Piotr Łój, założyciel fundacji Virtual Dream, zwyciężył w tegorocznej edycji Nagrody PAFW „Sektor 3.0” i otrzyma 40 000 zł wsparcia. Kapituła nagrodziła działania fundacji związane z wykorzystywaniem wirtualnej rzeczywistości w hospicjach i domach starości, a także w terapii rehabilitacji osób sparaliżowanych. Nie bez znaczenia okazała się również pomoc w obliczu pandemii, fundacja zajęła się produkcją przyłbic ochronnych dla personelu medycznego.
Filip Żyro, Sektor 3.0: – Czym zajmuje się fundacja Virtual Dream? Jaka jest jej misja?
Piotr Łój: – Fundacja ma dwa filary, na których spoczywa jej statut. Pierwszy to poszukiwania potencjału innowacyjnych technologii do wspierania codzienności i wyrównania szans przede wszystkim grup wykluczonych. Drugi odpowiedzialny jest za poszukiwania granic bezpiecznego używania tych technologii, aby wciąż poprawiały jakość życia, nie stając się jego substytutem czy uzależnieniem. W skrócie – jak najlepiej i najbezpieczniej wykorzystać technologiczny postęp.
Te dwa filary ustawiają szablon w zasadzie każdego fundacyjnego projektu, niezależnie czy jest to spełnianie marzeń i przynoszenie ich do dziecięcych izolatek onkologicznych w goglach do wirtualnej rzeczywistości, wizualne wspomaganie neuroplastyczności pokazując wstawanie z wózka inwalidzkiego niepełnosprawnym osobom rehabilitującym się, czy używanie dźwięku binauralnego dla dzieci z autyzmem, aby wspomóc umiejętność skupienia się i zapamiętywania informacji.
W działaniach Virtual Dream priorytetem jest bezpieczeństwo. Konsultacje z lekarzem, psychoonkologiem, samym zainteresowanym i jego rodziną. Wybranie stanu mentalnego i momentu leczenia, w którym mamy pewność, że zobaczenie upragnionych momentów podziała motywująco, a nie depresyjnie.
Po tym kroku, można powiedzieć, że zaczyna się już zabawa na całego. 🙂 W goglach VR możemy przynosić pacjentom odległe zakątki świata, zatopić się w tłumie szczeniaków Golden Retriverów, odwiedzić celebrytów, artystów – nagrywając indywidualne spotkania, spacerować, skakać, biegać, wracać do dawno nieodwiedzanych domów i miast rodzinnych. Przenosimy to wszystko, ten świat zewnętrzny, do ludzi, którzy nie mogą do niego wyjść.
Piotrze, znamy się od dawna, wiem, że Twoja fundacja nie jest tym samym, czym była jeszcze kilka lat temu. Jak zmieniła się Twoja optyka, jeżeli chodzi o funkcjonowanie organizacji społecznych w trakcie drogi Virtual Dream?
– Kilka lat temu pracowałem całkowicie sam. Fizycznie, w zasadzie wciąż pracuję sam, ale wcześniej wszystko finansowałem również jednoosobowo.
To było prawie pięć lat wykańczającej drogi w poszukiwaniu stabilizacji w działaniach i popychania tej misji, w którą wierzyłem i wierzę niezmiennie. Skakałem od komercyjnych projektów i zarabiania pieniędzy do wykorzystywania tego budżetu przez miesiąc lub dwa na zakup sprzętu i odwiedzanie szpitali. W międzyczasie próbowałem pisać wnioski do różnych programów inwestycyjnych, ale bardzo szybko ich priorytet komercyjny okazywał się dużą przeszkodą w zgodnym działaniu z moim zamysłem kierowania projektów – nie tam, gdzie są pieniądze, a tam, gdzie jest potrzeba.
Fundację zarejestrowałem dopiero trzy lata temu, kiedy przekonałem sam siebie, że organizacje pozarządowe, to dokładnie ten obszar, na którym leżą i mogą wykiełkować wszystkie moje wartości i misja.
Otworzyło mi to drogę do innej części programów i możliwości poszukiwania finansowania, a także znalezienie w końcu obszaru biznesu, w którym potrafię egzystować, czyli CSR.
Dużą rolę w twoich działaniach mają patroni z serwisu Patronite. Jak oceniasz taki sposób pomocy finansowej dla fundacji?
