Śmieszne, prawda? A jednak nie jest nam do śmiechu, bo w mediach rozpoczęła się pełna nienawiści nagonka, która uderza w nas i naszych przyjaciół. Straszą „tymi LGBTami”, mówią, że „jakieś LGBT-RTV-AGD przyjdzie po dzieci”.
Wierzymy, że odpowiedzią na nienawiść jest edukacja, a zatem poprosiłam wolontariat Parady Równości o wyjaśnienie kim są osoby LGBT. Tak, osoby, bo wbrew przekonaniu nie jesteśmy jakimś wspólnym tworem, a OSOBAMI. Mamy twarze, chodzimy do szkoły, pracujemy, imprezujemy, ale (co może być dla niektórych zaskoczeniem) nie kradniemy dzieci, choć część z nas ma własne, które kocha najbardziej na świecie, a część z nas sama nadal jest dzieciakami.
Jestem Zuzia, mam 20 i pochodzę z Bydgoszczy. Na co dzień studiuję finanse i rachunkowość w Warszawie, czytam, pisze piosenki i absolutnie kocham kobiety!
To nie było tak, że nagle zdałam sobie sprawę "O kurka! Podobają mi się dziewczyny!". To przyszło naturalnie, jako coś zupełnie oczywistego. Swoją pierwszą dziewczynę poznałam, gdy miałam 15 lat i odkryła ona przede mną zupełnie inny świat. I to był, uwierzcie mi, magiczny świat. Skończyło się z hukiem, ale było warto. Moja miłość do kobiet jest tak naturalna, że aż dziwne wydaje mi się nadawanie etykietek.
Nigdy nie robiłam spektakularnych coming outów, bo dlaczego skoro to dla mnie coś zwyczajnego. Ale mimo wszystko zdecydowałam się wypowiedzieć publicznie na ten temat, bo mam dość tłumaczenia ludziom czegoś co dla innych jest równie oczywiste jak jedzenie. Mówię głośno o swojej orientacji, bo może nie dla każdego jest to takie łatwe jak dla mnie.
Angażuję się w Paradę Równości, bo nie rozumiem nagonki na społeczność LGBT+. Chcę, żeby ta moja oczywistość była oczywistością dla wszystkich.
Nazywam się Maciek, mam 28 lat, urodziłem się w Warszawie, wychowałem na jej przedmieściach i jestem gejem.
Swojego pierwszego coming outu przed najbliższymi przyjaciółkami dokonałem w klasie maturalnej. Ich pełna akceptacja pomogła mi w zrozumieniu, że bycie zauroczonym czy zakochanym w drugim mężczyźnie nie jest niczym złym, żee mogę zarumienić się na widok drugiego faceta i żaden to powód do wstydu.
Mam w życiu wiele szczęścia, bo od lat trafiam w swoim otoczeniu (dom, studia, praca) na otwarte osoby, które nie patrzą na mnie przez pryzmat mojej orientacji, lecz tego, jakim człowiekiem jestem. Moi rodzice bardzo mnie wspierają, bo zależy im na dobru ich dziecka i chcą, by było szczęśliwe.
Boli mnie to, że polscy konserwatyści chcą narzucić innym swój wąski światopogląd, gdzie istnieją tylko czerń i biel. Jako patriota chcę żyć w kraju, gdzie będę traktowany tak samo, jak inni. Chcę kiedyś wziąć ślub, tu w Polsce, tu w Warszawie. Od mojego coming outu minęło ponad 10 lat. W Polsce prawnie nie zmieniło się absolutnie nic, za to na świecie kilkanaście państw w tym czasie zdążyło zalegalizować małżeństwa jednopłciowe. Przyszła pora na nas.
Nazywam się Ala, mam 19 lat i jestem osobą bi.
Kiedyś nie wiedziałam co to jest biseksualność, nikt o tym nie mówił, co spowodowało, że przez bardzo długi czas miałam wątpliwości co do swojej orientacji. Wiedziałam, że podobają mi się chłopcy, ale dziewczyny też często przykuwały moją uwagę. Wmówiłam sobie wtedy, że jestem hetero i po prostu doceniam kobiecą urodę. Dopiero kiedy poznałam jednego z moich najlepszych przyjaciół, który też jest osobą bi, dowiedziałam się, że biseksualność w ogóle istnieje. Na początku nie połączyłam faktów, ale kiedy zaczęła mi się podobać kolejna dziewczyna, uświadomiłam sobie, że to nie są uczucia platoniczne i zaczęłam się identyfikować z literką B.
Na początku było mi bardzo trudno zaakceptować kim jestem, to było dla mnie dziwne, że jednak nie jestem tą osobą, którą myślałam, że jestem całe życie. Wtedy też odkryłam Halsey i jej muzykę. To ona dała mi siłę, żeby nie wstydzić się tego kim jestem, dzięki temu, że ona otwarcie mówi o swojej biseksualności, z czasem coraz łatwiej było mi przyznać to przed samą sobą, a później także przed innymi osobami.
Na co dzień jestem zwykłą studentką Politechniki Warszawskiej, uwielbiającą muzykę i koncerty, spędzającą czas z przyjaciółmi, dokładnie jak inni ludzie w moim wieku.
