Wysokie standardy placówek świadczących specjalistyczną opiekę dla osób w kryzysie bezdomności. Brak miejskich nieruchomości, które można wykorzystać na potrzeby takich placówek. Niechęć społeczna. To wszystko powoduje, że w ciągu najbliższego roku sytuacja chorych osób w kryzysie bezdomności w Warszawie będzie tragiczna.
Na początku listopada Miasto – przy okazji informowania o uruchomieniu Mobilnego Punktu Poradnictwa dla osób w kryzysie bezdomności – pochwaliło się także innymi działaniami, które podjęło, aby przygotować się do zimy, zawsze trudnego dla bezdomnych okresu w roku.
I trudno odmówić Miastu pewnych osiągnięć, a nawet ich nie docenić. Jednak obraz przedstawiony w komunikacie nie jest pełny, a przez to i radość jakby mniejsza. Rzeczywiście bowiem pomoc tzw. niskoprogowa dla osób w kryzysie bezdomności (czyli łatwy i w zasadzie bezwarunkowy dostęp do jadłodajni, łaźni, noclegowni, ogrzewalni) jest zapewniona na dostatecznym poziomie. Jednak o wiele gorsza sytuacja jest jeśli chodzi o pomoc specjalistyczną, świadczoną w schroniskach z usługami opiekuńczymi.
Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, nowe (ustawowe) standardy obowiązujące placówki zajmujące się osobami w kryzysie bezdomności. Nowe wymagania obowiązują już co prawda od 2017 roku, ale placówki, które istniały w momencie uchwalania nowych przepisów – mają czas na dostosowanie się do nowych standardów do końca 2020 roku. Nowe placówki powinny już spełniać nowe standardy. Po drugie, brak miejskich nieruchomości, które można przeznaczyć na placówkę dla osób w kryzysie bezdomności. Po trzecie, niechęć społeczna.
Problem od 2015 r.
Problem z miejscami w noclegowniach ujawnił się w 2015 roku. Wtedy Warszawa ogłosiła konkurs dla organizacji na prowadzenie tego typu placówek, ponieważ jednak warunki konkursowe były dość wyśrubowane i bardzo trudno był im sprostać, żadna organizacja nie złożyła oferty. I wyglądało na to, że w stolicy nie będzie noclegowni. Na szczęście jednak Miasto podjęło pewien wysiłek i wykonało różne ruchy, w wyniku których pojawiły się dwie noclegownie dla osób w kryzysie bezdomności. Ich prowadzenie zlecono organizacjom społecznym: Monarowi (przy ul. Skaryszewskiej, 200 miejsc) oraz Polskiemu Komitetowi Pomocy Społecznej (przy ul. Polskiej, 130 miejsc). W kwietniu tego roku, ze względu na niedostosowanie do wymogów prawa budowlanego, zamknięta została noclegownia przy Skaryszewskiej.
Miasto wiedziało, że Skaryszewska jest w złej sytuacji i było wiadomo, że prędzej czy później zostanie zamknięta. Jednak poprzednie władze Warszawy traktowały pomoc osobom w kryzysie bezdomności po macoszemu. Obecne mają lepsze podejście.
Prawie 300 miejsc w noclegowniach
Monar zrobił, co mógł, aby interwencyjnie znaleźć miejsca dla swoich podopiecznych i utworzył 40 dodatkowych miejsc w placówce przy ul. Marywilskiej. Miasto, zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji, także podjęło działania i uruchomiło przy ul. Myśliborskiej noclegownię, gdzie jest 95 miejsc oraz 30 miejsc w Warszawskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy ul. 6 sierpnia. W ten sposób, w wyniku współpracy władz samorządowych i organizacji dwa miesiące temu mieliśmy przygotowanych prawie 300 miejsc w noclegowniach. A potrzebnych jest znacznie więcej.
Miasto próbowało wynająć 100 miejsc w hostelach. Ogłoszony został przetarg, ale właściciele hosteli nie byli zachwyceni tym pomysłem. Przetarg się nie udał – wpłynęło mało ofert, a te które się pojawiły miały bardzo wygórowane ceny. Można by oczywiście ogłosić kolejny przetarg, ale procedury te trwają miesiącami. Tymczasem sytuacja z miejscami w noclegowniach jest zła. Miasto zrobiło co mogło, ale efekty są średnie.
W listopadzie zaczął kursować Mobilny Punkt Poradnictwa, czyli autobusu, w którym osoby w kryzysie bezdomności otrzymują pomoc od specjalistów z organizacji pozarządowych. Warszawa daje autobus, a załogę stanowią ludzie z konsorcjum czterech organizacji pozarządowych. W zeszłym roku było to realizowane jako pilotaż. Ponieważ wyszło dobrze, Urząd zdecydował się kontynuować realizację tego zadania.
Miasto jest w trakcie budowy dwóch noclegowni, przy ul. Kupieckiej i przy ul. Kaczorowej, obie na Białołęce. Już wiadomo, że placówki przy ul. Kupieckiej nie uda się szybko uruchomić, ze względu na opóźnienia w budowie. Była nadzieja, że przed zimą uda się uruchomić placówkę przy Kaczorowej, ale wszystko wskazuje jednak na to, że dojdzie do tego najwcześniej w styczniu. O ile uda się zrealizować wszystkie prace, które są zależne od pogody. Ta na razie jest łaskawa.
