Niektórzy zaczynają mówić dopiero po wyłączeniu dyktafonu, zwłaszcza, gdy problemy dotyczą lokalnych zależności w małych środowiskach, bo przecież z ludźmi trzeba dobrze żyć, żeby cokolwiek zdziałać. Inni chętnie i bez oporów dzielą się swoimi refleksjami. Oto, co sami przedstawiciele organizacji pozarządowych mówią o problemach pozarządówki.
Moimi rozmówcy to przedstawiciele kilku organizacji pozarządowych różnej wielkości, działających w różnych środowiskach. Znalazły się wśród nich zarówno stowarzyszenia zarejestrowane na terenie Warszawy, jak i małe organizacje wiejskie, organizacje realizujące projekty ogólnopolskie, jak i skupiające się na działalności lokalnej na poziomie wsi lub gminy. Stąd nieco wyrywkowy szkic prezentujący różne punkty widzenia, różne perspektywy, w którym da się jednak zauważyć pewne punkty styczne.
Problemy wewnętrzne
– Zasadniczym problemem jest to, że jako organizacje społeczno-kulturalne słabo znamy swój sektor, mało o sobie wiemy, mało współpracujemy, a co za tym idzie mamy bardzo małą zdolność do reprezentowania swoich interesów na zewnątrz – mówi Marta Białek-Graczyk, prezeska zarejestrowanego na terenie Warszawy Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę – Jestem przekonana, że razem można więcej i że bez takiej współpracy nie będziemy w stanie różnych rzeczy wywalczyć, czy to na poziomie miasta, lokalnych samorządów, czy na poziomie Ministerstwa Kultury.
– Drugim ważnym problemem – dodaje – jest uwikłanie w lokalne problemy, brak oddechu, spojrzenia z lotu ptaka, kontekstu europejskiego, przepływu wiedzy i czerpania z doświadczeń organizacji działających w innych krajach.
Na tym lista Marty się nie kończy: – Jest jeszcze jedna ważna rzecz: bardzo mało czasu przeznaczamy na samorozwój organizacji, na inwestycje w ludzi, pracowników, wolontariuszy.
Choć Marta Białek-Graczyk zastrzega, że wypowiada się wyłącznie na temat organizacji zajmujących się działalnością społeczno-kulturalną. Wydaje się jednak, że część poruszonych przez nią kwestii dotyczy również organizacji działających w innych obszarach i innych regionach.
– Mała liczba osób przygotowanych do pozyskiwania środków, do rozliczania projektów, do pracy w biurze – wylicza animator Centrum Organizacji Pozarządowych(COP) Braniewo. – Organizacje nie współpracują ze sobą, nie są zsieciowane, nie należą do żadnych większych struktur – oprócz Caritasu, OSP, PCK, PZN, PZEiR.
Po godzinach
Głównym powodem tego stanu, w opinii moich rozmówców, jest fakt, że prowadzenie organizacji odbywa się często w ramach prywatnego czasu, na marginesie pracy zawodowej, społecznie.
– Nawet jeśli jest to praca zawodowa, jak w moim przypadku – mówi Marta Białek-Graczyk – to utrzymanie organizacji na minimalnym poziomie stabilności wymaga tak gigantycznego wysiłku, że trudno znaleźć czas na działalność również na rzecz innych organizacji.
Problem pogłębia się w małych środowiskach, gdzie dodatkowo trzeba przełamywać opór otoczenia. Bywa tak, że lider dopóki może, ciągnie działalność na „własnych plecach”.
– Brakuje osób gotowych bezinteresownie angażować się w działania organizacji – wyjaśnia animator braniewskiego COP. – Wynika to chyba z braku wiedzy o tym sektorze i podejścia do drugiego człowieka. Rośnie w nas agresja i zawiść, działania społeczne są wyśmiewane na tym poziomie. Organizacje odczuwają, że społeczeństwo ma do nich małe zaufanie, a jednocześnie te dwie grupy stoją po dwóch stronach muru
Jak ludzie sobie z tym radzą? Prowadzą działania lokalnie, nie promują się, nie mówią o swoich działaniach w obawie przed oczernianiem. Organizują się we wsiach, maksymalnie na poziomie gminy.
Pieniądze
Kwestie problemu z finansowaniem działalności stowarzyszeń podnosi większość moich rozmówców. Dla przykładu: z informacji animatora braniewskiego COP wynika, że na 40 ankietowanych organizacji 4 organizacje pozyskały środki z fundacji grantodawczych. Z funduszy strukturalnych – 4 organizacje. Ministerialnych – 3. Z samorządu – 24. Z 1% utrzymuje się 8 organizacji.
– Próby poradzenia sobie z brakiem pieniędzy są rozmaite i na ogół niewystarczające – wyjaśnia wspomniany już animator – szukanie sponsorów, sprzedaż ciasta, produktów wytwarzanych przez uczestników zajęć (dotyczy to zwłaszcza małych, wiejskich organizacji).
Bardziej zorientowani koncentrują na projektach, które opierają się na Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki, czyli pieniądzach z EFS-u, które nie wymagają wkładu własnego od organizacji.
Sprawa pozyskania pieniędzy na wkład własny to oddzielny problem w tej kategorii.
