Prace nad programem Warszawa różnorodna rozpoczęto w 2010 roku. Początek jego realizacji planowano na EURO 2012. Jak już od pewnego czasu wiadomo – nie udało się. Mówi się, że jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Sprawa może być jednak dużo trudniejsza, gdyby za brakiem pieniędzy krył się brak woli politycznej.
Para w gwizdek, pieniądze w błoto
Na pozytywne skutki kilkuletniej pracy nad tematem wskazał Michał Pawlęga ze Stowarzyszenia Lambda Warszawa: „Warszawa to pierwsze miasto w Polsce, w którym powołano osobę odpowiadającą za podejmowanie działań w zakresie równego traktowania, w ślad za Warszawą poszła Łódź, teraz dyskusja na ten temat toczy się w Poznaniu. Pełnomocnik jest osobą do kontaktów zarówno dla organizacji pozarządowych, jak osób poszkodowanych dyskryminacją. Utworzenie takiego stanowiska to też sygnał polityczny, wyraz polityki miasta w tym zakresie”.
Czy jednak „wyraz polityki” wystarczy? Kinga Wysieńska-Di Carlo, współautorka programu Warszawa różnorodna: „Miasto wydało na przygotowanie programu dużo pieniędzy, a w jego opracowywaniu uczestniczyło ponad sto osób, które zainwestowały swój czas i wiedzę. Do tej pory programu nawet nie poddano konsultacjom społecznym”. Mówi się wiele o dalekosiężnych, merytorycznych skutkach niewdrożenia programu przez miasto. Jakie są jednak tego bardziej przyziemne reperkusje? Przecież osoby opracowujące program Warszawa różnorodna, eksperci – nikt nie pracował za darmo. Skoro za pracę otrzymali wynagrodzenie z publicznych pieniędzy, czy jej efekty nie powinny przełożyć się na życie w stolicy? Innymi słowy, czy program nie powinien zostać w końcu wdrożony w życie?
Czemu warto kruszyć kopię o Warszawę różnorodną?
Pozwólmy na dłuższą wypowiedź Dominice Sadowskiej – współautorce programu: „To jest program, który ma pomóc wszystkim mieszkańcom żyć normalnie takimi, jakimi są, bez oglądania się przez ramię czy pochylania głowy. Dla mnie przyjęcie Warszawy różnorodnej nie jest dobrą wolą ze strony władz, jest taką samą koniecznością, jak wiaty tramwajowe, żeby się nam na głowy nie lało, jak remont dróg, żebyśmy nóg nie poskręcali, jak bezpieczeństwo na stadionach, żeby nam nikt pleców nie obił…(…) Decyzja o przyjęciu Warszawy różnorodnej w moim rozumieniu nie jest prostą decyzją o wydatkowaniu środków budżetowych, ale przede wszystkim poważną deklaracją dotyczącą tego, jakie wartości są dla Miasta ważne, tego, że swoich mieszkańców traktuje poważnie, szanuje ich i widzi ich potrzeby. I to nie tylko jakąś wybraną grupę mieszkańców, ale wszystkich – każdy bowiem ma jakąś płeć, jest w określonym wieku, stopniu sprawności, w coś wierzy albo nie, ma taki albo inny kolor skóry, taką albo inną orientację seksualną – nie ma osoby, której ten Program nie dotyczy, której interesów nie promuje, nie chroni godności i podmiotowości. A to jest ważne dla każdej i każdego z nas bez względu na opcje polityczne czy inne podziały. WR dała temu wyraz choćby przez to, że stworzyli ją ludzie z przeróżnych środowisk, o często skrajnych i wykluczających się poglądach. To program, przy którym ręce podali sobie przedstawiciele środowisk katolickich, osób z niepełnosprawnościami, działacze organizacji LGBT, feministki, przedstawiciele Stowarzyszeń Rodzin 3+, ateiści, uchodźcy, imigranci, przedstawiciele seniorów – co może być dla miasta ważniejsze niż taka manifestacja wspólnoty i tożsamości? Jak można to zlekceważyć?! Deklaracja odnośnie tego, że Warszawa chce/powinna być miastem szanującym swoich mieszkańców, ich różnorodność, różnice potencjałów, talentów, potrzeb, oczekiwań ma doniosłe konsekwencje, które przekładają się na bardzo konkretne zjawiska – i nie o marsze równości tu chodzi, a dziesiątki działań realizujących cele programu w takich sferach życia społecznego, jak dostęp do dóbr i usług, rynek pracy, służba zdrowia, przestrzeń publiczna. Program nazywa i wylicza je bardzo konkretnie”.
Przykład takich konkretnych działań podał Jacek Purski: „Program m.in. reguluje sposoby reagowania różnych instytucji na wydarzenia o charakterze rasistowskim. Określa sposoby komunikacji, odpowiedzialność w tym zakresie, miejsca, do których mogą zgłaszać się osoby dyskryminowane na tym tle.”
Warszawa miastem tolerancji?
Krokiem w kierunku wdrożenia programu w życie miało być wzbogacenie badania „Barometr Warszawski”, prowadzonego przez CKS, o moduł dotyczący postaw wobec grup dyskryminowanych lub narażonych na takie doświadczenie. Uczestnicy badania oceniają jakość życia w stolicy i niejako przy okazji (pytania o postawy pojawiają się pod koniec kilkudziesięciostronicowego kwestionariusza) deklarują swój stosunek wobec wyżej wzmiankowanych grup. Na podstawie tych danych miasto chciało skonstruować wskaźniki początkowe, których wartości monitorowano by w trakcie realizacji programu.
