– Wielu artystom wydaje się, że autorskość jest podstawową wartością w sztuce. A ja myślę, że właśnie teraz coraz ważniejsze są tendencje odnoszenia się do procesów społecznych, że nie ma sztuki bez współpracy i bez przekraczania granic – o teatrze, który tworzy ze swoim mężem Wacławem, opowiada Erdmute Sobaszek.
– Wielu artystom wydaje się, że autorskość jest podstawową wartością w sztuce. A ja myślę, że właśnie teraz coraz ważniejsze są tendencje odnoszenia się do procesów społecznych, że nie ma sztuki bez współpracy i bez przekraczania granic – o teatrze, który tworzy ze swoim mężem Wacławem, opowiada Erdmute Sobaszek.
Co robią?
– Festiwal Wioska Teatralna powstał 13 lat temu w momencie, gdy jako teatr mieliśmy bardzo silny entuzjazm, by włączyć się w procesy aktywizacji społecznej. Byliśmy już wówczas sieciowani z wieloma regionalnymi wydarzeniami. Na terenie podolsztyńskiej gminy Jonkowo sporo się dzieje. To szczególny obszar o niezwykłym zagęszczeniu organizacji pozarządowych. Stwierdziliśmy, że jako teatr ponosimy odpowiedzialność za rozwój społeczny. Dlatego zajęliśmy się m. in. pracą z dziećmi w Węgajtach i próbowaliśmy znaleźć teatralną odpowiedź na potrzeby społeczne. A nic tak nie mobilizuje społeczności lokalnej, jak festiwal.
– Od początku chcieliśmy, by było to wydarzenie łączące lokalność i globalność, i żeby gromadziło ludzi i zespoły troszczące się o środowisko lokalne. My też, w ramach festiwalu, wprowadzamy w obieg to, co się u nas na miejscu dzieje. Podczas pierwszego festiwalu prezentowaliśmy działalność grupy młodzieżowej, która dokumentowała miejscowe kapliczki warmińskie. Na kolejnym ta sama grupa pokazała spektakl oparty o zebrane tutaj opowieści. Równocześnie ściągamy różnych dziwnych ludzi ze świata np. teatralny cyrk z Halle. W pobliskim gospodarstwie powstała „Łąka cyrkowa”. Pokazujemy też oczywiście nasze spektakle.
– Ważnym elementem festiwalu jest prezentacja pracy Innej Szkoły Teatralnej. Szkoła działa w Węgajtach w okresie zimowo-wiosennym. Punktem wyjścia są obrzędy związane z przełomowymi punktami roku. Nie trzymamy się jednego regionalnego, czy narodowego wzorca. Powstaje więc synkretyczne działanie nawiązujące do bardzo wielu lokalnych zwyczajów. Podczas cyklu trzech warsztatów powstają: nietypowa Szopka Noworoczna; widowisko Ostatki Zapusty (w którym ważną rolę grają przygotowane przez uczestników maski) oraz Allelujki ze scenariuszem wiosennego kolędowania, którego zwyczaj zachował się w Polsce tylko na jej północno-wschodnim krańcu.
Wychodząc od doświadczeń Innej Szkoły Teatralnej zrealizowaliśmy cykl czterech spektakli prezentujących żywioły. Z jednej strony nawiązywaliśmy do archaicznych treści, z drugiej do tego, co nas aktualnie najbardziej uwiera. Powstały w ten sposób spektakle: „Woda 2030” (z pytaniem, co będzie z wodą na naszej planecie); „Ziemia B” (pokazujący absurdalność myślenia, że mamy jakieś inne zastępcze miejsce, więc możemy np. naszą Ziemię zaśmiecać); „Ogień, kryzys i Dworzec Centralny”, w którym bardzo dużą rolę odgrywają wywiady robione z bezdomnymi wypowiadającymi się na temat kryzysu i ostatni z serii: „Powietrze – e(ks)misja”.
– Można powiedzieć, że festiwal jest siecią inicjatyw tworzonych przez naszych stałych partnerów. Ta formuła znakomicie się sprawdza. Są wśród nich m. in.: Stowarzyszenie Praktyków Kultury prowadzące działalność z grupami defaworyzowanymi; bezkompromisowy, młody Teatr Krzyk z Maszewa; para młodych ludzi z Czech, czyli teatr TEĎ NÁDECH A LEŤ („bierz wdech i leć”) – który pokazał m. in. piękny spektakl wprowadzając rys związany z konfrontowaniem się z globalizacją; Performeria Warszawy tworząca niezwykle ciekawe działania w przestrzeni publicznej; Dagna Ślepowrońska i Kobiecy Ośrodek Teatralny. W tym roku Dagna prowadziła warsztat Teatru Obrzędowego i w ramach naszych przyszłych działań na pewno będziemy chcieli wykorzystać tę współpracę, żeby ludziom pragnącym prowadzić własną edukacje teatralną przekazać narzędzia związane z psychoterapią.
