Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Dagmarą Jemiołą-Hryniewicką – malarką, scenografką, twórczynią Teatru NEMNO. W czerwcu Dagmara została laureatką VI Triennale Malarstwa Animalis, ogólnopolskiego konkursu na obraz o tematyce zwierzęcej, na którym zaprezentowała trzy obrazy. Jednemu z nich, zatytułowanemu „Pocałunek”, jury przyznało Grand Prix, uznając go tym samym za najlepszą pracę spośród 331 nadesłanych obrazów. Zasłużenie, zdecydowanie!
Hanna Mazurek: – Jaka jest Twoja filozofia życiowa?
Dagmara Jemioła-Hryniewicka: – Żyć w zgodzie z naturą i jej mieszkańcami – wszystkimi – bez względu na gatunek, rasę czy orientację. Staram się szanować każde stworzenie, te ludzkie, jak i pozaludzkie. Szczególną uwagę poświęcam zwierzętom pozaludzkim, gdyż w naszym świecie mają najmniej praw. Chcę poprzez swoją sztukę, bo tak mi najprościej się wypowiadać, dotrzeć do innych z tym przekazem.
Dlaczego dobór takich, a nie innych zwierząt na obrazach, które znalazły się na Triennale „Animalis”?
Już od dawna myślałam, aby w końcu zacząć malować zwierzęta – i to właśnie te zwierzęta, które moim zdaniem są najbardziej pokrzywdzone w obecnej rzeczywistości. Mowa właśnie o zwierzętach hodowlanych, w naszej kulturze traktowanych jedynie jako towar, nie czyjeś istnienie. Tak też bohaterami zgłoszonych obrazów są świnie i krowy.
Na Triennale znalazły się w ogóle pierwsze trzy obrazy, które namalowałam w tej tematyce: „Ja widzę” – w którym przedstawiłam oko świni, bo właśnie świńskie oczy wyjątkowo mnie poruszają… może dlatego, że są tak bardzo podobne do naszych, ludzkich. Obraz „Jedyna zieleń, jaką zobaczę” jest również o świniach, tu z kolei poruszyłam problem matek – macior i ich dzieci, które całe życie spędzają zamknięte w klatce, bez ruchu, świeżego powietrza i tej prawdziwej zieleni. Natomiast obraz „Pocałunek”, który ku mojej ogromnej radości został nagrodzony Gran Prix podczas tego konkursu, jest opowieścią o rozłące matki krowy z jej nowo narodzonym cielakiem. Tytułowy pocałunek jest jedyną i ostatnią czułością, jaka jest im dana zanim człowiek bezpowrotnie ich rozdzieli.
Wracając do pytania, zgłoszenie tych obrazów było dla mnie oczywistym wyborem. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że jury dokona akurat takiej selekcji i jestem im bardzo za to wdzięczna, że docenili ten temat i takie akurat przedstawienie zwierząt.
Czy wspomniane obrazy to część jakiegoś cyklu? Czy planujesz rozwinąć temat zwierzęcy w swojej twórczości?
– Tak, jest to początek mojego najnowszego cyklu – „Nieobecność śmierci”, którego tytuł nawiązuje do słów amerykańskiej eseistki i aktywistki [autorki wydanej przez Oficyna 21 książki „Polityka seksualna mięsa” – dop. HM] Carol J. Adams – „Za każdym mięsnym posiłkiem kryje się nieobecność – nieobecność śmierci zwierzęcia, którego miejsce zajmuje mięso”. Cytat ten ogromnie mnie poruszył i od razu wiedziałam, że idealnie nawiązuje do tego, o czym chcę mówić poprzez obrazy.
W tym cyklu chcę pokazać cierpienie zwierząt przez krzywdę, jaką zadają im ludzie. Ukazać pewnego rodzaju dwuwymiarowość tych sytuacji, jak i hipokryzję społeczeństwa wobec tych przejawów niehumanitarnego traktowania zwierząt.
W moim cyklu staram się udowodnić, że każde stworzenie ma uczucia, emocje i wolę życia – tak samo jak człowiek. Stanowi on moją formę aktywizmu. Do tej pory powstało już kilka obrazów. Oprócz wspomnianego konkursu „Animalis” zaprezentowałam je również niedawno w Rzeszowie w ramach projektu „Autonomia„, który realizowaliśmy jako Fundacja Teatr NEMNO podczas festiwalu Europejski Stadion Kultury.