Boli mnie, kiedy ktoś myśli, że tylko dlatego, że podobają mi się zarówno dziewczyny jak i chłopcy, w jakiś sposób zagrażam ich rodzinom, dzieciom, a nawet im samym. Boli mnie, że są ludzie, którzy uważają mnie za wynaturzenie, kogoś kogo trzeba leczyć, a najlepiej odizolować. Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym każdy będzie mógł być sobą
Mam na imię Kaja, mam 24 lata, większość życia spędziłam w Warszawie.
Jestem osobą transseksualną nie-binarną - to znaczy ani kobietą, ani mężczyzną. Od dzieciństwa nie wpisywałam się w stereotypy płciowe; mama wspomina, jak mając 3 lata koniecznie chciałam być kierowcą śmieciarki. Z czasem moje zrozumienie tego, czym jest płeć - czym różnią się od siebie dziewczynki i chłopcy - rosło, a wraz z nim rósł mój bunt przeciwko prostym podziałom. Przyjaźniłam się z chłopcami i nie rozumiałam, czemu wzbudzało to komentarze o tym, że jesteśmy “zakochani”; nie rozumiałam, czemu nie mogę mieć krótkich włosów i czemu dorośli poprawiali innych dorosłych, którzy przypadkowo zwrócili się do mnie “chłopczyku”. Do dzisiaj widzę w sobie cechy uważane za kobiece i te uważane za męskie, zmieszane w jedną całość - a tak naprawdę nie widzę powodu, dla którego coś miałoby być uznane za właśnie kobiece czy męskie. Ja to ja. Po prostu.
Przez większość życia, zanim zaczęłam czytać o tym, że płeć jest spektrum, zanim dowiedziałam się o istnieniu innych transseksualnych osób i zanim pozwoliłam sobie po prostu być sobą, czułam się źle w swoim ciele, zawsze odstając od innych, zawsze ze świadomością, że coś jest nie tak. Byłam określana jako “chłopczyca” czy jako “dziwadło”, próbowałam zmusić samą siebie do wpisania się w stereotypy tego, co znaczy być kobietą, albo co znaczy być mężczyzną, ale nic do końca nie pasowało, zawsze gdzieś w środku mnie coś buntowało się przeciwko takim sztywnym podziałom - przeciwko życiu w świecie “albo-albo”. Dzisiaj spotykam osoby dużo od siebie młodsze, które dzięki większemu dostępowi do informacji szybciej zaakceptowały - i pokochały - siebie, dzięki czemu szybciej pozbyły się zupełnie niepotrzebnego bagażu auto-agresji, niezrozumienia i frustracji. Właśnie dlatego potrzebujemy rzetelnej edukacji w szkołach, dlatego potrzebujemy odpowiadać szczerze na dziecięce pytania o to, co to znaczy być dziewczynką albo być chłopcem. Jakiś czas temu znajomy kilkulatek zapytał mnie, czemu wyglądam jak chłopiec, skoro nie jestem chłopcem - wystarczyło kilka zdań, żeby wyjaśnić mu, że każdy ma prawo ubierać się tak, jak najbardziej lubi, i że nie ma znaczenia, czy wyglądamy jak chłopiec czy jak dziewczynka - dopóki czujemy się dobrze i jesteśmy sobą. To naprawdę nie jest trudne do wyjaśnienia!
Prowadzona obecnie w polskich mediach nagonka na prawa osób LGBTQ, a w szczególności na prawo do rzetelnej edukacji seksualnej, krzywdzi nas wszystkich. Nie potrafię zrozumieć, jak można używać “dobra dzieci” jako argumentu przeciwko otwartości i tolerancji - czy my, osoby LGBTQ, nie jesteśmy też czyimiś dziećmi, o których dobro trzeba dbać? Czy pośród dzieci i młodzieży nie ma takich, które właśnie zaczynają zauważać swoją inność i potrzebują naszej miłości, akceptacji i wsparcia, żeby móc rozwijać się i dorastać bez niepotrzebnych i bolesnych negatywnych uczuć, które tak często wspominają starsze pokolenia?
To takie proste - nie jestem ani kobietą, ani mężczyzną, mam w sobie po trochu z obydwóch stron. Niektórym wydaje się to pomysłem wyjątkowo egzotycznym - ale naprawdę, to nic dziwnego. Po prostu pozwalam sobie być sobą.
Mam na imię Zosia, niedługo kończę 19 lat i chodzę do 3. klasy liceum.
Interesuję się polityką, procesami społecznymi i miejmy nadzieję od października zacznę studia prawnicze.
Identyfikuję się jako heteroseksualna osoba cispłciowa. Co w takim razie robię w Wolontariacie Równości, skoro jestem „tą normalną”? Staram się doprowadzić do tego, aby żaden podział nie istniał, żeby osoba przynależąca do mniejszości nigdy nie była w gorszej sytuacji, niż większość. Społeczność LGBT+ zasługuje na dokładnie takie same prawa jak wszyscy inni. W Wolontariacie, a także poza nim, poznałam wspaniałe osoby nieheteroseksualne, które niczym nie różnią się od tych „normalnych”. Też mają swoje pasje, problemy, oraz ludzi, których kochają. No, może są trochę milsi i bardziej otwarci.
Źródło: Fundacja Wolontariat Równości