– Festiwal odmładza się z roku na rok. Podczas tegorocznego można było zobaczyć bardzo ciekawy spektakl grupy licealistów z Chorzowa. Mamy wolontariuszy, którzy dają z siebie wszystko i absolwentów Innej Szkoły Teatralnej, z którymi wspólnie planujemy festiwal.
Jest też współpraca w terenie. Dla nas to bardzo ważne, że mamy fajne oparcie we wsi Wegajty.
– Są też działania pozateatralne. W tym roku mieliśmy wystawę olsztyńskiej grupy Fałdy pt. „Zwierze-nie”, poświęconą relacji człowiek – zwierzę. To jest dla nas bardzo ważny temat. Jako pierwsi w Polsce pokazywaliśmy znakomity film dokumentalny dotyczący problemu przemysłowego chowu zwierząt pt. „To tylko zwierzęta” Łukasza Musiała i Adama Ptaszyńskiego.
– Kierownikiem artystycznym, reżyserem naszych spektakli i pomysłodawcą Innej Szkoły Teatralnej jest Wiesław Sobaszek.
Dlaczego to robią?
– Chyba na zasadzie, że jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B.
– Dawno, dawno temu (zaczyna się jak bajka, lecz odnosi się do czasów niebajkowych) jakimś niezwykłym zbiegiem okoliczności grupie młodych ludzi udało się uruchomić w Olsztynie całkowicie alternatywną działalność kulturalną. Był koniec lat siedemdziesiątych. „Interdyscyplinarna Placówka Twórczo Badawcza – Pracowania” to był kawałek wolności twórczej, wysepka, która miała swoją bazę organizacyjną w lokalnym stowarzyszeniu Kulturalnym SSK Pojezierze. Przez cztery lata działy się tam różne rzeczy, gdzie indziej niemożliwe. Wszystko to skończyło się w pierwszym dniu stanu wojennego.
– Organizacyjnie na szczęście znalazł się ratunek w ówczesnym Wojewódzkim Domu Kultury. Trzeba było jednak zdobyć nową przestrzeń. I właśnie wtedy znalazło się miejsce tutaj. Obszerny budynek gospodarczy po właścicielach, którzy wyjechali do Niemiec. Stodoła, w jako takim stanie, była do połowy wypełniona gnojem. Zabraliśmy się do roboty, by przetworzyć to miejsce w przestrzeń, w której można robić próby teatralne.
Na początku prowadziliśmy zamknięte warsztaty teatralne. Wiadomo, nie można było publicznie występować. W roku 86, już oficjalnie, Wacław i ja, wspólnie z Małgorzatą Dżygadło-Niklaus i Wolfgangiem Niklausem stworzyliśmy zespół teatralny, który miał jedną nogę w tym prywatnym budynku, a drugą w olsztyńskim WDKu. Jako formacja Teatr Wiejski Węgajty działaliśmy wspólnie przez dziesięć lat. Założyliśmy stowarzyszenie i stworzyliśmy kilka spektakli, których reżyserem był Wacław Sobaszek. Pojawiły się różne wydarzenia okołoteatralne. Organizowaliśmy minifestiwale, nazywane przez nas seminariami teatralnymi, podczas których pokazywaliśmy nasze przedstawienia i spektakle zaprzyjaźnionych zespołów.
Równolegle nasi przyjaciele Wolfgang i Małgorzata tworzyli własny, specyficzny nurt działania związany z odkrywaniem i reinscenizacją dramatów liturgicznych. Ten nurt jest dziś znany pod nazwą „Schola Węgajty”. Obecnie jest to odrębny zespół, z którym czasem prowadzimy partnerskie przedsięwzięcia i działamy w ramach jednego stowarzyszenia.
Największy sukces
– Polega chyba na tym, że wciąż jesteśmy. Z upływem lat nasze szanse przetrwania tutaj zmniejszają się, a nie zwiększają. Mieliśmy dosyć stabilny okres modelowej współpracy z samorządową placówką, czyli Wojewódzkim Domem Kultury, przekształconym obecnie Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych.
