami i emocjami, z drugiej – bardzo istotna jest społeczność, powstająca wokół podcastu. To tym ważniejsze, że – jak mówi Ula – zwykle w temacie grubości jest o to trudno, bo nawet jeżeli ktoś konsumuje treści, to często niechętnie przyznaje przed sobą, że ją lub jego też to dotyczy.
W Vingardium Grubiosa chodzi więc też o walkę ze stereotypami, uprzedzeniami i mitami – nie tylko w społeczeństwie jako takim, ale i wśród samych osób grubych. A idąc dalej, z patriarchatem i kapitalizmem, które narzucają określone wzorce wyglądu.
Ula i Natalia przyznają, że podcast to nie tylko rozmowa o różnorakich doświadczeniach, ale też zasób argumentów. Te znajdują się w opracowaniach naukowych, badaniach, a przybliżając je dziewczyny wzmacniają samorzecznictwo osób grubych, które lepiej wiedzą, na co się powoływać w dyskusjach. Do tego czują, że mogą o różnych rzeczach mówić głośno, nie muszą się ich wstydzić, tylko normalnie funkcjonować i mieć równy dostęp do zasobów.
Nie jest to niestety łatwe, bo rzeczywistość dostarcza wielu przeszkód. Stąd raport „Nie myślała Pani o schudnięciu?” – o tym, jak grube osoby traktowane są w systemie ochrony zdrowia. Wszystko wzięło się stąd, że posłanka Razem, Marcelina Zawisza, zaprosiła Ulę i Natalię na spotkanie z wiceministrem zdrowia. Chciały przyjechać z konkretami, poprosiły więc w mediach społecznościowych o podzielenie się historiami. Do Warszawy przybyły z osiemdziesięcioma, dwustronnie zadrukowanymi kartkami, by czarno na białym pokazać, że skala problemu jest ogromna i nie są to jednostkowe sytuacje.
– To było coś strasznego. Są tam opowieści o przekraczaniu granic kultury osobistej aż po doświadczenia przemocy. Uznałyśmy, że nie możemy tego schować do szuflady, dlatego powstał raport. Było to możliwe dzięki minigrantowi, który dostałyśmy od Funduszu Feministycznego – opowiada Ula. – Zależy nam, by raport został przeczytany przez decydentki i decydentów, ponieważ zmiana społeczna nie może spoczywać tylko na barkach aktywistek i aktywistów. Co nie zmienia faktu, że wsparcie FemFundu jest czymś wspaniałym: to bardzo przyjazna, jeśli chodzi o formalności, komunikację, cierpliwość i wyrozumiałość, współpraca – cieszy się Natalia.
Vingardium Grubiosa jest coraz popularniejszym podcastem i wygląda, że dzięki niemu coś się rzeczywiście zmienia. Ula przyznaje, że widzi coraz więcej grubych osób, które odzywają się w mediach społecznościowych, patrzą na grubancypację jako sposób myślenia o sobie. Jej marzeniem jest dojście do momentu, gdy to wszystko nie będzie potrzebne, bo to, o czym teraz opowiadają będzie czymś oczywistym.
– Jako działaczka na rzecz przeciwdziałania przemocy i dyskryminacji, w tym głównie przemocy domowej i seksualnej, wiem jednak, że niestety zawsze będzie potrzeba, by z tym walczyć. Na pewno bardzo cieszy mnie, że coraz więcej osób uznaje wymyślone przez nas słowa, jak np. grubancypacja, za swoje. Utożsamia się z nimi i opowiada o swoich doświadczeniach, które często są odmienne. Bardzo nie chciałabym, żeby w ruchu było kilka liderek, w tym np. my i nic więcej, więc dobrze, że mamy do czynienia z wielogłosem. Marzy mi się, by fatfobia była wymieniana jednym tchem obok queerfobii, klasizmu, rasizmu. Aby było jasne, że ona też ma negatywne konsekwencje i jest to ważny element antydyskryminacyjnej układanki. Za tym mogłyby iść szkolenia na ten temat, przede wszystkim w budżetówce, w ochronie zdrowia i edukacji, a także w organizacjach pozarządowych. Będziemy do tego dążyć – dodaje Natalia.
Okresowy urlop
W organizacji rynku pracy zmienić trzeba wiele. Na pewno kluczowy jest większy nacisk na równość szans, bez względu na płeć, czego elementem jest między innymi urlop menstruacyjny. Nadia Oleszczuk, przewodnicząca zespołu ds. pracowniczych Rady Konsultacyjnej Ogólnopolskiego Strajku Kobiet do rozmowy na ten temat zaprosiła Paulinę Wasiluk, prezeskę Fundacji Akcja Menstruacja. Obie szybko się porozumiały, stworzyły grupę nieformalną Zespół Urlop Menstruacyjny i złożyły wniosek o dofinansowanie z Funduszu Feministycznego. Minigrant udało się dostać, niedługo potem do ekipy dołączyły przedstawicielki Fundacji Widzialne – Zmiana jest kobietą.
