NGO.pl: Dyskusja o tym, kto miałby zająć się budową wizerunku sektora obywatelskiego jako całości, ostatecznie bardziej przypominała próby uzasadnienia przekonania, że jest to tak naprawdę niemożliwe do zrobienia.
Oprócz wątpliwości zawartej w tytule debaty, a więc dotyczącej tego, kto mógłby i powinien wziąć odpowiedzialność za kształtowanie wizerunku organizacji pozarządowych w społeczeństwie, słowem: legitymizacji podobnych działań, pojawiły się także inne pytania. Najistotniejsze spośród nich dotyczyło tego, jaki komunikat adresowany do tegoż społeczeństwa – obejmujący wszystkie organizacje – mógłby zostać sformułowany.
Kłopot z treścią
Rozwijając tę myśl stwierdzał, że z ogromu elementów, na które można położyć nacisk przy mówieniu o organizacjach, nie sposób sklecić pozytywnego wizerunku organizacji pozarządowej jako takiej. – Jedni zwrócą uwagę na pojęcie „działalności społecznej”. „Tak, ale godziwie wynagradzanej” – dodadzą drudzy. „Pełny profesjonalizm” – podniosą kolejni. A jeszcze następni wskażą na wartość nieformalnych działań, braku biurokracji i przyjacielskich relacji. Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność – rozwijał swoją myśl Frączak.
Przekonywał jednak, że szansą na przełamanie tych trudności i związanego z nimi impasu może być próba stworzenia strategii sektora obywatelskiego.
Potrzeba debaty?
Podzielając obserwację Frączaka o kłopotach ze sformułowaniem spójnego komunikatu, dodawała: – Trudnością jest niekiedy również brak otwartości i dobrej współpracy pomiędzy samymi organizacjami. Nasze środowisko, chcąc rzetelnie dbać o swój wizerunek, powinno zadbać o jakość relacji w jego obrębie. Musimy uczyć się myśleć w kategoriach interesu nie tylko mojej, jednej organizacji, ale całego sektora, integrując środowisko organizacji czy szukając wspólnych celów.
Przekonywała także o potrzebie szerokiej debaty na temat tego, czym jest organizacja pozarządowa. – Musi się w nią zaangażować sam sektor pozarządowy. Czy jesteśmy na nią gotowi? – pytała.
Praca na lata
Wobec tego, jak przekonywał, „w pierwszej kolejności powinniśmy się skupić na łataniu podstawowych braków w świadomości. Tyle tylko, że to łatanie wymaga nie działań PR-owych, a przeformułowania sposobu prowadzenia edukacji obywatelskiej, zaś efektów nie powinniśmy się spodziewać zbyt szybko”. Byłaby to więc w jego opinii praca rozpisana na lata, co więcej, wymagająca podjęcia działań nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, przez sektor pozarządowy.
– Rozmowa o szczegółach wizerunku sektora jest więc dla mnie czymś absolutnie ostatnim w sytuacji, gdy mamy taki problem z rozpoznawalnością organizacji i wiedzą na ich temat. Dlatego wolałbym mówić nie o wizerunku organizacji, ale w pierwszej kolejności o wizerunku obywatelskości – dodawał Todys.
Wydaje się więc, że problem dotyczący budowania wizerunku sektora w rzeczywistości sięga głębiej i jest dylematem tak naprawdę tożsamościowym. Zasadne wydaje się jednak pytanie, czy jest w ogóle możliwe sobie z nim poradzenie? Opinie wyrażone w naszej debacie każą być raczej ostrożnymi optymistami. Jeżeli w ogóle optymistami.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)