Zapraszamy do lektury kolejnego artykułu prezentującego oblicza krakowskiego wolontariatu. Tym razem Barbara Guca rozmawia z p. Marią Pułczyńską o wolontariacie najmłodszych, o korzyściach z działania i o podejmowanych akcjach w Korczakowskiej Republice Dziecięcej DYLINIARNIA.
Barbara Guca: – Pierwsze pytanie dotyczy Pani przygody z wolontariatem. Od czego się zaczęła?
Pamiętam, że naszą pierwszą akcją była akcja mikołajkowa. Ponieważ wtedy zabawki nie były tak dostępne jak dziś, zaczęliśmy pakować własne zabawki, zaczęliśmy zbierać je również od sąsiadów, myć i przygotowywaliśmy paczuszki. Na początku akcja obejmowała obszar tylko naszego bloku. Później pukaliśmy do sąsiadów, gdzie wiedzieliśmy, że są małe dzieci i mówiliśmy, że jesteśmy z takiego miejsca, z takiego zakładu – nie nazywaliśmy tego stowarzyszeniem, ponieważ nie było takich form i przekazywaliśmy prezenty.
Takie działanie dodawało nam prestiżu, poczucia, że jesteśmy kimś ważnym i myślę, że to już był duch wolontariatu. Chcieliśmy robić coś bezinteresownie dla innych i z taki poczuciem założyliśmy stowarzyszenie, w którym zostaliśmy prezesami. Przez lata różnych form zabaw, które przyjmowaliśmy, później doszły prace plastyczne, teatrzyk, powstało nasze stowarzyszenie. Podczas wielu lat działań zobaczyliśmy, że dzieci, które do nas przychodzą i mają jakieś problemy, u których coś się dzieje w domu, mają do nas takie zaufanie, że nam o tym mówią.
Pamiętam, gdy byłam jeszcze w okresie dorastania, powiedziałam sobie, że potrzebuję zdobyć takie kwalifikacje, które pozwolą mi kontynuować to, co robię, tylko w poważniejszej formie, tak żeby móc tym dzieciom pomagać. Tak zostałam nauczycielem. Skończyłam kierunek pedagogiczny i zaczęłam realizować to, co kiedyś jako dziecko myślałam i mówiłam.
Często świat dorosłych nas lekceważył, bo uważali, że jesteśmy dziećmi, więc te formy zabawy nie są takie poważne, że to pewnie nam minie. Takie traktowanie zawsze mnie bolało, dlatego powiem, że teraz z dużą powagą i troską staram się podchodzić do pomysłów dzieci i młodych ludzi, młodych wolontariuszy, bo łatwo można zdusić w zarodku to, co kiedyś może rozkwitnąć.
Dlaczego nazwa Dyliniarnia?
Skąd powiązanie z Korczakiem?
W tej chwili jako pedagog mogę stwierdzić, że był to wielki człowiek, wielki myśliciel, wielki pedagog, lekarz, pisarz, który wiele treści przekazuje, na których można się wzorować. Dlatego jesteśmy dumni z naszej decyzji, tym bardziej, że nie myśmy go wybrali patronem tylko same dzieci. Najważniejsze jest to, że inicjatywa wyszła od dziecka, trochę tak po korczakowsku i właśnie tą drogą staramy się iść: niczego nie narzucać młodszym, tylko chodzi o to, żeby stowarzyszenie kreowało dzieci, pomagało im w rozwoju, dało pole co realizacji. Dlatego „dziecięca”, choć zajmujemy się również młodymi, rodzicami, rodzinami, ale wszystko to robimy ze względu na dziecko. Jeżeli pomagamy dziecku, to pomagamy jego rodzinie, jego babci, jego mamie, tacie i cały program musi być skierowany na wszystkich, bo to dziecko się w tym środowisku wychowuje.
Czyli można powiedzieć, że Waszym celem jest kompleksowe wsparcie dzieci.
Jak wygląda współpraca z wolontariuszami?
My wychowaliśmy się w troszkę innych czasach, oni są w innych czasach i obopólnie mamy sobie przekazywać pewną wiedzę i doświadczenia. Jak mówi pewna pieśń: „nikt nie ma z nas tego, co mamy razem”. Żeby mieć wszystko potrzebujemy siebie nawzajem i to jest właśnie fakt, każdy wnosi coś innego w życie Dyliniarni.