– Zmieniły się priorytety w polityce lokalnej. Samorząd argumentował, że skoro mamy stowarzyszenie, to ono stanowi niejako konkurencję w stosunku do tego Ośrodka i zostaliśmy w znaczącym stopniu tego wsparcia pozbawieni. Oznacza to w praktyce, że jako stowarzyszenie nie tylko zbieramy środki na działalność roczną, która jest bardzo rozległa, ale musimy też zdobyć środki na życie dla siebie.
– Pierwszy rok przetrwaliśmy na garnuszku Urzędu Pracy. Jedyną szansę upatruję w tym, że uda nam się wejść w rodzaj umowy, co najmniej trzyletniej.
– Problemy wynikają również ze struktury wspierania organizacji pozarządowych w Polsce. Daje się granty, granciki. Na mały projekt można stosunkowo łatwo pozyskać fundusze i potem trzeba lepić z tych grantów, które są ograniczone czasowo i w dodatku wąskie branżowo. Oczywiście Ministerstwo Kultury daje granty bardziej szerokie, ale nie może ono finansować w całości pracy placówki, którą de facto jesteśmy.
– Są fundusze europejskie, ale one wymagają wielkiego zaplecza biurowego. A my działamy na prowincji i na co dzień jesteśmy tu tylko we dwoje.
Największa porażka?
– Chyba to, o czym mówiłam przed chwilą, czyli załamanie się tej współpracy.
– Są chwile tryumfu i chwile porażki dotyczące przedsięwzięć, które po prostu się nie udały. Na przykład w tym roku nie udało nam się doprowadzić do współpracy z zaprzyjaźnionym ośrodkiem z południa Francji. Jeśli chodzi o strukturalne kwestie, to nie udało nam się pozyskać środków z Erasmusa. Znany wszystkim i w miarę poręczny projekt „Młodzi” zamienił się w program Erasmus Plus, tak skomplikowany, że ja, która przepchnęłam przecież już kilka wniosków dla młodzieży, poległam na nim. Teraz jest już następny projekt i już wiem jak do niego podejść, ale na obecny czas nam się nie udało. Takich sytuacji mieliśmy kilka.
– Jesteśmy nietypowi, a trudno jest robić coś, co nie jest branżowe.
– Mam takie marzenie, dotyczące rozwoju struktur publicznego finansowania. Chciałbym, żeby pojawiło się zrozumienie, że dopiero połączenie sztuki z edukacją albo innymi działaniami daje naprawdę ciekawe efekty. Przykładem może być duży warsztat, który robiliśmy w tym roku w ramach programu „Lato w teatrze”. Pracowaliśmy z dziećmi z trudnych środowisk, po bolesnych doświadczeniach życiowych, dziećmi mającymi elementarne problemy z funkcjonowaniem w grupie. Z jakimkolwiek funkcjonowaniem. Ten dwutygodniowy warsztat wprowadził ogromne zmiany w komunikacji między nami. Trudno było uwierzyć, jak niezwykłe zmiany mogą zajść w dziecku, którego funkcjonowanie w grupie ograniczało się do tego, że stało w milczeniu, patrząc w ziemię.
Plany na przyszłość
– Jest wiele inicjatyw łączących teatr z działalnością społeczną oraz terapeutyczną. Marzę o programie, który pozwoliłby to wszystko powiązać w jakiejś określonej strukturze. Żeby to wszystko w jeszcze większym stopniu, nie tylko podczas tygodnia trwania festiwalu, nawzajem się wzmacniało.
Teatr Węgajty: http://teatrwegajty.art.pl/
(na podstawie: http://www.tiszanex.instytut-teatralny.pl/konferencja_prelegenci_erdmute_sobaszek.html)
Od 1995 r. przez kilka lat pracował w redakcji pisma „Borussia”. Jest członkiem Stowarzyszeń Teatr „Węgajty” oraz Wspólnota Kulturowa „Borussia”. Sprawuje funkcję dyrektora Festiwalu „Wioska Teatralna”, organizowanego w Węgajtach od 2003 r.
Jego rodzina wyemigrowała z Warmii po przegranym plebiscycie w 1920 roku.
(na podstawie: http://leksykonkultury.ceik.eu/index.php/Wacław_Sobaszek i http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/173416,druk.html)
Źródło: inf. własna (ngo.pl)