Z Karoliną Skowron, Koordynatorką Sekcji Organizacji Praktyk Zawodowych w Stowarzyszeniu Inicjatywa Obywatelska Pro Civium rozmawia Agnieszka Wiatr, Rzecznik Prasowa organizacji.
Agnieszka Wiatr: — Jak trafiła Pani do wolontariatu i akurat do tej organizacji?
Karolina Skowron: — Zawsze miałam potrzebę pomagania innym, ale szukałam miejsca, w którym mogłabym naprawdę coś zdziałać, a nie tylko "być obecna". Na Pro Civium trafiłam przez Facebooka — zobaczyłam ogłoszenie na jednej z grup. Z ciekawości weszłam na stronę Stowarzyszenia, żeby zobaczyć, czym się zajmuje i od razu poczułam, że to coś dla mnie. Spodobało mi się podejście Stowarzyszenia: konkretne działania, realna pomoc, empatia i zaangażowanie. Od razu wypełniłam formularz zgłoszeniowy i wysłałam aplikację. To była jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam.
Czy trudno jest połączyć studia z wolontariatem i pracą? Jak to Pani robi?
— To na pewno wyzwanie, ale da się to pogodzić, jeśli człowiek naprawdę chce. Dla mnie wolontariat to nie „kolejny obowiązek”, tylko coś, co mnie rozwija i daje poczucie sensu. Dzięki temu łatwiej mi wygospodarować czas — nawet jeśli oznacza to trochę mniej wolnych wieczorów. Pomaga mi planowanie — staram się dobrze rozkładać zadania w czasie, nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Mam wokół siebie ludzi, którzy wspierają, rozumieją i pomagają sobie nawzajem. To też robi ogromną różnicę.
Co w Pani ocenie jest najbardziej wartościowego w świadczeniu wolontariatu dla młodych ludzi?
— Doświadczenie, które nigdzie indziej nie jest tak autentyczne. Uczenie się odpowiedzialności, pracy z ludźmi, reagowania na realne problemy. To nie jest teoria z książek, tylko prawdziwe życie. No i rozwijanie siebie — odkrywanie, w czym jest się dobrym, co Cię kręci, a co zupełnie nie. Taka życiowa szkoła. Wolontariat uczy empatii, ale też stawiania granic. Czasami trzeba znaleźć balans między chęcią pomocy a możliwościami — i to są lekcje, które procentują później w pracy zawodowej i relacjach międzyludzkich. Młodzi ludzie często szukają swojej drogi, a działanie w organizacji pozarządowej pozwala im spojrzeć na świat z innej perspektywy — nie tej „uczelni” czy „kariery”, ale z perspektywy drugiego człowieka. Zaczynamy zauważać rzeczy, które wcześniej były niewidzialne — nierówności, wykluczenia, bariery, ale też ogromną siłę i determinację ludzi w trudnych sytuacjach. Dla mnie to też była okazja, żeby nauczyć się komunikacji, współpracy w zespole, planowania działań i brania odpowiedzialności za efekty, nowych narzędzi pracy. Tego się, po prostu, nie da nauczyć tylko z podręcznika, czy w sali wykładowej. A co najważniejsze — poczucie, że Twoje działania mają sens, że są komuś naprawdę potrzebne. I to daje niesamowitą satysfakcję, której nie da się porównać z niczym innym.
W Stowarzyszeniu jest Pani także Asystentem Beneficjenta. Na czym to zadanie polega?
— Moja rola koncentruje się głównie na utrzymywaniu kontaktu z rodzinami osób osadzonych. Każdy osadzony ma swojego pełnomocnika, którym zazwyczaj jest ktoś z bliskiej rodziny i to z nimi się głównie komunikujemy. Wysyłam też listy wspierające na duchu do więźniów, starając się, aby czuli, że nie są zapomniani i mają wsparcie mimo trudnej sytuacji. Z rodzinami utrzymuję regularny kontakt telefoniczny — pytam o ich potrzeby, jak się czują. Staram się dawać im poczucie, że nie są w tym wszystkim sami, oferując wsparcie zarówno praktyczne, jak i emocjonalne. Często rozmawiamy o tym, co można zrobić, aby pomóc osadzonym w trudnym czasie, w jakim się znajdują. Czasami chodzi o wsparcie logistyczne, takie jak przygotowanie dokumentów w ich imieniu czy kontakt z odpowiednimi specjalistami że Stowarzyszenia ale równie ważne jest podnoszenie na duchu, zarówno więźniów, jak i ich rodziny. W takich rozmowach staram się dawać poczucie nadziei, motywować do wytrwałości i przypominać, że nawet w najtrudniejszych momentach można liczyć na pomoc. Chodzi o to, aby rodziny miały pewność, że są wysłuchane, a osadzeni czuli, że mają wsparcie i nie są pozostawieni sami sobie.
A dodatkowo, od kilku tygodni, jest Pani także Koordynatorką Sekcji Organizacji Praktyk Zawodowych.
— To dość duże wyróżnienie, jak na standardy organizacji pozarządowych. Zarządzanie samodzielną komórką. Daje Pani radę?
Na początku byłam trochę zestresowana, bo to naprawdę duża odpowiedzialność. Ale z czasem okazało się, że to po prostu kolejny etap, który przynosi dużo satysfakcji. Cały proces organizowania praktyk to nie tylko zarządzanie zadaniami, ale też budowanie relacji, wsparcie dla młodych ludzi, którzy szukają swojej drogi. Mam świetny zespół, na którym mogę polegać oraz ogromne wsparcie ze strony bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek. Choć czasami pojawiają się wyzwania i chaos, to właśnie w takich momentach czuję, że rozwijam się i uczę.
Sama była Pani praktykantką w Pro Civium. Co by Pani powiedziała studentom szukającym dobrych praktyk?
— Szukajcie miejsc, które naprawdę pozwalają się rozwijać i dają szansę na prawdziwe zaangażowanie. Praktyki w Pro Civium to nie tylko nauka teorii, ale przede wszystkim realne wyzwania, które wymagają od Was myślenia, kreatywności i działania. To miejsce, w którym można nawiązać bliskie relacje z ludźmi, którzy potrzebują pomocy, i jednocześnie rozwijać umiejętności, które przydadzą się w przyszłej pracy zawodowej. Jeśli szukacie wartościowego doświadczenia, które pomoże Wam odkryć, w czym jesteście dobrzy i co chcecie robić w przyszłości, to jest to idealne miejsce. Tutaj każdy dzień to nowe wyzwanie, które pozwala Wam się uczyć i rosnąć.
Podobno nazywają Panią koledzy w Stowarzyszeniu "Bejbikiem", bo jest Pani najmłodszą z wolontariuszek?
— Tak, to prawda :). Czasem rzeczywiście się tak mówi, ale raczej z przymrużeniem oka. To fajne, bo pokazuje, że mimo różnicy wieku, stworzyliśmy zgrany zespół. Choć jestem jedną z najmłodszych osób, nigdy nie czułam się traktowana inaczej niż reszta. "Bejbik" to bardziej taki przyjazny, żartobliwy przydomek, który dobrze oddaje atmosferę, jaka panuje w naszej grupie — pełną wzajemnego szacunku i sympatii.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Stowarzyszenie Inicjatywa Obywatelska "Pro Civium"