Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Centrum Wolontariatu Muzeum Powstania Warszawskiego
Rodzina Tkaczów przekonuje, że wolontariat może być świetną zabawą i doskonałym pomysłem na wspólne spędzanie czasu. Zapraszamy do lektury wywiadu z Joanną, Sebastianem, Andrzejem i Kamilem Tkaczami – wolontariuszami Muzeum Powstania Warszawskiego.
Joanna, Sebastian, Andrzej i Kamil przygodę z wolontariatem rozpoczęli od udziału w akcji Żonkile, przygotowanej przez dwa muzea: Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Muzeum Historii Żydów Polskich. Od tamtej pory, całą rodziną pomagają przy organizacji gier miejskich. Bliźniaki – Andrzej i Kamil (12 lat) mają doświadczenie aktorskie – wspólnie zagrali w filmie „Biegnij chłopcze, biegnij”. Kamil zagrał też w filmie „Chce się żyć” – rolę Mateusza w dzieciństwie.
Reklama
Anna Samel: – Jesteście Państwo dość zapracowaną rodziną. Szczególnie chłopcy – szkoła, próby, koła zainteresowań. Jak to się stało, że zdecydowaliście się poświęcać jeszcze te resztki wolnego czasu działalności społecznej?
Joanna: – W zeszłym roku przez zupełny przypadek na Facebooku znalazłam informację, że Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Historii Żydów Polskich poszukuje wolontariuszy do udziału w akcji Żonkile (upamiętniającej 70. rocznicę powstania w Getcie Warszawskim – przyp. AS). Chłopcy akurat skończyli zdjęcia do filmu „Biegnij chłopcze, biegnij”, opowiadającego historię żydowskiego chłopca uciekającego z Getta Warszawskiego. Stwierdziliśmy z mężem, że nasz wspólny udział w akcji Żonkile byłby dobrą kontynuacją tej lekcji historii. Chcieliśmy pokazać synom historię od drugiej strony, nie tylko przez pryzmat filmu i jego scenariusza. A przy okazji mogliśmy też zrobić coś dla naszego miasta. I tak to się zaczęło…
Sebastian: – …jedna akcja, druga akcja…
Joanna: – …a że jesteśmy trochę zwariowaną rodziną, która lubi się przebierać, to gdy dowiedzieliśmy się, że Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi więcej takich akcji dla dzieci, postanowiliśmy się przyłączyć do grupy wolontariuszy. I od tamtej pory wspieramy Muzeum w prowadzeniu gier ulicznych – nie mamy za dużo czasu, ale staramy się brać udział w akcjach adresowanych do dzieci. Nasi chłopcy mogą też skorzystać, dowiedzieć się czegoś o historii, poznać rówieśników. A przy okazji wspólnie spędzamy czas. To taka obopólna korzyść.
Na czym polega konkretnie Państwa współpraca z Muzeum Powstania Warszawskiego przy grach ulicznych?
Sebastian: – Głównie się przebieramy i mamy fajną zabawę, wynosimy z tego wiele radości.
Kamil: – Bo my lubimy się bardzo wszyscy przebierać i wspólnie bawić.
Sebastian: – Tak jest. I najczęściej odgrywamy role łączników w grach ulicznych. Chłopcy byli na przykład roznosicielami prasy podziemnej.
Joanna: – Obstawiamy jakieś stanowiska na mapie gry i przekazujemy zadania uczestnikom. Nie mamy za wiele czasu, aby włączyć się w stałą współpracę z Centrum Wolontariatu MPW, np. na ekspozycji, ale raz na jakiś czas bierzemy udział w różnych akcjach ulicznych. Skompletowaliśmy sobie stroje, żeby móc się przebrać, czy na lata 80. czy na lata 40. Sprawia nam to wiele przyjemności, szczególnie że możemy brać w tym udział całą rodziną.
Sebastian: – Spędzamy ten czas razem. Ja też dodatkowo staram się raz w tygodniu udzielać w Fotoplastikonie Warszawskim.
