Pety, porozbijane butelki i sterta śmieci – tak wyglądają dziś okolice Wisły. Miejska kampania informacyjno-edukacyjna ma zachęcić mieszkańców, by zatroszczyli się o porządek nad Wisłą.
– Gdy przechodziłam z koleżanką bulwarem na wysokości mostu Poniatowskiego, natrafiłyśmy na dwóch siedzących na ławce chłopaków. Jeden z nich na naszych oczach wyrzucił butelkę za siebie – opowiada Paulina Kowalczyk z Fundacji Civis Polonus. Kosz na śmieci znajdował się zaledwie kilka metrów dalej. – Podeszłyśmy do nich i z pełnym spokojem opowiedziałyśmy o akcji „Dzielnica Wisła. Wyjdź na czysto”. Mówiłyśmy, że byłoby fajnie, gdyby nad Wisłą był porządek. Że porozbijane szkło to niebezpieczeństwo dla rowerzystów, dzieci czy czworonogów – opowiada Paulina Kowalczyk. Chłopak, który wyrzucił butelkę, przyznał, że to fajna akcja, a później, zawstydzony, podniósł butelkę i wyrzucił do kosza.
Śmieci i niedbający o porządek mieszkańcy to obecnie jeden z najpoważniejszych problemów warszawskiej Wisły. Zdaniem socjolożki Barbara Bossak-Herbst, zachowania mieszkańców mają pewne uzasadnienie, ale w żadnym wypadku nie należy ich usprawiedliwiać. – Od niedawna mówiąc o Wiśle używa się słowa „plaża” – zauważa. – To słowo, które większości kojarzy się z wakacjami, lenistwem, ale też swobodą, wyzwoleniem od norm i odpowiedzialności – mówi. – Potrzeba dużej pracy, by namówić użytkowników tej plaży, by zmienili podejście na bardziej odpowiedzialne i by zaczęli dbać o porządek.
Papierowe popielniczki
Na ratunek przychodzi miejska kampania „Dzielnica Wisła. Wyjdź na czysto”. – Ma skłonić osoby przebywające nad rzeką do odpowiedzialnych postaw – wyjaśnia Paulina Kowalczyk. W akcję zaangażowała jest m.in. Fundacja Civis Polonus. Jednym z działań, jakie prowadzi w ramach kampanii, są weekendowe spacery edukatorek.
Od początku maja w piątkowe i sobotnie wieczory nad Wisłą można spotkać edukatorki, które rozdają worki na śmieci oraz jednorazowe popielniczki. Rozdały już ponad tysiąc sztuk. – Popielniczki są prawdziwym hitem – mówi Kowalczyk. – Przypominają pudełka od zapałek. To jednorazówki, do których mieści się około 10 petów. W środku są wyłożone aluminium, więc nie ma obaw, że pudełko się zapali. Można je zamknąć i schować do kieszeni – opowiada. – Dużo osób przyznaje się, że czują się niezręcznie wyrzucając pety do piasku, ale nie mają co z nimi zrobić. To dlatego plaże wokół Wisły wyglądają, jak wyglądają – mówi Kowalczyk.
Na razie edukatorki można spotkać na bulwarach od Centrum Nauki Kopernik do Cudu nad Wisłą, ale w sezonie wakacyjnym będą spacerowały na dłuższych odcinkach. – Reakcje ludzi przeważnie są pozytywne. Kiedy informujemy ich o akcji, zapewniają nas, że po sobie posprzątają. My nie wnikamy w to, czy mówią prawdę. Zostawiamy worek i zachęcamy, by z niego skorzystali – mówi Kowalczyk.
W lipcu przy klubokawiarni Niedorzeczni, która znajduje się na wysokości mostu Poniatowskiego, zostanie uruchomiony punkt wymiany śmieci na gadżety. Będzie funkcjonował w weekendowe wieczory. Warszawiacy będą mogli wymienić odpady na plażowe gadżety, takie jak: mata czy spray na komary. W ramach kampanii zaplanowano również debaty o Wiśle. Pierwsza odbyła się w połowie maja. Rozmawiano o tym, czy okolice Wisły to miejsce dostępne dla wszystkich mieszkańców.
Kilkunastocentymetrowy stopień i kamieniste podłoże
Debata odbyła się w klubokawiarni Plażowa. Iza Sopalska, która porusza się na wózku, miała spory problem, by dostać się na miejsce. – Wybierając się na debatę, dowiedziałam się, że są tam schody dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Długo zastanawiałam się, jak mogą wyglądać „dostosowane schody” – opowiada. Na miejscu okazało się, że by zjechać schodami w dół, musi zrobić kilkanaście zawijasów. – Stałam się nadwiślańską atrakcją. Wszyscy patrzyli, jak kręcę się niemal w kółko – mówi Iza Sopalska. – Ten podjazd nie nadaje się dla wózkowiczów o słabszych rękach. Naprawdę można zrobić sobie krzywdę. Ale najzabawniejsze jest to, że na samym końcu tej schodo-pochylni znajduje się… gigantyczny, kilkunastocentymetrowy stopień i kamieniste podłoże. Iza Sopalska życzyłaby sobie, aby miasto rozwiązywało takie problemy systemowo. Proponuje wypracowanie standardów dostępności, które dotyczyłyby nie tylko okolic Wisły, ale wszystkich przestrzeni publicznych w mieście.
Moda na Wisłę
Socjolożka Barbara Bossak-Herbst, która również uczestniczyła w debacie, zwracała uwagę na to, jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniał się charakter miejskich rzek. – Jeszcze jakiś czas temu Wisła zajmowała w Warszawie przestrzeń centralną, ale tylko w sensie fizycznym. Z punktu widzenia funkcji i użytkowości miała charakter peryferyjny – mówi Bossak-Herbst. – W czasach PRL przestrzeń wokół Wisły była symbolicznie niczyja. Nikt tam nie chodził, poza mieszkańcami okolicznych terenów i ich psami. Podobnie było w innych europejskich miastach. Po wojnie betonowano brzegi rzek i budowano przy nich trasy szybkiego ruchu. Ale od parunastu lat rzeczywistość zmienia się na nowo. W 2002 roku w Paryżu oddano do użytku 3-kilometrową sztuczną plażę nad Sekwaną. Paryska inwestycja uruchomiło fantazję mieszkańców innych miast – mówi Barbara Bossak-Herbst. Dziś z walorów warszawskiej Wisły chciałoby korzystać wiele grup społecznych i na różne sposoby. To rodzi konflikty i napięcia (na przykład na linii: mieszkańcy terenów nad Wisłą oraz imprezująca tam co weekend młodzież), ale też nowe wyzwania, takie jak brak dostępności terenów dla osób z niepełnosprawnościami. Realizatorzy kampanii „Dzielnica Wisła. Wyjdź na czysto” zbierają pomysły na rozwiązanie bieżących problemów. Przekażą je władzom miasta, w nadziei, że w przyszłości uda im się jakoś zaradzić.
Źródło: warszawa.ngo.pl