Coraz młodsi, chorzy i bez domów
Obecnie w warszawskim systemie działa 20 schronisk, w tym 10 z usługami opiekuńczymi. Tylko dwa z nich, zapewniające łącznie zaledwie 120 miejsc, przyjmują osoby najbardziej chore. Po dostosowaniu tych dwóch placówek do nowych standardów, przewidujących m.in. znacznie większą powierzchnię na jednego mieszkańca, liczba miejsc spadnie do 63. Ten problem dotyczy wszystkich schronisk. W większości liczba miejsc spadnie mniej więcej o połowę. Niektóre z nich przestaną być schroniskami z usługami opiekuńczymi, bo budynków w których działają nie da się dostosować do standardów.
Pamiętajmy, że do schronisk z usługami opiekuńczymi trafiają chore osoby w kryzysie bezdomności (po amputacjach, wylewach, z nowotworami itd). Takich pacjentów jest coraz więcej. Dwa lata temu najmłodsi pacjenci Mokotowskiego Hospicjum Świętego Krzyża byli w wieku około 40 lat. Obecnie coraz częściej trafiają do nas 30-latkowie. Mamy coraz więcej ciężko chorych podopiecznych, a wśród nich sporo osób młodych. Oni – po pobycie w szpitalu, po wyleczeniu – byliby w stanie wrócić do normalnego życia. Nie wymagają hospitalizacji, ale dalszego leczenia w domu. Tylko, że oni nie mają domów! Aby im trwale pomóc, powinni trafić właśnie do placówki z usługami specjalistycznymi.
Tymczasem już latem tego roku pracownicy OPS Wola stawali na głowie, aby znaleźć dla takich osób miejsca w placówkach specjalistycznych. Jeżeli w przyszłym roku sytuacja się nie poprawi – ludzie naprawdę mogą zacząć umierać na ulicach.
Pomoc w mieszkaniach nadzorowanych – nie dla każdego
Urząd Miasta jest przekonany, że pomoc świadczona takim osobom w mieszkaniach nadzorowanych będzie skuteczniejsza od tego, co oferują schroniska. Żeby nie było wątpliwości: uważam, że to jest słuszne myślenie i skuteczne rozwiązanie, ale nie dla każdego. W przypadku osób trafiających do Mokotowskiego Hospicjum Świętego Krzyża – jest to bardzo trudne do zastosowania.
Osoby, które cierpią na rozliczne schorzenia i wymagają opieki medycznej, psychologicznej oraz wsparcia socjalnego – nie nadają się do tego rodzaju programów. One nie mogą trafić do takiego mieszkania, ponieważ nie jesteśmy w stanie objąć ich tam odpowiednia opieką medyczną.
Miasto wygospodarowało nawet lokale na ten cel, ale wymagają one najpierw remontu. Poza tym nie jest ich dużo, kolejka potrzebujących – długa, a tragedia z miejscami w placówkach specjalistycznych grozi nam w ciągu roku.
Obiecujące sygnały ze strony Miasta
Chciałbym bardzo wyraźnie docenić działania Miasta, ale cały czas jednak są to działania, zapewniające pomoc niskoprogową, a dużo poważniejszy problem mamy jeśli chodzi o pomoc specjalistyczną.
Na szczęście wygląda na to, że władze Miasta zaczęły zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. W czwartek, 19 grudnia, przedstawiciele Biura Polityki i Pomocy Społecznej spotkali się z organizacjami pozarządowymi i dostaliśmy trzy obiecujące sygnały.
Po pierwsze, do Biura dotarła świadomość, że mamy bardzo trudną sytuację. O tym, że w schroniskach specjalistycznych brakuje miejsc mówią już nie tylko organizacje, ale także pracownicy OPS Wola (który obecnie wydaje decyzje administracyjne i szuka wolnych miejsc w placówkach dla osób w kryzysie bezdomności). Pod wpływem tych głosów Biuro zadeklarowało, że jeśli którakolwiek placówka będzie w stanie wygospodarować dodatkowe miejsca z usługami opiekuńczymi – Miasto za nie zapłaci, niezależnie od dotacji otrzymanych przez organizację. Niestety, sytuacja lokalowa wszystkich warszawskich placówek jest tak trudna, że tylko jedna organizacja zadeklarowała pięć miejsc. Jednakże widać, że Miasto podejmuje działania interwencyjne.
Po drugie, usłyszeliśmy także, że gdy tylko ruszą nowe placówki budowane przez Miasto, to – w zależności od potrzeb i sytuacji – część można będzie przeznaczyć na schronisko z usługami opiekuńczymi.
I po trzecie wreszcie, wszystkie organizacje zostały poproszone o przesłanie odpowiedzi na takie pytania, jak m.in.: o ile zmniejszy się liczba miejsc w schroniskach (po dostosowaniu się do standardów), o ile wzrośnie zatrudnienie osób w przeliczeniu na etaty. Miasto oczekuje od nas pełnej i rzetelnej informacji o skali rzeczywistych potrzeb.
Ma to posłużyć do przygotowania konkursów, które zostaną ogłoszone w przyszłym roku. Obecne umowy, które organizacje mają podpisane z Miastem wygasają 30 listopada 2020. Informacje podane teraz przez organizacje będą podstawą do dalszych rozmów, ale cieszy, że władze Warszawy chcą się tym razem starannie przygotować do nowych konkursów.
Wszystkie te sygnały są dobre i świadczą o tym, że Miasto naprawdę wzięło się do pracy i pierwszy raz tak poważnie (interwencyjnie i długofalowo) podchodzi do spraw. To jednak cały czas nie rozwiązuje najtrudniejszego i najbardziej palącego problemu, którym pozostaje brak miejsc w schroniskach z usługami opiekuńczymi i tragiczna sytuacja chorych osób w kryzysie bezdomności.
Paweł Chachulski – prezes Stowarzyszenia Mokotowskie Hospicjum Świętego Krzyża, członek prezydium Branżowej Komisji Dialogu Społecznego ds. bezdomności
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23