Mówicie Państwo, że to jest zabawa, ale to też działalność społeczna. Zakładam, że moglibyście się Państwo także świetnie bawić w gronie rodziny np. przy scrabble w domu. A jednak poświęcacie swój wolny czas na rzecz pewnej idei, edukacji historycznej.
Joanna: – Nie traktujemy tego w ten sposób. Po prostu – lubimy tak spędzać czas.
Sebastian: – To jest naprawdę fajna zabawa. A że spełnia przy okazji funkcję edukacyjną, to tylko dodatkowy plus.
Andrzej: – Ale też scrabble to jest zwyczajna gra, każdy może sobie usiąść i zagrać. A wolontariat to już coś bardziej nadzwyczajnego. Rzadko ktoś tego doświadcza. Niby każdy może się włączyć, ale nie każdy chce. I właśnie to jest niesamowite – spędzamy czas jako rodzina razem, cieszymy się, ale możemy poznawać innych ludzi i też im poświęcać ten czas.
Opowiadacie o swoich doświadczeniach w roli wolontariuszy w szkole, dzielicie się tymi historiami z kolegami czy koleżankami?
Andrzej: – Niestety, nie wszyscy chcą tego słuchać. Nasze nauczycielki wiedzą, że my, a raczej nasi rodzice są wolontariuszami (my jesteśmy pomocnikami rodziców). Jednak raczej o tym w szkole nie rozmawiamy. Chociaż… nasza nauczycielka mówiła na forum klasy, że w ubiegłym roku braliśmy udział w akcji Żonkile. I że warto, aby inni też skorzystali z takich możliwości. Jednak nikt z klasy się nie przyłączył.
Joanna: – Warto też podkreślić, że dzięki temu, że włączyliśmy się w wolontariat, to nasi chłopcy wraz z nami mieli możliwość spotkania z uczestnikami tamtych wydarzeń. Nie tylko Powstania Warszawskiego, ale także Powstania w Getcie. A są to historie, których jest coraz mniej i takich spotkań więcej też już może nie być. Spotkaliśmy się także z Uri Orlevem, autorem książki, na podstawie której powstał film „Biegnij chłopcze, biegnij”. Było to możliwe w zasadzie tylko dzięki temu, że jesteśmy wolontariuszami i dostajemy informacje o tego typu spotkaniach. Bez otrzymywania tych maili przekazywanych grupie wolontariuszy to pewnie byśmy się tym nawet nie interesowali, umknęłoby to nam. A tak – mamy taki żywy kontakt ze świadkami historii. I to są nadzwyczajne spotkania i przeżycia.
Sebastian: – Egoistycznie mówiąc, to wolontariat przynosi nam wiele korzyści. Sprawia nam to dużą radość, możemy pobawić się z innymi dzieciakami i ich rodzicami w grze ulicznej, a jednocześnie czerpiemy bardzo dużo dla siebie.
A poznaliście może Państwo inne rodziny tak zaangażowane wolontariacko?
Sebastian: – Nie zdarzyło nam się to. Wolontariusze, których poznaliśmy w Muzeum Powstania Warszawskiego to są raczej pojedyncze osoby. Przy akcji Żonkile spotkaliśmy ze dwa razy ojca z synem, ale potem już ich nie widzieliśmy. Całych rodzin nie udało nam się spotkać.
Joanna: – Chyba jesteśmy jedyną rodziną…
Sebastian: – …tak zwariowaną.
Pani Joanno, poruszyła Pani szczególnie ważny wątek – kształcenia postaw patriotycznych, edukacji patriotyczno-historycznej. Chłopcy, czy Wy podczas spotkań ze świadkami historii macie poczucie, że spotykacie nadzwyczajne osoby, bohaterów narodowych, patriotów?
Andrzej: – Tak, obdarzam ogromnym szacunkiem tych ludzi. Poświęcili się dla narodu, podtrzymywali jego ducha w czasie wojny i przyczynili się do stworzenia naszej historii. A spotkania z nimi są zdecydowanie ciekawsze niż podręcznik szkolny albo Wikipedia.