Sankcjonowanie fikcji
Jolanta Pawlak: – Do tego należy dodać, że instytucja do której aplikujemy, przyznaje nam tylko część kwoty na wykonanie zadania. I albo się zgadzamy je wykonać za np. 50% kwoty podanej w kosztorysie, albo rezygnujemy (bo skąd wziąć drugie 50%), albo szukamy innego źródła (co zwykle kończy się fiaskiem).
Procedury
– Wiele organizacji skarży się na skomplikowane procedury, jakie wiążą się z aplikowaniem o środki grantodawców, zarówno samorządowych, fundacyjnych jak i unijnych – mówi animator z COP Braniewo. – Język, jakim napisane są wytyczne, jest niezrozumiały. Często nawet na konferencjach, szkoleniach używa się "profesjonalnego" języka, co skutecznie wystrasza tych mniej odważnych. Procedury, co prawda powoli się zmieniają, ale wciąż funkcjonuje wiele absurdów. W efekcie ludzie (prócz kilku osób) rezygnują z pisania projektów, nie jeżdżą na spotkania.
Przedstawiciele NGO-sów zgłaszają też nieprawidłowości dotyczące funkcjonowania komisji rozdzielających pieniądze, postulują o jasny system oceny eksperckiej wniosków, lepszą informację dotycząca tego, gdzie i od można dofinansowanie uzyskać oraz informacje zwrotne na temat przyczyn, dla których wnioski zostały odrzucone:
– Brak informacji i wiedzy na temat ew. niedociągnięć (nie ma na ten temat szkoleń, albo informację o nich docierają do nas za późno), co powoduje, że nie wiemy co jest naszą słabą stroną i co musimy doskonalić – podsumowuje Jolanta Pawlak.
Lokale
Temat na oddzielny artykuł stanowi kwestia lokali: – Ważne jest, aby był jasny system przyznawania lokali, żeby to było uzależnione od programu, a nie wysokości kwoty podanej w przetargu. Szczęśliwie widać w tej sprawie maleńkie zmiany. W Warszawie np. Dzielnica Śródmieście podejmuje próby, żeby poprawić sytuację. Ogłasza się konkursy na lokale przeznaczone do prowadzenia działalności kulturalnej – mówi Marta Białek-Graczyk.
Lokale nie są problemem wyłącznie w dużych miastach, gdzie ceny komercyjne są naprawdę zaporowe.
– Niewiele organizacji ma swoją siedzibę w odrębnym lokalu, zazwyczaj są to mieszkania prywatne bądź adres urzędu gminy – mówi animator z COP Braniewo.
Problemem bywa brak uregulowań formalnych, doprecyzowania reguł dotyczących korzystania z lokali użytkowanych przez organizacje, a formalnie należących do samorządów lokalnych. Kwestia jest szczególnie drażliwa, gdy lokale te zostały przysposobione do stanu używalności siłami organizacji. – Włożyliśmy masę pieniędzy w remont, na przykład w wykonanie toalety w lokalu, gdzie przebywają i pracują ludzie. Dla samorządu nie jest to argument, by zrezygnować z podwyżek czynszu. Nie mamy wyjścia, gdyż lokali komunalnych w naszym mieście brakuje dla mieszkańców, więc co dopiero dla organizacji – mówi działaczka pozarządowa z Warszawy.
My i oni
Animator braniewskiego COP mówi o ciągle nie najlepszych zasadach współpracy organizacji z administracją publiczną.
– Ten obszar pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Nadal organizacje w wielu regionach są traktowane jak zło konieczne, konkurent i rywal.
Marta Białek z kolei mówi o funkcjonujących po obu stronach stereotypach:
– My uważamy, że urzędnicy są nudziarzami, którzy na niczym się nie znają i chcemy od nich tylko kasy, a oni uważają, że jesteśmy nieprofesjonalni, niepoważni, że nie potrafimy spełnić podstawowych wymogów i mamy strasznie duże roszczenia. My się obrażamy, bo nasze wnioski zostały odrzucone formalnie, ale nie umiemy przeczytać i wypełnić dobrze formularza wniosku. A urzędnicy nam tego nie ułatwiają – brakuje spotkań, szkoleń, warsztatów, przejrzystych formularzy. Trzeba się jednak zastanowić, czy ostatecznie nie jest tak, że zależy nam na podobnych rzeczach, na dobru publicznym, tylko że mówimy totalnie innymi językami.
Pesymizm? Niekoniecznie
Podsumowując, zwracam uwagę na fakt, że skupiłam się wyłącznie na problemach zgłaszanych przez przedstawicieli NGO-sów – stąd dość jednostronny charakter tekstu. Nie jest przecież tak, że funkcjonowanie organizacji pozarządowych składa się wyłącznie z problemów. W wypowiedziach moich rozmówców pojawiały się również pomysły na radzenie sobie z kłopotami; przykłady konkretnych inicjatyw, mających na celu ich rozwiązanie; przykłady pozytywnej współpracy z administracją publiczną; przekonanie, że o problemach można rozmawiać i przykłady takich rozmów; zapowiedzi zmian – ogromny materiał na następny artykuł.