– Grant od FemFundu był dla nas motorem do działania. Wszystkie byłyśmy przemęczone realizacją innych projektów, które robiłyśmy nieodpłatnie, więc we wniosku napisałyśmy, że zależy nam na godnym wynagrodzeniu naszej pracy społecznej. Za pracę należy się wynagrodzenie – wspomina Nadia.
Tak rozpoczęło się współdziałanie, którego efektem końcowym był duży raport na temat urlopu menstruacyjnego. Pierwszy tak kompleksowo, jasno i przystępnie prezentujący to zagadnienie w Polsce. Nadia przyznaje, że trzeba było korzystać głównie z zagranicznych źródeł, bo polskie często pokazywały zjawisko w sposób uproszczony. Po researchu na temat tego, jak urlop menstruacyjny działa w innych krajach, przyszedł czas na badania jakościowe, czyli trzydzieści godzinnych, pogłębionych wywiadów z pracownicami z całej Polski.
– Mamy świadomość, że nie jest to reprezentatywne badanie, ale jednocześnie zadbałyśmy, żeby było jak najbardziej różnorodnie. Wśród rozmówczyń są więc pracownice fizyczne, np. fabryk produkujących meble czy odzież, jak i kobiety zajmujące wysokie stanowiska managerskie w korporacjach – opowiada Nadia.
89% rozmówczyń opowiedziało się za wprowadzeniem urlopu menstruacyjnego, zwłaszcza pracownice fizyczne podkreślały, że jest to konieczność. Nadii najbardziej zapadła w pamięć jedna pracująca fizycznie kobieta, która zmuszona jest co miesiąc brać urlop na żądanie, bo ma tak bolesny okres, że nie jest w stanie wstać z łóżka. Dodatkowo męczą ją bóle kręgosłupa i brzucha.
W raporcie znalazło się też miejsce na propozycję zapisu o urlopie menstruacyjnym w kodeksie pracy, czego nikt wcześniej nie próbował zrobić. Po konsultacjach z prawnikiem, znalazło się w nim zastrzeżenie, że byłby on ograniczony do 55 roku życia, czyli średniego wieku przechodzenia menopauzy, a także do maksymalnie dwóch dni miesięcznie. Przy czym, łączny wymiar urlopu wykorzystanego przez pracownicę nie może przekroczyć w roku kalendarzowym 12 dni. Chodzi o to, by urlop był wykorzystywany rzeczywiście na sytuacje trudne, kryzysowe. Nadia nie ma złudzeń: w najbliższym czasie nie uda się przeforsować tego rozwiązania, ale jednocześnie ma nadzieję, że będzie to możliwe w przyszłości.
– Tym bardziej, że dzieje się to już na poziomie poszczególnych przedsiębiorstw, jak CD-Projekt, PLNY LALA czy salon masażu Verde Massage&Beauty. Firmy wprowadzają urlop menstruacyjny poprzez regulamin pracy, zgłaszają się do nas również kolejne podmioty, które są tym zainteresowane. Będziemy więc starać się o kolejne dofinansowanie, by móc przygotować przewodnik dla prywatnych przedsiębiorstw i pokazać, w jaki sposób i dlaczego warto to zrobić – cieszy się Nadia.
Oprócz tego planowane są różnego rodzaju debaty, panele i ogólna promocja wypracowanych rozwiązań, by wieść o nich dotarła jak najdalej. Chodzi w tym też oczywiście i o to, by przełamywać tabu związane z menstruacją, wciąż uważaną za prywatną sprawę, o której nie powinno się publicznie rozmawiać. Wspomniało o tym zresztą nawet kilka kobiet, które wzięły udział we wspomnianym badaniu.
– Trzeba to oczywiście brać pod uwagę, podobnie jak obawy – wyrażane głównie przez kobiety na wysokich stanowiskach w korporacjach – że urlop menstruacyjny może zmniejszyć ich atrakcyjność na rynku pracy. Z jednej strony to rozumiem, z drugiej – fakt, iż kobiecy organizm funkcjonuje inaczej niż mężczyzny – zachodzimy w ciążę, menstruujemy – nie może wpływać na naszą pozycję na rynku pracy. Musimy skończyć z takim myśleniem. Zatrudnienie nie może być dostosowane tylko do męskiego ciała – podsumowuje Nadia.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.