Joanna: – Wolontariat w Muzeum Powstania Warszawskiego czy Muzeum Historii Żydów Polskich jest dla nas ważnym, ale też trudnym doświadczeniem. Wydawało nam się na początku, że jak dostaniemy te fajne kwiatki i pójdziemy z nimi na ulicę z chłopakami, którzy tak fajnie wyglądają, to każdy się będzie przy nas zatrzymywał i od nas te kwiatki brał.
Kamil: – …a tak nie było!
Joanna: – Dokładnie, wcale tak nie było. Zdarzały się różne sytuacje, spotkaliśmy się też z niechęcią różnych ludzi, więc to też dużo nas uczy.
Andrzej: – I trzeba było przezwyciężyć strach przed podejściem do innego człowieka. Na początku każdy z nas bał się zrobić ten pierwszy krok.
Joanna: – Dużo się uczymy. Wszyscy. I o sobie, i o społeczeństwie. Poznajemy też swoje mocne i słabe strony.
Czy doświadczenia w wolontariacie wpływają także na pogłębianie pewnych więzi rodzinnych, rozbudzacie Państwo w sobie i u synów pewną wrażliwość?
Sebastian: – Zdecydowanie tak. W naszym zabieganym świecie rzadko kiedy ma się czas, żeby wspólnie razem zrobić coś sensownego. A wolontariat wymusza to oderwanie od codziennych zajęć, pracy, szkoły. Czerpiemy z tego przyjemność, ale wolontariat to też poczucie pewnego obowiązku, który niejako zmusza nas do oderwania się od codzienności.
Co na ten temat wie Państwa rodzina, znajomi, sąsiedzi? Opowiadacie innym o swoich doświadczeniach?
Joanna: – Staramy się zapraszać bliskich na gry uliczne, w których bierzemy udział.
Sebastian: – Nie ukrywamy się…
Joanna: – …a nawet się chwalimy! Może nie jakoś intensywnie, ale informujemy ludzi, że robimy coś po godzinach. I raczej wszyscy reagują z pobłażaniem. My ciągle mamy takie pomysły zwariowane, więc chyba się już nikt nie dziwi.
A dlaczego z pobłażaniem? Mówią: po co wam to, nie macie lepszych pomysłów na życie?
Joanna: – Pytają raczej: skąd wy macie na to czas? Nie mówią: „nie macie lepszych pomysłów”, bo to fajny pomysł.
Sebastian: – Wielu naszych znajomych zajmuje się czymś dodatkowo. To może nie jest wolontariat, ale udzielają się też jakoś społecznie. Jednak i tak zawsze w rozmowie pojawia się pytanie: jak pracując i ucząc się znajdujecie jeszcze czas, żeby poświęcić całą sobotę czy niedzielę na grę uliczną?
Kamil: – Jak się chce, to zawsze się czas znajdzie!
A dlaczego wybraliście Państwo Muzeum Powstania Warszawskiego? Nie było ciekawszych miejsc czy propozycji?
Sebastian: – Zaczęło się od akcji Żonkile, o czym wspominaliśmy wcześniej. A potem wciągnęła nas fantastyczna atmosfera w Muzeum Powstania Warszawskiego. Pracujący tam ludzie potrafią zarazić swoim entuzjazmem.
Joanna: – W Muzeum Powstania Warszawskiego nikt też nie robił trudności, żeby chłopcy brali z nami udział grach. Mimo że oni są jeszcze trochę za mali, żeby być wolontariuszami. Ale to nas przekonało. Uznaliśmy, że to sympatyczne i wartościowe miejsce, że możemy pokazać chłopakom historię naszego kraju, że czerpiemy z tego dużo korzyści.
Wolontariat wymaga od Państwa jakichś dodatkowych poświęceń?
