GAŁĄZKA: Moja znajoma aktywistka zachęca mnie na FB do polubienia strony w portalu społecznościowym informującej o pisaniu nowej strategii rozwoju Warszawy do 2030. Tak, słyszałam. Wiem. Ale nie polubię. Dlaczego? Bo znów jest to samo: władze Warszawy nie stawiają na kulturę.
Dla tych, co nie pamiętają kontekstu: 29 marca 2012 roku Rada Warszawy przyjęła dokument, „Miasto kultury i obywateli. Program Rozwoju kultury. Założenia”, który miał być strategicznym wskazaniem kierunków polityki kulturalnej dla władz miasta. Jednym z tych kierunków jest silne włączenie kultury w budowanie wizerunku Warszawy. Po ludzku rzecz ujmując, jest to prowadzenie takich działań, które sprawią, że będzie się na nasze miasto patrzyło nie tylko jak na stolicę banków i kapitału, siedzibę władz centralnych i miejsce, gdzie fajnie się pali opony na demonstracji, ale też miasto kultury na rozpoznawalnym, europejskim poziomie. Będę to ciągle powtarzać: Warszawa jest unikalnym i powszechnie za to chwalonym miastem, które miało odwagę pisanie tego programu niemalże w całości powierzyć stronie społecznej. Nic złego się nie stało! Powstał dokument zrozumiały dla większości posługujących się językiem polskim, stosunkowo krótki, wizyjny, lecz realny. Do tego przekonsultowany i przerozmawiany do bólu. Ciągle aktualny. (Z jego wdrażaniem są spore kłopoty – co jest zupełnie odrębną kwestią).
Niestety twórcy założeń do nowej strategii wyznaczającej kierunki rozwoju miasta o dokumencie tym zdają się nie wiedzieć. Odgórnie wyznaczyli trzy obszary rozwoju miasta: społeczeństwo, gospodarka i przestrzeń. Obywatele mogą się do tych grup zapisać, jednakże samych obszarów zmienić – jak mówią urzędnicy – podobno zmienić nie można. Tak więc kultury nie ma. I proszę nie mówić, że wszystko jest kulturą i ona jest w każdym obszarze, bo odpowiem, że wszystko jest społeczeństwem i wszystko jest gospodarką. Bardzo dobrze pokazuje to, moim zdaniem, gdzie jest miejsce kultury w hierarchii priorytetów miasta. Nisko.
No cóż. To nic nowego. Tylko nie rozumiem tego jednoczesnego zdziwienia, dlaczego te barany czytają tak mało, do teatru nie chodzą i kradną filmy klasy C z internetu. I tak dziwnie głosują w wyborach.
I niestety: start procesu pisania strategii obserwowany z daleka, acz pilnie przypomina mi niemiło proces konsultowani programu rewitalizacji Pragi: zgłosić uwagi mógł każdy, to prawda, spotkań z mieszkańcami było całkiem sporo, też prawda. Jednakże wpłynięcie w sposób rzeczywisty na sam pomysł na rewitalizację, czyli na cele sformułowane w tym programie – nie było możliwe. Ani dla mieszkańców, ani dla aktywistów zrzeszonych w licznych ciałach doradczych i opiniujących. Kierunek narzucony z góry był po prostu bezdyskusyjnie słuszny.
Na napisanie nowej strategii są mniej więcej 2 lata. Czasami zdarza się, powiedział mi dziś jeden powszechnie szanowany profesor, konsultant wielu strategii rozwoju w kraju, że na 5 minut przed ogłoszeniem strategii włodarze łapią się za głowę i mówią, rany boskie, nie mamy kultury! I błagają o dopisanie odpowiedniego akapitu czy dwóch w kilka dni. Mam naiwną nadzieję, że tym razem refleksja przyjdzie nieco wcześniej.
Ale dopóki nie ma kultury, nie polubię.
Źródło: inf. własna ngo.pl