– Powiedziałbym nawet, że mają całą rolę. Rok 2019 pokazał mi, jak wielki potencjał ma crowdfunding. Wzbraniałem się przed tym bardzo długo, przede wszystkim z powodów personalnych, braku umiejętności proszenia i przyjmowania pomocy. Dopiero po rozmowie wywiadzie z Michałem Szafrańskim „przejrzałem na oczy” i uświadomiłem sobie, że to nie jest bezpośrednia pomoc dla mnie. Na szczęście już prawie wyleczyłem się z takiego sposobu myślenia, że to (aż wstyd mi to mówić) jałmużna, czy z mentalnego przymusu osobistego odwdzięczenia się za każdą złotówkę.
Wciąż mam potrzebę tłumaczenia się w filmach, że fundacja potrzebuje komputera do montażu, czy jakichś innych narzędzi. Cały czas mam wrażenie, że ktoś się na mnie obrazi jeśli tego nie zrobię. Właśnie dlatego w moich działaniach i mojej organizacji, tak ważna jest dla mnie transparentność tego, co robię i jak wydaję pieniądze.
Myślę, że jeszcze z rok czy dwa i znajdę całkiem zdrowy kompromis w tej przestrzeni, bo na teraz wysyłając do księgowości faktury i potwierdzenia bankowych transakcji, mam ochotę za połowę przejazdów pociągami, tankowania i hoteli zwrócić z własnej kieszeni i wysłać przeprosiny. 🙂
Otwarcie konta na Patronite, to najlepsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu. TYLKO (sic!) dzięki patronom możliwe było wykonanie aż tylu projektów w jednym roku.
Podsumowanie można obejrzeć na profilu patronowym.
Stworzyliśmy bardzo fajną wspierającą społeczność. Nie czuję napięcia od tych wspaniałych ludzi, że muszę nagrać ileś filmów w miesiącu, aby byli „zadowoleni ze swojej inwestycji”. Zaczynam rozumieć, że te pieniądze przez moją osobę są po prostu transformowane w rzeczy i działania, które są potrzebne i przynoszą dużo wsparcia i radości tam, gdzie najbardziej jej potrzeba. To wszystko jest możliwe dzięki zaufaniu do mojej osoby i staram się działać tak, aby je budować i wzmacniać coraz bardziej.
Jesteś człowiekiem, który ma niesamowitą perspektywę. Z jednej strony wiesz, jak wielką siłę oddziaływania posiadają, z drugiej opowiadasz o zagrożeniach.
– Te dwa filary są zbudowane na własnym doświadczeniu. Znam brak nadziei i ogromną potrzebę chociaż kropli motywacji związanej z długoterminowymi pobytami w szpitalu podczas walki z nowotworem – nie w roli pacjenta, a członka rodziny i opiekuna osoby chorującej. Wiem, jak bardzo można zatracić się w poszukiwaniu sztucznej ulgi, sztucznej radości, kiedy nie dajemy rady rozwiązać swoich problemów w inny sposób.
Z drugiej strony znam perspektywę kilkuletniego braku możliwości wyjścia z domu i bezsilność dotarcia do mentalnej „ściany” zamykającej się z każdej strony, kiedy wydaje Ci się, że spróbowałeś już każdego rozwiązania.
Mój pierwszy kontakt z wirtualną rzeczywistością zapalił te dwie lampki prawie w tym samym czasie. Nowe technologie już w obecnym momencie mają niesamowitą moc udawania rzeczywistości na takim poziomie, aby mózg interpretował ją nawet jako bardziej realną niż świat rzeczywisty.
Maszyna tak mocno ingeruje w świadomość i podświadomość, że może stać się narzędziem do naprawienia wielu rzeczy, do przypomnienia sobie zapomnianych emocji, do wzbudzenia motywacji i nadziei. Z tych samych powodów istnieje ryzyko szybkiego zaadaptowania się do stanu sprawiania sobie permanentnej ulgi, bardzo szybkimi, łatwymi sposobami.
I tu kryje się ryzyko odczuwania coraz większej potrzeby bycia „tam”, a tym samym coraz większej frustracji i nieradzenia sobie w powrotach „tutaj”.
Jakie masz cele na najbliższy rok związane z fundacją Virtual Dream?
– Na świecie dzieje się tyle nagłych kryzysów i tych pandemicznych, i społecznych, i klimatycznych, że ciężko przewidzieć, czy priorytetem nie stanie się nagle jakiś globalny problem, czy lokalne zapotrzebowanie – tak jak miało to miejsce przez ostatnie trzy miesiące. Wizyty w szpitalach zostały wstrzymane, więc z gogli wirtualnych przeniosłem się błyskawicznie na produkcję domową przyłbic i zaopatrywanie lekarzy, szpitali, domów społecznych czy bezdomnych. Rozdaliśmy w całym kraju 1200 skonstruowanych w domu przyłbic i 2000 maseczek.