Kinga Wysieńska-Di Carlo dobitnie podsumowuje metodologię tego badania: „Nie bardzo rozumiem sens tego modułu, nie mówiąc o tym, że mam zastrzeżenia co do wskaźników dobranych do pomiaru choćby treści stereotypów wobec osób starszych. Nie wiem, jak interpretować np. odpowiedzi na pytanie: „w jakim stopniu zgadza się Pan(i) ze stwierdzeniem: „osoby starsze chodzą wcześnie spać i późno wstają” czy inne tego typu. Jeśli odpowiedzi na te pytania mają mierzyć treści stereotypów, to chciałabym móc porównać, na ile ludzie zgadzają się z tym stwierdzeniem w odniesieniu do innych grup (w tym większościowej). Moim zdaniem najlepiej byłoby przeprowadzić badanie dedykowane wyłącznie pomiarowi postaw wobec różnych grup mniejszościowych, treści stereotypów i dystansu społecznego. Przy czym zmodyfikowałabym pytania wykorzystywane do konstrukcji skali dystansu. W przeprowadzonym badaniu respondenci byli pytani przede wszystkim o to, na co nie mają wpływu, np.: czy mieliby coś przeciwko temu, gdyby ich współpracownikiem/przełożonym/sąsiadem była osoba homoseksualna/o innej religii/kolorze skóry. Nie dziwią zatem odpowiedzi pokazujące brak dystansu. Jednak kilka pytań, w których badano sferę kontrolowaną przez respondentów (wynajem mieszkania czy opieka nad dzieckiem) dystans wyraźniej się manifestował. Przede wszystkim należy jednak podkreślić, że ani negatywne, ani pozytywne postawy niekoniecznie przekładają się na zachowania, a dyskryminacja często jest związana z występowaniem tak zwanych postaw utajonych, które są bardzo trudne do uchwycenia w badaniu sondażowym, lub z niewiedzą (chociażby o tym, jakie skutki ma dane zachowanie czy regulacjach prawnych). A właśnie podnoszeniu poziomu wiedzy dedykowany jest program”.
Wyniki tych dziwnych badań pozwalają uznać, że Warszawa jest miastem otwartym, grupy narażone gdzie indziej na dyskryminację – tu jej nie doznają. Czy taka interpretacja pozwoli odłożyć Warszawę różnorodną do szuflady, bo skoro jest dobrze, po co to zmieniać?
Programu nie ma – dyskryminacja jest
Pozostałe badania rzucają jednak inne światło na ten temat. Michał Pawlęga: „Dyskryminację potwierdzają badania robione przez organizacje pozarządowe, ale też Rzecznika Praw Obywatelskich. Dyskryminacja jest obecna w życiu codziennym, a jej przejawy są bardzo różnorodne. W Warszawie niektóre grupy narażone na dyskryminację prawdopodobnie są bardziej liczebne niż statystycznie dla całej Polski, np. osoby z doświadczeniem migranckim, LGBT”.
Dodajmy jednak, że nie każdy przejaw dyskryminacji to kwestia wyłącznie uprzedzeń, nierzadko bowiem przepisy prawne utrudniają wręcz działania równościowe. Skoro zatem założenia Warszawy różnorodnej – wciąż wycinkowo, ale jednak – realizowane są dotychczas przede wszystkim w środowisku organizacji pozarządowych, należałoby spytać o podobne działania w urzędach i instytucjach państwowych, a także o przyjrzenie się poszczególnym przepisom i naniesienie potrzebnych zmian.
Plany na 2015 r.
Przedstawiciele III sektora zgodnie uważają, że wszystkie te działania są potrzebne, jednak niewystarczające. Należy wdrożyć cały program. Michał Pawlęga: „Przyjęcie programu stanowiłoby akt polityczny, pokazałoby w tym zakresie, myślenie perspektywiczne, za którym musiałyby pójść odpowiednie środki”. Na pytanie, ile pieniędzy rocznie należałoby przeznaczyć na wdrażanie założonych w nim zadań, Pawlęga podał kwotę 2 mln zł.
Postawy, a realia prawne
Na koniec podkreślmy raz jeszcze: w Warszawie różnorodnej nie założono żadnych zmian w prawie. Program ma służyć pracy nad postawami, uprzedzeniami. Michał Pawlęga: „Program dotyczy postaw, uprzedzeń, nie wprowadza zmian do prawa lokalnego, ukierunkowane jest na miękką zmianę systemową. Strategia ta jest zrozumiała ze względu na ograniczone możliwości”. Rozumowanie osób zaangażowanych w program jest proste: jeśli nie będzie uprzedzeń, nie będzie działań dyskryminujących grupy, do których wcześniej owe uprzedzenia żywiono. W programie założono zatem przede wszystkim działania edukacyjne. Czy jednak dyskryminacja w Warszawie wynika przede wszystkim z takiej, a nie innej mentalności? Jak to się ma do realiów (np. prawa pracy, przepisów dotyczących zatrudniania cudzoziemców, ale też po prostu obiektywnej oceny sytuacji)? Czy rzeczywiście można mieć badanym w „Barometrze” za złe, że nie chcieliby powierzyć opieki nad dzieckiem osobie niepełnosprawnej ruchowo? Zauważmy jeszcze, że wiele przepisów prawa co najmniej sprzyja dyskryminacji, np. pozwolenia na pracę dla cudzoziemców związane są z konkretnym pracodawcą. Każda zmiana w tym zakresie musi być zgłaszana do odpowiedniego urzędu. Praca nad postawami pewno jest potrzebna, jaka jednak powinna być odpowiedź miasta? Jeśli zadaniem Warszawy różnorodnej jest wprowadzenie „miękkiej” zmiany, na pewno równolegle powinny być przeprowadzane zmiany „twarde”.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)