IZDEBSKI: Mądre korzystanie z tego instrumentu w stosunku do władz może faktycznie wzmocnić udział mieszkańców i organizacji pozarządowych w kształtowaniu prawa i polityk publicznych.
Z początkiem września 2015 roku zaczną obowiązywać przepisy ustawy o petycjach. W toku prac nad nią podkreślano jej znaczenie dla rozwoju demokracji bezpośredniej i zwiększenia aktywności obywatelskiej. Ustawa powinna zainteresować organizacje pozarządowe również z tego powodu, że nie będą one wyłącznie nadawcami petycji, ale mogą stać się również ich adresatami.
Brak luzu decyzyjnego
Chociaż instytucja petycji została określona już w artykule 63 Konstytucji RP, do tej pory brakowało przepisów, które określiłyby procedurę ich składania i rozpatrywania. Pamiętać jednak należy, że od wielu lat z większym lub mniejszym powodzeniem funkcjonowały przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego, określające w zbliżony sposób uprawnienie do skierowania do władz wniosku dotyczącego pomysłów między innymi na wzmocnienie praworządności, zapobieganie nadużyciom czy lepsze zaspokajanie potrzeb obywateli. Z kolei, jak wskazali autorzy ustawy o petycjach, może ona dotyczyć rzeczy zbliżonych, bo zmiany przepisów prawa, podjęcia rozstrzygnięcia lub innego działania w sprawie dotyczącej podmiotu wnoszącego petycję, życia zbiorowego lub wartości wymagających szczególnej ochrony w imię dobra wspólnego.
Petycje, podobnie jak wnioski, będą mogły być adresowane również do organizacji społecznych w związku z realizacją przez nie zadań zleconych przez administrację. Zatem w każdym wypadku, gdy stowarzyszenie lub fundacja realizują takie zadania, np. na skutek wygrania konkursu grantowego, muszą liczyć się z tym, że obywatele lub inne organizacje będą mogły kierować do nich petycje. No i tu pojawia się problem, ponieważ organizacje wykonujące takie zadania mają najczęściej precyzyjnie określone, jakie dokładnie czynności mogą podejmować w ramach projektu. Nie mają takiego „luzu decyzyjnego” jak organy władzy publicznej. Niemniej, petycję, podobnie jak wniosek składany w trybie Kodeksu, trzeba rozpatrzyć i poinformować o podjętym rozstrzygnięciu. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że o zakwalifikowaniu pisma jako wniosek lub jako petycja każdorazowo decyduje adresat, czyli ta instytucja, która otrzymała pismo, na podstawie nie nazwy przekazanego dokumentu, ale jego treści. Przy niejasnym określeniu przedmiotu wniosku lub petycji będzie to ocena nadzwyczaj trudna i – co równie ważne – będzie wpływała na sposób i termin rozpatrzenia takiego pisma. W przypadku petycji ustawodawca dał maksymalnie aż trzy miesiące, a w przypadku wniosków do jednego miesiąca od daty wpłynięcia pisma.
Narzędzie nacisku
Czy organizacje powinny się obawiać „zalewu” petycji? Raczej nie. Funkcjonująca od lat instytucja wniosków nie była często wykorzystywana zarówno w stosunku do organów administracji, jak i organizacji pozarządowych. Nie wydaje się, by ustawa o petycjach zmieniła drastycznie ten stan. Poza tym należy patrzeć na petycje również jako na swoistą informację zwrotną, dotyczącą jakości działania organizacji. Jeśli nie możemy uwzględnić petycji w danym momencie. to możemy zaplanować realizację jej postulatów na przykład w kolejnych projektach.
Mimo wyżej wskazanych krytycznych uwag na temat kształtu prawa do petycji, trzeba przyznać, że w niektórych okolicznościach mądre korzystanie z tego instrumentu w stosunku do władz może faktycznie wzmocnić udział mieszkańców i organizacji pozarządowych w kształtowaniu prawa i polityk publicznych. Trzeba przy tym pamiętać, że nie jest to narzędzie demokracji bezpośredniej sensu stricto, a raczej metoda inspirowania władz do podjęcia określonych decyzji. Jako pierwszy element z otwartego katalogu działań będących przedmiotem petycji, wskazano zmiany przepisów prawa. Jest to szczególnie istotna wiadomość dla tych, którzy mieszkają w miejscowościach, w których nie funkcjonuje obywatelska inicjatywa uchwałodawcza. Również i tam, gdzie mieszkańcy mogą wnosić swoje projekty pod obrady rady samorządu terytorialnego, procedura składania petycji wydaje się bardziej przyjazna, łatwiejsza, a przede wszystkim nie jest uzależniona od liczby złożonych podpisów. Na poziomie centralnym może być z kolei skuteczniejszym, niż obywatelska inicjatywa ustawodawcza bądź referendum ogólnokrajowe, środkiem nacisku na parlament, by ten przyjął określone regulacje prawne.
Na tym polega demokracja
Należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden pozytywny aspekt przyjęcia ustawy. Chodzi mianowicie o to, że wreszcie pojawił się tryb rozpatrywania tych pism, które tylko potocznie określano jako petycje. Jest szansa, że przy obecnych regulacjach nie wpadną one w urzędniczą próżnię, co gwarantuje między innymi wymóg publikacji na stronie internetowej adresata skanu złożonej petycji (co niestety jest dużym problem dla osób niedowidzących i niewidomych) oraz zestawienia uwzględniającego sposób jej załatwienia.
Choć do ustawy można mieć wiele zastrzeżeń, to należy traktować to nowe narzędzie jako kolejny etap procesu dzielenia się władzą z obywatelami. A to zawsze nas powinno cieszyć, bo przecież na tym polega demokracja.
Należy patrzeć na petycje jako na swoistą informację zwrotną, dotyczącą jakości działania organizacji.