Chciałam zapytać, jak wolontariusze was znajdują?
Bardzo nam pomagają również lokalni sprzedawcy na zasadzie współpracy. Np. fryzjer w ramach wolontariatu strzyże dzieci czy rodziny, których normalnie na to nie stać. W ten sposób pozyskujemy również wolontariuszy, ponieważ Ci ludzie często spisują z nami umowy wolontaryjne, chcąc ludziom pomagać. Oczywiście my odwdzięczamy się takim zakładom, np. promujemy go, zapraszamy na organizowane przez nas Dni Zdrowia, czy reklamujemy. Mieliśmy akcję w tramwajach, wtedy mówiliśmy o tym, kto wspomaga podopiecznych. Również typujemy takie organizacje do różnych wyróżnień, więc to też jest dla nich prestiż.
Wolontariat jest takim wspaniałym zjawiskiem, gdzie jak się dzielimy, coś dajemy, to właśnie zyskujemy, a nie tracimy. Myślę, że to jest takie najbardziej znamienne dla wolontariatu. Ja to tak bardzo praktycznie obserwuje, bo ideowo to pięknie brzmi, ale tak po prostu jest.
Jak wygląda współpraca z wolontariuszami?
Zawsze zapraszam do każdych działań, nie ograniczamy osób, chcemy, żeby zobaczyły, jakie mają możliwości i robiły to, na co mają ochotę, w czym się spełniają. Ponieważ cała nasza działalność jest dość różnorodna mamy podział na sekcje. Każda sekcja (np. administracja, współpraca z zagranicą, imprezy artystyczne) ma swojego koordynatora.
Każdy wolontariusz, który do nas przychodzi nawet ze stowarzyszenia AIESEC, którzy byli na 6 tygodni z różnych krajów, bo też mamy wolontariat zagraniczny, też wypełniają taką tabelkę, gdzie zaznaczają w czym się widzą na początku, bo każdy przychodzi jednak z czymś, z jakimś talentem, z jakimś wyobrażeniem jak tu będzie i bardzo dla nas jest ważne, jakie ta osoba ma oczekiwania, co ona lubi robić. Kolejną rzeczą, na którą kładę duży nacisk, to żeby ta osoba była zadowolona z tego, co tutaj robi. Jeżeli wolontariusz jest zadowolony, czuje się doceniony, widzi, że się rozwija, to jest fantastycznym wolontariuszem. Natomiast, jeżeli on czuje, że ma coś narzucane, jest on kierowany i daje się go do robót jako służącego, to on bardzo szybko odejdzie i będzie bardzo źle oceniał organizację. Dlatego ważne jest, żeby były oferty dla tych wolontariuszy. Jest to bezpłatna praca, ale musi widzieć korzyści niewymierne.
Czy są ograniczenia wiekowe?
Wtedy, to było wiele lat temu, dodaliśmy takie zdanie w umowie, że „niniejszy dokument jest nawiązaniem umowy, ale nie stwierdza wywiązanie się z niej”. Stwierdziliśmy, że takie zdanie jest niezbędne, ale potrzeba czegoś więcej. Zaczęło nas martwić to, mnie jako pedagoga, że młodzież gimnazjalna na tyle nie czuje czym jest wolontariat, że potrafi na tym pojęciu posuwać się do oszustwa. Powstało pytanie, co robić, żeby nie było takich oszustw.
Tak powstał pomysł przygotowania dzieci od 10. roku życia do wolontariatu. Najpierw prowadziłam zajęcia, ale później za namową mojego brata Tadeusza spisałam konspekt 3-letniego przygotowania do dojrzałego wolontariatu na podstawie tego, co już prowadziłam.
W tym momencie mamy opracowany autorski program naszego stowarzyszenia, który realizujemy w szkołach, z którymi mamy podpisaną umowę. Moim marzeniem jest, żeby kiedyś wszedł taki przedmiot jak przygotowanie do wolontariatu.