Myślę, że na temat zwierząt mam jeszcze wiele do powiedzenia, więc jak najbardziej będę go kontynuować w swojej twórczości, nie tylko w malarstwie, ale także poprzez inne formy wyrazu.
Czy osoby, które nie są weganami/wegankami rozumieją przekaz prac takich, jak np. „Pocałunek”? Czy masz jakiś pomysł, jak można by im to ułatwić? Czy widzisz sens w takich „ułatwieniach”? A może powinny się liczyć po prostu emocje?
– Tak, nie tylko weganie i osoby zaangażowane w walkę o dobro zwierząt dostrzegają przekaz moich obrazów. Bardzo mnie to cieszy, gdyż właśnie taki był zamysł tego cyklu, aby docierać przede wszystkich właśnie do osób, które wciąż nie widzą nic złego w masowych hodowlach i rzeźniach, do osób, które uważają, że tak właśnie ma być. Zarówno gdy pierwszy raz udostępniłam obrazy z tego cyklu, jak i podczas prezentacji ich na wspomnianych wystawach „Animalis” i „Autonomia”, spotykałam się z reakcjami wzruszenia i zrozumienia.
Często słyszę, że portretowane przeze mnie zwierzęta skłaniają do myślenia, jak i wywołują odczucie smutku. Ludzie, patrząc na obraz „Pocałunek”, rozumieją, że to nie są dwie szczęśliwe przytulone do siebie krówki, tylko jesteśmy właśnie świadkami tragicznego momentu rozdzielenia matki i dziecka.
Bardzo zaskakująca była dla mnie opinia pewnej Pani, która widząc obraz „Ostatni portret”, na którym pojawia się krowa, zrozumiała przekaz, że ta krowa zaraz zostanie zamordowana. Ten właśnie obraz nawiązuje do konwencji ostatnich zdjęć więźniów z Auschwitz, gdyż dla mnie los zwierząt hodowlanych przewożonych do rzeźni niczym nie różni się od masowych mordów na ludziach.
Myślę, że odbiorcom nie trzeba za bardzo ułatwiać odbioru moich prac, gdyż oni to intuicyjnie odczytują. Bardzo dużą rolę odgrywają właśnie emocje i wzruszenie, gdyż postaci z moich obrazów są po prostu przerażone, nieszczęśliwe. To działa. Jedynie myślę o wprowadzeniu motywu edukacyjnego, żeby pod każdym obrazem dodać jakiś fakt, który właśnie może być nieznany zwykłemu odbiorcy, np. „Krowa w hodowli żyje cztery razy krócej niż mogłaby żyć na wolności”.
Myślę też, że bardzo dobrym pomysłem jest połączenie wystawy takich prac, np. z wykładem lub dyskusją na temat praw zwierząt, aby jednak wciąż prowokować do rozmów na ten temat.
Jakie wydarzenie wpłynęło na to, że zostałaś weganką?
– Weganką zostałam niedawno, po ponad czterech latach bycia wegetarianką, choć często podkreślam, że ogólny proces rezygnacji z mięsa trwał znacznie dłużej. Zarówno temu pierwszemu krokowi, jak i drugiemu towarzyszyły pewne sytuacje.
Na wegetarianizm przeszłam po koncercie podczas Festiwalu w Ełku, niestety nie pamiętam, jak nazywał się ten artysta, pamiętam, że był z Austrii i miał repertuar oparty na tekstach związanych z aktywizmem prozwierzęcym, a pomiędzy utworami opowiadał o faktach związanych z cierpieniem zwierząt, np. że w przemyśle mięsnym rocznie zabijane są miliardy zwierząt. Tego samego dnia zjadłam swój ostatni mięsny posiłek.
