KLAUS: Chciałbym, by moje miasto nadal było liderem zmian – by pokazało, że można jeszcze więcej i lepiej. By pokazało, że jest otwarte, gościnne i chętne na przyjęcie cudzoziemców. I to zarówno przez gesty o znaczeniu symbolicznym, jak i przez konkretne działania.
W ostatnich miesiącach praktycznie codziennie media donoszą o imigrantach z Bliskiego Wchodu i Północnej Afryki, którzy z narażeniem życia przyjeżdżają do Europy. Ten rok jest rekordowy w zakresie napływu uchodźców na nasz kontynent. Osobom przyjeżdżającym trudno się dziwić – jedni uciekają przed wojną, zagrożeniem życia i zdrowia swojego lub swoich rodzin, innych do migracji zmusza skrajna bieda, w tym nawet ryzyko śmierci głodowej. Przybywają na najbogatszy i najspokojniejszy kontynent na świecie. Kontynent, który przez wieki raczej „produkował” emigrantów, przemieszczających się po całej Europie lub zasiedlających inne lądy. W ciągu ostatnich dwustu lat Europejczycy wielokrotnie uciekali przed biedą (byli to na przykład Polacy, Norwedzy, Irlandczycy) lub prześladowaniami politycznymi (tu znów Polacy, ale także Węgrzy, Hiszpanie, Grecy czy niemieccy Żydzi). Obecnie znajdujemy się w środku debaty publicznej i politycznej na temat przyjmowania osób przyjeżdżających, podziału odpowiedzialności za udzielenie im pomocy i schronienia pomiędzy różne państwa Unii Europejskiej w tym Polskę.
Cieszy niezmiernie, że w tę debatę włączają się niektóre samorządy, deklarując pomoc dla uchodźców. Liderami są tu Gdańsk i Poznań. Władze pierwszego z miast nie dość, że zadeklarowały przyznanie kilku mieszkań komunalnych dla uchodźców, to stworzyły także zespół, mający opracować szczegółowy program integracji przybyszów z gdańskim społeczeństwem. Także Poznań pokazuje, że jest otwarty. Prezydent miasta spotkał się z uchodźcami, dając przykład polskiej gościnności. A gdzie w tym wszystkim jest Warszawa?
Warto przypomnieć, że stolica jest miastem, w którym mieszka największa liczba cudzoziemców. Szacunki mówią, że stanowią oni nawet około 5% warszawiaków. To osoby ze Wschodu i Zachodu. Studenci i przedsiębiorcy, pracownicy różnego rodzaju barów, ale i biznesmeni, osoby opiekujące się osobami starszymi oraz bankowcy. Wśród mieszkańców są oczywiście także uchodźcy. Zdecydowana większość z tych nowych warszawiaków pracuje, przynosząc stolicy dochody z podatków – bezpośrednich czy pośrednich. I wzbogacając miasto swoją obecnością na różne inne sposoby.
Warszawa przez lata była w forpoczcie działań na rzecz migrantów. To stolica kilkanaście lat temu zadeklarowała, że corocznie 5 mieszkań komunalnych będzie przyznawanych uchodźcom. I konsekwentnie obietnicę tę realizuje. To przy urzędzie naszego Miasta działa specjalna Komisja Dialogu Społecznego do spraw Cudzoziemców, zrzeszająca organizacje pracujące na rzecz cudzoziemców, a także zrzeszające migrantów. To Warszawa przekazuje organizacjom pozarządowym środki na integrację cudzoziemców (w tym na sztandarowy projekt, jakim jest Warszawskie Centrum Wielokulturowe). To dużo. Ale czy wystarczająco? Wydaje się, że nie.
Chciałbym, by moje miasto nadal było liderem zmian – by pokazało, że można jeszcze więcej i jeszcze lepiej. Pokazało, że jest otwarte, gościnne i chętne na przyjęcie cudzoziemców. I to zarówno przez deklaracje włodarzy (czyli gesty o znaczeniu symbolicznym, ale jakże ważne w dzisiejszych czasach i przy obecnym poziomie deklarowanej niechęci do uchodźców), ale i przez konkretne działania, konkretne oferty wsparcia. Warszawa musi także pokazać, że jest przygotowana na przyjęcie uchodźców. Byłoby znakomicie, by – wzorem Gdańska – zebrała ekspertów i ekspertki, którzy wspólnie przygotują program dotyczący integracji różnych grup migrantów w stolicy. Bo Warszawa to miasto plastyczne i otwarte. I na pewno z różnego rodzaju zasobami (osobowymi, finansowymi, kulturowymi), by stworzyć wzorcowe warunki integracji.
Stolica powinna przyjąć na siebie rolę lidera w zakresie integracji migrantów na poziomie lokalnym, bowiem to także nasz moralny obowiązek. Nie zapominajmy, że zdecydowana większość Warszawiaków to migranci z innych regionów Polski, którzy przyjechali do stolicy w poszukiwaniu lepszego życia. Ale warszawiacy byli także emigrantami – jesteśmy przecież spadkobiercami osób, które zostały wypędzone w 1944 roku w czasie trwania i po upadku Powstania Warszawskiego. I zostały – jako uchodźcy – przyjęte przez okoliczne, często małe i biedne miejscowości.
Czas zatem okazać solidarność, o której tyle się mówi, w praktyce. Wiem, że możemy to zrobić. Wielu mieszkańców stolicy już teraz ją okazuje. Czas, by dołączyły do nich władze Warszawy.
Witold Klaus - doktor nauk prawnych, adiunkt w Zakładzie Kryminologii Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, Prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, absolwent Szkoły Praw Człowieka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Podyplomowych Studiów Ewaluacji Programów Społecznych w Instytucie Socjologii UW. Zdobywca Społecznego Nobla 2008 dla innowatora społecznego, nagrody przyznawanej przez Fundację Ahoka – Innovators for the Public, oraz drugiego miejsca w konkursie „Państwa i Prawa” na najlepszą pracę doktorską w roku 2009. Autor wielu publikacji z zakresu praw człowieka, praw cudzoziemców, kryminologii i sprawiedliwości naprawczej.
Czas zatem okazać solidarność, o której tyle się mówi, w praktyce…
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)