„Siedzę w domu, a przede mną jest pusta kartka. Piszę coś szczerego, by potem móc to nagrać. Jesteśmy już na Kopernika, wszystko jest git, wchodzę do komory, zaczynam słyszeć bit” – rapuje 17-letni Robert Sikora. Nagrywa swoją piosenkę w studiu prowadzonym przez warszawską Fundację Studio Skit. To jedno z nielicznych miejsc w Polsce, gdzie młodzież może za darmo nagrywać hip-hop.
Słuchawki na uszach, kartka w ręku na wypadek, gdyby Robert zapomniał tekstu. Przed kabiną nagraniową Kamil Sobiczewski, współtwórca studia, puszcza podkład w komputerze, poprawia dźwięk, rejestruje gotowe fragmenty. Na swoją kolej czeka przyjaciel Roberta – Adam Domidowicz i jego siostra Ania Bajor, która jest dziewczyną Roberta. Piosenka „Ciężka praca” jest ich wspólnym dziełem, każdy napisał swoje zwrotki. Tworzą zespół Na Zawsze Prawda. W internecie mają po kilkaset wejść.
„Pierwszą piosenkę – dla mamy, która jest chora na serce, nagrałem w domu, ale miałem słaby mikrofon. Robert mnie wciągnął. Pierwsza piosenka, którą razem nagraliśmy, była dla najbliższych” – wspomina Adam.
W Studiu Skit, założonym przez młodych psychologów, Kamila Sobiczewskiego i Filipa Krzywińskiego, można nagrać za darmo swój hip-hop, a także podyskutować o tekście. Porozmawiać o problemach. Większość młodych ludzi, którzy tu przychodzą, ma kłopoty z prawem, wielu jest po pobycie lub w trakcie terapii w ośrodkach leczenia uzależnień i ośrodkach szkolno-wychowawczych. Pochodzą z biednych, często rozbitych i dysfunkcjonalnych rodzin. Naukę kończą zwykle na etapie zawodówki. Są też i tacy, którzy chodzą do bardzo dobrych liceów, ale mają kłopoty z narkotykami, przeszli depresję i próby samobójcze.
Kamil i Filip stawiają jeden warunek: w studiu nagrywa się na trzeźwo. Nie przyjmują tłumaczeń, że był „tylko łyczek browara” albo że „jarałem, ale wczoraj”. W razie wątpliwości jest całe pudło testów, można szybko sprawdzić, czy ktoś nie ściemnia.
Ania, Adam i Robert są tu już szósty raz. Przychodzą jak w zegarku. „Wątpię, czy do szkoły chodzą tak punktualnie!” – śmieje się Kamil. „Są maksymalnie skoncentrowani, zachowują się jak profesjonaliści. I to mnie nieodmiennie zadziwia: ktoś, na kogo żadna instytucja nie ma wpływu, ktoś, na kim wykładają się wszelkie programy edukacyjne i wychowawcze, przychodzi tu, pracuje, zależy mu”.
„Idą pierwsze słowa, wszystko robi się proste”
Kamil i Filip poznali się na studiach – psychologii klinicznej. Połączyły ich muzyczne pasje. Filip jest samoukiem, Kamil uczył się w szkole muzycznej. Gdy miał 13 lat, do Polski wchodził hip-hop i techno. Zaczął eksperymentować z muzyką elektroniczną, za oszczędności kupił dobrą kartę muzyczną. „Nie było jednak nikogo, kto by mi pokazał, jak mogę ją wykorzystać do tworzenia muzyki” – mówi. „Ani razu jej nie użyłem. Szkoda, bo dziś mógłbym być muzycznie dużo dalej”.
Uważa, że to był jeden z kluczowych momentów, które przesądziły o tym, co dziś robi; jego podopieczni, tak jak kiedyś on, nie mają nikogo, kto by im pomógł realizować pasje. Pracuje z młodzieżą także dzięki matce, psychoterapeutce. „Zawsze była przyjacielem i doradcą, niczego mi nie narzucała, nie osądzała. Gdyby nie jej wsparcie w trudnych chwilach, marnie bym skończył. Wybór studiów był dla mnie oczywisty: interesowały mnie ludzkie możliwości, gotowość do zmian, którą każdy człowiek w sobie nosi”.
Kamil zrobił na uczelni staż z terapii uzależnień, Filip – z przemocy wśród młodzieży (pracował m.in. w pogotowiu opiekuńczym). Pomysł, żeby wykorzystać muzykę i psychologię w pracy z młodzieżą narodził się właściwie w jeden wieczór. To było idealne połączenie ich pasji i specjalizacji.
W 2005 roku odbyli staż w zakresie profilaktyki społecznej w Fundacji na rzecz Zapobiegania Narkomanii Maraton. W ramach fundacji napisali własny projekt, który nazwali Studio Skit i który został sfinansowany z funduszy miasta Warszawa. Fundacja Maraton dała im wsparcie i dużo samodzielności, to tam nauczyli się sposobu myślenia i działania organizacji pozarządowych. W 2010 roku powołali własną Fundację Studio Skit. Realizują programy z zakresu rozwoju artystycznego, wsparcia psychologicznego i edukacji młodzieży. Pomagają tym, którzy chcą tworzyć, ale nie mają takich możliwości. Początkowo realizowali także projekty z zakresu sztuki ulicznej i tańca, dziś skupili się przede wszystkim na nagrywaniu hip-hopu, bo ta muzyka jest ich podopiecznym najbliższa.
