Warszawa Zieloną Stolicą Europy? Najpierw odpowiedzcie na pytania!
JACKOWSKI: Michał Olszewski zapowiedział ostatnio, że Warszawa będzie ubiegać się o miano Zielonej Stolicy Europy. Nie wiem, jakie są formalne kryteria i wymagania dla tego tytułu. Ale nie to jest chyba istotne, lecz faktyczna, odczuwalna przez mieszkańców zmiana nastawienia władz do zieleni. Tę, jak na razie, trudno dostrzec.
30 czerwca prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz przyjęła na spotkaniu liczną grupę mieszkańców i organizacji zaangażowanych w tematykę zieleni. Wysłuchała mnóstwa istotnych pytań i uwag. Mimo to, do dziś dnia nie otrzymaliśmy protokołu czy choćby podsumowania, chociaż zebranie było rejestrowane i moderowane. A ogłaszanie nowych aspiracji ratusza zyskałoby na wiarygodności, gdyby poważnie odniósł się do wcześniejszych opinii strony społecznej. Bo chyba to społeczeństwu ma służyć dbałość o zieleń, a nie zdobywaniu nagród traktowanemu czysto wizerunkowo?
Mamy duże wątpliwości, czy Warszawa staje się coraz bardziej zielona. To wymagałoby sadzenia większej liczby drzew, niż się wycina i okalecza, zazieleniania większych powierzchni, niż się betonuje. A jest chyba wręcz przeciwnie. Statystyki dotyczące wycinki drzew są zatrważające.
Kto ochroni stołeczne drzewa przed urzędnikiem – drwalem?
Nasze stowarzyszenie zapytało prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, czy jej zdaniem praktykowane na wielką skalę tak zwane cięcia pielęgnacyjne koron drzew nie łamią art. 82 znowelizowanej Ustawy o ochronie przyrody. Zdziwiło nas, że odpowiedź na to pytanie nie padła od razu. Zastępca prezydenta Michał Olszewski obiecał jedynie, że to sprawdzi. Czy to zrobił? Nie wiemy. Zdążył za to udzielić ostatnio „Gazecie Wyborczej” wywiadu, w którym twierdzi, że „zieleń jest największym atutem Warszawy, chcemy, by był on jeszcze większy”. A jak te chęci wyglądają w praktyce?
W czerwcu 2014 roku, nie bacząc na środek sezonu lęgowego ptaków, podcinano od dołu szpaler drzew wzdłuż Marymonckiej przy stacji metra Słodowiec. W ogołoconej zieleni trudniej żyje się ptakom, więc nie dziwmy się, że na przykład liczebność wróbli spadła w Warszawie od końca lat 80. o ponad 40%. Karczowanie drzew i krzewów na masową skalę także ludziom odbiera cień i ochłodę, zmniejsza pochłanianie pyłów i hałasu.
Jaki los czeka drzewa?
Wiceprezydent zapewnia w tej samej rozmowie, że miasto posadzi milion drzew i zaprasza do wspólnego sadzenia. Czy to brzmi realnie?
Problemy, jakie napotyka ostatnio zaproponowane miastu przez Zielone Mazowsze nasadzenie za darmo dziesięć tysięcy razy mniejszej liczby drzew, nie napawają niestety optymizmem. Mamy obawy, czy miliona sadzonek nie będą musiały zagospodarować okoliczne nadleśnictwa. Ale chętnie nabierzemy więcej optymizmu, jeśli ratusz da skromniejszy dowód swojej skuteczności i z sukcesem przeprowadzi akcję pilotażową na przykład w tysiąckroć mniejszej skali.
Bardzo popularne w stolicy jest też okaleczanie drzew od góry, jakby po milionach lat ewolucji nie wiedziały, jak powinny dobrze rosnąć i musiał im w tym pomagać pracownik fizyczny z dyplomem z obsługi piły mechanicznej. Przykładów wandalizmu dostarcza większość ulic. Dla wielu drzew, których miejskie warunki i tak nie rozpieszczają, takie traktowanie kończy się stopniowym obumarciem. Czy milion drzew zapowiedziany przez Michała Olszewskiego czeka właśnie taki los?
To tylko niektóre pytania i uwagi, które domagają się odpowiedzi, zanim poważnie zaczniemy traktować zapowiedzi o tym, że Warszawa może stać się Zieloną Stolicą Europy. Póki co niewiele na to wskazuje.