Sebastian: – Nie nazwałbym tego poświęceniami. Musimy oczywiście jakieś ciuchy z epoki wynaleźć, szczególnie, że przy każdej akcji staramy się coś nowego przygotować, ale to nie jest duży trud.
Joanna: – Mamy też przez to całą sobotę zajętą. Oczywiście, że czasem nam się nie chce zebrać, ale w końcu idziemy i potem jest już świetnie. Takie poświęcenie dla dobra sprawy to żadne poświęcenie.
Chłopcy, a was coś dziwi, zaskakuje w tych doświadczeniach prowadzenia gier ulicznych?
Andrzej: – Czasem trochę zachowanie innych ludzi, ale to ciekawe zdziwienie. Jesteśmy ciekawi świata i jak się dowiadujemy nowych rzeczy, to nas to interesuje, wciąga.
Kamil: – Mnie czasem dziwi to, że w grach biorą udział rodziny, które przychodzą tylko po to, żeby zdobyć jakąś nagrodę. Mają poważne miny i zależy im, aby być pierwszymi. Chociaż to raczej rzadkość. Większość rodzin cieszy się, że mogą po prostu spędzać wspólnie czas.
A czym dla was jest ten wolontariat? Jak rozumiecie to słowo?
Kamil: – Wolontariat to pomoc innym. A my dzięki temu uczymy się, jak pomagać, jak być w kontakcie z innymi ludźmi, jak zachowywać się w różnych sytuacjach.
Andrzej: – To edukacja, uczenie się odwagi i przełamywania wstydu.
A czym jest wolontariat dla Państwa?
Joanna: – Nie umiem podać takiej ładnej definicji, jak moi synowie…
Sebastian: – To jest kolejny poziom naszego uspołecznienia. Lubimy mieć kontakt z innymi, lubimy dawać coś innym. A poza tym to naprawdę fajna zabawa.
Chłopcy, czy macie czasem poczucie, że już tak dużo się dzieje w waszym życiu, że ten wolontariat jest taką dodatkową, może nawet niepotrzebną aktywnością. Że ci rodzice coś znowu wymyślają. Wy nie macie na to czasu, ochoty i siły, a oni każą Wam iść?
Andrzej: – Czasem rzeczywiście nie mamy siły, ale ochotę mamy zawsze. I to jest potrzebne! Bez tych doświadczeń bylibyśmy cały czas zamknięci w sobie, a tak uczymy się obcowania z innymi.
Kamil: – To jest tak, jak mama powiedziała: na początku się nie chce, ale jak już wyjdziemy z domu to jest super zabawa! I zawsze potem wracamy zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi. Wcale nie uważam, że to jest niepotrzebne. Z tego trzeba korzystać i poznawać świat.
Joanna: – My też nie bierzemy udziału we wszystkich wydarzeniach. Mamy pewne ograniczenia więc wybieramy te akcje, które są organizowane, kiedy mamy na to czas. Nie traktujemy tego jako przykry obowiązek, ale jako dodatkową działalność, w którą z przyjemnością się angażujemy.
A jak zarekomendowalibyście Państwo wolontariat innym rodzinom?
Sebastian: – To wspólna zabawa, podczas której można się wiele nauczyć i o sobie, i o innych.
Joanna: – Dzieci mogą się nie tylko czegoś nauczyć, ale spędzić też przyjemnie czas i popatrzeć na rodziców w akcji…
Sebastian: – …wydurniających się.
Joanna: – I to też daje frajdę dzieciakom, że ich rodzice przebiorą się tak jak oni i razem idą na ulicę w strojach z lat 40. Nie każdy ma na to odwagę. Wolontariat to bardzo sympatyczny sposób na spędzanie czasu z rodziną. Jak najbardziej zachęcam!
Zdjęcia: Archiwum rodzinne
Rozmawiała: Anna Samel
Anna Samel – od wielu lat związana z III sektorem, współpracuje z Muzeum Powstania Warszawskiego, prowadząc wywiady z wolontariuszami.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.