Zabytkowej fabryce, która od XIX w. związana jest z historią Warszawy, grozi zniszczenie. Sympatycy tego miejsca postanowili zachować pamięć o nim i założyli w sieci Wirtualne Muzeum Fabryki Norblina.
Zakłady „Towarzystwa Akcyjnego Fabryk Metalowych Norblin, B-cia
Buch i T. Werner” działały w stolicy od 1882 roku. Po II wojnie
światowej fabrykę znacjonalizowano. W dawnych norblinowskich
obiektach przy ul. Żelaznej 51/53 rozpoczęła działalność państwowa
Walcownia Metali „Warszawa”. W 1982 r. Walcownia przeniosła
produkcję do Młocin, a fabrykę razem z wyposażeniem wpisano do
Wojewódzkiego Rejestru Zabytków i powołano w niej Muzeum Przemysłu.
Do dzisiaj działają tu także Muzeum Drukarstwa, Teatr Scena
Prezentacje, Automobilklub Polski, Motorklub Weteran,
Stowarzyszenie FSO Autoklub i pracownia witrażownictwa. Raz w
miesiącu odbywa się Kolekcjonerska Giełda Zabytków Motoryzacji. A
ogromna większość obecnej zabudowy fabryki Norblina pochodzi z XIX
wieku.
Niestety, w latach 90. o położonym w atrakcyjnym miejscu stolicy terenie fabryki Norblina przypomniała sobie spółka Norblin S.A. w upadłości, następczyni Walcowni Metali „Warszawa”. W 2003 r. wojewoda mazowiecki przyznał jej prawo wieczystego użytkowania. Okazało się jednak, że decyzja była obarczona tzw. wadą prawną i nie została skonsultowana z konserwatorem zabytków, choć powinna. Na początku 2007 r. Norblin S.A. w upadłości postanowiła wystawić działkę na sprzedaż. Mimo protestów obrońców zabytków, spadkobierców firmy Norblin, Buch i Werner, a także prokuratury (sprawy dotyczące fabryki toczą się wciąż w trzech sądach) teren został sprzedany spółce deweloperskiej. Nad fabryką Norblina zawisło widmo rozbiórki.
W tak dramatycznych okolicznościach Krzysztof Wittels, który nie
wyobraża sobie, by z mapy stolicy mogło zniknąć miejsce, które od
ponad 100 lat związane jest z jego historią i kulturą, postanowił
działać. Na początku 2007 r. powołał stowarzyszenie „Nasz
Norblin”.
– Postanowiliśmy, że zrobimy wirtualne muzeum fabryki Norblina i w ten sposób, zakładając najczarniejszy ze scenariuszy, w którym właściciel terenu będzie chciał zburzyć dawne budynki, ocalimy to miejsce – mówi K. Wittels. – W Warszawie istniało wiele starych fabryk, które w ostatnich latach zburzono. Nie chcemy, aby podobny los spotkał Norblina, żeby Warszawa zatraciła swoją historyczną i społeczną tożsamość, tak ważną szczególnie dla ludzi młodych. Na całym świecie takie zabytki się wykorzystuje i wkomponowuje we współczesną architekturę miast, nawet robiąc w nich lofty, miejsca półkomercyjne. Ludzie walczą o taką publiczną przestrzeń. Niestety, u nas myśli się tylko o chwili obecnej i przelicza wszystko na pieniądze, jakie można zarobić, budując np. na atrakcyjnej działce w centrum miasta biurowce czy apartamentowce. Takiemu myśleniu sprzyjają też luki w polskim prawie oraz brak planu zagospodarowania przestrzennego stolicy.
Krzysztof Wittels zaczął zbierać materiały dotyczące zakładu Norblina. Robił wywiady z osobami związanymi z tym miejscem, dokumentował jej historię, spotykał się z członkami rodziny, do której dawniej należała fabryka. W tym samym czasie Łukasz Giersz fotografował budynki, hale, uliczki, eksponaty zgromadzone na terenie zakładu, który swym wyglądem przypomina miniaturowe miasteczko położone w sercu miasta. Z kolei Iwo Kolasiński pracował nad grafiką wirtualnego muzeum i opracowywał jego internetowy projekt. Dzięki współpracy z Fundacją Inna Przestrzeń oraz Muzeum Techniki w Warszawie udało się zdobyć fundusze na zrealizowanie pierwszego etapu przedsięwzięcia, głównie na jego stronę techniczną. Wreszcie, na początku lutego 2008 r., po pięciu miesiącach przygotowań Wirtualne Muzeum Fabryki Norblina (www.enorblin.pl) otworzyło swoje podwoje dla zwiedzających.
– W sieci już można podziwiać fabrykę i przeczytać o jej burzliwej historii. W najbliższym czasie będzie można obejrzeć panoramy hal i fabryki od zewnątrz, a także wyroby, które były w niej produkowane. Będzie też lista osób związanych przez lata z tym zakładem. Na razie jednak poszukujemy środków na dokończenie prac, które pozwolą nam na umieszczenie w sieci pełnych zasobów muzeum – wyjaśnia K. Wittels. – Mam też nadzieję, że dzięki naszemu internetowemu projektowi wielu ludzi, nie tylko warszawiaków zobaczy, że warto ocalić Fabrykę Norblina przed ewentualnym zburzeniem.
Pozostaje nadzieja, że za parę miesięcy nie okaże się, iż
wirtualne muzeum jest jedynym świadectwem istnienia zakładów
„Towarzystwa Akcyjnego Fabryk Metalowych Norblin, B-cia Buch i T.
Werner”.
– Wierzę, że tak się nie stanie. A wirtualne muzeum będzie tylko
alternatywą dla tych, którzy nie będą mogli przyjechać na ul.
Żelazną 51/53, by zobaczyć fabrykę na żywo – przekonuje Krzysztof
Wittels.
Źródło: gazeta.ngo.pl - 05 (53) 2008