Impulsem do przejścia na weganizm (w końcu!) były warsztaty z Karoliną Kuszlewicz w kwietniu tego roku we Wrocławiu w ramach Festiwalu „Ktoś, nie coś”, w których brałam udział. Warsztaty dotyczyły oczywiście praw zwierząt i skierowane były głównie do aktywistów. Dostałam tam ogromny zastrzyk pozytywnej energii. Zaraz po warsztatach podeszłam do jednej z aktywistek i Anny Witańskiej, którą zapytałam o możliwość uczestnictwa w akcjach Anonymous for the Voiceless, których działania takie jak Sześcian Prawdy obserwowałam w mediach i byłam pod wrażeniem. Dowiedziałam się, że pierwszym krokiem jest przejście na weganizm. Dało mi to dużo do myślenia. Doszłam do wniosku, że jeśli chcę tak naprawdę działać, nie mając nic sobie do zarzucenia, taki właśnie krok powinnam wykonać. I udało się. Jestem jej za to wdzięczna.
Czy nie obawiasz się swego rodzaju zaszufladkowania jako „ta kobieta od zwierząt”?
– Nie, może dlatego, że zbyt krótko działam, dopiero zaczynam i jeszcze nie spotkałam się z tą szufladką. Póki co, jako weganka – tak jak inne osoby nie jedzące produktów odzwierzęcych – często jestem wypytywana o powody, nierzadko w sposób cyniczny i niezbyt miły. Ale świadomość tego, dla kogo to robimy dodaje nam energii i jesteśmy w stanie znieść naprawdę wiele. Nie pozostajemy też z tym sami. Tym się pocieszam i staram się mimo wszystko w sposób rzetelny i kulturalny udzielać odpowiedzi niemiłym ciekawskim.
Jakie masz plany artystyczne na bliższą i dalszą przyszłość?
– Przede wszystkim, póki starczy mi sił i pomysłów, chcę kontynuować temat zwierząt w kolejnych obrazach, cyklach malarskich. Planuję też swoje działania poszerzyć o inne techniki, nie tylko malarstwo olejne. Coraz bardziej fascynuje mnie sztuka performance, myślę, że to też jest świetny sposób na przekazanie odbiorcom swoich poglądów, często też prowokując do pewnej interakcji.
Jeśli chodzi o samą tematykę chcę mówić o wszystkim, co dotyczy cierpienia zwierząt, a niestety jest o czym mówić, chociażby zwierzęta w cyrkach, zoo, laboratoriach i wiele innych form krzywdzenia. Jest więc jeszcze wiele ważnych spraw, które chcę nagłośnić poprzez swoją sztukę i o których nie mają pojęcia ludzie nie zaangażowani w sprawy zwierząt. Chcę dużo mówić, a nawet krzyczeć.
Oprócz sztuki zajmuję się także teatrem. Wspólnie z Henrykiem Hryniewickim tworzę Teatr NEMNO i jako właśnie ten Teatr zrealizowaliśmy pokaz muzyczno-wizualny „Autonomia”, którego byłam reżyserką, co dało mi możliwość wypowiedzenia się również w tej dziedzinie. Spektakl nawiązywał do wolności, więc było to idealną okazją do opowiedzenia o wolności zwierząt pozaludzkich, a w zasadzie jej braku. Planujemy na tym nie poprzestać i mogę zdradzić, że myślimy o kolejnym spektaklu poruszającym tematykę zwierząt, tym razem kierowanym do najmłodszych widzów.
Jeśli chodzi o takie konkretne plany, to w październiku zaprezentuję swoje obrazy o tematyce zwierzęcej podczas Festiwalu Animo w Kwidzynie. W tym samym miesiącu odbędzie się pierwsza edycja Festiwalu Sztuki Zaangażowanej w Rzeszowie, który organizuję w ramach działalności naszej Fundacji Teatr NEMNO. Moim zamysłem jest to, aby wydarzenia Festiwalu poruszały tematy ważne, duży nacisk będę kłaść na wątki związane ze zwierzętami pozaludzkimi. Pojawią się tam spektakle odnoszące się do ekologii i zwierząt, a także wystawa sztuki, gdzie również planuję coś zaprezentować. Istotnym wydarzeniem będzie też wykład Dariusza Gzyry. Zapraszam zatem do Rzeszowa 20, 21 i 22 października.
Dziękuję bardzo za wywiad i za Twój mocny głos w imieniu zwierząt! Z niecierpliwością czekamy na październik.
Źródło: W Imię Zwierząt & W.I.O. - Wegańska Inicjatywa Obywatelska