Staramy się pokazać i uświadomić każdy aspekt wolontariatu. Kładziemy również nacisk na kulturę oraz wzajemny szacunek, wzajemne zrozumienie, zwłaszcza że są u nas wolontariusze młodsi, ale także seniorzy. Zależy nam, żeby wolontariusze chłonęli pewne wartości od najmłodszego. Dzieci uczestniczące w naszym programie nazywają się Kandydatami na Wolontariuszy, to jest ich tytuł, z którego są bardzo dumni. Traktowani są, w ich pojęciu, jak normalni wolontariusze, w niczym się nie różnią z osobą, która ma 18 lat. Oczywiście ja wiem, że się różni, jest Kandydatem i powierzając mu obowiązki, to ja biorę odpowiedzialność w pełni. Można to określić jako czuwanie, ponieważ on jest odpowiedzialny, ale ma też swojego opiekuna, ktoś kto mu też podpowiada, doradza. Jest to nauka w praktyce, a dzieci chłoną jak gąbeczki.
Program jest bardzo rozbudowany, zostaliśmy wyróżnieni za nasz dziecięcy wolontariat np. w Urzędzie Marszałkowskim i tak działamy już na tym polu od 6 lat. Na koniec programu wydajemy certyfikaty, które zaświadczają o przygotowaniu do wolontariatu, więc tym młodym ludziom łatwiej jest też coś znaleźć. Niektórzy zostają w naszych strukturach jako wolontariusze stali, akcyjni, zostają później członkami, ale nasz program jest tak skonstruowany, że po jego zakończeniu dziecko może podjąć wolontariat gdziekolwiek.
W przeciągu lat wyklarował nam się też podział na grupy wiekowe. Jest ta grupa najmłodszych – Kandydatów, później mamy grupę wolontariuszy akcyjnych, którzy są jeszcze przed spisaniem umowy na stałe, to są najczęściej osoby, które jeszcze się wahają. Te osoby przychodzą na nasze akcje, przyglądają się, tutaj również rodzice wypełniają zgodę, że dziecko może przychodzić. Często się zdarza, że ci wolontariusze przechodzą już na umowy wolontaryjne i włączają się w poważniejsze działania.
Współpracujemy np. ze Szpitalem Jana Pawła II i nasi wolontariusze często współpracują z lekarzami, pomagają i zbierają doświadczenia. Pozwalamy im też wejść w role, w które nie mieliby szansy wejść bez wolontariatu i to jest fantastyczne, że często takie działania stają się ich pasją, bo widzą, że nareszcie ktoś traktuje ich poważnie.
Jest jeszcze najmniej rozwinięta grupa – Seniorzy, którzy się troszkę boją. Przychodzą do nas osoby starsze, ale odstrasza je praca z komputerem, współczesny język czy rozmowy po angielsku. Najbardziej boją się, że nie będą pasować, odstawać, natomiast zawsze powtarzam, że obecność takich osób jest bardzo wychowawcza, ponieważ mają wiedzę, zupełnie inne talenty, które mogą przekazać, czasem wystarczy pobycie z dzieckiem, poczytanie książki, co jest fantastyczną sprawą.
Co oferujecie wolontariuszom poza pracą w sekcjach?
Kolejną rzeczą, którą oferujemy są szkolenia. Wolontariusze mogą sobie wybrać szkolenia jakie ich interesują, niestety nie jesteśmy w stanie spełnić wszystkich życzeń, ale dzięki firmom, które z nami współpracują staramy się zrealizować jak najwięcej życzeń.
Też często uczestniczą w różnych wyjściach, ponieważ w ramach wyrównywania szans, w naszych wyjściach uczestniczą nie tylko nasi podopieczni, ale również dzieci ze środowisk, gdzie nie mają problemów. Zależy nam na tym, żeby podopieczni mieli kontakt z innym środowiskiem, a przy okazji nasi wolontariusze często korzystają na takich akcjach, np. pierwszy raz ktoś jechał gondolą, był w teatrze, oczywiście sponsorzy są uprzedzani, że w wyjściu uczestniczą nie tylko podopieczni.
Mamy też porady lekarskie, cały szereg porad, wsparcia, wszystko co możemy zaoferować jest oczywiście na naszej stronie internetowej.
Otrzymali Państwo wyróżnienie „I miejsce w kategorii najlepsza działalność wolontaryjną pomocy społecznej” (od Dyrektora Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Krakowie i Marszałka Województwa Małopolskiego Marka Sowy) w 2011 roku.
Na koniec, czym zachęciłaby Pani przyszłych wolontariuszy?
Rozmowę przeprowadziła Barbara Guca, wolontariuszka Regionalnego Centrum Wolontariatu w Krakowie.
Artykuł powstał w ramach projektu „Centrum Obywatelskie” współfinansowanego ze środków Gminy Miejskiej Kraków.
Źródło: RCW Kraków