Fundacja, finansowana głównie z funduszy miejskich, pracuje z młodymi ludźmi od 12. do 19. roku życia. Zatrudnia dwie psycholożki, które tak jak Filip i Kamil prowadzą warsztaty i konsultacje psychologiczne. Mają małe studio nagraniowe w śródmieściu, przy ulicy Kopernika.
„Mija pół godziny, moja zwrotka już nagrana”
Najpierw Kamil i Filip przeprowadzają rekrutację młodych raperów metodą streetworkingu: odwiedzają blokowiska, miejsca, gdzie zbiera się młodzież. „Po sześciu latach działalności już wielu nas zna, w każdej dzielnicy mamy kogoś, kto u nas nagrywał. Zawsze możemy zadzwonić i zapytać o miejsca, gdzie się spotykają ludzie, którzy nas interesują” – mówi Kamil. „Nie zaczepiamy ich, obserwujemy, prędzej czy później zawsze ktoś do nas podejdzie, zapyta, co tu robimy. Wtedy opowiadamy o studiu, pytamy, czy się interesują rapem. Zawsze się ktoś interesuje, ale mówią, że sami rapować nie umieją. Okazuje się, że wielu pisze teksty, tylko nie wiedzą, co z nimi zrobić, nie wierzą, że mają jakąś wartość. Mówimy: „Przyjdźcie, to się przekonamy”.
Z tymi, którzy przyjdą, przeprowadzają najpierw konsultacje diagnostyczne: podstawowy wywiad w formie luźnej rozmowy o sytuacji szkolnej, rodzinnej, życiu osobistym, o znajomych, o tym, czy są uzależnieni (palą właściwie wszyscy). Te informacje są niezbędne, by łatwiej do nich dotrzeć, by pomóc. Nie przedstawiają się jako psycholodzy, bo to od razu tworzy barierę, mówią: będziemy razem robić muzykę.
Po konsultacjach zaczynają się wspólne dyskusje nad tekstem. Kamil i Filip uważają, że to najważniejszy etap ich pracy. „W tekstach nie ściemniają, nie dopasowują ich do nas. Dowiadujemy się z nich, co mają w głowach, sercach, portfelach, co się dzieje w ich rodzinach. Prowokują do najważniejszych rozmów” – mówi Kamil. „Rap zawiera mnóstwo treści życiowych: rozczarowanie, lęk, rezygnację, często agresję wywodzącą się z lęku: muszę pierwszy zadać cios, zanim ktoś zada go mnie. To cenne źródło informacji, ale też narzędzie modelowania, poprzez muzykę możemy zmieniać ich postawy. Nie ingerujemy w teksty, ale mówimy: «Jesteście artystami i musicie zachowywać się jak artyści, być odpowiedzialni. Rap jest wyjątkową muzyką – to przekaz, który dajecie ludziom. Nie zabronię wam bluzgów albo mówienia o narkotykach, ale pamiętajcie, że dziś rapu słuchają nawet sześcioletnie dzieci». Do większości to trafia”.
Gotowe nagranie wrzucają w internet. Są tacy, którym w studiu udało się skompletować płytę, zarabiają, są uznani na polskim rynku rapowym.
Fundacja współpracuje z ośrodkami terapii i ośrodkami szkolno-wychowawczymi. Ich podopieczni na początku przychodzą do studia z wychowawcą, potem dostają przepustki. Nagrywanie jest dla nich formą nagrody za dobre sprawowanie. „I naprawdę się starają” – mówi Kamil. Ci, którzy ciągle mówią „nie”, są agresywni, po raz pierwszy w życiu mają coś, na czym im naprawdę zależy. „Pokazali mi wizję świata, która kompletnie nie mieści się w szufladkach, w jakie różne instytucje ich włożyły” – dodaje Filip. „Gdy się pochodzi z tak trudnych rodzin, trzeba mieć ogromnie dużo samozaparcia, żeby robić to, co oni. W Polsce niewiele kilkunastolatków spędza czas z kartką i długopisem, a oni tak. Poza muzyką wstydziliby się mówić o uczuciach, a piszą o rodzicach, przyjaciołach, świecie. Gdybym był indywidualnym terapeutą, nigdy bym tyle nie odkrył w drugim człowieku”.
„Ja tylko nawijam, nic na to nie poradzę”
Od początku istnienia fundacji przez studio przewinęło się ponad 250 osób, od początku ich działalności – kilkaset.
„Mamy narzędzie o ogromnym potencjale, ale nie możemy go w pełni wykorzystać, bo zamiast nagrywać, musielibyśmy zagrzebać się w papierach. Potrzebujemy fachowców od promocji i administracji, ale na to nie mamy pieniędzy” – mówi Filip.
Fundacja zamierza uruchomić działalność gospodarczą albo odpłatną działalność pożytku publicznego. To by jej dało dodatkowe środki, Kamil i Filip mogliby nagrywać w studiu odpłatnie i z tego finansować działalność fundacji, mieć stabilizację finansową, której bardzo im dzisiaj brakuje.
Po Ani, Adamie i Robercie nagrywa Wera, licealistka, ogromnie utalentowana.
„Miałam w życiu wiele różnych zakrętów, ale teraz poszłam w dobrą stronę – w muzykę” – mówi. „Wybrałam hip-hop, bo jest szczery. Chcę docierać do ludzi, dawać im jakąś nadzieję albo choćby pocieszenie. Nie pokażę człowiekowi, jak kochać, ale może moje słowa go do tego doprowadzą”.
Jolanta Koral
Źródło: Ekonomiaspoleczna.pl