Zapis wrażeń z wystaw aranżowanych w całej Warszawie w ramach Tygodnia Obywatelskiego.
Niemal wszystkie wystawy w ramach VI OFIP-u to ekspozycje umieszczone w przestrzeni miejskiej. Każda w innej dzielnicy, każda dotykająca trochę innego oblicza działalności pozarządowej (wystawy malarskie dotykają nieco innej sfery, ale o tym później). I może w tym właśnie sęk; że zdjęcia, komentarze, wywiady opowiadające o szeroko pojętej aktywności obywatelskiej w formie wystawy, mają sens tylko w zetknięciu z tkanką miejską, przepływem ludzi, codziennym (i niecodziennym) życiem. Dzisiaj jednak uczestniczyłam w wielkim finale VI OFIP-u – Pikniku organizacji pozarządowych, a to każe mi pokusić się o tezę, że takie akcje, żeby móc budować jakiś przekaz, potrzebują przede wszystkim obywatela, „chcącego” i zaangażowanego. Te instalacje, które znajdowały się w pobliżu Pikniku , czyli na Krakowskim Przedmieściu („Pokolenia Liderów” i „Ilustrujemy idee - Kotbury”) zaczynały żyć, budzić zainteresowanie dopiero pod wpływem czarującej atmosfery La Grande Finale, gdzie ludzie przychodzą właśnie po to, żeby się na chwilę zatrzymać, porozmawiać, poczuć, niech to zabrzmi patetycznie, wspólnotę.
Pozostałe wystawy na Żoliborzu, Saskiej Kępie, Białołęce, czy nawet na Placu na Rozdrożu świecą pustkami, nie interesują. Niektóre dlatego, że sprawiają wrażenie zwykłych tablic informacyjnych (a te rzadko przykuwają uwagę), inne choć ciekawsze, jakby korzystały z trochę wyczerpanej formuły. Wystawa pt. „Warszawa da się zrobić”(Pl. Na Rozdrożu) to świetny pomysł polegający na próbie odtworzenia historii pierwszych organizacji i inicjatyw obywatelskich w kontekście miasta, w którym my, jego obywatele, żyjemy. Kilkanaście historii, jedna narracja. Rozbita na tablice, z których każda opowiada o innym pomyśle na społeczeństwo obywatelskie w czasach niewoli, międzywojnia, czy komunizmu. Wszystkie znajdują punkt wspólny; determinacje społeczeństwa i miasto, w którego budynkach wszystko się rozgrywało, a które teraz próbuje się znaleźć i odtworzyć na nowo, tak jak po wojnach próbowano odtwarzać obywatelskie organizacje. Żoliborz, „Warszawa.ngo.pl – wystawa fotoreportaży”, ciekawe zdjęcia, dobre pomysły, niebanalni fotografowie (Tomek Kaczor, Krzysztof Pacholak, Bartłomiej Ryży i Jan Mencwel – polecam fotoblogi), wreszcie oprawa graficzna, która nie jest nudna. Opowieść opozycyjna do „Warszawy – da się zrobić”. Tak samo podzielona na plansze, ale jej główni bohaterowie żyją we współczesnym świecie i pokazują NGO-sową działalność dziś. I chociaż pomysły są dobre, a realizacje ciekawe, brakuje tym ekspozycjom odbiorców. Piknik pokazał, że żeby takie inicjatywy jak „miejskie instalacje” miały sens, należy ich widzów zaktywizować. Tym samym widać jakąś nieoczekiwaną zależność pomiędzy poczuciem obywatelskości a przedmiotem i celem wystaw.
Malarstwo pokazywane w ramach OFIP-u to z jednej strony włączona we wnętrze mariensztackiej kawiarni wystawa Teresy Panasiuk, z drugiej kolektywny pokaz prac Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików w Dużym Pokoju. ZPAMiG ogłasza się hasłem: „tworzymy nową samodzielną rzeczywistość artystyczną, inspirując się tym co nas otacza i uwzględniając nasze emocje”, i rzeczywiście każdy z artystów biorących udział w wystawie kreuje nieco inny świat, innymi środkami wyrazu z innym przekazem, choć w większości inspirując się otoczeniem Warszawy. Teresa Panasiuk nie maluje w plenerze, ale chcąc nie chcąc trochę w plenerze pokazuje swoje prace. Kawiarniany zgiełk różni się od muzealniczego, ale to dobrze, bo sztuka wdziera się w ten swój odbiorczy świat i nie czeka na widza.
Myślę, że takie też było założenie większości inicjatyw prezentowanych podczas Tygodnia Obywatelskiego. Ruszyć z posad obywatela zamrożonego w codziennym pędzie, zaczepić go i pokazać, że dobrze wie, czego chce. Bo „kto się zastanawiał nad życiem nie tylko swojem czy swoich najbliższych, ale nad życiem społeczeństwa, narodu, ten bez wątpienia spostrzegł, że to życie coraz wyraźniej przybiera formy organizacyjne. Wszyscy się organizują”. Pozostaje tylko wybrać organizację.
*wykorzystałam cytat z wystawy „Warszawa – da się zrobić”
Źródło: VI OFIP