Wyciągają rękę do niewidzialnych. Organizacje społeczne w służbie migrantom
Od lat to na barkach organizacji pozarządowych spoczywa konstruowanie działań wspierających osoby migrujące do Polski. To trzeci sektor, coraz bardziej wyspecjalizowany, wziął na siebie odpowiedzialność za być albo nie być migrantów w Polsce – za ich znajomość języka polskiego, legalność pobytu, dyskryminację w pracy, depresje, szkolne kłopoty ich dzieci, mówi Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber. 18 grudnia przypada Międzynarodowy Dzień Migrantów.
Ze spisu na portalu www.ngo.pl wynika, że w Polsce na rzecz migrantów działa około 100 organizacji. Tak mają określoną kategorię odbiorców swoich działań, niemniej organizacji, które ze środowiskiem migrantów stykają się w takiej, czy innej formie jest znacznie więcej. Sytuację migrantów analizowała np. w 2016 r. fundacja Panoptykon wydając raport pt. „Uchodźcy pod specjalnym nadzorem”.
Kim są migranci
Z aktualnych danych przekazanych przez Stowarzyszenie Interwencji Prawnej wynika, że obecnie w Polsce przebywa około 1,5 miliona migrantów. – Z powodu niespójności danych zbieranych przez różne instytucje i na podstawie różnych metod, nie sposób jednoznacznie określić jaka jest ta liczba. Przeważają obywatele Ukrainy, stanowiąc przynajmniej 90% ogółu cudzoziemców. Większość z nich przyjeżdża do Polski na krótsze, kilkutygodniowe lub paromiesięczne pobyty. Kolejne narodowości obecne w Polsce, choć w znacznie mniejszej liczbie, to obywatele Indii, Nepalu, Białorusi, Wietnamu czy Chin – mówi prof. INP PAN dr hab. Witold Klaus, prezes zarządu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
18 grudnia to święto zarówno migrantów ekonomicznych, jak i migrantów przymusowych, czyli uchodźców, osób, które musiały opuścić swój kraj, ze względu na różnego typu prześladowania, zagrożenie życia, zdrowia, bądź wolności.
Niestety w związku ze znacznymi utrudnieniami na polsko-białoruskiej granicy w Terespolu w ostatnich latach spada liczba osób, które wnioskują w Polsce o nadanie statusu uchodźcy.
– O ile jeszcze w latach 2015-2016 było to po około 12 tysięcy rocznie, to w 2018 roku przyjęte zostały zaledwie 3373 wnioski (dane na 18.10). Niezmiennie od lat najwięcej wniosków składają obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej. W dalszej kolejności są to Ukraińcy oraz Tadżycy. Polskie władze niechętnie podchodzą do uchodźców, co przekłada się także na niewielką liczbę przyznawanych statusów uchodźcy. W bieżącym roku ochrony udzielono zaledwie 330 osobom (w tym jedynie 148 otrzymało status uchodźcy) – wyjaśnia Witold Klaus.
Dlatego bez indywidualnej oraz zinstytucjonalizowanej pomocy tzw. trzeciego sektora ludzie przekraczający polską granicę w celu znalezienia tu pomocy popadliby w niebyt.
Na dworcu w Brześciu
– Pomaganie nie może być jednorazową akcją, pomaganie musi być trwałe – mówi Marina Hulia, która od ponad dwóch lat opiekuje się czeczeńskimi dziećmi i mamami koczującymi miesiącami w białoruskim Brześciu, oraz tymi, którym udało się w końcu wjechać do Polski i tu czekają na uregulowanie ich sytuacji prawnej. Marina Hulia organizuje spotkania, podczas których czeczeńskie i polskie rodziny mogą się poznawać i zaprzyjaźnić. 11 grudnia w Warszawie odbyło się spotkanie podczas, którego Czeczenki gotowały dla Polaków. Niezwykłe potrawy vege przyrządzały kobiety, jak mówi Marina „poparzone przez los”.
Dzień dobry, jestem Marina z Warszawy i opiekuję się czeczeńskimi dziećmi
Dać niezależność
Stowarzyszenie „Dla Ziemi” z Bratnika działające od 1995 r. prowadzi Klub Spotkań Kobiet (KSK) w Ośrodku dla Cudzoziemców w Łukowie. Jest to pomysł, który ma na celu poprzez sztukę i rzemiosło przeciwdziałać wykluczeniu uchodźczyń, które miesiącami, a czasem nawet latami przebywają w ośrodkach dla cudzoziemców. To też głównie Czeczenki, oczekujące na decyzję co do swojego losu.
Od trzech miesięcy prowadzone są tam przez Sojuszniczki z całej Polski warsztaty i kursy dające szansę uchodźczyniom na choćby niewielką zarobkową samodzielność.