Takie momenty wpływają na cele programów instytucji wspierających finansowo organizacje takie, jak moja. Na obecny moment analizowane są w pierwszej kolejności projekty przeciwdziałające pandemii i jej skutkom.
Dopinany jest projekt tworzenia kolorowanek odstresowujących dla dzieci w szpitalach. Będą mogły w nich kolorować sceny ze służbą medyczną w roli superbohaterów i przekazać w podziękowaniu taką kartkę swojej ulubionej pani doktor, salowym, wolontariuszowi czy członkom załogi pracującym w kuchni. Projekty te tworzyć będą artyści tatuażyści – czyli jedna z najbardziej pokrzywdzonych grup od czasu zamrożenia gospodarki. Idea wyszła od zaprzyjaźnionej drukarni, która chciała zachować również miejsca pracy, a jednocześnie wykorzystać zastój pras i brak zleceń, aby pomóc innym. Domykam i podsumowuję obecnie akcję „przyłbicową” równocześnie otwierając nowy projekt, na efekty którego trzeba będzie pewnie poczekać ze 3-4 miesiące.
Wciąż nie możemy bezpiecznie odwiedzać szpitali, a już na pewno nie izolatek, ale za to wróciła fizjoterapia i rehabilitacja. Chciałbym więc jak najszybciej wrócić do tematu wsparcia neuroplastyczności poprzez wirtualną rzeczywistość i egzoszkielety.
Jak wykorzystasz dotację od Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Sektora 3.0?
– Wciąż nie udało mi się zdobyć żadnych grantów na badania i rozwój, więc cała nagroda pójdzie na zakup minimalnej wersji rękawic haptycznych pozwalających na rehabilitację dłoni podczas oglądania filmów w goglach VR. Negocjuję właśnie zakres dostępnej maszyny, ponieważ pełna wersja robota to koszt ponad 35 tysięcy dolarów. Kwota z tej wspaniałej Nagrody wystarczy jednak na minimalną wersję jednej rękawicy w pierwszej wersji – odpowiedniej do osiągnięcia celów mojego prototypu.
Projekt skupiony jest na przywróceniu sprawności w dłoni, czyli na podstawie powrotu do samodzielności po wybudzeniu ze śpiączki, wypadkach, czy wylewach. Odgięcie kciuka i jego współpraca z palcem wskazującym prowadzi do możliwości nakarmienia się, wypicia czy ubrania. To w tej przestrzeni tworzone będą materiały VR.
Projekt zakłada synchronizację filmów VR, w których pacjent ogląda swoje własne kończyny np. zdrowo chwytające widelec, zapinające guziki, czy chwytające kubek, z ruchami robota stymulującego takie same sekwencje ruchów palców u prawej czy lewej ręki.
Taka synchronizacja i „przekonanie” mózgu wizualnie i neuronowo, że kończyna działa poprawnie bardzo mocno wspomaga neuroplastyczność, czyli odbudowywanie zerwanych, lub tworzenie się nowych połączeń neuronowych. To może być duży krok w kierunku stabilizacji fundacji i stworzenia prototypu, który pomoże w zdobyciu finansowania na długoterminowe kilkuletnie badania z jego użyciem.
Jestem ogromnie wdzięczny i ogromnie szczęśliwy. 🙂 To pierwszy(!) pozytywnie rozpatrzony wniosek Fundacji Virtual Dream! Obiecuję, że postaram się wykorzystać te środki tak, aby stworzyć start wielu kolejnych kroków we wspieraniu i przynoszeniu motywacji jak najlepiej i jak najdłużej.
Piotr Łój – założyciel i prezes fundacji Virtual Dream oraz Lojke.pl. Specjalista VR, producent filmów VR360. Promotor i poszukiwacz potencjału nowych technologii i ich użyteczności dla człowieka. Swoją misję rozłożył na dwie strony medalu rozwoju technologicznego. Bada – jak najlepiej wykorzystać wirtualne światy, ale również – jakie ryzyko czai się za zbyt daleką ucieczką od realnego świata. Współpracował, wykładał i szkolił: ONZ, Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, Lekarze Bez Granic. Sheba Medical Center – Tel Aviv. Prelegent konferencji technologicznych, psychologicznych i medycznych m.in. w Hong Kongu, Waszyngtonie, Izraelu, Francji, Szwajcarii, Czechach i Chinach.
Źródło: Sektor 3.0