– Najważniejsze dla nas jest to, by uchodźczynie stały się niezależne, by umiały zarabiać na swoje utrzymanie. Niezależność. Samowystarczalność – to ważne słowa. Z inicjatywy artystki – Pameli Bożek, powstała pierwsza marka pod nazwą „Notesy z Łukowa”. Kolejnymi przedmiotami wytwarzanymi w KSK będą serwety, makramy, tkane makaty i inne przedmioty. Oprócz kilku innych artystek z różnych miast w Polsce, w pomysł zaangażowały się również Osoby z Wydziału Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Następnym krokiem stowarzyszenia będzie utworzenie w 2019 roku sklepu internetowego, w którym będą sprzedawane wyroby powstałe podczas zajęć w Klubie – mówi Ewa Kozdraj, prezeska zarządu Stowarzyszenia „Dla Ziemi”.
Przekroczyć granice obcości
O migrantów w Lublinie dba Stowarzyszenie Homo Faber. We współpracy z Galerią Labirynt realizuje program „Niewidzialni mieszkańcy”. Od kilku miesięcy w galerii spotyka się wielonarodowa grupa. Rozmawiają o lubelskich instytucjach kultury, co robią i co mogłyby robić dla nowych mieszkańców (nie zawsze mówiących po polsku). Spotkania są otwarte dla wszystkich.
Ideą tego programu jest integrowanie migrantów w innych niż tradycyjne miejscach spotkań. Lekcje polskiego, warsztaty nie muszą być organizowane w siedzibach organizacji społecznych. Przecież w mieście są naturalne przestrzenie służące integracji, takie jak galerie, muzea, kina.
– Wejście w takie przestrzenie cudzoziemców samo w sobie spełnia jeden z podstawowych warunków integracyjnych – fizyczne przekroczenie granicy obcości. Bez tego nie może się udać świadome poznanie – mówi Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber.
Witaj w domu
Działająca w Warszawie i Łomży Fundacja Ocalenie od 2017 r. prowadzi w Warszawie program „Witaj w domu”, opierający się na idei społecznej agencji najmu.
– Jako organizacja wynajmujemy mieszkania od prywatnych osób na minimum trzy lata. Gwarantujemy regularny czynsz, ubezpieczenie mieszkania i to, że wróci ono do właścicieli w nie gorszym stanie, niż przyszło do nas. Potem podnajmujemy mieszkania rodzinom uchodźczym, którym grozi bezdomność. Jedną z rodzin, której tak pomogliśmy jest rodzina Ayny z Dagestanu. Jeszcze rok temu Ayna ze swoją rodziną mieszkała w jednej z podwarszawskich miejscowości w wilgotnym garażu, bez ogrzewania, z łazienką, którą musieli sobie sami wybudować, bo gdy wprowadzali się nie było jej w budynku. Po roku Ayna coraz lepiej mówi po polsku, znalazła stałą pracę. Gdy przychodzi do fundacji, uśmiecha się do wszystkich, zagaduje. Regularnie chodzi na lekcje polskiego i zadbała o zdrowie. Jej dzieci poprawiają wyniki w szkole z pomocą naszych wolontariuszek. W ramach programu „Witaj w domu” udało się pomóc już ośmiu rodzinom” – mówi Kalina Czwarnóg, członkini zarządu Fundacji Ocalenie.
To tylko nieliczne przykłady.
Organizacje pozarządowe odrabiają publiczne lekcje. Na co dzień nie obcujemy właściwie z uchodźcami, nie stykamy się z problemem migrantów, wydaje się, że to margines. Problem teoretycznych, niewidzialnych. Dzieje się tak dlatego, że „od lat to na barkach organizacji pozarządowych spoczywa konstruowanie działań wspierających osoby migrujące do Polski. To trzeci sektor, coraz bardziej wyspecjalizowany, wziął na siebie odpowiedzialność za być albo nie być migrantów w Polsce – za ich znajomość języka polskiego, legalność pobytu, dyskryminację w pracy, depresje, szkolne kłopoty ich dzieci – mówi Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber.
– Tymczasem nie ma w naszym kraju choćby szkicu polskiej polityki migracyjnej, która rysowałaby perspektywę i nakreślała ramy migracyjne odpowiadając na kluczowe pytania – jacy imigranci, skąd, z jakimi kwalifikacjami są Polsce potrzebni? Komu ułatwiamy przyjazd i dlaczego? Niektóre samorządy wychodząc naprzeciw lokalnym zmianom społecznym próbują na poziomie miejskim, często przy współpracy z organizacjami pozarządowymi, nakreślić własne polityki wobec migracji. Wyzwania, które przed nami stoją, dotyczą więc spraw fundamentalnych związanych z wypracowaniem polityki migracyjnej, przy udziale sektorów rządowego, samorządowego, pozarządowego i biznesu – dodaje Anna Dąbrowska.
Każdego roku ze wsparcia ponad 100 tysięcy organizacji społecznych działających w Polsce korzystają miliony osób: dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów. Kilkadziesiąt organizacji społecznych połączyło siły, aby pokazać, co robią i jaki ma to wpływ na życie każdego i każdej z nas. Efektem naszej współpracy jest ogólnopolska kampaniaOrganizacje społeczne.To działa.
Źródło: Kampania To działa!